Warszawa 2019
Oprawa: twarda
Liczba stron: 176
Tytuł oryginału: Hallo, Jorda!
Przekład (z j. szwedzkiego): Aleksandra Grobelna
ISBN: 978-83-8150-029-6
Kiedy piętnaście lat temu mój ówczesny chłopak, a obecnie mąż, powiedział mi, że zdawał maturę z geografii miałam mieszane uczucia. Z jednej strony podziwiałam go, z drugiej totalnie nie rozumiałam takiego wyboru. Dlaczego? Ponieważ zupełnie nie miałam szczęścia do geografów. Jeden udawał, że nie wie, że cała klasa podchodzi do odpowiedzi z moim zeszytem, drugi pojawiał się na zajęciach maksymalnie trzy razy na semestr. Niczego się w szkole nie nauczyłam, i do dzisiaj czuję wielki niedosyt tej wiedzy. Właściwie wstyd, że tak niewiele wiem. Dlatego już dawno postanowiłam, że moje dzieci będą kochały geografię i znały się na niej dobrze. Zaczynamy więc od najmłodszych lat. Właściwie pierwszą "poważną" książką jest "Cześć, Ziemio!" wydana nakładem wydanictwa Dwie Siostry. Czy jednak naprawdę "poważną"?
Już na samym początku można śmiało napisać, że Autorka miała świetny pomysł. Na kolejnych stronach poznajemy opowieść o szesnastu godzinach (ale właściwie dlaczego nie 24?) z życia jej bohaterów. Jest to doprawdy zwariowana przygoda, bo tych bohaterów jest przynajmniej kilkudziesięciu. Choć na początku książki przedstawia nam się sześć osób i to one, w założeniu, mają być pierwszoplanowe. Jednak tutaj pojawia się pierwszy problem. Otóż na każdej stronie znajdują się również krótkie zadania do wykonania. Należy czegoś poszukać, coś wyjaśnić, kogoś odnaleźć. Są podane imiona, ale... my nie mamy pojęcia o kogo chodzi, bo znamy przecież tylko sześciu bohaterów książki. Trochę mnie to na początku zdenerwowało, bo Dziewczynki były niecierpliwe, chciały, żeby im pomóc w szukaniu, a ja sama miałam spore problemy (i to niewynikające z mojej niewiedzy geograficznej). Choć sam pomysł z tymi zadaniami jest bardzo ciekawy i jeszcze bardziej aktywizuje dzieciaki. Bo tak – jest to zdecydowanie książka zaliczająca się do grupy, o której można powiedzieć "aktywne czytanie".
Szesnaście godzin... Na jednej półkuli jest północ, gdzie indziej już ranek, jeszcze dalej południe i końcu niemalże tea time. Poza postaciami, podpisano część ważniejszych miast. Przy każdym z nich znajduje się również dobrze widoczny zegarek, wiemy więc od razu, która gdzie jest godzina. To duży plus. Łatwiej to dzieciakom pokazać. Na dodatek, co Arii i Rebece bardzo się spodobało, po tej stronie, gdzie panuje noc, świecą gwiazdy. Więc nawet takie maluchy szybą łapią, gdzie jest noc, a gdzie dzień. Bo choć są tu zadania, a książka skupia się na zmianach czasu, nie jest ona – przynajmniej w mojej opinii – przeznaczona jedynie dla dzieci umiejących czytać i posługujących się zegarkiem. My sobie świetnie radzimy, choć Dziewczynki dopiero uczą się literek, o czytaniu słów nawet jeszcze nie myślę. I choć nie używają jeszcze zegarka, to dzięki "Cześć, Ziemio!" lepiej zaczynają rozumieć upływ czasu.
W książce ładnie pokazana jest różnorodność ludzkości choć już zdecydowanie mniej widać różnorodność przyrody czy kultury. Ale o to nie można mieć pretensji. Ta książka skupia się na czymś zupełnie innym. Jeśli jednak szukacie czegoś traktującego sprawę holistycznie, we wrześniu powinna pojawić się recenzja "Map" od Dwóch Sióstr i to będzie prawdopodobnie to, o co Wam chodzi.
Szata graficzna może zachwycać. I pewnie wiele osób się nią zachwyci. Być może niektórzy się w niej zakochają. Wszak nie bez powodu Fiske zdobywała
już w życiu nagrody jako artysta plastyk. Osobiście graficznie
wolę jednak Aliego Mitgutcha (jeśliby porównywać typ książek), ale Dziewczynki są stylem Anny Fiske chyba
zachwycone, bo wciąż sięgają po tę książkę. Dla mnie jest tam wszystkiego za wiele. Denerwują mnie te wszystkie klocki na terenie Rosji, zupełnie nie rozumiem, co mają przedstawiać. Robią sztuczny tłum, bałagan. Za to podoba mi się to, że jest pokazany też fragment ziemskiej atmosfery – od razu widać, że i na niebie wokół Ziemi coś się dzieje. Natomiast nijak nie pojmuję, dlaczego mapa nie obejmuje całej planety. Ok, wiem, może trudno to narysować, jeśli Ziemia ma być kulą... ale ułożenie kontynentów jest nieco dziwne, koślawe, mocno zniekształcone, a przez to lekko denerwujące. Widać w centrum Skandynawię, wszysto niby ją okrąża. Brakuje większości Afryki, nie ma Ameryki Południowej, Australii, Ameryka Północna też jakaś szczątkowa. To akurat mi się nie podoba. Na razie nie ma to większego znaczenia dla Dzieci, ale kiedy podrosną, będą się z pewnością dopytywały, gdzie są kraje, w których mają rodzinę, do których mówimy, że chcielibyśmy pojechać. A tu ni widu, ni słychu.
Mimo wszystkich minusów (które są minusami raczej dla mnie, a nie moich Córek), książkę polecam. Jest ciekawym, barwnym wstępem do nauki geografii i poznawania upływu czasu. I naprawdę wesołą przygodą, która może trwać godzinami. Zacznijcie razem z nami szukać Bubby z Mogadiszu, Kapitana Bonesa z Montrealu, Gospodarza i jego krowę Yvette z Lyonu, Toma płynącego tratwą przez Atlantyk, Darię z Norylska i Wibhę z Cennai (Aria i Rebeka zdecydowanie najbardziej polubiły Bubbę, ku mej wielkiej trosce, bo iście nieodpowiedzialny i pechowy z niego chłopaczek, który lubi bawić się ostrym sprzętem – piłą, młotkiem, palnikiem...). Przygodo, trwaj!
Nie mogę się już doczekać, kiedy Dziewczynki dostaną na imieniny (już za miesiąc) "Mapy" i będziemy mogły porównywać te dwie książki. Na razie zaczynamy lekturę książki "To my, dzieci świata" i już na starcie widzę, że te trzy książki będą się rewelacyjnie uzupełniały i stanowiły "zgraną grupę" zarówno na długie jesienne i zimowe dni, jak i na przyszłą wiosnę i lato. Będzie co robić. Wszak na Ziemi żyje obecnie około 7 miliardów ludzi!
Polecamy!
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Dwie Siostry
http://www.wydawnictwodwiesiostry.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz