Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Poznań 2020
Oprawa: miękka ze skrzydełka
Liczba stron: 296
ISBN: 978-83-8116-989-9
Ile cierpień może znieść jeden człowiek? Wydawałoby się, że w pewnym momencie każde kolejne jest już niemożliwe. A jednak... Fatum na Magdalenie zdaje się ciążyć od pokoleń, choć ona o swoich przodkach właściwie nic nie wie.
Wszystko zaczyna się od powrotu z wakacji na Islandii. Magda razem z synkiem Piotrusiem udają się do Warszawy. Do mieszkania Konrada. Jej męża, jego taty. Choć mieszkają na stałe w Katowicach, ona ma swoje mieszkanie właśnie w stolicy. Od lat z niego korzysta, uciekając przed codziennymi troskami. A tych życie rodzinie Kostrzewskich nie szczędzi. Najpierw ciężka choroba ich córeczki Sary, potem jej śmierć. Konrad zdaje się zupełnie sobie z tym nie radzić, wypiera ze świadomości te wydarzenia. Teraz jest gdzieś w Ameryce. Kiedy wróci, nie wiadomo. Magda dojrzewa do poważnej rozmowy z mężem, bo dociera do niej, że tak dalej żyć nie można. Rodzina powinna być razem.
Do tych wniosków doszła na Islandii, w domu na skale. W domu dziadka Einara. Niespokrewnionego z nią człowieka, który otoczył ją opieką. Pojechała tam w towarzystwie jego wnuka, Michała. Takie wakacje zorganizował im Konrad. Z tym że Magda zaczyna czuć coś do Michała, coś, czego się boi, czego nie rozumie, a co jednak sprawia, że w innym świetle zaczyna widzieć swoje małżeństwo. Na Islandii wiele sobie poukładała. Zaczęła dostrzegać siebie jako jednostkę. Szukać swojego miejsca w świecie. To w tym mroźnym, dzikim kraju, gdzie ludzie żyją znacznie bliżej Natury, Magda odnalazła spokój i chęć do zrobienia czegoś ze sobą.
Mieszkanie Konrada jest wspaniałe, a jednak ona czuje się w nim obco (Piotruś jest zachwycony i mieszkaniem i samą Warszawą). Nie tylko dlatego, że nigdy wcześniej, będąc jego żoną, w nim nie była. To miejsce jest takie dopieszczone, takie inne od ich wspólnego lokum, takie eleganckie. I nie ma w nim żadnych zdjęć Sary, czego Magda nie potrafi pojąć ani wybaczyć. Jakby Konrad zupełnie wymazał córkę z ich życia. Są jednak liczne zdjęcia, pamiątki z wielu podróży, bibeloty, filmiki nagrywane w czasie wyjazdów. Wszystko to, co potwierdza, jak wiele Konrad w życiu osiągnął. A jednak zupełnie kłóci się to z tym, co zawsze mówił – że pamiątki nie mają znaczenia, że przeszłość się nie liczy, że ważna jest tylko rodzina i to, co się robi teraz. Magda nie potrafi rozgryźć męża.
Zrozumienie i wybaczenie nadejdzie dopiero ponad rok później. W zupełnie innych okolicznościach, których tamtego lata nie dało się przewidzieć. Tak wiele zawirowań, tak wiele strat, tyle otwartych, uchylonych furtek, które nagle się przed nią zatrzaskują. Magdę i czytelnika czeka prawdziwa jazda bez trzymanki. Okaże się bowiem, że Konrad od lat ma przerażającą tajemnicę. Sekret, który wychodzi na jaw, kiedy jest już, dosłownie, za późno, by cokolwiek zrobić. Nowa sytuacja jest dla Magdy i Piotrusia bardzo trudna. Czeka ich mnóstwo zmian. Długie poszukiwanie siebie w świecie, w którym dotąd była zawsze dla kogoś. Taka, jak chcieli ją widzieć inni. Teraz zapragnie być sobą. Ale co to znaczy?
Powieść napisana jest lekkim językiem i naprawdę trzyma w napięciu. Znajdziecie w niej doprawdy szaloną fabułę, mnóstwo zwrotów akcji, nietuzinkowe postaci. Wiele tajemnic z różnych czasów, bo nie tylko dotyczących Konrada. Bardzo podoba mi się wątek odkrywania rodzinnej przeszłości, poznawania przodków, o których istnieniu Magda nie miała pojęcia. Poznawania nie tylko ich historii, ale ich samych, osobiście. Dużo rozważań, piękne widoki na Islandii i w Andach, romans.
Czy istnieje dobre kłamstwo? Czy prawda jest ponad wszystkim? Czy da się żyć tak niewinnie, jakby chciała Magda? Tak, żeby wszystko było jasne, czyste, proste, niezakłamane? Czy człowiek może się diametralnie zmienić, a jednocześnie wciąż chcieć od życia tego samego? Wiele takich pytań padnie w czasie czytania"Licząc gwiazdy".
To naprawdę niezwykłe, ale przeczytałam tę powieść w dwa wieczory. Z tymi wszystkimi obowiązkami to niemalże niewykonalne. A jednak. Nie mogłam się oderwać. Czyta się doskonale. Gdyby wyszła dwa miesiące temu, napisałabym, że to idealna lektura na wakacje. Jako że lato dobiega końca, napiszę, że jest idealna właściwie na każdy czas. I tak właśnie jest. Polecam całym sercem!
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Zysk i S-ka:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz