Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

piątek, 19 lutego 2021

Dlaczego robisz mi na złość? – Dagmar Geisler

 

Wydawnictwo: Jedność
Kielce 2021
Tytuł oryginału: Wie ist das mit dem Angern?
Przekład (z j. niemieckiego): Magdalena Jałowiec
Oprawa: twarda
Liczba stron: 32
 Ilustrowała: Dagmar Geisler
ISBN: 978-83-8144-439-2
 
 


 


To już nasza kolejna książka z serii. Autorka tekstów i ilustratorka w mądry, delikatny, a czasem nieco zabawny sposób porusza różnorodne tematy związane z dorastaniem, uczuciami, emocjami i interakcjami społecznymi. Każda z tych książek niesie ze sobą wielką dawkę wiedzy i pomysłów, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach życia codziennego. Barwne, przyjemne ilustracje, na których widzimy głównie dzieci (czasem dorosłych lub zwierzaki, żywe i pluszowe) pomagają dzieciom skupić się na przekazywanych treściach i lepiej je zapamiętać.

Problem robienia innym na złość ma różne odcienie. Od jednorazowego zajścia, trochę dla śmiechu aż po nękanie, po – tak często dzisiaj wspominany – mobbing. Jak wiadomo wszystkie tego typu zachowania mogą pojawić się  każdej grupie wiekowej, już od najmłodszych lat. Czasami w prasie możemy spotkać doniesienia o takich sytuacjach mających miejsce w szkole, na podwórku, w przedszkolu. Dokuczają sobie dzieci, nękają się dorośli, dorośli względem dzieci, a dzieci względem dorosłych też czasem nie pozostają dłużne. Autorka również ma osobiste doświadczenia w tym zakresie. Może właśnie dlatego jej książka jest tak wyjątkowa. Bo choć – jak sama pisze – twarzy ma to zagadnienie tyle, ile ludzi na świecie, to wiele z nich zobaczymy na stronach tej książeczki.

Czy ciebie też czasami coś albo ktoś denerwuje? To pytanie rozpoczyna ważną opowieść o dokuczaniu i nękaniu. Poczynając od jego powodów, poprzez różne przejawy, aż do sposobów radzenia sobie w zaistniałych już sytuacjach. Każda z tych kwestii zilustrowana jest kilkoma przynajmniej przykładami, a czytając książkę aktywnie, możemy dodawać ich całe mnóstwo. Przywołując sytuacje, w których dziecko uczestniczyło, mówiąc o własnych doświadczeniach, wymyślając przeróżne potencjalne zdarzenia. To zależy tylko od nas. Ta książka tak jest skonstruowana, by pobudzać do dyskusji. Zostawia szerokie pole do "popisu" dla rodziców, temat omówiony, nie tylko zasygnalizowany, ale jednocześnie otwarty. To idealna, moim zdaniem, formuła dla pozycji traktujących o emocjach, uczuciach, problemach i interakcjach z innymi.

Ważnym elementem jest też tutaj wskazanie na różnice pomiędzy robienie komuś na złość a kłóceniem się z kimś. Na pierwszy rzut oka mogą się one zdawać tym samym, ale wystarczy raz przeczytać książkę, by przekonać się, że bardzo się od siebie różnią. 

Autorka zwraca także uwagę na robienie komuś na złość "dla żartu" i bardzo mocno podkreśla, że "nikt nie ma prawa wmawiać ci, że coś jest zabawne i musi sprawiać ci przyjemność". Nawet, jeśli początkowo zabawa wydaje się śmieszna, to każdy ma prawo powiedzieć, "stop", "już więcej nie". Stawianie granic jest tu nie do przecenienia. 

Oczywiście podstawą rozwiązywania wszelkich problemów jest rozmowa. Pytanie o to, jak komuś minął dzień, co go gryzie. W końcu, dlaczego się złości,, co go zdenerwowało. Wyjaśnienie sobie sytuacji, omówienie jej, spojrzenie na nią z różnych stron. Próba zawarcia kompromisu, jeśli trzeba. Postawienie granic, o czym już pisałam. Stworzenie grupy, w której nie będziemy się bali czy wstydzili rozmawiać o takich zdarzeniach, uczuciach, problemach. 

