Warszawa 2017
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 296
ISBN: 978-83-65157-07-2
Wstrząsająca opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach z początku lat 70. Płock i Konin epoki końca Gomułki. Niewyjaśniona do końca sprawa porwania i (domniemanego?) zabójstwa płockiej lekarki, Stanisławy Krzemińskiej. Sprawa, która przez długie miesiące była na ustach wielu – milicjantów, dziennikarzy, polityków i zwyczajnych ludzi. Opisana w sposób, jakiego nie powstydziłby się sam Dostojewski.
Jacek Ostrowski ponownie próbuje rozwikłać tajemnicę swego rodzinnego Płocka, gdzie mieszkała Krzemińska. Pokazuje nam jednak także Konin, a to za sprawą głównego bohatera. Zbigniew Pielach vel Iwan Siemieniuk to prawdziwy potwór, trzęsą przed nim portkami wszystkie płockie (i nie tylko) szychy. Dopiero by się przestraszyli, gdyby poznali jego mroczną przeszłość i dowiedzieli, kim naprawdę jest i do czego jest zdolny... Już od pierwszych stron czujemy, że go nie polubimy. Oschły i podły wobec żony, nieprzyjemny wobec każdego napotkanego człowieka, do którego nie ma jakiegoś interesu, agresywny, tonący w długach uśpiony agent KGB, który ma na rękach wiele przelanej krwi i całe mnóstwo szemranych interesów, za które powinien siedzieć. To najkrótsza charakterystyka tego typka spod ciemnej gwiazdy. Jednak Ostrowski kreśli jego portret przez całą powieść, ujawniając co jakiś czas nowe przewiny Pielacha. Obok, niejako w opozycji, widzimy jego żonę Hankę – zlęknioną katoliczkę, która nie miała już siły żyć i próbowała popełnić samobójstwo. To, co się zdarzy w ich domu w najbliższych miesiącach będzie największą udręką właśnie dla jej umęczonej duszy. Choć na co dzień stara się nie wchodzić mężowi w drogę, choćby dla dobra dzieci – które wybyły z domu i niezbyt chętnie się w nim pojawiają, czemu nie można się dziwić – tym razem wielokrotnie mu się narazi. Ostatecznie jednak... Cicho sza, przekonajcie się sami.
Doktor Krzemińska to kobieta około pięćdziesiątki, zresztą i Pielach jest w podobnym wieku. Przyszło im spotkać się w czasie wojny i miał na jej punkcie swoistą obsesję, jednak dawno już o niej zapomniał. Historia tymczasem zatoczyła krąg, gdy odezwali się do niego mocodawcy z KGB – jedyne osoby na całym świecie, których Pielach się rzeczywiście boi. I choć przeklina ich za to, że sobie o nim przypomnieli, choć ma im za złe niewynagrodzone lata służby, choć za jego usługi znów nie chcą odpowiednio zapłacić – zrobi, co rozkażą. A rozkazują porwanie starszej kobiety, która ma wtyki pomiędzy byłymi żołnierzami AK, pomiędzy wichrzycielami chcącymi obalić ludową demokrację w Polsce. A tego z kolei obawia się KGB. Napędzona strachem akcja rozwija się początkowo wolno, by nagle niespodziewanie przyspieszyć i pognać niczym pociąg (może nie TGV, bo przecież dużo u Ostrowskiego przemyśleń i wspomnień). Nie jest to jednak z pewnością pociąg PKP.
Porwanie, ukrycie kobieciny, znęcanie się nad nią, tortury, koniec, który może być nawet wybawieniem. A w tle Polska czasów, o których moje pokolenie jedynie słyszało, które może zobaczyć na filmach, ale którego nie może już pamiętać. Drobiazgowo oddana PRL, którą czuć, czytając kolejne strony "Ostatniej wizyty". Smutna, szara, niezbyt ciekawa rzeczywistość, której początki były okupione hektolitrami polskiej krwi. W tym swój udział miał również Zbigniew Pielach i często o tym wspomina,
Ostrowski rewelacyjnie oddaje klimat tamtych dni, a także w niesamowicie drobiazgowy sposób charakteryzuje swoich głównych bohaterów – Zbigniewa i Hankę. Jego opisy zezwierzęcenia, niemalże całkowitej utraty człowieczeństwa tego potwora przyprawiają o dreszcze.
Co się stało z ciałem doktor Krzemińskiej? To już jedynie domysły Ostrowskiego. Ciała rzeczywiście nigdy nie odnaleziono, a Pielach nigdy nie przyznał się do zabójstwa. Zgodnie z panującą wówczas zasadą, że "nie ma ciała, nie ma zabójstwa", starał się zaplanować zbrodnię doskonałą. Niemalże mu się udało. Wpadł, ponieważ... był potworem.
Genialnym pomysłem było umieszczenie w książce fragmentów powieści, którą tworzy, na podstawie swych własnych doświadczeń, sam Pielach. Pozwala to na jeszcze głębsze wejrzenie do jego psychiki i dostrzeżenie, jak on sam ustosunkowuje się do swych wcześniejszych zbrodni.
"Ostatnia wizyta" to książka nietuzinkowa i, moim zdaniem, najlepsza powieść Ostrowskiego, najbardziej dojrzała i najbardziej wstrząsająca. I to nie dlatego, że oparta jest na faktach, ale dlatego, że Autor wykazał się prawdziwym kunsztem i talentem.
Uwagi krytyczne? Pod koniec trochę mi się nie podobało, że nagle Hanka zaczęła zwracać się do męża Iwan i wszyscy niby wiedzieli, że nazywa się on Siemieniuk. Tak znikąd, bez wytłumaczenia. Najbardziej uderzył mnie opis na tylnej okładce. Może to zboczenie zawodowe, wszak z wykształcenia jestem prawnikiem – ale powieść można stworzyć na podstawie akt sądowych, a nie aktów. Na podstawie aktów można co najwyżej stwierdzić, czy sportretowana na nich osoba jest ładna, albo czy malarz/fotograf potrafi tworzyć akty. Poza tym – znakomita lektura. Polecam z czystym (wstrząśniętym) sercem.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Od deski do deski:
Brr... Aż włos jeży się na głowie. Tym bardziej, że Płock to moje rodzinne strony. Książka zdecydowanie do przeczytania.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak :)
UsuńDrodzy, gwoli wyjaśnienia. Odezwały się na Facebooku głosy, że pani doktor nazywała się Kamińska. Otóż w rzeczywistości tak właśnie było. Jednak Autor zmienił jej nazwisko i w powieści porwana zostaje doktor Krzemińska. Trzymam się tekstu książkowego (wszak recenzuję powieść, a nie opisuję historię kryminalistyki), w związku z czym możecie w recenzji czytać o Krzemińskiej. Myślę, że to wyjaśnia sporną kwestię.
OdpowiedzUsuń