Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

sobota, 21 czerwca 2014

Pobojowisko – Michael Crummey

Wydawnictwo: Wiatr od morza
Gdańsk 2014
Oprawa: miękka
Liczba stron: 402
Przekład (z angielskiego) Michał Alenowicz
Tytuł oryginału: The Wreckage
ISBN: 978-83-936653-5-8







Snując fascynującą historię wyklętej miłości, Crummey tka misterną sieć powiązań między pozornie nieistotnymi szczegółami, czyniąc zaś wydarzenia II wojny światowej na Pacyfiku jedną z osi fabuły, niezwykle przenikliwie zwraca uwagę na kwestię osobistej odpowiedzialności człowieka za otaczające zło.
Tymi między innymi słowami zachęca nas do lektury tekst na tylnej okładce. Ile jest w nim prawdy, a ile przesady? Okazuje się, że idealnie odpowiada temu, co znajdujemy wewnątrz książki. To 402 strony literatury najwyższych lotów, przeplatających się: miłości, nienawiści, tęsknoty... Konflikt dwóch wyznań, wielka wojna na Pacyfiku, dwoje młodych ludzi, którzy poznają pierwsze smaki miłości. I Nowa Funlandia ze wszystkimi swoimi urokami i ciemnymi stronami. Sieci zostają zarzucone nie tylko na ryby, ale i na czytelnika, a z nich bardzo, bardzo ciężko się wyplątać. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że udało mi się to dopiero w okolicy trzeciej nad ranem, gdy oczy już wyleciały na orbitę, łzawiły, bolały, ręce odpadały, plecy dopominały się łóżka, a ja... ja ciągle tkwiłam wewnątrz historii i po prostu nie mogłam się oderwać. Jeszcze chwilę, jeszcze jedną stronę, jeszcze do końca rozdziału, albo części, albo... właściwie już tak niewiele zostało do końca...
Historia wyklętej miłości... Zero banałów, to nie jest romans dla młodzieży, żaden "Zmierzch", czy coś w tym stylu. Miłość w "Pobojowisku" jest po prostu inna. Prawdziwsza, bardziej życiowa i... tragiczna. Naprawdę tragiczna, nie melodramatyczna, ale skażona przez wojnę, przez niedomówienia, przez ludzkie wybory. Trudna i bolesna.
Wojna zaś stanowi coś znacznie więcej niż tylko tło wydarzeń. Jest powodem... Czego? Zmian w ludzkiej psychice, pozostających na wiele dekad ran, które się nie goją. Ludzkiej rozłąki, straty, poczucia bezsensu. Czasami zaś nadziei. Nadziei na lepsze jutro, które wcale nie musi przyjść. Wojnę na Pacyfiku w "Pobojowisku" można niemalże nazwać bohaterem, bo bez niej ta historia nie miałaby sensu. Bez niej zarówno Sadie, jak i Wish na zawsze być może zostaliby tymi zakochanymi w sobie dzieciakami nie wiedzącymi, czym naprawdę jest życie...
Dzieli ich właściwie wszystko.  Najważniejsze jest jednak to, że on jest katolikiem, a ona protestantką. Ludzie z Cove, w któym mieszka Sadie, mogliby wiele wybaczyć potencjalnemu kandydatowi, ale nie to, że jest papistą. Przejmować się sąsiadami? To nie w stylu Sadie. Z tym, że w rodzinnym domu też nie jest łatwo, bo rodzice zdecydowanie nie akceptują Wisha. Szczególnie jej matka. Sadie będzie musiała podjąć niejedną ciężką decyzję. Wish natomiast wyruszy na wojnę, by poznać jej gorzko-słony smak, a na swej drodze napotka Noburo Nishino, który całkowicie odmieni jego spojrzenie na absolutnie wszystko.
Bo to, co najważniejsze nie wydarzyło się w Cove, ani nawet w stolicy Nowej Fundalndii, St. John, ale w obozie Nagasaki #14. To tam trafiali jeńcy wojenni, których pojmali Japończycy. I tam Wish zrozumiał, czym są nienawiść i zaślepienie. Czym jest podłość i czym naprawdę jest cierpienie, śmierć, a także... kompletna znieczulica.
Crummey zaplątuje swoje sieci, a czytelnik stara się je rozplątać w czasie lektury. Łapią się w nie, niczym płotki, szczegóły i szczególiki, które na pozór są mało istotne, które zdają się po prostu być tłem, dodatkiem, podkolorowaniem opowiadanej historii. Nagle jednak, kiedy najmniej się tego spodziewamy, odkrywamy, że taki szczegół właśnie zaważył na życiu wielu bohaterów. Jedna decyzja, jedno słowo czasami, a przecież wiadomo nie od dziś, że słowa potrafią ranić bardziej niż obosieczny miecz.
Poznajemy wydarzenia z trzech perspektyw – Sadie, Wisha i Noburo. Każda z tych opowieści jest inna i każda całkowicie wciąga. Nie potrafię powiedzieć, która wstrząsnęła mną najbardziej. Każda na swój sposób odcisnęła swoje piętno i bez którejkolwiek z nich pozostałe nie miałyby sensu.
Powieść napisana jest pięknym językiem i tylko ze trzy, czy cztery razy czułam się dziwnie, kiedy nagle pośród tych ślicznie utkanych zdań pojawiały się wulgaryzmy. Nie mam, ogólnie rzecz biorąc, nic przeciwko takim wtrąceniom, kiedy są zasadne. Tu akurat nie widziałam żadnego uzasadnienia, by je użyć. I to zdecydowanie jedyny minus tej powieści.
Jakby jeszcze tego wszystkiego było mało – możecie liczyć na naprawdę kawał świetnej wydawniczej roboty. Choć otrzymałam egzemplarz recenzencki, przed ostateczną korektą – szukanie błędów mogłoby się zakończyć prawdziwym załamaniem poszukującego. Na całe cztery setki stron znalazłam zaledwie dwie literówki i jestem niemal pewna, że zostały one usunięte, zanim książka trafiła (zaledwie przed miesiącem) na księgarskie półki.
Polecam z całego serca.








Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Wiatr od morza


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz