Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

środa, 22 marca 2023

Czy nasze życie jest jedynie anomalią?

 

„Anomalia” Hervé Le Telliera to jedna z najlepszych książek, jakie przyszło mi przeczytać w ramach naszego Dyskusyjnego Klubu Książki. To także wyjątkowe spojrzenie na fantastykę naukową. Choć, należy przyznać, takie zaszufladkowanie tej powieści może być szkodliwe – podoba się bowiem również osobom, które od sf raczej stronią.

Napisana z polotem i pięknym językiem, rozrywkowa i inteligentna jednocześnie, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, niesamowicie głęboko sięgająca ludzkiej psychiki, wciągająca. Wyjątkowa również dlatego, że okazała się bestsellerem, co rzadko zdarza się z pozycjami uhonorowanymi nagrodą Goncourtów.

Wszystko zaczyna się niczym układanka. Rozrzucone puzzle. A każdy z nich przedstawia nam historię innej osoby. Dopiero w pewnym momencie uświadamiamy sobie, że coś je wszystkie łączy. Co? Wspólny lot samolotem. To ta feralna podróż jest kluczem do całej historii.

Jeśli obawiacie się, że mnogość bohaterów może powodować zawrót głowy, jak to ma miejsce przy niejednej lekturze – nie bójcie się. Każda z postaci jest bardzo łatwo rozpoznawalna, charakterystyczna do tego stopnia, że nie sposób ich ze sobą pomylić, co bardzo ułatwia czytanie i sprawia, że od jednej historii do drugiej przechodzimy bardzo płynnie, a jednocześnie bardzo chcemy wrócić do poprzednich i dowiedzieć się, co się właściwie dzieje.

A dzieje się naprawdę dużo. Bo lot samolotem kończy się na pozór dobrze. Problem pojawia się, gdy samolot chce wylądować po raz drugi. Z tym samym pilotem, tymi samymi pasażerami, na tej samej trasie. Trzy miesiące później. Problemem jest to, że dla ludzi na pokładzie te trzy miesiące były zaledwie ułamkiem sekundy. A na lądzie niektórzy z nich zdążyli umrzeć (w różnych okolicznościach), dorobić się, rozejść i na przeróżne sposoby odmienić swe życie. Jak rząd amerykański (a potem i inne) poradzi sobie z nagłym pojawieniem się „klonów”? No i właściwie kim ci ludzie są? Bo klonami chyba jednak nie. I jak to wszystko w ogóle możliwe.

Jeśli myślicie, że rządzący mają twardy orzech do zgryzienia, to poczytajcie, jak radzi sobie z tą anomalią społeczeństwo i poszczególne jednostki. Bo to ich najbardziej dotyka cała ta niewiarygodna historia, która może wstrząsnąć posadami świata i zmienić światopogląd wielu. Jeśli bowiem – co jest najczęściej pojawiającą się teorią – jesteśmy li tylko programami komputerowymi, to jaki jest właściwie sens naszego życia i podejmowanych przez nas decyzji? Z drugiej strony: czy bycie programem zmienia fakt, że czujemy, kochamy, boimy się, nienawidzimy, cierpimy?

Całe mnóstwo naprawdę wielkich pytań egzystencjalnych i wartka akcja tworzą niezwykłą lekturę, którą pochłania się na jednym oddechu. Jednocześnie problemy, z którymi przyszło się zmierzyć bohaterom Le Telliere’a na długo zostają w głowie (jestem półtora miesiąca po lekturze i wciąż do niej wracam myślami). Moralność, wiara, filozofia, polityka, ekonomia – wszystko się tu przenika, a opakowane jest w sensacyjną opowieść spisaną pięknym, literackim językiem, którego nie zawstydziliby się najlepsi literaci. A tak właściwie: to który samolot jest „prawdziwy”, a który „skserowany”? Który wyleciał pierwszy? A może oba są kopiami jeszcze innego, „bazowego” boeinga?

Ta francuska powieść zachwyciła mnie w każdym calu i zaskoczyła swoją… amerykańskością. Jest amerykańska na wskroś, a jednocześnie tak sentymentalnie napisana, pozostając jednak francuską. Niełatwe zadanie, z którym autor doskonale sobie poradził.

Nowe życie. Dwie matki. Ponowne żegnanie się z ukochanym mężem. Molestowana przez ojca dziewczynka. Reakcje bohaterów są przeróżne i to jest wspaniałe. Bo każdy człowiek, jak zdaje się Le Telliere przypominać, jest inny. Z racji innej budowy psychologicznej, innego doświadczenia możemy w podobnej sytuacji podejmować dramatycznie różne wybory. Wyśmienicie ukazane są także przeróżne narady: prezydentów, sztabów, żołnierzy, naukowców, głów kościołów. Możemy spojrzeć na problem z różnych perspektyw, czasem stojących w opozycji do siebie, czasem dziwnie i niespodziewanie podobnych. No i sama Anomalia jako powieść w powieści – mrugnięcie okiem do czytelnika. Wiele tu takich smaczków. Ot, choćby fragment, w którym na zaledwie dwóch stronach wspomniano Star Treka, Diunę, Matrixa i twórczość Arthura C. Clarke’a.

Zakończenie powieści pozostaje otwarte. Można je interpretować na różne sposoby. Jakże chętnie dowiedziałabym się, co się dzieje z bohaterami za, powiedzmy, pięć lat. Zakładając, oczywiście, że zakończenie nie oznacza tego, o co wielu je podejrzewa. O co? Zapytacie. Musicie sami przeczytać i się przekonać.

