Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

poniedziałek, 27 grudnia 2021

Prezenty


Wśród wielu wspaniałych prezentów od Gwiazdora (oraz na imieniny, jako że obchodzę je w Wigilię), dostałam oczywiście fantastyczne książki. Mangę skończyłam czytać dzisiaj w nocy (no tak, zawaliłam trzecią nockę z kolei, brawo ja). Wkrótce zapoznam się z pozostałymi. Oto moje najnowsze egzemplarze w kolekcji. A Wy co dostaliście pod choinkę?

 



Dziewczynki też otrzymały trochę książek (dwie z nich zdążyłyśmy już przeczytać), ale o tym będzie może w osobnym poście.

piątek, 26 listopada 2021

Miłość na święta – Christina Lauren

 

Wydawnictwo: Poradnia K
Warszawa 2021
Tytuł oryginału: In a Holidaze
Przekład (z j. angielskiego): Aleksandra Dzierżawska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 328
ISBN: 978-83-66555-85-3

 


 
 

Trzy dni temu, we wtorek wieczorem, pomyślałam sobie, że chciałabym dostać szansę się wyspać. Odkąd mąż ma ortezę na dłoni i nie może prowadzić, właściwie wszytko na mojej głowie. A poranne wstawanie do przedszkola to dla mnie prawdziwy bój. I chciałabym móc rano pospać chwilę dłużej. Cóż, nic z tego. W środę, w dniu premiery „Miłości na święta”, nie jechałam do przedszkola, ponieważ czekała mnie rano wymiana opon na zimówki. Wstać i uszykować dzieci jednak i tak musiałam. Pojechałam, oddałam samochód mechanikom i pomyślałam, że teraz czeka mnie miły, półgodzinny spacer. Skoro nie mogę się wyspać, to chociaż dotlenię się w naszym rezerwacie przyrody. Kochani, uważajcie, czego sobie życzycie! Najpierw naskoczyły na mnie dwa psy (ja w ogóle boję się psów więc było to podwójnie stresujące). Dosłownie kilka minut później otrzymałam wiadomość, że cała nasza grupa przedszkolna trafiła właśnie na kwarantannę. Chciałam się wyspać? Proszę bardzo. Przez kolejny tydzień z okładem nie muszę po ciemku szykować dzieci na zajęcia. Zamiast tego mam zdalną racę z dwiema pięciolatkami, które cały czas chcą się ze mną bawić, wszystkie codzienne obowiązki bez chwili spokoju i jeszcze zdalną naukę. Brawo ja! 

Dlaczego w ogóle piszę o tym w recenzji książki? Ponieważ Maelyn też miała do wszechświata prośbę. Niby niepozorną, jako i moja. Chciała zrozumieć, co tak właściwie by ją w życiu uszczęśliwiło. Cóż, na kwarantannę nie trafiła (choćby dlatego, że powieść została napisana jeszcze przed pandemią), ale... wpadła w pętlę czasu. Wracała wciąż w ten sam moment, kiedy samolotem podróżowała w celu spędzenia spokojnego tygodnia świątecznego z rodziną i przyjaciółmi. Wydaje się, że można trafić gorzej, czyż nie? Szczególnie, że dla niej ten czas, ci ludzi i to miejsce to najprzyjemniejsze, co się trafia przez cały rok. Tyle że, pomijając w ogóle pomysł podróżowania w czasie, coś jest bardzo nie tak.

Zacznijmy jednak od początku i uporządkujmy sobie kilka spraw, byście mogli pojąć, dlaczego ta książka jest wyjątkowo mądra i naprawdę błyskotliwa.

Mae ma dwadzieścia sześć lat i nadal mieszka w rodzinnym domu. Z mamą, siedemnastoletnim bratem i nowym mężem mamy. Wyprowadziła się co prawda jakiś czas temu, ale wróciła, gdyż pierwsze zetknięcie z prawdziwym życiem nie okazało się dla niej łaskawe. Pracę ma beznadziejną, nie znosi jej, choć miała co do niej wielkie oczekiwania. Jest singielką, od trzynastu lat na zabój zakochaną w tym samym facecie, Andrew Hollisie. Spędziła w nim właśnie kilka wspaniałych dni okołoświątecznym. Są przyjaciółmi od pieluch, a on wcale nie zdaje sobie sprawy z jej uczuć. Do tego Maelyn już przywykła. Problem tkwi w czym innym. Po pierwsze, w stanie odurzenia alkoholowego obściskiwała się z jego młodszym bratem. Niezbyt komfortowo, nieprawdaż? Na domiar złego tuż przed powrotem do domu dowiaduje się, że ich ukochany domek, w który od kilku dekad parę zaprzyjaźnionych rodzin spędza każde ważniejsze święta razem, ma zostać sprzedany. Wszystko to doprowadza ją do cichej rozpaczy. Zła na wszechświat, na siebie, na brata, który ją irytuje, i pewnie na jeszcze kilka innych osób, wypowiada życzenie. Chciałaby dowiedzieć się, co mogłoby ją uszczęśliwić. Chwilę później, samochód, którym podróżuje bierze udział w kolizji. Gdy Mae otwiera oczy, nie widzi jednak roztrzaskanego auta, poranionych najbliższych, krwi i śniegu. Znów jest w samolocie, leci do chatki, cofnęła się w czasie o niemal cały tydzień i będzie musiała przemyśleć, co zrobić inaczej, by swoją szansę dobrze wykorzystać. Prób będzie kilka, a każda kolejna, choć zbliża ją do celu, przede wszystkim frustruje i ukazuje jej, że to nie wszystko wokół winno się zmienić, ale ona sama. To ona, Maelyn Jones, kieruje swoim losem i ona musi swoje życie poukładać. Przepracować wiele spraw i przede wszystkim zacząć myśleć bardziej o sobie, a mniej o tym, co pomyślą inni.

Bohaterów powieści spotka wiele ciekawych przygód, choć przecież nie wybierają się na wyprawę polarną, a jedynie pragną spędzić świąteczny tydzień zgodnie z wypracowanymi przez lata tradycjami. Bo tradycje w tym gronie urastają do miana świętości, których nie można zmieniać. Co więc stanie się, gdy budowanie śnieżnych potworów przemieni się w dziką bitwę na śnieżki, a po świąteczne drzewko pojadą do centrum ogrodniczego Mae i Andrew zamiast ich ojców? Przełamywanie rutyny, zmiana rytuałów to ważne zagadnienie w tej powieści. 

Chatka to miejsce, w którym Maelyn czuje się osadzona, bezpieczna. Rutyna towarzysząca corocznym spotkaniom, dokładna możliwość przewidzenia, co będzie się działo każdego dnia, wszystko to sprawia, że ciągnie do tej bezpiecznej przystani (słowo przystań będzie miało w powieści też inne, ważkie, znaczenie). 

Niesamowicie ważne jest w tej historii towarzystwo, w którym obraca się od małego Mae. Przyjaciele jej rodziców, przyjaciele, którzy są razem na dobre i na złe (rozwody, ciężkie choroby itd). Przyjaźnie, które kształtują kolejne pokolenia. I w tym właśnie otoczeniu Mae się wychowuje, dorasta, dojrzewa. W nim pozostaje jako dorosła. Bo choć większość z „dzieci” zbliża się już do trzydziestki i spokojnie mogłaby doczekać się własnego potomstwa, co roku gromadzą się w tym samym miejscu, by tradycji stało się z dość. To jednak coś znacznie więcej. Jest między nimi prawdziwa, głęboka więź. Każdy z ich naprawdę chce ten magiczny czas spędzić z pozostałymi, nawet jeśli konkretne działania uważa za nieco już nudne i przewidywalne.

To powieść nie tylko na okres świąteczny. Sprawdzi się w każdym czasie i miejscu. To nie tylko komedia romantyczna. Poszukiwanie siebie w wydaniu Mae jest niebanalne. Choć w pewnych momentach historia wydawała się być nieco naiwna (Mae i Andrew zachowują się nieraz jakby byli co najmniej o dziesięć lat młodsi) i przewidywalna, w innych zaskakiwała świeżym podejściem. Z pewnością napisana jest ładnie i zgrabnie, a wielkim atutem jest zdolność autorek (tak, bo pod pseudonimem kryje się pisarski duet) do dostrzegania cech ludzkich, o których niewielu innych pisze. Oczywiście, jest możliwe, że tak bardzo mi się ta lektura podobała, ponieważ dostrzegłam w Mae niesamowicie wiele moich własnych cech. Może dlatego płakałam w tych, a nie w innych momentach. Ale nie były to łzy typowe dla rozczulających romansów, ale takie subtelne połączenie bólu z odnalezienia siebie i radości z... odnalezienia siebie. 

„Miłość na święta” to napisana lekkim piórem, z ogromną dozą humoru, a jednocześnie bardzo dobrze punktująca ludzkie cechy, powieść okraszona sporą dawką magii i miłości. Nie tani romans do przeczytania i zapomnienia, ale książka, która – choć nie aspirująca do literatury nagradzanej za wybitność – jest mądra i skłania do przemyśleń. Co tak naprawdę mogło by uszczęśliwić ciebie? Gdzie i z kim czujesz się naprawdę bezpieczny? Co musi się zdarzyć, byś wziął życie we własne ręce i zmierzył się ze swoimi ograniczeniami, pozwolił się ponieść marzeniom, pokazał ludziom swoją prawdziwą twarz?



 

 





Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Poradnia K


czwartek, 25 listopada 2021

O Stefku, który został prymasem – Dorota Skwark

 

Wydawnictwo: Jedność
Kielce 2021
Oprawa: twarda
Liczba stron: 42
Ilustracje: Ola Makowska
ISBN: 978-83-8144-575-7
 

 
 

Pandemia pokrzyżowała plany wielu osobom. Z różnych środowisk. W przeróżnych dziedzinach życia. Nie wiem, czy należeliście do tej grupy, która czekała na beatyfikację Stefana Kardynała Wyszyńskiego, czy nie, nie ma jednak co ukrywać, że wielu takich było. I wydawnictwa na to oczekiwanie, na tę przedbłogosławieniową gorączkę, reagowały. Ba, reagują nadal, bo w końcu mamy kolejnego błogosławionego. Jeśli temat Was interesuje, mogę napisać, że naprawdę sporo się ostatnio o Kardynale na rynku pojawiło. Dla starszych i młodszych. Jest w czym wybierać. Dzisiaj przychodzę do Was z propozycją dla dzieci. Choć przyznaję, że sama się z niej bardzo wiele dowiedziałam na temat naszego błogosławionego.

Przechodząc do sedna – książka nie jest gruba, ale naprawę jest skarbnicą wiedzy. Dorota Skwark i Ola Makowska zrobiły kawał dobrej, rzetelnej i pięknej roboty.

Można powiedzieć, że pozycja ta składa się niejako z dwóch, przeplatających się części. Mamy więc opowieść o Stefanie (na początku, oczywiście, o małym Stefku), a następnie dwie strony wiadomości. Przeróżnych, bo nie tylko o nim i jego bliskich, ale o sytuacji na świecie, różnych ciekawostek związanych z tym, jak się w tamtych czasach żyło, czym się żyło, co się ważnego wydarzyło. To już bardziej taka część dla starszaków, na pewno dla dzieci chodzących do szkoły, bo jest tu wiele historycznych, społecznych, kulturowych, a nawet architektonicznych odwołań. Są nie tylko piękne ilustracje, ale i zdjęcia osób i miejsc. Interesujące było np. porównywanie ilustracji przedstawiającej Stefka i jego rodzinę z oryginalną fotografią. 

Opowieści o naszym bohaterze spokojnie można czytać już przedszkolakom, choć ze względu na ich wrażliwość zalecam uprzednie zapoznanie się z tekstem przez któregoś z rodziców. Literacko jest ta książka bardzo ładna. Napisana pięknym językiem, bogata, a jednocześnie łatwa w odbiorze. Czyta się ją dość szybko i z wielką przyjemnością. Natomiast należy pamiętać, że Kardynał żył w trudnyh czasach. Urodził się jeszcze pod zaborami, przeżył dwie wojny światowe, angażował się w walkę okupacyjną, spędził pewien czas w więzieniach. Są to tematy dla dzieci trudne i delikatne. Tak też przedstawiła je Dorota Skwark. Bardzo ogólnie, dając rodzicom możliwość stopniowania wiedzy na te tematy. Zasygnalizowała je jednak, bo nie można było inaczej. Czasy i wydarzenia miały przegromny wpływ na ształtowanie charakteru Stefana Wyszyńskiego, ich pominięcie byłoby zbyt wielką ingerencją i zakłamywaniem rzeczywistości. Zresztą w czasie lektury już najmłodsi czytelnicy będą w stanie zauważyć, ja wielki wpływ na życie późniejszego kardynała miały wydarzenia z czasów jego młodości i wczesnego kapłaństwa.

