Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piotr Wesołowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piotr Wesołowski. Pokaż wszystkie posty

środa, 24 września 2014

Święta droga – Piotr Wesołowski

Rok: 2014
Ebook, format pdf
Liczba stron: 235
ISBN: 978-83-940299-2-0
 


Pamiętacie "Przymierze" Piotra Wesołowskiego? Oto dalsza historia Konrada, Karola i pozostałych bohaterów tamtej niesamowitej opowieści.
Na początku trochę się pochwalę, bo jestem bardzo dumna i szczęśliwa, że Autor docenił moją recenzję wcześniejszej powieści. Otóż, moi Drodzy, w ramach wstępu i przypomnienia, o co chodziło w "Przymierzu", Pan Piotr Wesołowski zamieścił niemalże całą moją recenzję. Muszę przyznać, że jest to dla mnie wielki zaszczyt.
O ile "Przymierze" było powieścią łączącą elementy science-fiction i political-fiction, o tyle "Święta droga" idzie dalej, dodając jeszcze kwestie teologiczne, religijne, światopoglądowe. Zwijcie, jak chcecie, bo właściwie sama nie do końca potrafię określić, w jakim kierunku najbardziej uderzają. W każdym razie – dalsze dzieje naszych bohaterów będą dotykać kwestii wiary i miejsca kościołów w dzisiejszym świecie. Myślę, że dla części czytelników, książka ta znajdzie się na półce zatytułowanej "kontrowersyjne". U mnie tam właśnie "stoi", przed czym i sam Autor przestrzegał.
Miało być tak pięknie. Wygraliśmy wojnę, staliśmy się prawdziwym mocarstwem. Z pomocą Bajtka i technologii dawno wymarłej rasy kosmitów Polska odzyskała swoje miejsce na Ziemi. Potęga, duma, radość. Huczne obchody. Wszystko się układa lepiej, niżby się można spodziewać. Polacy są szczęśliwi, bogaci, nie muszą już emigrować za chlebem. Nigdzie gospodarka nie jest tak zadowalająca, jak w kraju nad Wisłą. Występujemy z Unii Europejskiej, która przestaje być dla Polaków rajem. U nas dzieje się lepiej, żyje dostatniej, spokojniej. Jednak nie wszystkim się to podoba. Zarówno w kraju, jak i poza jego granicami. Wrogowie siedzą cicho, jak pod miotłą i wyczekują na odpowiednią chwilę, by uderzyć. Ich atak jest totalny...
Ziemi nie ma... Zostało już tylko kilku mężczyzn na statku kosmicznym. Nie ma szans na przyszłość. Jedyne, co im pozostaje to... wrócić do przeszłości i naprawić wszystko samodzielnie. Tym samym Konrad i Karol trafiają na Kujawy, do IX wieku, kiedy ziemiami włada Siemowit i chrześcijaństwo wśród Słowian tych terenów nie jest jeszcze znane.
Początkowo bohaterowie starają się niczego w przeszłości nie zmieniać, ale już samo ich pojawienie się przed wiekami jest wystarczającą kroplą wody, by wywołać prawdziwą powódź. Trochę się zdziwiłam, że tak łatwo przyszła im zmiana nastawienia i tak chętnie postanowili wspomóc swych przodków, wprowadzając do plemiennej wspólnoty wiele udogodnień, których nie powstydzili by się dziewiętnastowieczni ludzie. Ten element oczywiście sprawił, że akcja była jeszcze bardziej porywająca, ale trochę mi jednak przeszkadzały np. te szklane okna wśród Słowian (bo przecież właściwie nie Polaków jeszcze) w czasach przed panowaniem Mieszka I. Sami oceńcie, kiedy przeczytacie powieść.
Tak, akcja jest naprawdę wciągająca i cała historia jest bardzo dynamiczna. Dzięki temu czyta się szybko. Ani się obejrzałam i już widziałam ostatnią stronę. "Święta droga" poniekąd odpowiada na pytanie, co by było, gdyby Peruna uratował nie Leszko (którego zresztą mamy teraz okazję dużo lepiej poznać), ale jakiś, powiedzmy, Wania, czy inny Anatol.
Był taki moment, że obawiałam się, w jakim kierunku Autor pójdzie dalej. Na szczęście skierował się na inne tory, niż się spodziewałam i dalej snuł już naprawdę ciekawą historię. Mimo wszystko jednak wydaje mi się, że obarczenie chrześcijaństwa wszystkim, co złe w dzisiejszym świecie, to przynajmniej "lekka" przesada. Pozostawiam to Waszej ocenie, każdy może mieć własne zdanie i ja je cenię. Możemy podyskutować, do czego zachęcam, ale pod warunkiem, że najpierw przeczytacie "Świętą drogę". 
Książka oczekuje na wydanie, oczywiście poinformuję Was, kiedy już będzie dostępna. Mam jedynie nadzieję, że do tego czasu zostaną poprawione liczne literówki, których – jak zwykle – muszę się uczepić, bo mi strasznie przeszkadzały. 
Powieść jest kontrowersyjna, ma wartką i ciekawą akcję, a niektóre pomysły Autora po prostu powalają na kolana (w pozytywnym tego znaczeniu). Polecam zatem.





Za książkę dziękuję Autorowi


piątek, 14 lutego 2014

Przymierze – Piotr Wesołowski

Wydawnictwo: RW2010
Poznań 2012
Ebook, format pdf
Liczba stron: 249
ISBN: brak (self-publishing)









Krótko i zwięźle? Rewelacyjna powieść, od której po prostu nie mogłam się oderwać! Bardziej wyczerpująco? Już donoszę..
Wszystko zaczyna się dwanaście wieków temu na terenie obecnych Kujaw. Zupełny przypadek, zrządzenie losów, przeznaczenie? Któż to wie. Tak, czy inaczej, stało się – Leszko uratował potężnego przedstawiciela obcej rasy, Peruna, przed niechybną śmiercią. Nagroda? Przymierze między ludami. Co Leszko z tego miał? Niewiele, prawdę mówiąc. Chociaż właściwie dla niego ta historia tez zakończyła się pozytywnie. Wszakże zdobył serce ukochanej Żywii... 
23 czerwca 2013 roku, Polska, bliżej nieokreślone miejsce, wskazane przez Autora jedynie z pierwszej litery, co pozwala na różne domniemania, domysły i właściwie umiejscawia część akcji... wszędzie. Nie mamy w "Przymierzu" everymana, jest jednak coś, co można by nazwać "everywhere". Przynajmniej na początku powieści, później już bowiem dokładnie wiemy, kto gdzie przebywa. Jest to bardzo ciekawy zabieg, który dodaje całości pikanterii. Choć właściwie powieści Wesołowskiego nic dodawać nie trzeba, ponieważ jest to kawał świetnego kryminału, political-fiction i sensacji ze szczyptą starych słowiańskich podań. Bardzo, bardzo udane połączenie z Polską w roli głównej. Wróćmy jednak do szczegółów. Dwóch gliniarzy odeszło niedawno na zasłużoną policyjną emeryturę. Teraz każdy z nich zajmuje się swoim domem, choć nadal się przyjaźnią i często spotykają. W końcu łączy ich wiele wspólnych przeżyć i wspomnień. Do głowy jednak żadnemu z nich nie przychodzi, że te najważniejsze chwile jeszcze przed nimi. Chwile, które dosłownie i w przenośni zmienią oblicze świata. Wszystkiemu zaś jest winna smykałka Konrada Gajeckiego. Jego niezbyt udana próba zbudowania generatora Tesli doprowadzi do międzynarodowego spisku przeciwko Polsce, spisku, w którym główną rolę odegrają Rosjanie i Amerykanie. Będzie się działo. Szczególnie, kiedy Polacy zdobędą wiedzę techniczną wyprzedzającą najbardziej zaawansowanie ziemskie kraje o przynajmniej kilka setek lat. 
W "Przymierzu" Wesołowski łączy wszystko, co najlepsze. Mamy tu więc wątek sensacyjny i kryminalny. Są zdrady, intrygi i odwieczni wrogowie Polski. Do tego kosmiczna rasa posiadająca bardzo zaawansowaną technologię, a jakby jeszcze tego było Wam mało to dodaje ciekawy wątek mityczny. Niejeden raz w obronie polskiego lotnictwa stanie gromada Trygławów i Światowidów, które z pewnością wyobrażaliście sobie dotychczas zupełnie inaczej. Trzeba przyznać, że Autor ma bardzo bujną wyobraźnię i potrafi wyśmienicie przelać swe myśli na papier. Czytając "Przymierze" przeżywałam niesamowitą przygodę z głównymi bohaterami, a każda kolejna strona znów mnie zaskakiwała. Jednak poza wartką akcją i ciekawymi rozwiązaniami technicznymi, Wesołowski daje nam do reki bardzo dobrze napisany tekst. Jego język jest przyjemny w odbiorze, na wysokim poziomie, opisy wyczerpujące, a rozmowy inteligentne, a czasami bardzo zabawne (tam, gdzie wypada). Po prostu życie przelane na papier (załóżmy, że na papier, wszakże to ebook). Jak wielu Polaków popełnia błąd, używając słowa "tą" zamiast "tę", ale jest to jedyny błąd, jaki znalazłam. Rewelacyjna korekta!
Przez długi czas zadawałam sobie pytanie, co by się stało, gdyby Peruna uratował nie Leszko, ale powiedzmy jakiś Pierre, czy Heinrich i całe dobrodziejstwo obcej rasy przypadło by Francuzom, Niemcom, czy jakiejkolwiek innej narodowości. Autor na zakończenie zadał to samo pytanie. A Wy, jak myślicie?
Minusy? Brak wyjustowania obustronnego. Duży minus, ale jedyny. W pewnym momencie tak się kręciłam w akcję, że już nawet to mi nie przeszkadzało, a to naprawdę wielki sukces, ponieważ falujących linijek po prostu nie cierpię. 
Czytać? Jak najbardziej. Nie sądzę, by ktoś z Was się zawiódł tą lekturą. Polecam z całego serca. 




Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa RW2010