Żeby była jasność – Geisler pokazuje problem dokuczania z obu stron. Zarówno z perspektywy osoby dokuczającej, jak i osoby, która jest ofiarą takich złośliwości. Ba, idzie nawet dalej, dodaje trzecią stronę medalu – perspektywę świadka dokuczania. Zwraca też uwagę na to, że mówienie o dokuczaniu i nękaniu to nie jest zdradzanie tajemnicy. To tzw. zła tajemnica, czyli taka która "cię niepokoi i sprawia, że jest ci z nią źle i ciężko", i która nie wiąże.

"Dlaczego robisz mi na złość?" to doskonała baza do poruszenia całego mnóstwa zagadnień zahaczających o problem dokuczania. Napisana przystępnym językiem, pięknie zilustrowana. Dzieci same po nią sięgają i proszą o kolejne czytanie. To pozycja must have dla każdego rodzica, szczególnie w momencie, gdy jego pociecha wkracza w świat przedszkola czy szkoły.

 


 




Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Jedność

czwartek, 18 lutego 2021

Maryla i Debora – Magdalena Mosiężna


Wydawnictwo: JanKa
Pruszków 2020
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 368
ISBN: 978-83-62247-72-1
 


 
Od pierwszej chwili zakochałam się w tej okładce, zanim jeszcze przeczytałam opis książki. Ten natomiast przekonał mnie do zamówienia powieści. Nie zawiodłam się. To była prawdziwa uczta literacka. "Maryla i Debora" to lektura, którą mogę polecić każdemu.
Na stronie wydawnictwa znajdziecie informację, że to powieść o dwóch młodych kobietach i dwóch postawach. Moim zdaniem to znacznie więcej. Choć tytułowe Maryla i Debora są głównymi bohaterkami, to osób ważnych dla akcji i całościowego wydźwięku powieści jest znacznie więcej. Mosiężna pięknie ukazuje nam różne charaktery, podejścia, sposoby widzenia świata. I barwnie odmalowuje, dobrze uzasadniając, zmiany w zachowaniu i podejściu do życia powołanych przez nią do życia postaci.
Ostatnie dwa lata przed wojną i lata wojenne to był czas próby dla wszystkich Polaków. Autorka nie podchodzi jednak do tego tematu z pozycji twórcy martyrologii. Choć losy jej bohaterów są bardzo mocno wplątane w Historię przez duże H, skupia się przede wszystkim na ich zwyczajnym, codziennym życiu. Na ich marzeniach, miłościach, pracy, rodzinie. Przedstawia rodziny bardzo różne. Nikolscy, Wetlińscy, w końcu Lemanowie. Różni ich od siebie niemal wszystko. Dużym plusem jest również to, że nie są rodzinami generycznymi. W każdej znajduje się jakaś czarna owca, w każdej ktoś stoi na piedestale. Każdy może z niego spaść, a z najgłębszego nawet dna można się podnieść. 
Akcja powieści rozgrywa się w głównie w Warszawie. Na początku widzimy więc barwną przedwojenną stolicę z jej restauracjami, barami, dansingami. Wesołą, roześmianą, pełną muzyki (która jest w powieści ważnym elementem) i ludzi żyjących spokojnie z dnia na dzień w wolnej Polsce. Na ulicach można spotkać roześmiane pary, grających na harmonii grajków, Żydów w chałatach. Choć to oczywiście nie jest całościowy obraz Warszawy, ale czuć ten klimat wolności i radości. Wojna dla niektórych jest zaskoczeniem, ale przecież większość zdawała sobie sprawy, że jej wybuch to tylko kwestia czasu. I jeszcze zanim Niemcy zaatakowali można było dostrzec różne postawy wobec zagrożenia (wyśmienita scena u Wetlińskich). 
To bardzo mocna strona tej powieści. Żołnierze idący na front, polskie podziemie niepodległościowe, powstańcy warszawscy... Widzimy ich oczami różnych osób i nie zawsze uważani są oni za bohaterów. Ich działania przez jednych są opiewane, przez innych przeklinane. Są tacy, którzy do końca wierzą w zwycięstwo i tacy, którzy skorzy są poddać się, byleby tylko nastał względny spokój. Niepodległość nie jest dla nich wartością wyższą od bezpieczeństwa własnej rodziny.
Wracając jednak do tytułowych bohaterek. Są kompletnie różne. Pochodzą z różnych środowisk. Wyznają inną wiarę. Debora pracuje w sklepie, potem jako pielęgniarka, Maryla jest żoną i matką. Jedna wierna mężowi, druga będąca kochanką cudzego męża. Nie mają prawa się polubić, ponieważ mają totalnie różne podejście do życia. Początkowo nawet z szacunkiem wobec siebie nawzajem  jest problem. Jednak sytuacja "zmusza" je do życia pod jednym dachem. Czy będą potrafiły przezwyciężyć uprzedzenia, niechęć? Czy będą umiały zrozumieć siebie wzajemnie?
Marylę poznajemy jako młodą trzpiotkę, która chce koniecznie uwolnić się spod skrzydeł rodziców. Debora to gotowa do poświęceń żydowska pielęgniarka. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że ta pierwsza będzie bohaterką, a ta druga nie zda egzaminu w czasie wojny. Okazuje się jednak, że życie pisze różne scenariusze. Zaskakuje. I wcale nie jest biało-czarne. Ma wiele odcieni szarości. Mosiężna pokazuje nam wiele tych odcieni. Przecież możnaby uwielbiać Deborę za jej poświęcenie, za jej pracę z chorymi, w końcu za to, że gotowa jest dla drugiego człowieka oddać własne życie, ale przecież żyła z żonatym mężczyzną. Można podziwiać Marylę, że była dobrą matką, kochającą i wierną żoną, ale jej patriotyzm i podejście do dywersyjnej działalności męża pozostawia wiele do życzenia. A i przecież mężczyźni w tej powieści mają wiele odcieni. Aleksander Andrzej wielokrotnie zaskakują. Autorka nikogo nie ocenia. Nie można nawet powiedzieć, że ocenę pozostawia czytelnikowi. Podświadomie rozumiemy, że nie mamy prawa oceniać. 
Nie do przecenienia jest również sam początek powieści, w którym widzimy jak Alicja Nikolska dla ratowania życia synka jest gotowa na wszystko. I jak bardzo zmienia to ją samą. Jak bardzo odbija się w jej podejściu do córki, z którą była w ciąży. Jak niesamowite znaczenie miało to jedno wydarzenie dla tego, jakie więzi łączyły Alicję z Marylą. Jak Maryla ją postrzegała. 
Bardzo też podobało mi się ukazanie dwóch różnych lekarzy bolszewickich. Oraz to jak pięknie Mosiężna odmalowała różne rodziny: szczególnie Wetlińskich i Lemanów. Nie potrafiłam też przejść beznamiętnie obok tragicznej postaci Ireny Gregorowicz, która jest postacią raczej czwartoplanową, a jednak nie sposób o niej zapomnieć.
Lektura powieści zmusza do zadania sobie wielu pytań: czy warto ratować swój świat kosztem innego? Czy należy ratować obcą osobę, której śmierć jest pewna, jeśli się jej nie pomoże? Czy może jednak należy myśleć w pierwszej kolejności o bezpieczeństwie swoich bliskich? Trudne pytania, na które przecież ówcześnie ludzie musieli sobie niemal codziennie odpowiadać. Lubimy przylepiać łatki, oceniać z łatwością. Ten jest bohaterem, bo poświęcił wszystko dla ratowania Żydów z getta. Tamten nie zdał egzaminu, bo myślał jedynie o dobrobycie własnych dzieci. A jak my byśmy postąpili? I czy którakolwiek z tych dwóch postaw jest godna większej pochwały?
Mosiężna pięknie opisuje uczucia bohaterów i nastroje panujących w ich towarzystwie. Cudownie też ukazana jest przyjaźń kobiet – Alicji i Jaskółki, które – choć tak rózne – znalazły w sobie oparcie i wielki szacunek do siebie wzajemnie.
"Maryla i Debora" to opowieść głównie o uczuciach i postawach bohaterów wobec ludzi i wydarzeń. Choć wojna jest tu nie tylko tłem, jest pokazana bardzo subtelnie. Można powiedzieć, że się "nie narzuca". To rzadko spotykany sposób przedstawienia życia w tamtym czasie. Bardzo przyjemne zaskoczenie, choć przecież naprawdę lubię literaturę o tematyce wojennej.
Jest to wyśmienicie napisana powieść. Na dodatek bardzo ładnie wydana. Jej się nie czyta, ją się pochłania. Na dodatek, co dla mnie jest dodatkowo wielkim plusem, jest to pierwsza część trylogii "ukazującej dzieje kilku warszawskich rodzin w dwudziestoleciu, czasach wojny i PRL". Nie mogę doczekać się już tomu drugiego. Wam natomiast gorąco polecam sięgnięcie po debiutancką powieść tej młodej pisarki. 
 
 




Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa JanKa

piątek, 12 lutego 2021

Dzieci poznają rok liturgiczny – Barbara Baffetti

 

Wydawnictwo: Jedność
Kielce 2021
Tytuł oryginału: L'anno Liturgico spiegato ai Bambini
Przekład (z j. włoskiego): Krystyna Kozak
Oprawa: miękka
Liczba stron: 32
 Ilustrowała: Mirella Mariani
ISBN: 978-83-8144-400-2
 
 


 
Ta niewielkich rozmiarów książeczka może być doskonałą pomocą zarówno dla katechetów uczących młodsze dzieci, jak i dla rodziców. W przystępny i bardzo ciekawy sposób przedstawia i porządkuje różne zagadnienia związane z rokiem liturgicznym.
Przewodnikiem dzieci jest sympatyczny ksiądz Karol, który wytłumaczy im dlaczego rok liturgiczny nie pokrywa się z kalendarzowym, na jakie okresy się dzieli i dlaczego właściwie tak. Jakie są cechy charakterystyczne liturgii w konkretnych okresach. Omówi kolejno każdy z nich, przypominając, jak ważna jest osobista więź z Jezusem i pójście za nim. 
Zaczynając od ogółów, czyli liczb, liter i kolorów, ksiądz Karol poprowadzi kolejno przez Adwent, okres Bożego Narodzenia, okres zwykły, Wielki Post, Wielki Tydzień i Triduum Paschalne, do okresu Wielkanocy. Pokłoni się również nad tematem świąt maryjnych i innych uroczystości i świąt, w tym ruchomych, które są ważnymi przystankami na tej drodze. 
Poza przystosowanym do dzieci, przejrzystym tekstem, ważna jest tu również szata graficzna. I to nie tylko w rozdziale traktującym o kolorach liturgicznych. Książeczka ma wiele barwnych, przyjemnych dla oka ilustracji, które ułatwiają zapamiętanie ważkich treści. Poza tym wytłuszczono niektóre wyrażenia, a nadto wytłuszczenia zaznaczono również odpowiednimi dla danego okresu kolorami. 
Każdy dwustronicowy rozdział kończy się zadaniem. Jakim? Są to różne "propozycje wielu inspirujących aktywności, które pomogą dzieciom w twórczy sposób przeżywać uroczystości, święta i dni okresu zwykłego." Część z nich rzeczywiście należy wykonać w danym okresie, część można zrobić w dowolnym momencie roku. Myślę, że są odpowiednie już dla czterolatków, choć niektóre mogą być dla nich jeszcze trochę za trudne. Z pewnością jednak większość z nich wymaga na tym etapie pomocy kogoś dorosłego.
Bardzo dobrym pomysłem jet również umieszczenie w środku książeczki wkładki. Jest to dwustronicowy wykres roku liturgicznego, który można bezpiecznie wyjąć i na przykład powiesić na ścianie, co jest zresztą pronowane w jednym ze wspomnianych zadań. Na drugiej stronie nie ma żadnych treści, wyjęcie wykresu nie jest zatem z żadnym uszczerbkiem dla reszty pozycji.
Na ostatnich dwóch stronach dzieci znajdą propozycje króciutkich modlitw dobrych na różne okazje. Jednocześnie takie zwarte ich przedstawieni wizualizuje, w jak wielu sytuacjach modlitwa jest jak najbardziej "na miejscu". Pokazuje dzieciom, że modlitwa towarzyszy nam na co dzień i zbliża do Boga.
Już za kilka dni rozpoczynamy Wielki Post. Może to jest właśnie ten moment, kiedy i Wy zaczniecie rozmawiać ze swoimi dziećmi o roku liturgicznym? Jeśli tak, to tę pozycję mogę Wam polecić całym sercem Jest wyśmienita!




Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Jedność

wtorek, 9 lutego 2021

Estera. Kobieta, która zmieniła bieg historii – Joan Wolf

 

Wydawnictwo: Jedność
Kielce 2021
Tytuł oryginału: A Reluctant Queen. The Love Story of Esther
Przekład (z j. angielskiego): Piotr Żak
Oprawa: miękka
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-8144-273-2
 
 

 
 
Postać Estery jest mi znana od wielu lat (ba, od dzieciństwa, które już dawno przeminęło). Pamiętam, jak mając może ze 12 lat oglądałam w telewizji serial o opowieściach biblijnych i w jednym odcinku przedstawiono właśnie historię Estery. Byłam pod wielkim wrażeniem. W zeszłym roku inną wersję animowaną pokazałam moim córeczkom. Zawsze "czytałam" tę historię jako opowieść o służbie Bogu i wielkim oddaniu Mu. O miłości? Owszem, ale właśnie do Boga. Ewentualnie do swego ludu. Tymczasem Joan Wolf pokazała inną stronę tej opowieści. Chcecie wiedzieć, jaką?
Już podtytuł książki sygnalizuje, że będziemy mogli poczytać o miłości. O którym jej obliczu? Czy możliwe, żeby biblijna Estera pokochała swojego perskiego męża? Tego, który miał rozkazać zabicie wszystkich Żydów zamieszkujących tereny, którymi władał? Czy to w ogóle możliwe, żeby ona, Żydówka kochająca Boga, posłuszna Jego prawom, obdarzyła uczuciem kogoś takiego?
Cóż... Licentia poetica pozwala na wiele i Wolf świetnie to wykorzystuje. Snuje opowieść o rozkwitaniu uczuć. O dojrzewaniu uczuć. W końcu o ich pełni. Miłość zawsze zwycięża i wcale nie trzeba stawiać miłości do Boga w opozycji do miłości do mężczyzny. Nawet jeśli jest on Wielkim Królem Perskim. Jak jednak do tego doszło?
Estera, młoda dziewczyna, której matka (Żydówka, co jest bardzo ważne) zakochała się w perskim żołnierzu (co również ma kolosalny wpływ na rozwój akcji w powieści), wychowywana jest przez swego wuja. Ten pewnej nocy ma sen. Koszmar właściwie. I to właśnie z jego powodu, wraz z żydowską starszyzną poprosi Esterę o coś, co zdaje się niemożliwe. Aby stanęła do konkursu na nową małżonkę perskiego władcy. Oczywiście, pełna oburzenia, dziewczyna początkowo odmawia, po przemyśleniu, i co niezmiernie istotne przemodleniu sprawy, uznaje, że spełni ich prośbę. I tak król jej nie wybierze, nie ma szans. W końcu jej konkurentki pochodzą z najlepszych perskich i babilońskich rodów, są piękne, zadbane, eleganckie, wychowane do życia w luksusie. Ona sama sprząta, gotuje, robi zakupy na rynku i pomaga wujowi w gospodarstwie Nie nosi zasłony na twarzy, jest opalona, a jej dłonie wołają o pomstę do nieba. Król nie zaszczyci jej nawet jednym spojrzeniem. Ba, nawet nadworny eunuch jej do króla nie dopuści. Z takim nastawieniem Estera wchodzi przez wrota haremu. Za tymi drzwiami zobaczy zupełnie inny świat.
Ścieżki Boga a jednak nieznane i niezrozumiałe dla śmiertelników (nie tylko dla kobiet, choć Estera często w swych modlitwach powtarza, że jest przecież "tylko kobietą"). Estera uśmiecha się tylko raz w czasie "rozmowy kwalifikacyjnej", kiedy jest już pewna, że za chwilę wróci do domu, bo eunuch jest jej wyglądem załamany. Ten uśmiech odmienia jej los. Mijają dni, tygodnie... Harem jest miejscem tak innym od tego, co dotychczas znała. Wyczekuje z niecierpliwością dnia, w którym spotka się z Aswerusem. Wtedy w końcu zostanie odesłana do domu. Udając Persjankę (o jej żydowskich korzeniach nie wolno jej wspominać), staje oko  w oko z królem. Rozmawiają, czują się w swoim towarzystwie swobodnie, nawet dobrze. Gdyby nie był perskim władcą, Estera mogłaby go nawet polubić. Choć obiecała sobie, że będzie poważna i wykona wszystko tak, jak ją w haremie uczono... uśmiecha się. Przepadła. Pokonała wszystkie konkurentki, a Aswerus ogłosił, że oto ona zostanie jego małżonką.
Z biegiem miesięcy Estera nie tylko przekonuje się do męża, ale szczerze zaczyna go kochać. Jest mu oddana, lojalna wobec niego, robi wszystko,, by byli razem szczęśliwi. A Aswerus odwzajemnia się jej. Ba, nawet przestaje odwiedzać harem. Kocha ją całym sobą i nie wstydzi się tego pokazywać. Ich miłość kwitnie, ale... Z różnych stron nadchodzą czarne chmury. Esterę gryzą wyrzuty sumienia, że nie jest z mężem do końca szczera. Aswerus ma na dworze wielu wrogów którzy chętnie na tronie widzieliby jego brata, Kserksesa. Szczególnie, że Aswerus jest niechętny kolejnej wojnie z Grecją. Tymczasem ostateczny i najbardziej bolesny cios padnie z innej jeszcze strony, od kogoś najbardziej zaufanego, ukochanego, obdarzonego przychylnością Asweusa.
Zanim do tego jednak dojdzie będziecie mogli przeczytać o różnych dworskich intrygach. Zobaczyć piękne tło tej opowieści, w której śluby odbywają się na wielkich dziedzińcach osłoniętych przed słońcem jedwabiem zawieszonym na marmurowych kolumnach, codziennym napojem jest słodkie wino, a za popołudniową przekąskę służą słodkie figi. Poznacie ciekawe postaci Mardocheusza, Hamana, Hataki, Luary. I zakochacie się w związku Estery i Aswerusa. A wówczas... wówczas nadejdzie czas próby. To, o czym wiemy, że nadejść musi, choć wolelibyśmy, żeby ta sielanka jeszcze choć trochę potrwała. 
Powieść czyta się niesamowicie przyjemnie. I szybko. Jest to jedna z tych książek, które się niemalże połyka, jednocześnie na dłużej pozostając pod wpływem ich uroku. Nie jest wybitna, to przyjemne oderwanie się od zabieganej codzienności. Jednak zmusza do zastanowienia się nad wieloma kwestiami. W moim przypadku natomiast lektura "Estery..." sprawiła, że w końcu przeczytałam Księgę Estery (tak, wstyd się przyznać, ale po raz pierwszy). Teraz dopiero widzę, jak wiele Wolf zmieniła, pozostawiając jednak to, co najważniejsze i dodając piękne tło i wyrazistych bohaterów, których wybory i działania są dobrze uzasadnione. Wam również polecam lekturę Księgi Estery szczególnie że naprawdę jest niedługa.
Z niej też dowiecie się, że ta naprawdę mężem Estery był... Kserkses, a nie jego starszy brat. W posłowiu Wolf napisała, że Aswerus naprawdę nie istniał, a bezpośrednim następcą Dariusza był Kserkses właśnie. Wywnioskować więc można by, że Aswerus to postać stworzona przez Autorkę. Czy tak jest naprawdę? Na to pytanie odpowiadają przypisy w Biblii Tysiąclecia: "Aswerus – łacińska transkrypcja hebr. formy Achaszwerosz, tj. Kserkses I". Wykorzystanie tej rozbieżności zapisów imienia władcy i przegranej bitwy pod Maratonem było, moim zdaniem, świetnym posunięciem, które dodało całej opowieści charakteru i pozwoliło lepiej uzasadnić niektóre działania głównych bohaterów.
W książce znalazło się kilka "dziwnych" wyrażeń które zupełnie do niej nie pasowały i nie potrafiłam zrozumieć, skąd się wzięły. Nie denerwowały bardzo, ponieważ były cztery takie, może pięć, zatem niewiele. Ale jakoś nie potrafiłam przejść obok nich obojętnie. Do tego kilka literówek, choć również niedużo. I dwukrotne tłumaczenie imienia Mardocheusz na Mordechaj, zupełnie bez uzasadnienia takiej zamiany. Ogólnie jednak  książka jest naprawdę bardzo ładnie wydana. Mogę ją polecić z czystym sumieniem.






Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Jedność