Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. Fronda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. Fronda. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 sierpnia 2016

Bóg liczy łzy kobiet – Małgorzata Okrafka-Nędza

Wydawnictwo: Fronda 
Warszawa 2016
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 180
ISBN: 978-83-8079-081-0






Przyznaję, że się trochę bałam. Ja, młoda matka, miałam przeczytać książkę o zgwałconej dziewczynie i tym, jak walczyła o życie dziecka pochodzącego z tego gwałtu. Miałam czytać o tym, jak na takie "sowieckie bękarty" patrzyli ówcześni Polacy. Tak, obawiałam się, że może mi to zająć sporo czasu, że wciąż będę robiła przerwy, ryczała jak głupia... Książkę przeczytałam "za jednym zamachem". Nie dało się oderwać. I nic, że zarwałam noc (a sen przecież przy niemowlakach jest święty). Po prostu musiałam wiedzieć, co będzie dalej. To chyba najlepsza rekomendacja tej pozycji, wypada jednak napisać coś więcej.
Pelagia była młoda, zakochana, prawie szczęśliwa. Na tyle przynajmniej, na ile można być szczęśliwą dziewczyną, żyjąc w ogarniętym wojną kraju. Ukochany był u boku, w domu rodzice i rodzeństwo. Bieda, jak to w czasie wojny, ale radość z tego, że najbliżsi żyją i mają się wcale nieźle. I ten Groszek – taki niepozorny, ale taki obrotny, taki niby cichy, ale dający nadzieję na tyle radości w przyszłym życiu. Niestety wszystko się zmieniło, kiedy jego aresztowano, a ona stała się ofiarą sowieckiego oficera. Najgorsze miało jednak dopiero nastąpić. Niechciana ciąża, dziecko, które rosło w środku, a do którego nie czuła miłości. A jednak... nie usunęła, choć wszyscy ją namawiali. Choć w majestacie prawa wolno jej było, choć zdawała sobie sprawę, że będzie naprawdę ciężko. I okazało się, że tak naprawdę nie urodzenie i wychowanie córki było najtrudniejsze w życiu Peli.
Leżąc na przysłowiowym łożu śmierci (choć o łożu nie ma tu mowy, nie w przypadku Peli), opowiada swą historię ukochanej wnuczce. Nie potrafi powiedzieć prawdy córce, która była owocem gwałtu. Liczy, że wnuczka zrobi to za nią. Opowie o tamtym wydarzeniu sprzed wielu dekad, ale i o późniejszych losach Pelagii. O nieszczęśliwej miłości, o wierności, marzeniach, nadziejach, ranach zadanych przez drugiego człowieka. O tym całym bólu, o trudnościach, upokorzeniach, strachu. I o ciągle pogodnej kobiecie, która mimo wszystko szła do przodu – dla siebie i swojego dziecka, które kochała ponad wszystko. I o bezgranicznej miłości matki do córki, o dobru wbrew wszystkiemu i wszystkim. 
Wzruszająca, pouczająca powieść Okrafki-Nędzy to książka, którą powinien przeczytać każdy Polak. Bo mamy to do siebie, że uwielbiamy narzekać. Na bolące plecy, na zbyt niskie zarobki, na głupiego sąsiada, na to, że za ciepło albo za zimno... Tymczasem żyją wśród nas (a przynajmniej żyli) ludzie, których los potraktował naprawdę okrutnie, a którzy nigdy złego słowa na nikogo i na nic nie powiedzieli. Którzy są zawsze uśmiechnięci, serdeczni, pomocni, tryskają dobrym humorem. Chowają swój ból wewnątrz, nie chcąc nim bez potrzeby powodować litości czy smutku u innych. Taka była Pelagia. Nikt nigdy by się nie spodziewał, ile w życiu przeszła. Należy brać z niej przykład.
To również ważny głos w debacie dotyczącej aborcji. Myślę, że naprawdę warto go poznać i zastanowić się, o czym często jest w ogóle mowa...
Książka jest niesamowita. Fabuła cały czas trzyma w napięciu. Czytelnik po prostu czuje, że ci ludzie naprawdę żyli, że to wszystko wydarzyło się rzeczywiście. I choć ta relacja jest przecież prawdziwa to mogłaby zostać napisana inaczej – sucho, nudno, jak wiele biografii, Tymczasem jest porywającą opowieścią o walce o dobro. 
Jedynym negatywem z mojej strony jest ocena okładki. Zupełnie nie pasuje do historii, jest taka jakaś... lekka, zbyt współczesna, zbyt kolorowa. Wygląda trochę jak okładka romansidła, którym powieść "Bóg liczy łzy kobiet" z pewnością nie jest. 
Czytajcie!





Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Fronda

środa, 3 lutego 2016

Siostry. Kresy. Zsyłka. Wielki świat – Agnieszka Lewandowska-Kąkol

Wydawnictwo: Fronda
Warszawa 2016
Oprawa: miękka
Liczba stron: 208
ISBN: 978-83-8079-032-2
 
 
 
 
 
 
 
Wzruszająca, bolesna, trudna, piękna, dotykająca za serce... Można by tak dalej wymieniać, a i tak nie odda się wszystkich uczuć, jakie targają czytelnikiem, kiedy wyrusza w sentymentalną podróż z Ludmiła, Barbarą i Heleną. Oparta na prawdziwych życiorysach, najnowsza książka Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol na długo zapada w pamięć.
Wszystko zaczęło się w pociągu z ZSRR do Polski... Nie, zaraz, zaczęło się znacznie wcześniej, trzy dekady wcześniej, a pociąg jechał dokładnie w drugą stronę i w bydlęcych wagonach wywoził Polaków na Wschód. Wśród tych zsyłanych na katorgę były trzy siostry i ich matka. Ta ostatnia nie doczekała amnestii z 1941 roku, jej dzieci natomiast spotkał bardzo różny los. Nierozłączne dotąd, dziewczęta zostały wystawione na wiele prób, a sama wojna okazała się li tylko jednym z etapów ich długoletniej i bolesnej podróży. Czy uda im się po latach spotkać i odbudować więź, która została przerwana, kiedy były jeszcze młodziutkie? Czy dorosłe kobiety z doświadczeniem będą potrafiły się odnaleźć i to nie tylko w sensie geograficznym, ale przede wszystkim mentalnym i emocjonalnym?
Miłość Barbary zaskakuje siostry cieszące się z amnestii. One marzą o powrocie do ukochanej Polski i o walce o jej odzyskanie. Ona kocha Rosjanina, wroga, waha się, co począć. Zostaje – ponieważ on kocha swoją ojczyznę. Helena i Ludmiła wyruszają w podróż, by przyłączyć się do armii generała Andersa i dalej walczyć o Polskę. Jednak i im przyjdzie się rozdzielić, a zanim znów się spotkają ich losy skomplikują się jeszcze bardziej.
Wojna się skończy, przyjdzie upragniony pokój, który jednak daleki jest od tego, o czym młode dziewczęta marzyły. Życie pisze własne scenariusze. Miłość, zazdrość, samotność. Przyjaźń, zawód, próba znalezienia swego miejsca na świecie. Szukanie własnej tożsamości, kariery, wychowywanie dzieci. Niby zwyczajne, a jednak tak trudne. W Afryce, w Kanadzie, w Związku Radzieckim – na każdym kroku przeszkody. Różne, to oczywiste, ale wciąż są. Czasem stawia je los, czasem inni ludzie, czasem sami kopiemy dołki pod sobą. Nie uniknęły tego również tytułowe siostry.
Autorka już wcześniej przekonała mnie do tego, że warto sięgać po jej książki. Jej pozycja umocniła się po "Siostrach" i dzisiaj wiem, że sięgnę również po te powieści Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol, których dotąd nie czytałam.  
Opis losów dziewcząt/kobiet jest poruszający do głębi. Trudności, z jakimi się im przyszło zmagać czasem okrutne. Wszystko zaś przedstawione bardzo plastycznie i emocjonalnie, a jednocześnie prosto. Nie ma tu zbędnego patosu. Jest po prostu życie. I głęboki rys charakterologiczny bohaterek, co jest olbrzymim plusem tej książki. 
Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Powieść "Siostry" to literatura z najwyższej półki, którą każdemu mogę z serca polecić. Ostrzegam jednak, że nie jest to tekst przyjemny, nie wprawi Was w pozytywny nastrój i na pewien czas będzie drążył w Was korytarze emocji i przemyśleń.
 
 
 

Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Fronda

czwartek, 17 września 2015

Stawka większa niż kłamstwo – Maciej Replewicz

Wydawnictwo: Fronda
Warszawa 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-64095-93-1






"Inspiracje były różne: angielska książka szpiegowska, artykuł w tygodniku »Stolica«, książeczka z popularnego cyklu »Biblioteka Żółtego Tygrysa«, powieść Dold-Mychajłyka. Plus dużo fikcji. Wszystko podlane sosem o słusznym ideologicznie smaku. Z tak różnych składników w literackiej kuchni firmowanej pseudonimem »Andrzej Zbych« powstał pierwszy i zarazem ostatni superbohater PRL – Hans Kloss."
Czy i Wy słyszeliście zawsze, że "Stawka większa niż życie" to po prostu bajka dla dorosłych? Że to absolutna i stuprocentowa fikcja, wymysł filmowców? Opowiastki wpisane w tło II wojny światowej? Jeśli tak, możecie się bardzo zdziwić. Otóż wielu bohaterów tego serialu wszechczasów istniało naprawdę, a i miejsce miało sporo wydarzeń, które oglądaliście na ekranie telewizora. Nawet tych najbardziej nieprawdopodobnych...
Maciej Replewicz prowadzi swoiste reporterskie śledztwo, w którym stara się wykazać – co mu się zresztą udaje – że "Stawka większa niż życie" w dużej mierze czerpała z rzeczywistych historii, łącząc różne wątki, urozmaicając je nieco i, oczywiście, przystosowując do odpowiedniej linii politycznej. Co więcej, olbrzymie znaczenie miała nie tylko dla filmowców, ale również dla władz PRL. Jak to możliwe? Ot, proste – należy stworzyć bohatera, którego rzesze telewidzów polubią, o którym będą rozmawiać w pracy, domu i na urodzinach u cioci, który będzie w pewnym stopniu symbolem, a jednocześnie będzie osobą, która zawsze przechytrzy wroga i zwycięży. Jednym słowem – superbohatera na miarę tych największych. Miłego, przystojnego, młodego Polaka, który pokaże, że Polska nie zawsze dostaje po dupie, ale potrafi również na wielu frontach odnosić, całkiem spektakularne, zwycięstwa. Ot, przepis na Klossa gotowy. I nikomu nie przeszkadza nawet, że paraduje on w znienawidzonym, niemieckim mundurze.
Tu nazwisko okrutnego nazisty, tam nazwisko oprawcy, tu imię zdrajcy i oto mamy złych Niemców. Tu historia dzielnego partyzanta, tam opowieść o pokonaniu niemieckiego patrolu, tu kilka słów o sowieckiej pomocy i oto gotowe sceny przedstawiające dzielnych Polaków i niosących im wyzwolenie sąsiadów ze Wschodu. Odrealnienie w postaci pominięcia sprawy żydowskiej, zero słów o obozach koncentracyjnych, jakieś pojedyncze łapanki. Owszem, Niemcy są źli, ale lepiej nie poruszać niektórych kwestii. Po co drażnić sąsiadów? Po co znów przypominać widzom, że przed dwudziestu laty było naprawdę strasznie? Dość już tej okrutnej i wszechobecnej martyrologii. Tak właśnie powstawały kolejne opowieści o dzielnym kapitanie Klossie. Najpierw w formie spektakli Teatru Telewizji, a później serialu, którego emisja rozpoczęła się w 1968 roku.
Replewicz nie ogranicza się jednak tylko do odnalezienia pierwowzorów postaci i prawdziwych wydarzeń. idzie dalej. Opowiada o fenomenie klossomanii. O próbach kontynuacji serialu, o jego kolejnych wznowieniach w kraju i zagranicą. O książkach i komiksach. O różnicach między nimi i powodach, dla których te różnice się pojawiły, często w wyniku zmiany obsady na stanowiskach władzy. Historia to niezmiernie ciekawa. Przedstawia również późniejsze nawiązania do powieści o J-23 w popkulturze PRL i III RP, dochodząc w końcu do, niezbyt pochlebnie przyjętego, filmu "Stawka większa niż śmierć" z 2012 roku.
Autor sięga do wielu źródeł. Przeprowadza wywiady, zapoznaje się ze scenariuszami oraz z protokołami spotkań kolaudacyjnych. Analizuje wiele wypowiedzi, felietonów, artykułów prasowych. W końcu przedstawia biogramy twórców Klossa. Bo przecież choć "bzdur historycznych jest tam całe masy, nieprawdopodobieństw otchłanie" to "rzecz chwyta ogromnie, cała Polska to ogląda". Do dziś, choć minęło już przecież niemal 50 lat od pierwszej emisji "Stawki...".
Książka jest wydana bardzo dobrze, nie znalazłam błędów. Urozmaicają ją fotografie jej "bohaterów". Po okładce w ogóle nie widać, że książkę czytałam, co również jest wielkim plusem. Z czystym sercem mogę polecić.




Książka przeczytana w ramach Wyzwania:
Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Fronda

środa, 16 września 2015

Stawka większa niż życie – quiz

Oglądaliście serial "Stawka większa niż życie"? Pamiętacie losy bohaterów, a przede wszystkim to, o czym rozmawiali?

W ramach promocji książki Macieja Replewicza wydawnictwo zorganizowało Quiz – kultowe cytaty ze "Stawki większej niż życie". 

 
Recenzja ksiązki "Stawka większa niż kłamstwo" M. Replewicza pojawi się na Dune Fairytales już za chwilę. Zapraszam do czytania i sprawdzenia swej wiedzy.
 
 


poniedziałek, 8 czerwca 2015

Most. Tajna operacja przerzutu Żydów. Moskwa – Warszawa – Izrael – Dariusz Wilczak


Wydawnictwo: Fronda
Warszawa 2015
Oprawa: miękka
Liczba stron: 220
ISBN: 978-83-64095-49-8





Na przełomie lat 80 i 90 XX wieku byłam dzieciakiem. Z tamtych czasów pamiętam przede wszystkim zabawki i pierwsze czytane samodzielnie książki, soczyste truskawki z ogródka i śmierć mojego Dziadka. Z polityki? Zaledwie kilka nazwisk – Wałęsa, Jelcyn, Gorbaczow, Szewardnadze. Spółka Art-B? Owszem, coś słyszałam, ale nie wtedy, dopiero na studiach, kiedy uczestniczyłam w zajęciach ze współczesnej zorganizowanej przestępczości gospodarczej (zresztą to z tej dziedziny właśnie obroniłam pracę magisterską). Kim byli Bagsik i Gąsiorowski i co ma wspólnego elitarna dzisiaj jednostka GROM z przerzutem rosyjskich Żydów do Izraela? Przerzutem, o którym nigdy wcześniej nawet nie słyszałam? Tego dowiedziałam się czytając książkę Dariusza Wilczaka.
Autor rozpoczyna, co logiczne, choć chyba nie zawsze i nie dla wszystkich piszących, od nakreślenia ogólnej sytuacji. Tłumaczy więc, skąd w ogóle pojawił się "pomysł" kolejnego żydowskiego exodusu, tym razem z rodzącej się Rosji (po upadku ZSRR). Niezaznajomionemu z tematem czytelnikowi przedstawia sytuację polityczną i społeczną czasów, w których doszło do tytułowej operacji, a także opowiada kilka słów o współczesnym Izraelu. Następnie opisuje swoje spotkanie z Andrzejem Gąsiorowskim, do którego doszło w Cezarei Nadmorskiej. 
Gąsiorowski zdaje się bardzo dokładnie i ochoczo przedstawiać historię operacji "Most". Większe problemy z wydobyciem czegoś będzie miał Autor w rozmowie z Bogusławem Bagsikiem. Ten bowiem uchyla się często od odpowiedzi wprost, używa alegorii, zasłania tajemnicą. Nie powinno to specjalnie dziwić, gdy wziąć pod uwagę fakt, że spędził kilka lat w więzieniu. Relacje obu panów różnią się od siebie w szczegółach, nie tylko dlatego, że historia opowiedziana przez Gąsiorowskiego jest znacznie bardziej szczegółowa i zdecydowana. Czy można uznać to za minus? Przypuszczam, że tak. Można też przypuszczać, że wynika to z sytuacji obu współtwórców ART-B. Może właśnie, gdyby ich relacje sprzed, bagatela, 25 lat były zbyt dokładne, oznaczałoby to, że wersja jest raczej uzgodniona dla mediów, a nie szczera? Tego nigdy się nie dowiemy. Niezależnie jednak od tego, warto zapoznać się z tym – jakby nie było, wyjątkowym – wydarzeniem w polskiej historii.
Wilczak zebrał opowieści również innych osób biorących udział w Aliji (tak nazywana jest żydowska emigracja do Erec Israel, Ziemi Izraela). Czytelnik więc będzie miał okazję zobaczyć ją oczami tych, którzy ją sfinansowali, tych, którzy brali udział w dyplomatycznych negocjacjach i tych, którzy ją ochraniali. Później natomiast – tych, którzy w jej wyniku z Rosji przenieśli się do Izraela, a nawet tych, którzy już od dziada pradziada w Izraelu mieszkali.
"Most. Tajna operacja..." to opowieść o niesamowitej emigracji-pielgrzymce, którą odbyło w latach 1990-1992 niemalże sto tysięcy osób – rosyjskich Żydów i ich rodzin. Za kilka dni (14 czerwca) minie dokładnie 25 lat od dnia, w którym pierwszy boeing 747 izraelskich linii lotniczych El Al wystartował z warszawskiego Okęcia z ponad trzystoma Żydami na pokładzie. Czy data ta zostanie upamiętniona? W ostatnim rozdziale książki Wilczak przedstawia pomysł Gąsiorowskiego, by stworzyć upamiętniający aliję pomnik na lotnisku im. Chopina. Poczekamy, zobaczymy.
W swej książce Wilczak przedstawia również korespondencję różnych osób przygotowujących całą operację. Zarówno ze strony polskiej, rosyjskiej, jak i izraelskiej. Na końcu zamieszcza również bogate kalendarium – wydarzenia prowadzące do tego, że Polska stała się łącznikiem między Moskwą a Izraelem.
Na tym jednak Autor nie kończy. Można rzec, że właściwie od tego zaczyna, by móc opowiedzieć drugą, równie ciekawą historię. Historię tych, którzy przybyli do nowej ojczyzny i powoli stawali się jej obywatelami, jej integralną częścią. Wiadomo, jak to bywa w przypadku imigrantów, łatwo nie było. Zarówno im samym, jak i tym, którzy w Izraelu już mieszkali. Początkowo, przez dłuższy czas, Żydzi rosyjscy uważani byli za element obcy, czemu sami też po części byli winni. Do dzisiaj tworzą swego rodzaju grupę w grupie. Jednocześnie są niemalże ćwiercią mieszkańców państwa Izrael. 
Zmiany, jakie nastąpiły w wyniku tej ostatniej aliji postępują nadal i myślę, że warto spojrzeć na nie z szerszej perspektywy. Nie da się ich jednak zrozumieć, nie poznając najpierw przyczyn i przebiegu całej operacji Most.
Ścigany międzynarodowym listem gończym Andrzej Gąsiorowski i Bogusław Bagsik, który odbył karę pozbawienia wolności postanowili otwarcie (mniej lub bardziej) opowiedzieć o tym, dlaczego powołali do życia spółkę ART-B i jaka była jej rola w okresie początku kształtowania się polskiej rzeczywistości posocjalistycznej. Lektura tej książki daje sporo do myślenia.
Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do tej pozycji dotyczy kalendarium. Ciekawi mnie, kto wpadł na pomysł, by zostawić je niewyjustowane...







Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Fronda

piątek, 6 marca 2015

Dziewczyny wyklęte – Szymon Nowak

Wydawnictwo: Fronda
Warszawa 2015
Oprawa: twarda
Liczba stron: 526
ISBN: 978-83-64095-61-0




To już moje bodaj trzecie spotkanie z twórczością Szymona Nowaka (o ile o którymś tytule nie zapomniałam) i muszę przyznać, że chyba najbardziej udane. Do jego "Oddziałów wyklętych" miałam uwagi krytyczne polegające na tym, że trudno było właściwie zdecydować się, czy jest to pozycja naukowa, czy popularnonaukowa. Duża ilość danych, niczym w podręcznikach, a przy tym zupełny właściwie brak przypisów utrudniały trochę lekturę. Tym razem nie mam wątpliwości, po jaką literaturę sięgnęłam.
"Dziewczyny wyklęte" to zbiór szesnastu opowiadań. Tak, opowiadań, ponieważ Autor przedstawił dzieje tych niezwykłych kobiet w formie zbeletryzowanej. Mamy tu więc akcję, mamy dialogi i przemyślenia, jednym słowem – wszystko to, co można znaleźć w opowiadaniach. I choć są od siebie oderwane i mówią każde o innej dziewczynie, to siłą rzeczy łączą się w jedną całość. Nie tylko dlatego, że dotyczą tego samego tematu. Również niektórzy bohaterowie pojawiają się w kilku opowiadaniach, co nie powinno dziwić – wszak Żołnierze wyklęci walczyli w grupach partyzanckich, a nie pojedynczo. Znali się, spotykali, mówili o sobie. 
Szesnaście niesamowitych opowieści o szesnastu dzielnych i nieustępliwych kobietach, dla których Bóg, Honor, Ojczyzna i Rodzina były najwyższymi wartościami. Wartościami, za które gotowe były oddać życie – poprzez walkę, poprzez śmierć, poprzez wieloletnie cierpienie w celi. Bo nie zawsze śmierć była najokrutniejszym wyjściem z sytuacji...
Poza znaną już szerszemu kręgowi Inką, czytelnik pozna również zakochaną Perełkę, gotową na wszystko Jankę, pokutującą za pomyłkę Marcysię, dzielną góralkę Czesię, czy siostrę Izabelę. Każda z nich była inna, każdą wojna spotkała w innym momencie życia. Niektóre były jeszcze dziećmi, gdy Niemcy i Rosjanie wkraczali do Polski. Wszystkie miłowały swą Ojczyznę i pragnęły jej służyć. Także później, gdy wojna oficjalnie się skończyła, a jednak Polacy wolności nie czuli. Dla niektórych z nich walka zaczęła się dopiero wówczas i oznaczała często ciągłą tułaczkę, strach o najbliższych, niepewność jutra. Ta wolność, o której mówili komuniści dla wielu z nich i ich rodzin okazała się gorsza nawet od okupacji, a mimo to walczyły. Czasem z bronią w ręku, czasem przenosząc "nielegalne" dokumenty, innym razem po prostu trwając przy swoich mężczyznach, którzy każdego dnia narażali swe życie. 
Szymon Nowak w niesamowity sposób opisuje te historie. Używając prostego języka, wykorzystuje jego możliwości do stworzenia poczucia bliskości pomiędzy bohaterami a czytelnikiem. Potrafi budować napięcie poprzez wprowadzenie przemyśleń opisywanych bohaterek, a także dialogi – szczególnie wówczas, gdy ich rozmówcami są przedstawiciele władzy. Bez pardonu opisuje więzienne życie, tortury w czasie przesłuchać, partyzanckie potyczki w lesie. Jego bohaterowie mają również wady, co uwypukla ich człowieczeństwo. Być może nie we wszystkich opowiadaniach jest to wyraźnie widoczne, ale w niektórych bardzo. Uważam, że Autor dobrze zrobił pokazując nam ludzi z krwi i kości – ze wszelkimi ich wątpliwościami, strachem, czasami chęcią odejścia od walki i rozpoczęcia zwyczajnego życia. Dzięki temu nie są tylko papierowymi bohaterami, nieosiągalnymi dla zwykłego człowieka, postawionymi na jakiejś wysokości, ale takimi ludźmi, jakich możemy i dziś spotkać na ulicach naszych miast i wsi.
Książka jest bardzo bogato ilustrowana. Fotografie pochodzą m.in. ze zbiorów rodzin Dziewczyn wyklętych, z Narodowego Archiwum Cyfrowego oraz ze zbiorów Grupy Rekonstrukcji Historycznej Borujsko. Można też zapoznać się z fragmentami wniosków o ułaskawienie czy też akt sądowych niektórych bohaterek. Niezwykle poruszające są niektóre te dokumenty.
Jedynym mankamentem książki są błędy. Nieznaczne, nierzucające się w oczy, ale jednak denerwujące choćby dlatego, że jest ich więcej, niż można by się spodziewać po takiej publikacji.




Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Fronda

poniedziałek, 2 marca 2015

Niezłomna. Zachowała godność w łagrach – Agnieszka Lewandowska-Kąkol

Wydawnictwo: Fronda
Warszawa 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 196
ISBN: 978-83-64095-62-7







Napisać o tej książce, że jest wzruszająca to zdecydowanie za mało. Jest poruszająca, wstrząsająca, sprawia ból, a jednocześnie nie można się od niej oderwać. Bo choć łzy cisną się do oczu, a dłonie zaciskają w pięści, chce się czytać dalej, dobrnąć do happy endu. Czy jednak można o nim w ogóle mówić w przypadku tak straszliwej i pełnej niesprawiedliwości opowieści?
Anna Górska była zwyczajną dziewczyną. Takich, jak ona było wówczas w Polsce wiele. Walczyła o wolność ukochanej Ojczyzny i o życie swoje i swoich bliskich. Stawiała czynny opór niemieckim okupantom wierząc, że pewnego dnia nad Polską znów powiewać będą biało-czerwone flagi, a straszne swastyki zapadną w pamięć jedynie jako symbol "ku przestrodze". Gdy wydawało się już, że zwycięstwo nad hitlerowcami jest faktem dokonanym... dostała się do aresztu. Nie, nie niemieckiego. 
Akt oskarżenia postawili "Sojusznicy". Niby-polskie władze, które de facto tańczyły, co im Sowieci zagrali. Oskarżenie samo w sobie było już idiotyczne, nielogiczne i nie mające nic wspólnego ze sprawiedliwością. Kiedy jednak zapadł wyrok, życie Anny wywróciło się do góry nogami. Niczym okazały się tortury w czasie przesłuchać, bicie, ubliżanie, poniżanie, kiedy usłyszała, że za swą "zbrodniczą działalność" ma stracić życie.
Zamiana wyroku na 25 lat katorgi wydawała się w pierwszej chwili darem z niebios. Zresztą Anna w te dary wierzyła przez całe swe życie. Modlitwa i głęboka wiara w to, że Bóg jest zawsze z nią, że ona znajduje się pod opieką Matki Boskiej – były integralną częścią tej młodej i niesamowicie silnej duchem dziewczyny. Bez tej wiary i wpojonych w domu oraz przedwojennym harcerstwie zasad, być może stoczyłaby się, jak wiele innych kobiet, które spotkała na swej drodze w różnych łagrach.
Straszliwe warunki zupełnie nie nadające się do życia, śnieg, lód, kompletne często odludzie, purgi, które zbierały obfite żniwo. Poniżenie, odczłowieczenie, katorżnicza praca ponad siły. Ciężkie choroby, częste okaleczenia, brak kontaktu z rodziną i Ojczyzną. W końcu nienawiść ze strony współwięźniarek (która, co prawda, często przeradzała w podziw i szacunek, ale bywała uciążliwa). Nie o takim życiu marzyła po wypędzeniu z Polski Niemców. 