Warto zwrócić jeszcze uwagę na bogatą bibliografię, co rzadko zdarza się w tego typu publikacjach dla dzieci.  Poza książkami, podano również linki do stron internetowych, na które warto zajrzeć. Od raz widać, że jest to pozycja nie tylko świetnie napisana i zilustrowana, nie tylko ładnie wydana, ale i bardzo rzetelna. Podoba mi się również to naprzemienne opowiadanie, które sprawia, że jest ona idealna dla rodzeństw w różnym wieku, w których każde dziecko znajdzie coś dla siebie. Można ją spokojnie czytać tak, że ani starsze się nie znudzi, ani młodsze nie zostanie pokonane zbyt wielką dawką faktów historycznych. Poza tym to piękny, barwny (językowo i malarsko) przewodnik po życiu Prymasa Tysiąclecia. Polecam z całego serca!







Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Jedność
 
 
 
 

środa, 24 listopada 2021

Natka i niesforny elf – Ruth Quayle

 

Wydawnictwo: Wilga
Warszawa 2021
Tytuł oryginału: Magnificent Mabel and the Christmas Elf
Przekład (z j. angielskiego): Anna Błasiak
Tom 3
Oprawa: miękka
Liczba stron: 144
Ilustracje: Julia Christians
ISBN: 978-83-280-9138-2
 
 
 

 
 

Dzisiaj premierowo. Wydawnictwo Wilga właśnie dzisiejszego dnia proponuje nam wszystkim trzeci tom opowiadań o rezolutnej Natce, która ma całą masę pomysłów i której wydaje się, że doskonale rozumie świat dorosłych. Szkoda, że oni nie rozumieją jej.

W tomie znajdują się trzy opowiadania. W pierwszym nasza młoda bohaterka, niezwykle pomysłowa i charakterna dziewczynka ma świetny humor. Wszak wszystko dokoła wprowadza ją w świąteczny nastrój. Nawet nauczyciel, pan Goniec, daje się mu ponieść. Nic więc dziwnego że ubrana choinka, a pod nią cała góra pięknie opakowanych prezentów spowodują nie lada zamieszanie w życiu kilkulatki. Szczególnie, że we wszystko wmiesza się pewien niesforny elf, który niczym rajski wąż będzie kusił – chcącą przecież dobrze – Natkę do zrobienia czegoś, co mogłoby położyć na szali całe rodzinne świętowanie.

Akcja drugiego opowiadania rozgrywa się w szkole. Natka jest pierwszoklasistką i postrzega świat bardziej chyba jeszcze oczami przedszkolaka niż ucznia szkoły. Ta jawi jej się jako miejsce nudne, bo powtarzalne. Na nic zdają się jej zabiegi, by nieco tę sztywną atmosferę rozluźnić. Kiedy więc do klasy dochodzi nowy kolega, widzi w tym szansę dla siebie, okazję do złamania rutyny. Bardzo sili się na to, by nowy chłopiec zwrócił na nią uwagę. Skończy się to wszystko stłuczonym łokciem włożonym w temblak, ale Natki wcale to nie zniechęca. Przecież ona całe życie marzyła o tym, by mieć rękę w temblaku! Czyż to nie fantastyczne?

Trzecie opowiadanie to prawdziwa płachta na byka dla rodziców małych dzieci. Natka i jej siostra, Nina, mają się zaopiekować swoim małym kuzynem. Chłopiec dopiero zaczyna mówić i choć nie jest już niemowlakiem jest przy nim całkiem sporo pracy. A zostanie w ich domu na noc. Natka, co oczywiste, pali się do zadania. Widzi oczami wyobraźni to wszystko, co będzie mogła robić z małym Wiktorem. Wszak ona świetnie radzi sobie z dziećmi. Wścieka się, gdy Nina robi to, co ona chciała. Okazuje się jednak, że Wiktorek nie reaguje zbyt pozytywnie ani na Ninę, ani na rodziców dziewczynek. Tymczasem szalone pomysły Natki bardzo przypadają mu do gustu. Rodzina musi przyznać, że Natka rewelacyjnie poradziła sobie z tym zadaniem. Ona natomiast zrozumie, że opieka nad maluchem to nie tylko robienie śmiesznych min, ale i sprzątanie po wspólnych zabawach (i nie tylko). 

"Natka i niesforny elf" to opowiedziane przez samą dziewczynkę historie pełne wybornego humoru, niesamowicie ciekawego słownictwa (Natka jet mistrzem używania słów w intrygującym znaczeniu oraz wypowiadania ich z emfazą), świetnych przygód i całego mnóstwa ważnych tematów do przegadania. Znajdziecie tu rozważania o uleganiu pokusom, dzieleniu się z innymi, próbie bycia miłym "na siłę", trudnej pracy związanej  z opiekowaniem się małymi dziećmi, a także o zaufaniu i dawaniu szansy, nawet jeśli proponowane przez kogoś metody są nie do końca standardowe.

Książka ma poręczny format, dobrze się ją czyta właściwie w każdych warunkach. Duża czcionka jest idealna dla początkujących czytelników, a przeurocze ilustracje wywołają uśmiech na twarzach wszystkich, młodszych i starszych, którzy na nie spojrzą. Bardzo przyjemnym dodatkiem do książeczki są również ciepłe skarpetki z motywem z okładki. Jak znalazł za długie zimowe wieczory lub mroźne spacery.

Polecam z całego serducha!

Jeśli nie znacie jeszcze wcześniejszych tomów, zachęcam również do zapoznania się z recenzją "Natki i magicznej gąsienicy". 

 






Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Wilga

wtorek, 23 listopada 2021

Nasze ważne sprawy – Jennifer Moore-Mallinos

 

Wydawnictwo: Jedność
Kielce 2021
Oprawa: twarda
Liczba stron: 96
Tytuł oryginału: A whole bunch of values
Przekład (z j. angielskiego): Karolina Tudruj-Wrożyna
Ilustracje: Julia Seal
ISBN: 978-83-8144-462-0
 

 



Kolejna książka od Jedności o wartościach jest przeznaczona raczej dla młodszego czytelnika. Powiedziałabym, że w wieku przedszkolnym. Spokojnie możecie ją podarować (i poczytać) już swojemu trzylatkowi. 

To bogato ilustrowana pozycja pokazująca dzieciom, co jest w życiu naprawdę ważne. Podtytuł głosi "O szczęściu, przyjaźni i innych wartościach". Na okładce widzimy dzieci wymieniające niektóre z nich: uczciwość, wdzięczność, hojność, troskę o świat i miłość.

W środku znajdziecie ich aż 45. I każda zostanie przedstawiona ustami dzieci, z ich perspektywy, w ich życiu, w konkretnej sytuacji. To bardzo mocna strona tej pozycji. Dzieci mówią do dzieci, jednocześnie nie siląc się na wielkie opowieści, ale pokazując swoje życie. Sytuacje, które same przeżyły, z którymi nieraz musiały się zmierzyć. Zabawne, przyjemne, bolesne, smutne. Przeróżne. A każda z nich wiąże się z jedną konkretną wartością, nad którą rodzice mogą się pochylić w rozmowie ze swoim szkrabem. 

Opis każdej wartości to zaledwie kilka linijek, dzięki czemu nie można się tą książką zmęczyć. Duża czcionka będzie też przydatna, jeśli po tę pozycję sięgną dzieci uczące się dopiero czytać. Każdy mini-rozdział jest przepięknie zilustrowany. Dodatkowym atutem są też pogrubienia tekstu w najważniejszych miejscach. Nie sposób przecenić również pytań. Jakich? Otóż na końcu historyjki zawsze znajduje się jedno (czasem dwa) krótkie pytanie. Wprost do dziecka, któremu się czyta. O to czy i ono miało w życiu podobną sytuację. A może zupełnie odmienną, ale taką, w której dana wartość odegrała jakąś rolę. A jeśli nie, to jak myśli, jak by się wówczas zachowało. Taka refleksja może się zresztą przydać i dorosłym.

To książka, którą spokojnie można tylko oglądać (wizualnie jest piękna). O której można mówić. Którą można czytać. O której można dalej dyskutować. Może być jedynie ciekawie opowiedzianymi historyjkami o wartościach, albo i przyczynkiem do długich rozmów z dziećmi. Wszystko zależy od czytelników – tych małych i tych większych. Grunt, że porusza naprawdę ważną tematykę w bardzo przystępny, przyjemny sposób. Zapadający w pamięć zarówno dzięki konkretyzacji sytuacji, jak i dzięki przepięknym ilustracjom Julii Seal.

Jeden błąd, który znalazłam, nie jest w stanie w żaden sposób wpłynąć na moją bardzo pozytywną ocenę tej pozycji. Szczególnie, że wymienione w niej wartości to nie tylko te najbardziej oczywiste, ale i takie, być może, rzadziej przychodzące na myśl jak choćby prostota, pokora, dotrzymywanie obietnic, umiar, czy wytrwałość.


Dla starszaków natomiast polecam inne pozycje od Jedności, mianowicie: Księgę wartości i dobrych obyczajów oraz Wartości w życiu rodziny.







Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Jedność