Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Poznań 2016
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 396
Ilustracje: Andrzej Załecki
ISBN: 978-83-65676-00-9
Chciało by się rzec, że to z dawna wyczekiwana książka, Powieść, na którą czekało się niecierpliwie. Oj, chętnie bym tak napisała, jednak... Już dawno pogodziłam się z myślą, że "Cudze pole" kończy opowieść o księdzu Wacławie. Na szczęście tym razem się pomyliłam, a Jan Grzegorczyk dostarczył mi nie tylko wielu mocnych wrażeń, ale również udowodnił, że każda kolejna jego książka jest jeszcze lepsza od poprzedniej. Niewielu się to udaje, szczególnie w cyklu.
Wacław, co chyba nie dziwi, gdy zważyć na fakt spisania kolejnych jego przypadków, przeżył... gwoździowanie. Tak, za żadne skarby nie chce tego przykrego zdarzenia nazywać krzyżowaniem, choć wielu tak je własnie określa. W tym niektórzy bardzo nieprzychylnie. Jak zwykle zresztą, Groser spotyka na swej drodze tyle samo dusz życzliwych, co i takich, które chętnie widziałyby go w piekle, a jeszcze lepiej urządziłyby mu piekło na ziemi. Rzecz w tym, że tak wygląda życie każdego, kto choć raz wychyli się przed szereg, a jak już doskonale wiemy, Groser wychyla się co i rusz.
W "Perle" pojawi się kilka nowych postaci, ale w większości, mimo wszystko, będą tu osoby dobrze nam znane.
I tak, śledztwo w sprawie gwoździowania będzie się toczyło przez całą powieść, nie zdradzę Wam jednak kto okaże się winnym. Mogę jedynie nadmienić, że po drodze ucierpi przynajmniej kilka osób.
Wacław, co chyba nie dziwi, gdy zważyć na fakt spisania kolejnych jego przypadków, przeżył... gwoździowanie. Tak, za żadne skarby nie chce tego przykrego zdarzenia nazywać krzyżowaniem, choć wielu tak je własnie określa. W tym niektórzy bardzo nieprzychylnie. Jak zwykle zresztą, Groser spotyka na swej drodze tyle samo dusz życzliwych, co i takich, które chętnie widziałyby go w piekle, a jeszcze lepiej urządziłyby mu piekło na ziemi. Rzecz w tym, że tak wygląda życie każdego, kto choć raz wychyli się przed szereg, a jak już doskonale wiemy, Groser wychyla się co i rusz.
W "Perle" pojawi się kilka nowych postaci, ale w większości, mimo wszystko, będą tu osoby dobrze nam znane.
I tak, śledztwo w sprawie gwoździowania będzie się toczyło przez całą powieść, nie zdradzę Wam jednak kto okaże się winnym. Mogę jedynie nadmienić, że po drodze ucierpi przynajmniej kilka osób.
Przypadek afrykański... Cóż, w Afryce zaledwie kilkadziesiąt stron, ale rzeczywiście wyjątkowa to była podróż i to nie tylko dla samego Grosera, ale również dla mnie. Choć najmocniejsze uderzenie, również w dosłownym tego słowa znaczeniu, będzie później, pod koniec powieści.
Grzegorczyk buduje napięcie z każdą kolejną stroną, choć przecież już pierwsze zdania są bardzo mocne i wydaje się, że już nic bardziej wstrzymującego oddech nie wymyśli. Zaskakuje jednak i to bardzo pozytywnie. Znów pokazuje nam całą "plejadę gwiazd". I znów nikt nie jest zdecydowanie dobry czy zły. Czasem zaś okazuje się, że siedzący od dwóch dekad w więzieniu recydywista ma sumienie czystsze od... księdza. Historia każdej postaci daje do myślenia i zmusza, by choć na chwilę zastanowić się, po której "stronie mocy" my jesteśmy i jak Autor sportretowałby nas.
"Perła" różni się od poprzednich tomów tym, że jest bardziej nakierowana na wnętrze Wacława, na jego przeżycia i przemyślenia niż na jego działanie. Tutaj dzieje się więcej u innych, u Wacława... dzieje się, owszem, ale ukazane to jest jednak bardziej z perspektywy tego, jak on wszystko widzi, odczuwa. Uważam, że to był bardzo trafiony pomysł.
W powieści pojawiają się również, i to nawet dość często, maile – w szczególności od Magdy, która wyrusza, wraz z mężem, do Syrii. Korespondencja Grosera jest ciekawa i wiele wnosi do całej historii. I, jak być może wiecie, w moim odczuciu jest wielkim plusem, ponieważ mam wielką słabość do powieści epistolarnej.
Czym jest tytułowa perła? Grzegorczyk zwiedzie Was kilkukrotnie zanim napisze, o co właściwie chodzi. A może... może tych pereł jest w powieści po prostu znacznie więcej?
Najnowsza część historii Grosera rozkłada na łopatki, trzymając cały czas w napięciu. Trudno się od niej oderwać, choć życie do tego zmusza. Jednak wciąż gdzieś z tyłu głowy jakiś piskliwy głosik zdaje się nadawać: "weź książkę, weź książkę, czytaj dalej... co też się dzieje u Grosera".
Grzegorczyk buduje napięcie z każdą kolejną stroną, choć przecież już pierwsze zdania są bardzo mocne i wydaje się, że już nic bardziej wstrzymującego oddech nie wymyśli. Zaskakuje jednak i to bardzo pozytywnie. Znów pokazuje nam całą "plejadę gwiazd". I znów nikt nie jest zdecydowanie dobry czy zły. Czasem zaś okazuje się, że siedzący od dwóch dekad w więzieniu recydywista ma sumienie czystsze od... księdza. Historia każdej postaci daje do myślenia i zmusza, by choć na chwilę zastanowić się, po której "stronie mocy" my jesteśmy i jak Autor sportretowałby nas.
"Perła" różni się od poprzednich tomów tym, że jest bardziej nakierowana na wnętrze Wacława, na jego przeżycia i przemyślenia niż na jego działanie. Tutaj dzieje się więcej u innych, u Wacława... dzieje się, owszem, ale ukazane to jest jednak bardziej z perspektywy tego, jak on wszystko widzi, odczuwa. Uważam, że to był bardzo trafiony pomysł.
W powieści pojawiają się również, i to nawet dość często, maile – w szczególności od Magdy, która wyrusza, wraz z mężem, do Syrii. Korespondencja Grosera jest ciekawa i wiele wnosi do całej historii. I, jak być może wiecie, w moim odczuciu jest wielkim plusem, ponieważ mam wielką słabość do powieści epistolarnej.
Czym jest tytułowa perła? Grzegorczyk zwiedzie Was kilkukrotnie zanim napisze, o co właściwie chodzi. A może... może tych pereł jest w powieści po prostu znacznie więcej?
Najnowsza część historii Grosera rozkłada na łopatki, trzymając cały czas w napięciu. Trudno się od niej oderwać, choć życie do tego zmusza. Jednak wciąż gdzieś z tyłu głowy jakiś piskliwy głosik zdaje się nadawać: "weź książkę, weź książkę, czytaj dalej... co też się dzieje u Grosera".
Miłym dodatkiem są ilustracje. Pięknie wykonane, wzbudzają cała masę uczuć. Idealnie pasują do tej powieści.
Kilka błędów, niestety, znalazłam. Nie zaburzały jakoś mocno przyjemności płynącej z lektury, ale myślę, że można ich było uniknąć. Może w kolejnym wydaniu.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Zysk i S-ka:
O Boże, jak ja się kochałam w tej serii kilka lat temu! Koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńO, tak – koniecznie :)
Usuń