Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

środa, 26 kwietnia 2023

Przekleństwo rodu Borków

 


 

Po dłuższej przerwie znów przyszła kolej na powieść autorstwa Elżbiety Cherezińskiej. Nie zawiodłam się. Jej „Sydonia. Słowo się rzekło” jest historią wciągającą, intrygującą i zmuszającą do przemyśleń.. A przy okazji świetnie napisaną i ukazującą kawał ważniej historii z perspektywy, której na co dzień raczej nie spotykamy.

Z wypowiedzi Cherezińskiej wynika, że legendy o Sydonii są bardzo powszechne na Pomorzu i wciąż popularne. Ja się z tą postacią spotykam po raz pierwszy. I wcale się nie dziwię, że Autorka od dawna chciała o niej pisać. To wielce intrygująca osoba, nie tylko jak na swoje czasy. Przyznać trzeba, że jej losy nadają się na wątek wybitnej powieści, ale są i świetnym materiałem na film, czy nawet serial. Ciekawe, czy kiedyś doczekamy się dobrej ekranizacji.

Wracając jednak do samej powieści. Podzielona jest na dwie części, poprzedzone prologiem. Przyznaję, że prolog ten zupełnie mi się nie podobał, choć rzeczywiście wyjaśnia pewne kwestie, które wypłynęły przy lekturze drugiej części. Jest to jednak, moim zdaniem, najsłabszy fragment całości.

W pierwszej części poznajemy życie Sydonii Bork począwszy od młodych lat, które spędziła na książęcym dworze w Wołogoszczy (Wolgast) aż do chwili jej aresztowania w wieku około siedemdziesięciu lat. Przyglądamy się dworskiemu życiu, balom, polowaniom, intrygom. Nawet wśród dwórek księżnej i jej córek. To barwna opowieść, pełna informacji o zwyczajach, o modzie, o edukacji. Wartka akcja, nietuzinkowe postaci, intrygi, miłość, zauroczenie, próba „ratowania” honoru rodziny. Do tego luterańskie spojrzenie na świat i pojawiające się co jakiś czas w różnych miejscach na świecie procesy przeciwko… czarownicom.

Sydonia w pewnym momencie musi opuścić dwór i już na niego nie powraca. Przez kilka dekad tuła się po rodzinie. Najpierw z siostrą, którą się niejako opiekuje, później sama. Wszystko to dlatego, że ich brat nie chciał ich spłacić i, mimo wyroków książęcych, wciąż uchylał się od corocznych wypłat należnych siostrom kwot. Życie ówczesnych kobiet nie było łatwe. Nawet tych ze szlacheckich rodów. Jeśli nie znalazły sobie odpowiedniego męża, zdane były na łaskę szeroko pojętej rodziny. A Sydonia, no cóż, łatwa w obejściu nie była. Nie chciała być potulną niewiastą, podległą we wszystkim mężczyznom i przyjmującą los, jaki zgotował jej brat. O, nie. Ona kochała czytać, uczyć się, poznawać świat. I znała prawo. Wiedziała, jak się procesować. Właściwie całe jej życie to jeden proces po drugim. I dlatego wciąż pozostawała skłócona z częścią rodziny. Nawet ci, którzy jej początkowo sprzyjali, w końcu się od niej odwracali, gdyż chcieli chronić dobre imię Borków.

Skąd pomówienie o bycie czarownicą? To jasne. Wszak kobieta samodzielnie myśląca, myśli niewłaściwie. A jeśli do tego wszystkiego zna się na ziołach, przyrządza napary, maści i wyciągi… na pewno ma na swoich usługach jakiegoś diabła czy innego czorta. I na pewno rzuca uroki. I przeklina. I…jątrzy, spiskuje, mści się, w końcu na pewno zabija…

Nie chcę zdradzić za wiele. To, co już napisałam to zaledwie wierzchołek góry lodowej, w której monumentalności możecie się rozsmakować w czasie lektury. Zapraszam.

W drugiej części mamy nagłą zmianę perspektywy. Pojawia się narrator pierwszoosobowy. Przemawia do nas sama Sydonia. I mówi o sprawach, które dotąd postrzegaliśmy zupełnie inaczej. Wiele kwestii, których byliśmy niemal pewni w pierwszej części, okazuje się innymi. Ciekawy twist. I perspektywa nad wyraz pomysłowa. Ponieważ Sydonia opowiada nie tylko o swej przeszłości, ale również teraźniejszości. O celi, w której jest przetrzymywana. O procesie inkwizycyjnym, który się przeciw niej toczy, o torturach, którym jest poddawana. Tak, razem z nią idziemy na miejsce kaźni, razem z nią jedziemy drabiniastym wozem i już, już widzimy stos, który za chwilę zapłonie. Narrator trzecioosobowy nie oddałby tego tak poruszająco.

„Sydonia. Słowo się rzekło” jest wyśmienitą historią, którą bardzo dobrze się czyta. Niekonieczne szybko, ale bardzo dobrze. Cherezińska ukazała nietuzinkowych bohaterów, bardzo ludzkich w ich zachowaniach, ale i bardzo różnorodnych. Co ciekawe, nie ocenia ich. Przynajmniej w moim odbiorze.

Wartka akcja przeplatana jest fragmentami dotyczącymi pism procesowych, warzenia piwa, poszukiwania roślin leczniczych, czy wybierania odpowiednich strojów. Poznajemy więc sporo kwestii, którymi na co dzień Sydonia i jej otoczenie się zajmowali. Ten pejzaż codzienności odmalowała Cherezińska w detalach, i chwała jej za to. Wyśmienicie się to czyta.

Niesamowite wrażenie robiły na mnie również te fragmenty, w których Autorka, ustami swych bohaterów, przypomina, że Księstwo Pomorskie nie należy do Rzeczpospolitej. Pomorze jest neutralne i samorządne. A Polaków Pomorzanie nie lubią niemal w takim samym stopniu jak mieszkańców Marchii Brandenburskiej. Tak, miasta, które nie raz odwiedzamy, o których na co dzień myślimy jako o polskich, w tamtym czasie nie tylko do Polski nie należały, ale wręcz były do niej wrogo nastawione.

Pomocne w lekturze okazały się drzewo genealogiczne Gryfitów oraz mapa Pomorza datowana na dekadę po śmierci Sydonii, a także daty wskazujące na czas, w którym dzieje się akcja kolejnych rozdziałów.

Generalnie lekturę gorąco polecam, jak wszystkie książki spod pióra Elżbiety Cherezińskiej, z którymi się spotkałam. To pięknie opisany kawał historii. Warto go poznać. I to w takim wydaniu właśnie.

 

 

 

Sydonia. Słowo się rzekło – Elżbieta Cherezińska

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Poznań 2023

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Liczba stron: 584

ISBN: 978-83-8702-750-1

 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Zysk i S-ka:

http://www.zysk.com.pl/


 

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz