Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

wtorek, 9 lutego 2021

Estera. Kobieta, która zmieniła bieg historii – Joan Wolf

 

Wydawnictwo: Jedność
Kielce 2021
Tytuł oryginału: A Reluctant Queen. The Love Story of Esther
Przekład (z j. angielskiego): Piotr Żak
Oprawa: miękka
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-8144-273-2
 
 

 
 
Postać Estery jest mi znana od wielu lat (ba, od dzieciństwa, które już dawno przeminęło). Pamiętam, jak mając może ze 12 lat oglądałam w telewizji serial o opowieściach biblijnych i w jednym odcinku przedstawiono właśnie historię Estery. Byłam pod wielkim wrażeniem. W zeszłym roku inną wersję animowaną pokazałam moim córeczkom. Zawsze "czytałam" tę historię jako opowieść o służbie Bogu i wielkim oddaniu Mu. O miłości? Owszem, ale właśnie do Boga. Ewentualnie do swego ludu. Tymczasem Joan Wolf pokazała inną stronę tej opowieści. Chcecie wiedzieć, jaką?
Już podtytuł książki sygnalizuje, że będziemy mogli poczytać o miłości. O którym jej obliczu? Czy możliwe, żeby biblijna Estera pokochała swojego perskiego męża? Tego, który miał rozkazać zabicie wszystkich Żydów zamieszkujących tereny, którymi władał? Czy to w ogóle możliwe, żeby ona, Żydówka kochająca Boga, posłuszna Jego prawom, obdarzyła uczuciem kogoś takiego?
Cóż... Licentia poetica pozwala na wiele i Wolf świetnie to wykorzystuje. Snuje opowieść o rozkwitaniu uczuć. O dojrzewaniu uczuć. W końcu o ich pełni. Miłość zawsze zwycięża i wcale nie trzeba stawiać miłości do Boga w opozycji do miłości do mężczyzny. Nawet jeśli jest on Wielkim Królem Perskim. Jak jednak do tego doszło?
Estera, młoda dziewczyna, której matka (Żydówka, co jest bardzo ważne) zakochała się w perskim żołnierzu (co również ma kolosalny wpływ na rozwój akcji w powieści), wychowywana jest przez swego wuja. Ten pewnej nocy ma sen. Koszmar właściwie. I to właśnie z jego powodu, wraz z żydowską starszyzną poprosi Esterę o coś, co zdaje się niemożliwe. Aby stanęła do konkursu na nową małżonkę perskiego władcy. Oczywiście, pełna oburzenia, dziewczyna początkowo odmawia, po przemyśleniu, i co niezmiernie istotne przemodleniu sprawy, uznaje, że spełni ich prośbę. I tak król jej nie wybierze, nie ma szans. W końcu jej konkurentki pochodzą z najlepszych perskich i babilońskich rodów, są piękne, zadbane, eleganckie, wychowane do życia w luksusie. Ona sama sprząta, gotuje, robi zakupy na rynku i pomaga wujowi w gospodarstwie Nie nosi zasłony na twarzy, jest opalona, a jej dłonie wołają o pomstę do nieba. Król nie zaszczyci jej nawet jednym spojrzeniem. Ba, nawet nadworny eunuch jej do króla nie dopuści. Z takim nastawieniem Estera wchodzi przez wrota haremu. Za tymi drzwiami zobaczy zupełnie inny świat.
Ścieżki Boga a jednak nieznane i niezrozumiałe dla śmiertelników (nie tylko dla kobiet, choć Estera często w swych modlitwach powtarza, że jest przecież "tylko kobietą"). Estera uśmiecha się tylko raz w czasie "rozmowy kwalifikacyjnej", kiedy jest już pewna, że za chwilę wróci do domu, bo eunuch jest jej wyglądem załamany. Ten uśmiech odmienia jej los. Mijają dni, tygodnie... Harem jest miejscem tak innym od tego, co dotychczas znała. Wyczekuje z niecierpliwością dnia, w którym spotka się z Aswerusem. Wtedy w końcu zostanie odesłana do domu. Udając Persjankę (o jej żydowskich korzeniach nie wolno jej wspominać), staje oko  w oko z królem. Rozmawiają, czują się w swoim towarzystwie swobodnie, nawet dobrze. Gdyby nie był perskim władcą, Estera mogłaby go nawet polubić. Choć obiecała sobie, że będzie poważna i wykona wszystko tak, jak ją w haremie uczono... uśmiecha się. Przepadła. Pokonała wszystkie konkurentki, a Aswerus ogłosił, że oto ona zostanie jego małżonką.