Dzięki niesamowitej stanowczości i konsekwencji, dobremu sercu i życzliwości wobec każdego Annie udało się przetrwać łagry. Kopała rowy, budowała mieszkania, lotnisko, pracowała w kopalniach, była hydraulikiem, nosiła cegły i pomagała w leczeniu chorych. Wielokrotnie sama na długie tygodnie trafiała do izby chorych, raz nawet przeleżała chwilę w... kostnicy. Dzielna i nieustraszona, dzieliła się wszystkim, czym mogła, choć co dzień i co noc cierpiała straszliwy głód. Proponowano jej nie raz "obozowe małżeństwo", zawsze jednak odmawiała. Wielu mężczyzn było zainteresowanych tak niesamowitą osobą, ona jednak trwała w czystości – zgodnie z wiarą i zasadami, które jej wpojono. 
Choć sama miała niewiele, innym dawała całą siebie. Dobrym słowem, okruchem chleba, ratunkiem w niedoli zyskała grono bliskich osób. A gdy skończył się czas nakazany wyrokiem, wyszła na tzw. wolność, która dla wielu jej podobnych okazała się zbyt ciężka, straszna i nieludzka. Gorsza nawet od niewoli. Wielu straciło życie, albo postradało zmysły. Ona jednak przetrwała, by pewnego dnia przekroczyć ponownie granicę ukochanej Ojczyzny.
Agnieszka Lewandowska-Kąkol w niesamowicie ciepły sposób opisuje postać Anny, jednocześnie oddając zatrważającą atmosferę łagrów. Nie sposób nie polubić tej kobiety, nie podziwiać jej, nie współczuć. Bo o żalu czy litości nie ma mowy. 
Książka skłania do pochylenia się nad tymi wszystkimi, którzy za walkę o wolność Ojczyzny zapłacili tak wysokie ceny jak Anna. Którzy złożyli najwyższe ofiary – krwi, najlepszych lat swego życia, wolności. Zmusza do zastanowienia się nad tym, ilu z nich nigdy z łagrów nie powróciło, dla ilu z nich ta "wolność" po opuszczeniu obozów okazała się jeszcze gorsza, a zmuszenie do przyjęcia radzieckiego obywatelstwa okazało się ostateczną klęską. Wiele ciężkich myśli, przygnębiających...
Nie mam żadnych zastrzeżeń do wydania. Po dłuższej chwili oddechu będę chciała zapoznać się również z drugą książką Autorki, a mianowicie "Na skraju piekła. Opowiadania i reportaże z kresów".





Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Fronda



Książka przeczytana w ramach Wyzwania:


Książka przeczytana w ramach Wyzwania: