Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

czwartek, 27 października 2022

Gdy ofiary stają się katami

 


Wszystkie książki spod pióra Sabiny Waszut, które miałam okazję czytać (a trochę ich już było) to lektury ważne, mądre, pięknie napisane. Nieszczędzące brutalnych opisów, gdy te są niezbędne, by oddać grozę sytuacji, a jednocześnie subtelnie i delikatnie ukazujące inne aspekty życia. To literatura, którą – choć jest wymagająca – czyta się szybko i która bardzo zapada w pamięć. Niedługo napiszę Wam kilka słów o serii „Emigranci” (zabieram się do tego już od kilku miesięcy i może w końcu jesienią się uda), dzisiaj jednak chciałam skupić się na jej najnowszej powieści zatytułowanej „Ogrody na popiołach”.

Karol Ploch pracuje w kiosku w Katowicach. Mamy rok 1966. Obsługuje swoich klientów, rozmawia z nimi. Ma w swym miejscu pracy idealny porządek. Inaczej nie dałby rady – jest niewidomy. Radzi sobie jednak świetnie. Być może część klientów nie wie nawet, że Karol nie widzi. Jednym z nich może być tajemniczy klient, którego głos przyprawia Karola o palpitacje serca. Zna ten głos. Nie umiałby go nigdy zapomnieć. Ten głos to głos z przeszłości. Z przeszłości, o której się nie mówi. O której nie opowiadał nawet ukochanej żonie, Margot. Ten głos przywołuje wspomnienia, których Karol wolałby nigdy nie mieć. A nas w retrospekcji przenosi dwadzieścia lat wstecz.

Wojna się kończy. Niemcy przegrywają na wszystkich frontach. Ze Wschodu maszeruje Armia Czerwona. Sojusznicy. Wyzwoliciele. Tym razem, inaczej niż w "Całym pięknie świata" Dominiki Buczak, temat cierpienia „wyzwalanych” kobiet jest jedynie delikatnie zasygnalizowany. Bo też i nie o tym jest ta książka. Kobiety gwałcono na potęgę, ale nie robili tego jedynie radzieccy żołnierze. Polacy również „korzystali” z okazji, szczególnie, gdy uznawali, że mają do czynienia z Niemką.

Karol boi się o żonę. To oczywiste. Ona jest Niemką, co do tego nikt nie ma wątpliwości. Jednak to nie ona pada ofiarą powojennego Zła w najczystszej postaci. Pewnego dnia to po niego przychodzą ludzie z biało-czerwonymi opaskami na ramionach. Nie do końca rozumiem, dlaczego zabrali Karola, a nie Margot – to jedyna kwestia w powieści, do której mogłabym się przyczepić, bo nie jest to w żaden sposób wyjaśnione. Zabierają go, nie wiadomo, dokąd. Ostatecznie trafia w miejsce, do którego nie przypuszczał, że kiedykolwiek dotrze.

Obóz na Zgodzie to jedna z najczarniejszych kart XX-wiecznej Polski. To co Polacy potrafili zrobić innym, często swoim sąsiadom, tylko dlatego, że uznali ich za Niemców, przechodzi ludzkie pojęcie. O niemieckich obozach koncentracyjnych wiemy wiele, o radzieckiej machinie kołchozowej już też. Teraz przychodzi czas, by zdać sobie sprawę, że i Polacy potrafili być dla innych ludzi wilkami. Z zemsty, z nienawiści, z rozpaczy. Bez procesu, bez odwołania. Zamykali, głodzili, wyniszczali fizycznie i psychicznie. Bili, torturowali, straszyli, że podobne traktowanie czeka ich rodziny. Zbiorowa odpowiedzialność za niemiecką machinę wojenną dotknęła wielu dobrych ludzi. A na Śląsku nietrudno było znaleźć się w nieodpowiedniej grupie na Volksliście.

Waszut niesamowicie odmalowuje to, jak zaślepienie i brak odpowiednich procedur może zniszczyć społeczność. Razem z Karolem na Zgodzie spotykamy jego starego nauczyciela, Jana. Człowieka, który po odzyskaniu przez Polskę niepodległości musiał wstydzić się tego, że był Niemcem, choć dobrym i pomocnym dla polskich dzieci, które uczył. W czasie okupacji znów problematyczne było to, że wcześniej zmienił imię z Johan na Jan. A gdy Niemcy przegrywali, trafił – znów jako Niemiec – za Zgodę. Jakże strasznie musi być, gdy całe życie każą ci się wstydzić tego, jaką masz narodowość, a ty jedynie chcesz być dobrym człowiekiem.

Eric to kolejna tragiczna postać. Młody Holender, bohater autentyczny, którego uznano za Niemca z powodu płowej czupryny i niebieskich oczu i którego zamknięto w nieludzkich warunkach tylko dlatego, że chciał obronić kobiety ze swojej kamienicy przed gwałtem przez radzieckich żołnierzy.

Jednak Waszut nie ogranicza się jedynie do takich krystalicznych postaci. O, nie. W tym samym baraku śpi Niemiec, Wilhelm, który bez ogródek przyznaje, że popierał Hitlera, że cieszył się ze zwycięstw niemieckiej armii. Karol nagle zdaje sobie sprawę, że wspólne cierpienie zbliża ludzi i że tak naprawdę niewiele jest osób na wskroś złych. Człowiek to człowiek, nie powinno się ludzi dzielić na Polaków i Niemców.

Mocno zapadają w pamięć postaci Salomona Morela (postać autentyczna), Adeli i jej syna Egona, Pawła i Basi, w końcu Margot. Ich historie są przejmujące, wstrząsające, otwierają oczy i przestrzegają czytelników przed złem powodowanym zemstą. Oraz przed zbiorową odpowiedzialnością w miejsce odpowiednich jednostkowych procesów.

„Ogrody na popiołach” to także piękna opowieść o miłości, która nie zna granic. Karol i Margot, Paweł i Basia, Adela i Egon. Jakże te miłości są różne, a jak silne. Mogą pokonywać mury obozu w Świętochłowicach i ratować ludzkie dusze. Poruszają serca innych osadzonych oraz nas, czytelników.

Książkę czyta się niezwykle szybko, trudno się od niej oderwać. Choć przecież od pierwszych stron wiemy, że zarówno Karol, jak i Margot przeżyli ten trudny czas, chcemy poznać ich historię. A razem z nimi również historię Świętochłowic, które są zdecydowanie czarną kartą w naszych dziejach.

Ostatnie strony książki mają jednak bardzo pozytywny wydźwięk. Mimo całego bólu i okrucieństwa, które były charakterystyczne dla obozu na Zgodzie, Karol zauważa, że idziemy ku lepszemu. Dzisiaj są tam ogródki działkowe, a przynajmniej były w 1996, gdy kończy się akcja powieści. „To dobrze, że te ogródki właśnie tam powstały, że na miejscu baraków i drutów zasadzono drzewka owocowe” mówi Karol, po czym dodaje: „Musimy pamiętać, ale ta pamięć nie może wpływać na nasze życie. Ono toczy się dalej”.

 

 

 

Ogrody na popiołach – Sabina Waszut

Wydawnictwo: Książnica

Poznań 2022

Ebook na Legimi

Liczba stron: 282

ISBN: 978-83-271-6283-0

 

wtorek, 25 października 2022

Przeklęta korona na skroniach polskich królów

 


 

 „Ada i Eryk w Krainie Przeklętej Korony” to moje czwarte spotkanie z twórczością pani Beaty Gołembiowskiej. Zupełnie jednak inne od poprzednich. Tym razem bowiem książka skierowana jest do dzieci i młodzieży, choć co do dzieci mam pewne wątpliwości, którymi się pod koniec recenzji podzielę.

Wszystko zaczyna się, kiedy bliźniaki, Adelajda i Eryk, kończą rok szkolny. Zamiast wymarzonego wyjazdu, mają udać się do ciotki Rychezy, której nigdy dotąd nie widzieli. Perspektywa ta jawi im się jako strasznie nudna, szczególnie że ciotka skłócona jest z ich rodzicami. Dlaczego więc tam jadą? Czas pokaże. Czas niezwykłych przygód, niebezpieczeństw, stawania oko w oko ze śmiercią i z Historią przez naprawdę duże H.

Czy Rycheza jest naprawdę czarownicą? Sami musicie ocenić. Grunt w tym, że jej elfie uszy zwiastują coś nie z tego świata. Początkowo dzieciom podoba się w leśnej chatce. Mają tam wszystko, czego potrzeba. Nawet każde z nich dostaje swojego konia. Ada jest zachwycona, Eryk również zadowolony. Pierwsza konna przejażdżka okaże się dla nich jednak bardzo zaskakująca. Ni stąd ni z owąd znajdą się w starej puszczy, a gdy z niej wyjadą… okaże się, że są dziećmi jarla Magnussa, przeniosły się w czasie do X wieku, a w miejscu do osady wikingów.

I tak przyjdzie im podróżować przez słowiańskie ziemie (a nawet zawędrują do Rzymu) i przez kolejne dekady pierwszego stulecia kształtowania się polskiej państwowości. U boku Mieszka I będą walczyli pod Cedynią, zobaczą Chrzest Polski i będą świadkami koronowania naszego pierwszego króla. A potem spisków, pogoni i kolejnych bitew, które w tamtym okresie zdawały się być niezbędne, by móc zasiadać na jakimkolwiek tronie.

Brzmi fantastycznie? Owszem, to niesamowita podróż. Jednak, jak się dzieci przekonują, życie kiedyś było znacznie trudniejsze, niż się może w pierwszej chwili takim dwunastolatkom wydawać. Pełne okrucieństwa, braku tolerancji, rozlewu krwi. Ada uwielbia strzelanie z łuku, świetnie włada mieczem i dumna jest z tego, że może swoje umiejętności w końcu wykorzystać w praktyce. Do czasu, gdy w bitwie rani swojego rówieśnika, a następnie bierze go do niewoli. Nie jest również zbyt zadowolona perspektywą zostania dwunastoletnią żoną wikinga. Różnice w społecznych normach na przestrzeni tych dziesięciu wieków są kolosalne.

Uczynienie pierwszoosobowym narratorem współczesnego nam dziecka, i to jeszcze dziewczynki, okazało się strzałem w dziesiątkę. Daje bardzo ciekawą perspektywę na ówczesne zwyczaje i normy. Pozwala prawdziwie się zadziwić pewnymi kwestiami. Jednocześnie z dziecięcą szczerością, naiwnością i bezbronnością ukazuje, jak straszne to były czasy, w których Polska stawała się królestwem i umacniała swoją pozycję na arenie międzynarodowej.

Historycznie powieść jest naprawdę z najwyższej półki. A przy tym Autorka nie słodzi. Chrobry jest może i wielki dla sobie współczesnych, ale z perspektywy dziecka XXI wieku to obrzydliwy, okrutny władca, który nie zawaha się przed podłymi czynami, by zasiąść w końcu na upragnionym tronie. Bitwa to nie inscenizacja, którą można obejrzeć z okazji jakiejś historycznej rocznicy. To nie lśniące zbroje, barwne sztandary i waleczni rycerze – to krew, śmierć i bezwzględne okrucieństwo, to jeńcy, to niewolnicy. Walka o ziemie to nabite na pal głowy, to zgwałcone kobiety, to mordowani konkurenci i wygnani bliscy. To ciągły lęk o bezpieczeństwo i przyszłość.

Taka była prawdziwa historia początków Polski. Choć ustami Rychezy Autorka zaznacza, że jest to jedna z możliwych wersji wydarzeń, ponieważ tak naprawdę o tym, co się wówczas działo na naszych terenach do końca nie wiemy. Kronikarzy polskich nie było, można o ziemiach Mieszka czy Bolesława przeczytać jednie w konikach zagranicznych. A i kronikarze często pisali na zamówienie i ich relacje nie zawsze były obiektywne i oparte na faktach. Dzieci przekonują się nie raz i nie dwa, że to, czego uczyli się wcześniej w szkole czy domu (rodzice są archeologiem i historykiem) nie zawsze ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Bo czym mierzyć wielkość króla? Kogo można nazwać prawdziwie chrześcijańskim władcą? Czy można uznać za świętą kobietę, która okradła swe królestwo? Wiele ważnych pytań stawia Gołembiowska w tej książce.

Akcja powieści jest wartka i bardzo dobrze się ją czyta. Myślę, że młodemu czytelnikowi przypadnie do gustu. Choć w pewnym momencie pędzi już niczym Tegeve. Przydaje się na zakończenie ładne i zwarte podsumowanie, które dla nas przygotowała Ada, bowiem na tych 240 stronach znajdujemy ogrom postaci i bierzemy z bohaterami udział w niezliczonych wydarzeniach.

Ogólnie „Ada i Eryk w Krainie Przeklętej Korony” to naprawdę wartościowa pozycja, którą z czystym sercem gorąco polecam. Mam jednak swoje uwagi. Przede wszystkim warto zapoznać się z treścią zanim obdarujemy książką nasze dziecko. Jest w niej sporo brutalnych scen (ścinane głowy, publiczny gwałt), a i takich grafik (osobiście szata graficzna nie przypadła mi do gustu, ale to już moje bardzo subiektywne odczucie). Po drugie: przez mniej więcej połowę książki Kościół katolicki jest przedstawiany w bardzo negatywnym świetle, natomiast pogaństwo w bardzo pozytywnym. Dzieci zachwycone są wierzeniami Słowian, chrześcijanie są antybohaterami i nawet święty Wojciech jest przez Adę uznany za co najmniej bezmyślnego, nierozważnego i chyba bezczelnego człowieka. Obraz ten ulega w końcu zmianie, ale przez dłuższy czas czułam się z tym bardzo źle. Moim zdaniem jest to książka zdecydowanie dla młodzieży powyżej 12 lat, nie dla dzieci. To wszystko jednak kwestia światopoglądu i tego, co chcemy młodemu czytelnikowi przekazać.

Bezwzględnym jednak minusem, z którym trudno polemizować, jest kiepska redakcja. W książce roi się od różnych błędów: interpunkcyjnych, językowych itd., a nawet w dwóch miejscach merytorycznych. I to należałoby bezsprzecznie poprawić.

 

 

 

 

Ada i Eryk w Krainie Przeklętej Korony – Beata Gołembiowska

Wydawnictwo: e-bookowo

2022

Oprawa: miękka

Liczba stron: 240

Ilustracje: Suzanna Komza

ISBN: 978-83-8166-287-1