Nie znam wcześniejszej części książki, ale tę można spokojnie czytać niezależnie. Tytułowa Natka, właściwie Natalia Goniłło, to rezolutna kilkulatka, która opowiada nam różne ważne historie ze swojego życia. A jako że jest wszystkiego ciekawa i ma swoje zdanie na każdy temat, to trochę się u niej dzieje. Nie wiemy, gdzie dokładnie mieszka (można się domyślić, że gdzieś w UK), wiemy za to, że ma starszą siostrę, Ninę.
Książeczka ta to trzy opowiadania, z których tytułowe jest najdłuższe (około 80 stron). Wszystkie opowiedziane są w pierwszej osobie, dzięki czemu jesteśmy nie tylko świadkami wydarzeń, ale i – właściwie to przede wszystkim – spostrzeżeń i przemyśleń dziewczynki. Te zaś są niesamowicie ciekawe. Czasem, nawet dość często, bardzo zabawne. Z pewnością świetnie oddają specyfikę dziecięcego spojrzenia na świat. Problemy, które w jej oczach urastają do miana tragedii, postrzeganie dorosłych – to kawał dobrej psychologicznej roboty. Warto, by każdy rodzic przeczytał tę książeczkę. Jest ona jednak przeznaczona dla dzieci, a one z pewnością ubawią się ciekawymi spostrzeżeniami Natki, jej podejściem do życia, jej humorami, złośliwościami, nastawieniem do innych. A może znajdą w niej odbicie siebie? Nie jest to wykluczone, bo Natka zdaje się być w pewnym stopniu takim dziecięcym everymanem.
W pierwszym opowiadaniu dziewczynka marzy o tym, by los w końcu okazał się sprawiedliwy. W jaki sposób? Chyba już wszyscy w klasie dostali na jeden dzień do domu klasową gąsienicę, Stefkę. Niektórzy nawet więcej niż raz. A ona wciąż czeka. Czeka, czeka, zgłasza się, krzyczy, że chce i nic. W końcu jednak los się do niej uśmiecha i Stefka wraca z nią do domu. Opieka nad zwierzątkiem nie jest specjalnie uciążliwa, niestety... rano akwarium okazuje się być puste. Rezolutna Natka zdaje się tym nie przejmować. Wszak od dawna wiedziała, że Stefka jest gąsienicą magiczną. W głębi ducha jednak jest przerażona tym, co się stanie, kiedy odda nauczycielowi puste akwarium. Wszystkie dzieci bardzo się zdziwią, kiedy pan Goniec przyzna jej rację. Stefka rzeczywiście jest magiczna. Właśnie znajduje się w kokonie, a wkrótce wyleci z niego w postaci motyla.
Zabawne opowiadanie poza walorami literackimi jest również przyczynkiem do wielu ważnych rozmów. O odpowiedzialności za kogoś i za własne czyny. O kłamaniu i zmyślaniu. O strachu przed konsekwencjami. O wierze w cuda. W końcu zaś o cyklu rozwojowym motyla.
W drugim opowiadaniu pojawia się Maks Rudzik, kolega Niny. Często razem odrabiają zadania domowe i spędzają ze sobą sporo czasu. Natka nie jest tym zachwycona, szczególnie że Maks jest zbyt idealny, zbyt mądry, zbyt czysty, zbyt... wszystko. Dlatego, kiedy przychodzi do ich domu Natka zaprasza do towarzystwa Marcelinę, by też miała się z kim bawić. Rzecz w tym, że Marcelina zawsze staje po stronie Natki i nieraz naprawdę nieco przegina. Jej zachowania stają się wręcz destrukcyjne i do akcji musi wkroczyć nawet mama Maksa. Dlaczego pretensje kieruje do pani Goniłło, a nie rodziców Marceliny? Ponieważ Marcelina jest przyjaciółką... wyimaginowaną. Wszak to coś, co często pojawia się w zabawach dzieci w tym wieku, dlatego warto zwrócić na to uwagę. Gdzie kończą się wygłupy i zabawa, gdzie zaczyna się poważne życie. Za jakie czyny można obarczyć odpowiedzialnością wyimaginowanego przyjaciela, a za jakie poniesie się konsekwencje samemu. Ważne sprawy dla kilkulatków.
W końcu ostatnie opowiadanie to wizyta u okulisty. Wizyta wymarzona, ponieważ Natka całym swym dziecięcym sercem pragnie dostać okulary i futerał do nich. Koniecznie klikający przy zamykaniu, taki jaki ma Zosia Szymańska. Natka ma bardzo "niewyraźne oczy", którym okulary są wprost niezbędne. Bo przecież ona naprawdę źle widzi. Wręcz nie widzi. Nie widzi przez okno Stanów Zjednoczonych, spadających gwiazd, a matematyka w szkole jest taka jakaś niewyraźna. Wizyta u specjalisty okaże się jednak mieć zupełnie niespodziewany przebieg i efekt końcowy. Tym razem skupiamy się na temacie konsumpcjonizmu. Chcę mieć to, co ma koleżanka. Jeśli mi to nie jest potrzebne to... trzeba udowodnić, że jednak jest. Poza tym fantastycznie pokazany jest Stach Rewski, okulista, który ma cudowne podejście do małej pacjentki. Być może wiele dzieci przekona się do wizyty u lekarza po przeczytaniu tego, jaką wspaniałą przygodę przeżyła w gabinecie Natka. My mamy takiego dentystę, że Dziewczynki co chwilę dopytują, kiedy następna wizyta. Normalnie jakbym o nim czytała.
W książce pokazane jest najbliższe otoczenie dziecka, czyli rodzice, siostra, szkoła. Wszystkie opowiadania tryskają wręcz humorem i to w najlepszym wydaniu. Dodatkowym atutem jest spolszczenie imiona i nazwisk bohaterów, dzięki któremu to zabiegowi historia wydaje się bardziej swojska i łatwiej przyswajalna dla polskiego młodego czytelnika. No i jeszcze te urocze ilustracje w odcieniach szarości, które skradły moje serce. To lektura w stylu Mopsika Peggy, Robota Boota czy Hotelu Flamingo.
Duża czcionka jest idealna dla dzieci, które zaczynają swą przygodę z samodzielnym czytaniem. I nawet mi brak justowania tym razem nie przeszkadzał.
Polecam całym serduchem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz