Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

czwartek, 12 października 2017

Religia dla dzieci od Centrum Kultury i Tradycji Wiedeń 1683

"Mój mały mszalik"
Katarzyna Robaczewska
Wydawnictwo: Centrum Kultury i Tradycji Wiedeń 1683
Lublin 2015
Oprawa: miękka
Liczba stron: 55
Ilustracje: Jacek Przybylski
ISBN: 978-83-935242-7-3










"Jam jest Pan Bóg twój. Katechizm dla dzieci o Dekalogu"
Bogna Białecka
Wydawnictwo: Centrum Kultury i Tradycji Wiedeń 1683
Lublin 2016
Oprawa: miękka
Liczba stron: 40
Ilustracje: Jacek Przybylski
ISBN: 978-83-935242-9-7

Dzisiaj krótko o dwóch pozycjach dla dzieci, które mogą pomóc w przekazaniu im wiary. Oczywiście to tylko niewielki wycinek tego, co jest dostępne na rynku, warto więc zapoznać się z szerszą ofertą. Osobiście czekam na jeszcze jedną książkę od tego wydawcy i mam nadzieję, że okaże się równie dobra. Choć nie mówię, że nie mogłoby być lepiej. Po kolei jednak.
"Mój mały mszalik" to niedużych rozmiarów książeczka, która ma na celu wyjaśnienie dzieciom obrzędów Mszy Świętej. Bogato ilustrowana ukazuje po kolei najważniejsze momenty Mszy, tłumacząc, co się wówczas dzieje, a także, jak należy postępować. Czyli jednym słowem dziecko dowiaduje się, "o co we Mszy chodzi" i co samo powinno robić. Każdy fragment zajmuje jedną stronę, obok znajduje się barwna, ładna ilustracja. Zważywszy na profil wydawcy, nie powinno nikogo dziwić, że zarówno opis, jak i grafiki są charakterystyczne dla tzw. Mszy trydenckiej. 
Na tym jednak nie koniec. Ostatnie 20 stron to antyfony do Mszy Świętej, modlitwy po każdej cichej Mszy Świętej, Katechizm i modlitwy wieczorne. Wszystko to (poza Katechizmem) w układzie łacińsko-polskim, może więc być bardzo przydatne również dla dorosłych.
Książeczka jest naprawdę starannie wydana i wydaje się, że w kolejnych latach będzie niezmiernie przydatna. Na razie dziewczynki wysłuchały tego, co czytałam i z chęcią zapoznały się z ilustracjami.
"Jam jest Pan Bóg twój. Katechizm dla dzieci o Dekalogu", jak sama nazwa wskazuje, jest katechizmem traktującym o Dziesięciu Przykazaniach. Omówienie każdego z nich rozpoczyna się od cytatów z Pisma Świętego, nawiązujących do danej treści. Tych cytatów jest zawsze kilka, co przy okazji pokazuje, że Biblia jest spójnym dziełem moralnym. Po cytatach znajdujemy opis różnych sytuacji i problemów, na które można napotkać we współczesnym świecie i które to prowadzić mogą do postępowania niezgodnego z Dekalogiem. Co właśnie jest niezmiernie ważne, opis ten jest mocno osadzony w naszych realiach, co ułatwi dzieciom zrozumienie wielu kwestii i odpowiada często na pytania, o co właściwie w danym przykazaniu może chodzić w naszej zwykłej codzienności. Na koniec jedno, dwa dania podsumowania, a następnie pytania. Można by je nazwać kontrolnymi, ale skłaniam się raczej do stwierdzenia, że są to kwestie do przemyślenia lub przedyskutowania z rodzicami czy katechetą. 
Książka również jest ilustrowana, każdemu przykazaniu przyporządkowano jedną ładną pracę. Co jest dodatkową korzyścią, to to, że nawet dorosły (i to mający dobrą formację) skorzysta na lekturze tej książeczki właśnie dzięki jej współczesnemu podejściu i pytaniom na końcu.
Niestety "Jam jest Pan Bóg twój. Katechizm dla dzieci o Dekalogu" roi się od błędów, które redaktor mógłby spokojnie wyeliminować, gdyby tylko chciał. Moim zdaniem jest ich zdecydowanie za dużo – szczególnie, że jest to książka dla dzieci, a więc osób, które dopiero uczą się poprawnie władać językiem. Książki dla najmłodszych powinny być wydawane z jeszcze większą starannością niż te dla dorosłych. Tutaj komuś się podwinęła noga. Może kolejne wydania (jeśli takie się pojawią) zostaną poprawione. Należy mieć na to nadzieję, bo jest to naprawdę wartościowa pozycja, którą chętnie polecę wielu rodzicom.

 

wtorek, 10 października 2017

Ostatnia chowa klucz – Ałbena Grabowska

Wydawnictwo: Zwierciadło
Warszawa 2017
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 307
ISBN: 978-83-65456-86-1








Pierwsza w dorobku Ałbeny Grabowskiej powieść kryminalna zapowiadała się od samego początku na prawdziwą perełkę. Czy rzeczywiście sprostała wymaganiom i spełniła oczekiwania?
Kto zna Pretty Little Liars ("Słodkie kłamstewka" vel "Kłamczuchy") ten z pewnością będzie miał takie same przemyślenie co do początku powieści. Cztery nastolatki zbierają się na opuszczonym strychu. Jedna z nich ma przystąpić do "paczki", ale czeka ją najpierw swoista inicjacja. Po zakończonym spotkaniu, które jest dość przerażające, następuje... porwanie. Która z dziewczyn zaginie i co się z nią później stanie? Tutaj już wszystko jest inaczej niż w PLL. 
Polska, nienazwana miejscowość w okolicy Warszawy. Można by się pokusić o jej znalezienie, bo często padają nazwy ulic i ich umiejscowienie względem siebie. Nie ma to jednak większego znaczenia. Jesteśmy w pobliżu Wisły, mamy początek XXI stulecia. Główne bohaterki na początku powieści mają szesnaście lat. Oznacza to, że jestem od nich niewiele starsza, może rok, może trzy. W każdym razie pozwoliło mi to na dodatkowe poczucie bliskości i ułatwiło wczucie się w klimat. Całkiem dobrze jeszcze pamiętam to, co czuły licealistki na początku millenium.
Historia opowiedziana jest z perspektywy jednej z uczestniczek feralnego spotkania, Marzeny.  Dzięki temu głębiej wchodzimy w jej umysł i serce, a jednocześnie nie wiemy wszystkiego, a jedynie to, co ona sama odkryje. Prywatne śledztwo prowadzi z różnymi skutkami, czasem wie (przynajmniej tak się nam i jej wydaje) więcej od policji, innym razem jakby przestaje się interesować przestępcą i skupia na własnym życiu, miłości, związku. Uważam jednak, że takie spojrzenie na sprawę jest bardzo dobre i narrator wszechwiedzący mógłby nam jedynie popsuć odbiór całej opowieści.
Każdy rozdział ma swoisty prolog i epilog. Prolog to słowa porywacza, epilog – kogoś, kto go zna i postanawia naprawić wyrządzone przez niego zło. Do samego końca nie wiemy, kim te postaci są. Odkryjemy to dopiero na dwóch ostatnich stronach.
Ałbena Grabowska, poza wyśmienitą akcją, daje nam również niesamowitą galerię barwnych postaci, z których każda, nawet najbardziej niepozorna, ma w tej historii do odegrania niebagatelną rolę. Niezapomniani na długo jeszcze pozostaną Świętszy Paweł, Pikuś, Mimoza i Adamsowa. Bo Marzena ma takie zboczenie – niemalże wszystkim w swym otoczeniu nadaje jakieś przezwiska.
W powieści codzienne przeżycia nastolatki – zakochanie, niezrozumienie się z rodzicami, szkoła, nauczyciele – przenikają się z iście kryminalną intrygą, w której samym środku znajduje się Marzena. Czy nastoletnia miłość okaże się silniejsza od przyjaźni? Czy może jednak to przyjaźń i lojalność zwyciężą? I jak cała ta historia wpłynie na dalsze życie, wchodzących w dorosłość, bohaterów?
Kto porwał i dlaczego? Kim była tajemnicza osoba, która postanowiła pokrzyżować porywaczowi szyki? Tego dowiemy się dopiero na dwóch ostatnich stronach. Stronach... zamkniętych w kopercie, którą należy rozciąć dopiero w ostatniej chwili. Ciekawy pomysł, który dodaje powieści smaczku i jeszcze bardziej trzyma w napięciu. Bo nie można poznać zakończenia od razu. no chyba, że postanowisz na początku otworzyć kopertę. Ale wówczas cała intryga i czytanie nie mają już większego sensu. Szkoda sobie psuć te kilka(naście w moim wykonaniu) godzin wyśmienitej lektury.
Sprawcę wykryłam dość szybko. A potem z 10 razy zmieniałam zdanie, by w końcu... przekonać się, że trafiłam, a Autorka nieźle potrafi zakręcić, by kryminał można było uznać za naprawdę udany. Bardzo spodobało mi się również to, że zakończenie jest współczesne  – ten przeskok o mniej więcej 15 lat wiele daje. Pozwala bowiem poznać dalsze losy wszystkich bohaterów i dopiero naprawdę na samiutkim końcu rozwiązać zagadkę. Dzięki niemu możemy przeczytać jak tamte tragiczne wydarzenia wpłynęły na kształtowanie się ich charakterów i losy ich wszystkich.
Znalazłam, niestety, kilka błędów logicznych i mam wrażenie, że w niektórych miejscach nastąpiło jakieś zagięcie czasoprzestrzeni. Poza tym żadnych krytycznych uwag. Należy zatem mieć nadzieję, że to nie ostatni kryminał Ałbeny Grabowskiej.




Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Zwierciadło