Z całego serca polecam, właściwie każdemu.

 

 

Anomalia – Hervé Le Tellier

Wydawnictwo: Filtry

Tytuł oryginału: L’anomalie

Przekład (z j. francuskiego): Beata Geppert

Warszawa 2021

e-book (Legimi)

Liczba stron: 343

ISBN: 978-83-961264-9-8

 

 

Książkę przeczytałam w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki

 

 

 

poniedziałek, 6 marca 2023

Gdy dziecko nie radzi sobie ze śmiercią mamy

 

 
 

Jest to jedna z najtrudniejszych recenzji, jakie przyszło mi napisać. Książka przeznaczona jest, zgodnie z opisem Wydawnictwa, dla dzieci powyżej dziewiątego roku życia, a jej tematyką jest radzenie sobie ze śmiercią najbliższej osoby i z przeżywaniem żałoby. Jak widać, sam temat bardzo ciężki, nawet dla dorosłego. Jak zatem „ugryźć” go, by był przystępny dla dziecka? Wystarczająco delikatny, subtelny, a jednocześnie nie przemilczający ważnych kwestii? Oto jest pytanie. Czy „Na skrzydłach motyla” sprostała temu zadaniu?

Książka pisana jest wierszem, co mnie totalnie zaskoczyło i zbiło z tropu. Wydawało mi się, że wierszowane książeczki dla dzieci mam już raczej za sobą, wszak na stanie w domu dwie siedmiolatki. Tymczasem ta dedykowana dziewięciolatkom jest wierszowana. Czy wychodzi jej to na dobre? Moim zdaniem nie. Trudno mi się było skupić w niektórych miejscach, szczególnie że rymy są nierównomiernie rozłożone. Niejako z automatu umysł chciał je odnajdywać, co przeszkadzało w skupieniu się na treści.

Zastanawia mnie również, czy dziewięciolatki lubią jeszcze książki wierszowane. Szczególnie, że dzisiejszy młody czytelnik ma naprawdę szeroki wachlarz literatury dopasowanej do swojego wieku. Natomiast dla młodszych książka nie nadaje się z powodu zarówno bardzo trudnych treści, jak i gdzieniegdzie mrocznych ilustracji.

Właśnie: ilustracje. Tu, przyznaję, duży plus. Są naprawdę bardzo ładne, klimatyczne, dopasowane do treści. Niektóre jednak są dość przerażające i ograniczenie wiekowe ma w tym przypadku spory sens. Graficznie jednak książka bardzo mi się podobała.

Natomiast już na początku poczułam pewien dyskomfort czytając o tym, że grzeczne dziecko to takie, które je „ładnie zupkę i kotlecik”. A sposób, w jaki Bazyl odzywa się do innych (np. mówiąc do babci: ty stara ruro!) przeraził mnie. No i wisienka na torcie: diagnoza lekarza, który mówi do chłopca po wypadku, z że jego chorobą jest… syndrom niegrzecznego dziecka. Może się czepiam, ale tyle się dzisiaj mówi o niepiętnowaniu człowieka (szczególnie młodego), a jedynie jego zachowań. Że należy mówić dziecku nie, że jest niegrzeczne, ale że się niegrzecznie zachowuje. Myślę, że takie podejście do tematu może tylko pogłębić traumę małego żałobnika.

Przeklinanie, totalne olewanie dorosłych i inne zachowania, które, owszem, są w pewnych momentach żałoby dopuszczalne, powinny zostać jakoś wyjaśnione. Tak, by młodzi czytelnicy nie uznawali, że są to ogólnie przyjęte normy w czasie żałoby i zostaną wybaczone z powodu samego faktu tejże. Brakuje tu jakiejś opowieści, jakiegoś wyjaśnienia ze strony motyla, że żałobę można w różnoraki sposób przeżywać, ale ranienie innych nie jest akceptowalne. Szczególnie, jeśli i oni tę żałobę współdzielą.

Właściwie cała książka jest o różnych złych zachowaniach i trudnych emocjach, ale o samej stracie dowiadujemy się dopiero na końcu. Samo przyznanie się do tęsknoty nie wyjaśnia jednak wiele. Mimo wszystko o samej stracie i radzeniu sobie z nią jest tu niewiele.

Natomiast bardzo podoba mi się pomysł prowadzenia chłopca przez motyla. To, że motyl jest przewodnikiem po uczuciach, wspomnieniach i tęsknotach. Tak ulotnych, jak samo życie motyla, jak jego delikatne skrzydła. Piękne to.

Znalazłam jeden błąd, więc niewiele, ale dość poważny: nagła zmiana imienia głównego bohatera na Marcel. Skąd to się wzięło, nie wiem.

Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. I może też dlatego nie najlepiej odebrałam tę książkę. W odróżnieniu od pozostałych pozycji wydawnictwa Świetlik, którymi jestem zachwycona, ta nie trafiła do mojego serca i nie do końca wiem, komu ją polecać. Warto jednak przekonać się samemu – wszak to jedynie moje zdanie.

 

 

Na skrzydłach motyla – Laura Dockrill & Gwen Millward

Wydawnictwo: Świetlik

Tytuł oryginału: Butterfly Brain

Przekład (z j. angielskiego): Joanna Jagiełło

Ilustracje: Gwen Millward

Białystok 2023

Oprawa: twarda

Liczba stron: 90

ISBN: 978-83-8321-234-0