Kraków 2019
Oprawa: twarda
Liczba stron: 100
Ilustracje: Halina Nowakowska
ISBN: 978-83-7720-383-5
"Moje przedszkole" to coś więcej niż tylko zbiór opowiadań wspierających adaptację dzieci w przedszkolu. To pięknie napisane, życiowe historie z życia dzieciaków (i ich nauczycieli przedszkolnych oraz rodziców). Na dodatek fantastycznie zilustrowane. Czyta się je z naprawdę wielkim zainteresowaniem.
My co prawda nie planowaliśmy nigdy przedszkola i raczej nadal nie planujemy, ale Dziewczynki są przedszkolem bardzo zainteresowane w ostatnim czasie. Jak z nieba zatem spadła nam ta książka, która wciągnęła je w wir przygód. Czytamy codziennie po śniadaniu (moim, kiedy Córeczki jeszcze jedzą). Kiedy tylko widzą, że kończę posiłek, dopytują, czy teraz im poczytam. Dotąd nigdy się to jeszcze nie zdarzało z takim nasileniem i tak regularnie. Widać gołym okiem, że "Moje przedszkole" to książka, która bardzo przypadła im do gustu.
Główną bohaterką całości jest Mania Skalska (cóż za piękne podobieństwo nazwisk!). Razem z nią słuchamy opowieści jej mamy o tym, że Mania wkrótce zacznie chodzić do przedszkola i jak jest tam fajnie. Razem z nią przeżywamy pierwszy dzień, który jest pewnie najtrudniejszy – rozstanie z mamą na dłużej niż kilka minut. Na szczęście Mania wie od początku, że mama po nią wróci i razem pójdą do domu. I tak będzie już odtąd codziennie. Rano mama przyprowadzi Manię do przedszkola, a tam będzie się działo. Nowi koledzy i koleżanki. Zupełnie inne zabawki. Panie, Ewa i Asia (i znów zbieżność, wszak jestem Ewa Joanna Skalec), które całymi dniami czuwają nad bezpieczeństwem dzieci oraz wymyślają dla nich coraz to nowsze atrakcje. Wspaniały plac zabaw z samolotem, o zabawie w którym marzy każdy przedszkolak. Przygody, poznawanie świata, wiele radości. Ale i kłopoty, ot choćby wtedy, kiedy Gabrysi tajemniczo zniknie podwieczorek, Marcinek i Kubuś pokłócą się o samochodzik, albo kiedy w przedszkolu pojawi się nowy chłopiec, który będzie bardzo, ale to bardzo płakał za swoją mamusią. Bo w przedszkolu, tak jak w życiu, czasem słońce, czasem deszcz.
Książka składa się z 26 opowiadań. Większość z nich ma niecałe trzy strony (idealna długość), a każde z nich opatrzone jest przepiękną ilustracją. Ariunia i Rebeczka uwielbiają je oglądać i dopytywać o szczegóły. Język jest w pełni zrozumiały dla trzylatków, a przypuszczam, że to właśnie do dzieci w tym wieku jest ta pozycja głównie kierowana. W końcu wiele dzieci właśnie wówczas po raz pierwszy idzie do przedszkola. Myślę jednak, że jest ona doskonała także i dla tych, które nie idą. Nie tylko dlatego, że jest interesująca i naprawdę edukacyjna. Również dlatego, że oswaja z rozstaniem z rodzicami na dłuższy czas. Nawet jeśli nie wysyłamy maluchów do przedszkola, to czasem sami musimy się od nich nieco oderwać. Ja sama doskonale wiem, że nie jest to łatwe. Kiedy przed rokiem zaczynałam kolejny kierunek studiów, byłam przerażona tym, jak dzieci zareagują na to, że mamy nie będzie w domu przez prawie cały dzień, dwa razy w miesiącu. Mąż oczywiście świetnie sobie radzi, ale... Teraz Dziewczynki rozumieją już lepiej, że czasami dzieci spędzają dużo czasu poza domem, z osobami innymi niż ich rodzice czy dziadkowie. Samo mówienie o tym nie dawało żadnego pozytywnego odzewu. Książka pomogła. Ciekawe, jak będzie to wyglądało w rzeczywistości. Pożyjemy, zobaczymy.
W "Moim przedszkolu" są nie tylko treści mające oswoić z samym przedszkolem, czy rozłąką z rodzicami. U nas na przykład pomaga czasami odwołanie się do tego, co czytałyśmy. Kiedy Dzieci się kłócą o zabawkę, mówię, że jak nie przestaną, to zrobię tak jak pani Asia w przedszkolu. I wiedzą już, że kłótnie mają konsekwencje nie tylko u nich w domu. Że kłócić się nie wolno, bo pani Asia w przedszkolu wówczas musi podjąć kroki. A przecież lepiej bawić się razem. Zachowania dzieci i pań w przedszkolu stały się dla nas kluczowe w wielu rozmowach i widzę, że w ciągu zaledwie tygodnia wiele kwestii się u nas unormowało właśnie dzięki temu, że poznaliśmy Manię i jej grupę przedszkolną.
Plusów jest naprawdę sporo i mogę z czystym sercem polecić tę książkę. Jednak... Jest ona przeznaczona tylko dla uważnego czytelnika. Rodzica, który uważnie czyta swojemu dziecku. Niestety, błędów jest naprawdę sporo. Nawet jeśli pominąć notorycznie pojawiającą się złą odmianę słów, to już opcja, że w połowie opowiadania Kubuś staje się nagle Krzysiem, a pani dzieląc grupę na dwie mówi, że jedna jest po prawej, a druga... po prawej, nie jest fajna. Redakcja chyba trochę przysnęła. Nie dałabym do czytania dziecku, które właśnie się uczy, czy niedawno nauczyło czytać. Zbyt często muszę na bieżąco poprawiać błędy. Szkoda, bo za samą treść i oprawę graficzną chciałoby się przyznać jakąś nagrodę, a tu taki redaktorski bubel.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa PETRUS
https://www.wydawnictwopetrus.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz