Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yggdrasil. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yggdrasil. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Yggdrasil. Exodus – Radek Lewandowski

Wydawnictwo: RW2010
Poznań 2014
Cykl: Yggdrasil, tom 2
Liczba stron: 259
Ebook, format pdf, epub, mobi
ISBN: 978-83-7949-099-8







Czy drugi tom cyklu dorównał pierwszemu i moje noty będą równie wysokie jak dla "Strun czasu"? Miałam wszak bardzo duże oczekiwania wobec tej powieści, szczególnie po zapewnieniach Autora, że pójdzie bardziej w klimaty sf.
Początkowo byłam trochę zawiedziona. Chociaż nie, to złe słowo. Lewandowski znowu zaczyna od świata przyszłości, by szybko przejść do opowiadania o Eryku Eriksonie. Polubiłam tego wikinga i nie mam pretensji, choć spodziewałam się czegoś innego. Przez przynajmniej 70-80 stron poznajemy jego dalsze losy. Jego i, oczywiście, przedstawicieli Starej Rasy. Szczególnie ważny staje się tu Kamyk, syn Wierzby i... cicho sza, nie powiem, czyj. W każdym razie czytelnik znów "ląduje" w paleolicie. Jednak tym razem coraz więcej do powiedzenia ma Sztuczna Inteligencja, którą wysłali do przeszłości nasi potomkowie. To ona zawiedzie dzielnego wikinga w miejsce, z którego odwrót wydaje się niemożliwy. A co z Jagną? Przekonajcie się sami.
Historię Eryka poznajemy w drugim tomie powieści jako swoistą wirtualną rzeczywistość. Życie wikinga i jego towarzyszy ogląda Hez Tolov, człowiek z trzydziestego wieku, przed którym do wykonania niesamowite, bardzo niebezpieczne i nad wyraz odpowiedzialne zadanie. Ma ocalić ludzkość (i cztery inne rasy) przed totalną zagładą. Zaczyna się prawdziwie futurystyczna powieść ze statkami kosmicznymi, sztuczną inteligencją, światami równoległymi i wielkim bum, które ma wszystko zakończyć. Lewandowski pięknie łączy różne pomysły, które już zaistniały. Mamy tu więc coś z "Odysei czasu" Clarke'a i Baxtera, co nieco ze "Star Treka", nie zabrakło też nawiązań do "Mrocznych Materii" Pullmana, czy nawet pewnego wątku z "Matrixa". Gdyby się wgłębić, można by z pewnością napisać krótką (albo i dłuższą) pracę na temat zapożyczeń w "Exodusie". Jednak Lewandowski dodaje naprawdę dużo od siebie, tworzy nową wartość, buduje własny świat, tworzy niesamowite, ciekawe rasy i przedstawia nieźle zakręconą fabułę, na której należy się porządnie skupić, jeśli się chce wszystko zrozumieć. Posługuje się przy tym dwoma językami – dość prostym i codziennym, kiedy opowiada historię z paleolitu oraz naszpikowany wyrażeniami technicznymi i neologizmami, gdy poznajemy świat przyszłości. Narratorów też więc mamy dwóch – Eryka i Heza. Inteligentny i dobrze wykonany zabieg, który sprawia, że od razu wyczuwa się wielkie różnice między światem przeszłości a światem przyszłości.
Autor kładzie duży nacisk nie tylko na fabułę i bohaterów, ale na cały świat przedstawiony. Dzięki temu czytelnik niemal go widzi. Barwne opisy zmian społecznych i stanu społeczeństwa, które są dla Heza codziennością, sprawiają, że można tę powieść nazwać futurystyczną w pełnym tego słowa znaczeniu. 
Jak się zachowują ludzie przyszłości w obliczu totalnej zagłady? Czy pozostałe rasy są do nich podobne? A co z neandertalczykami, ludźmi Starej Rasy? Czy odnalezienie bezpiecznego miejsca w innym wszechświecie okaże się celem, który ich zjednoczy, czy może nawet w obliczu takiego zagrożenia nie będą potrafili znaleźć wspólnego języka? Do tego równania dodajcie jeszcze dwie zmienne – samych ludzi, którzy przecież jak dotąd nigdy nie potrafili się zjednoczyć i Sztuczną Inteligencję nazywaną Ojcem, czyli byt powstały w świecie posługujących się telepatią przedstawicieli Starej Rasy.
Autor nie zapomina o tym, że dobry sf to nie tylko statki kosmiczne i obce rasy, ale również problemy społeczne, ludzkie dylematy, odpowiedzialność, miłość, zdrada, czyli jednym słowem to wszystko, z czym spotykamy się na co dzień. Owszem, w kosmicznej konwencji, ale ważne by było dobrze w niej osadzone, logiczne i z nią spójne. Wszystko to się Lewandowskiemu udało.
No i zakończenie. Zupełnie niespodziewane, kompletne, wielkie zaskoczenie, którego naprawdę nie dało się w żaden sposób przewidzieć. Genialne!
Ponadto Hez przypominał mi w niektórych miejscach kapitana Picarda ze statku Enterprise, więc nie mogłam go nie polubić.
Uwagi krytyczne? Niektóre sceny były przydługie, aż chciało się iść dalej, a tu nie. Napięcie rośnie, krew w żyłach się gotuje, koniec świata tuż tuż, a Lewandowski nie chce nam pokazać kolejnej sceny. Szczególnie na końcu było to denerwujące. Wszak miał się skończyć świat! Na szczęście takich momentów było niewiele i ogólnie oceniam tekst bardzo, bardzo pozytywnie. 
Plus dla dobrej korekty i redakcji. Znalazłam bodaj 3 literówki, czyli naprawdę nieźle. 
Zostało mi jeszcze krótkie opowiadanie ze świata Yggdrasilu, zatytułowane "Pieczęć na niebie". Z pewnością podzielę się z Wami moimi przemyśleniami po lekturze, tymczasem...  gratuluję Autorowi, ponieważ napisanie dobrego sf to nie lada wyczyn, szczególnie w polskich realiach. Może tym cyklem utoruje drogę innym, którzy chcieliby podzielić się z czytelnikami swoją wizją świata przyszłości.
 
 
 
 
 
 
 
 

sobota, 28 marca 2015

Yggdrasil. Struny czasu – Radek Lewandowski

Wydawnictwo: RW2010
Poznań 2014
Cykl: Yggdrasil, tom 1
Liczba stron: 281
Ebook, format pdf, epub, mobi
ISBN: 978-83-7949-096-7







Zachęcona krótkim opowiadaniem pod tytułem "Yggdrasil. Tygrys szablozęby", sięgnęłam po pełnowymiarową powieść, która jest pierwszym tomem cyklu.
Prolog wita nas pięknym i czystym science fiction. Przyznaję, że tym początkiem Autor narobił mi smaku, ponieważ już od pewnego czasu nie czytałam czystego sf (pomijając te teksty, które tłumaczyłam z anielskiego) i już straszliwie się za tym gatunkiem stęskniłam. W czasie lektury całej powieści nie mogłam nie dostrzec wspaniałych podobieństw do mojego ukochanego sir A. C. Clarke'a i jego wyśmienitej "Odysei czasu", do której być może uda mi się w tym roku powrócić. Zarówno nagłe przeniesienie w czasie pewnej grupy ludzi, jak i zakończenie "Yggdrasilu..." przywoływało konstrukcję "Odysei" i było nie mniej interesujące.
O czym zatem ta powieść, której okładka daje być może pewne wskazówki, ale jest również wielką niewiadomą? Wszystko zaczyna się około roku 3000. Dokładnej daty nie znamy, ale jest już z pewnością po 2941. Czytelnik staje się świadkiem zebrania korporacji NOVA, na którą z całego znanego wszechświata zasiedlonego przez ludzi przybyli przedstawiciele najważniejszych osobistości z Federacji. Odkrycie, o którym poinformuje ich profesor Noel, odmieni oblicze świata i to w sposób, którego z pewnością nikt się nie spodziewał.
Opis zebrania i technologii, a także drogi, którą przeszła ludzkość w przeciągu dziewięciu wieków dzielących nas od omawianego zdarzenia to, jak już zauważyłam, kawałek naprawdę dobrego sf. Czy szkoda, że Autor nie poszedł dalej tym tropem? Nie, ponieważ chyba nie takie było jego zmierzenie, przynajmniej w pierwszym tomie cyklu. Liczę jednak, że w kolejnych jeszcze nie raz zaskoczy nas technologiczno-społecznymi nowinkami z przyszłości. Choć przyznaję – do tej przyszłości nie chciałabym trafić, gdyż jest bardzo depresyjna. 
Co takiego odkrył profesor Noel? Udowodnił istnienie rzeczywistości alternatywnych oraz... cofnął się w czasie. Niezupełnie on, bo tak naprawdę wysłał do przeszłości jedynie wiązkę danych i sprzęt, ale... rozpoczął wielką i nieprawdopodobną wędrówkę przez czas, którą czytelnik będzie oglądał oczami pewnego wikinga, mieszkającego w wiosce Słowian. 
Wiking ma na imię Eryk i jest siostrzeńcem Bolesława Chrobrego. Próżno jednak szukać w tej historii Bolesława i jego dzielnych wojów, próżno liczyć na opisy zjazdu gnieźnieńskiego, czy innych ważnych w polskiej historii wydarzeń. Dlaczego? Ponieważ Eryk wraz z jego szwedzkimi kompanami i całą wioską, do której trafił trochę przypadkowo... zostają przeniesieni w czasy paleolitu!
Więcej fabuły nie zdradzę. Wiedzcie jednak, że akcja powieści jest dość wartka. Czasami, przyznaję, Autor miał chyba gorsze chwile, ponieważ niektóre sceny straszliwie rozwlekał, ale w większości, opowieść czytało się bardzo dobrze. Szczególnie od momentu, gdy na horyzoncie pojawili się przedstawiciele Starej Rasy z Wierzbą na czele. Wierzba z kolei nasunęła mi oczywiście skojarzenie "Korony śniegu i krwi" Cherezińskiej, czyli opowieści o Piastach i ludziach Starej Krwi. Wszystko się ze sobą łączy...
Język, którego Lewandowski używa jest stylizowany na staropolski, choć nie wydaje mi się, by Słowianie z końca X wieku mówili właśnie w ten sposób. Inna sprawa, że mało który czytelnik byłby w stanie zrozumieć cokolwiek z języka ówczesnych, więc i tak bardzo cieszy, że Autor postanowił choć trochę stylizować język na dawny, by zbudować lingwistyczny klimat. Używa także staropolskich oraz nordyckich wyrażeń, które czasami są tłumaczone (w bardzo interesujący i nowatorski sposób wpisany w fabułę powieści – ale nic więcej nie napiszę, przekonajcie się sami). Na końcu książki znajduje się słowniczek z tymi wyrażeniami i ich znaczeniem, a także z panteonem bóstw nordyckich.
Ogólnie rzecz biorąc, powieść jest bardzo interesująca i dobrze napisana. Miałam kilka uwag (szczególnie jedną, dotyczącą Alfa Centauri, ale przemilczę), lecz nie sposób nie wystawić tej historii dobrej oceny. Nie powiem jednak, że jest porywająca. Ma wyśmienite momenty, które nie pozwalają się od niej oderwać, ale i takie, które miałam ochotę przeskoczyć (na szczęście tego nie robiłam). Czytałam powieść dość długo, bo chyba przez pięć dni, ale to mogło wynikać również z tego, że to ebook, a ebooki zawsze zajmują mi więcej czasu.
Brak jednej kropki to jedyne, czego mogę się przyczepić jeśli chodzi o wydanie. Wielkie brawa dla wydawnictwa za świetną korektę, redakcję i elektryzującą okładkę.










Książka przeczytana w ramach Wyzwania:

sobota, 7 marca 2015

Yggdrasil. Tygrys szablozęby – Radek Lewandowski

Wydawnictwo: RW2010
Poznań 2014
Liczba stron: 15
Ebook, format pdf, epub, mobi
ISBN: brak





Króciutkie opowiadanie, które jest zaczątkiem i zaproszeniem do całego cyklu zatytułowanego "Yggdrasil". Zaproszeniem, po którym cieknie ślinka. Już nie mogę się doczekać, kiedy zasiądę do lektury dwóch powieści, które już się ukazały nakładem wydawnictwa RW2010. Choć przyznaję, że mankamentów temu tekstowi nie brakuje.
Ni z tego, ni z owego młody, dobrze zapowiadający się lekarz zostaje wplątany w niezłą przygodę. Miał ten wieczór spędzić z dziewczyną, która mu się podoba. Udana randka nie rozpoczęła się nawet, kiedy został wezwany do psychiatryka. Z pewnością nie mógł się spodziewać tego, że kilka sekund spędzonych z jednym z pacjentów zaowocuje tak nieprawdopodobną zmianą w jego życiu. Bo któż przy zdrowych zmysłach może się spodziewać, że nagle wokoło zapanuje cisza, zakręci mu się w głowie, a kiedy się ocknie... trafi do czasów prehistorycznych?
Jak to jest możliwe? Nie powiem, ponieważ sama nie wiem. Ani Autor, ani główny bohater-narrator nie zdradzają tej tajemnicy. Być może dowiemy się tego po przeczytaniu powieści. Chociaż sam pomysł, intrygujący tytuł i nie mniej interesująca okładka coś tam podpowiadają. Co dokładnie? Myślę, że przekonam się wkrótce.
Mankamenty? Niestety w opowiadaniu znalazłam sporo niewychwyconych przez redakcję błędów. To jedyny minus, gdyż tym razem nie będę narzekać na długość, ponieważ wiem, czemu ma to opowiadanie służyć. Muszę przyznać, że cel został osiągnięty.





Książka przeczytana w ramach Wyzwania:



Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa RW2010