Z biegiem miesięcy Estera nie tylko przekonuje się do męża, ale szczerze zaczyna go kochać. Jest mu oddana, lojalna wobec niego, robi wszystko,, by byli razem szczęśliwi. A Aswerus odwzajemnia się jej. Ba, nawet przestaje odwiedzać harem. Kocha ją całym sobą i nie wstydzi się tego pokazywać. Ich miłość kwitnie, ale... Z różnych stron nadchodzą czarne chmury. Esterę gryzą wyrzuty sumienia, że nie jest z mężem do końca szczera. Aswerus ma na dworze wielu wrogów którzy chętnie na tronie widzieliby jego brata, Kserksesa. Szczególnie, że Aswerus jest niechętny kolejnej wojnie z Grecją. Tymczasem ostateczny i najbardziej bolesny cios padnie z innej jeszcze strony, od kogoś najbardziej zaufanego, ukochanego, obdarzonego przychylnością Asweusa.
Zanim do tego jednak dojdzie będziecie mogli przeczytać o różnych dworskich intrygach. Zobaczyć piękne tło tej opowieści, w której śluby odbywają się na wielkich dziedzińcach osłoniętych przed słońcem jedwabiem zawieszonym na marmurowych kolumnach, codziennym napojem jest słodkie wino, a za popołudniową przekąskę służą słodkie figi. Poznacie ciekawe postaci Mardocheusza, Hamana, Hataki, Luary. I zakochacie się w związku Estery i Aswerusa. A wówczas... wówczas nadejdzie czas próby. To, o czym wiemy, że nadejść musi, choć wolelibyśmy, żeby ta sielanka jeszcze choć trochę potrwała. 
Powieść czyta się niesamowicie przyjemnie. I szybko. Jest to jedna z tych książek, które się niemalże połyka, jednocześnie na dłużej pozostając pod wpływem ich uroku. Nie jest wybitna, to przyjemne oderwanie się od zabieganej codzienności. Jednak zmusza do zastanowienia się nad wieloma kwestiami. W moim przypadku natomiast lektura "Estery..." sprawiła, że w końcu przeczytałam Księgę Estery (tak, wstyd się przyznać, ale po raz pierwszy). Teraz dopiero widzę, jak wiele Wolf zmieniła, pozostawiając jednak to, co najważniejsze i dodając piękne tło i wyrazistych bohaterów, których wybory i działania są dobrze uzasadnione. Wam również polecam lekturę Księgi Estery szczególnie że naprawdę jest niedługa.
Z niej też dowiecie się, że ta naprawdę mężem Estery był... Kserkses, a nie jego starszy brat. W posłowiu Wolf napisała, że Aswerus naprawdę nie istniał, a bezpośrednim następcą Dariusza był Kserkses właśnie. Wywnioskować więc można by, że Aswerus to postać stworzona przez Autorkę. Czy tak jest naprawdę? Na to pytanie odpowiadają przypisy w Biblii Tysiąclecia: "Aswerus – łacińska transkrypcja hebr. formy Achaszwerosz, tj. Kserkses I". Wykorzystanie tej rozbieżności zapisów imienia władcy i przegranej bitwy pod Maratonem było, moim zdaniem, świetnym posunięciem, które dodało całej opowieści charakteru i pozwoliło lepiej uzasadnić niektóre działania głównych bohaterów.
W książce znalazło się kilka "dziwnych" wyrażeń które zupełnie do niej nie pasowały i nie potrafiłam zrozumieć, skąd się wzięły. Nie denerwowały bardzo, ponieważ były cztery takie, może pięć, zatem niewiele. Ale jakoś nie potrafiłam przejść obok nich obojętnie. Do tego kilka literówek, choć również niedużo. I dwukrotne tłumaczenie imienia Mardocheusz na Mordechaj, zupełnie bez uzasadnienia takiej zamiany. Ogólnie jednak  książka jest naprawdę bardzo ładnie wydana. Mogę ją polecić z czystym sumieniem.






Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Jedność

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz