Z niecierpliwością czekałam na drugi tom sagi o gdańskiej rodzinie Jaśmińskich i bardzo cieszę się, że premiera miała miejsce właśnie teraz, tuż przed Wielkanocą. Choć w tym wyjątkowym czasie trudno było znaleźć chwilę na lekturę, to książkę pochłonęłam. Bo właśnie do takich ona należy. Do powieści, które się chłonie, połyka, od których ciężko jest się oderwać i które na długo pozostają w pamięci. Dlaczego? Oto kilka głównych powodów.
Wybuchła wojna i wszystko wywróciła do góry nogami. Choć w Gdańsku już od dawna drżało w posadach i trudno było mówić o spokojnym życiu. Teraz dopiero mieszkańcy miasta dostrzegli, jak wiele potrafi ich dzielić, choć przecież są sąsiadami i znają się od pokoleń. Czy przyjaźń Antoniego i Adama przetrwa? Co stanie się z dziećmi Stasi, które są przecież w połowie Niemcami? Czy plan Josepha uratuje jego rodzinę od zguby? Już na samym początku czeka nas wiele pytań, a jeszcze ich z upływem lat przybędzie. Bo Joseph trafi do obozu w Stutthofie. Stasi, a wcześniej Maciejowi, przyjdzie spędzić niekrótki czas na przymusowych pracach, Nikodem dostanie powołanie do wojska... do Wermachtu... Iza i Julia będą pracowały w szpitalu. Tymczasem Kasia i Zygmunt stoczą niełatwe bitwy w okupowanej Warszawie, gdzie pod rządami nazistów homoseksualiści mieli tak samo trudno jak Żydzi. Antoni straci swój warsztat i to, na domiar złego, na rzecz Hansa. Czy w całym tym piekle wojenne zawieruchy znajdzie się chwila wytchnienia? Chwila spokoju, najmniejszego chociaż szczęścia? Jak poradzi sobie Stasia, kiedy na świat przyjdzie Hania, córka Żyda? Czy miłość Izy okaże się silniejsza od wojny, od narodowości, w końcu od rodzinnych przeszłych animozji?
Choć Stasia, Julia i Kasia nadal wiodą prym w tej historii, Sakowicz wiele miejsca poświęca ich dzieciom. Bo kolejne pokolenie Jaśmińskich, choć noszących już przecież nazwiska Reitzig, Zapolski i Cichońska, ma też wiele do powiedzenia. Niejednokrotnie wprowadzając chaos, strach, łzy. A i Antoni przecież ma jeszcze swoje kilka groszy do dorzucenia, choć lat mu nie ubywa. Również Carla odegra w tym tomie znacznie ważniejszą rolę, niż można by się początkowo spodziewać. Autorka pokaże nam również Piotra, brata Stasi, Julii i Kasi, który w "Czasie grzechu" był postacią raczej trzecioplanową. Pamiętajmy jednak, że trwa wojna, toczą się bitwy, codziennością Polaków pod okupacją są bombardowania, łapanki, wywózki do obozów koncentracyjnych, przydziały do pracy. Ludzie giną w różnych okolicznościach i nie macie co liczyć na to, że wszyscy Jaśmińscy spotkają się w dniu zakończenia wojny i będą świętowali zwycięstwo nad nazistami. I im przyjdzie oddać ziemi swoich bliskich. Kogo? Tego nie zdradzę, to już musicie sami przeczytać. Gwarantuję jednak wiele emocji, wiele wzruszeń.
Lepiej też poznajemy Josepha, bo już nie jest tylko ukochanym Stasi. Staje się jakby pełnoprawnym bohaterem. A może antybohaterem? To już sami oceńcie. Sakowicz pozwala nam wejść w jego psychikę, widzimy jego działania i dowiadujemy się więcej o jego przeszłości, ale Autorka go nie ocenia. A ja, choć sama nie wiem, dlaczego, wciąż mu kibicuję. Jemu i Stasi. Choć obiektywnie rzecz ujmując, raczej nie powinnam za nim przepadać. Zresztą takich barwnych (bo w żadnym razie nie można ich nazwać szarymi) postaci znajdziemy w tym tomie znacznie więcej. Takich ani czystych, ani brudnych. Bo i ten czas, czas gniewu, taki był. Mówi się, że ciężkie czasy sprawiają, że z dobrych ludzi wychodzi więcej dobra, a ze złych uwalnia się większe zło. Nie jestem co do tego przekonana. Już obecna pandemia pokazała, że świat jest wielobarwny, a tym bardziej tak straszliwa wojna jak tamta, musiała wyzwalać w ludziach wiele skrajnych emocji i zmuszać ich do niezwykle trudnych wyborów. Czasem między złem a większym złem. Między dobrem a większym dobrem. Między życiem swoim a życiem innych. I cieszę się, że ocenę każdego bohatera (może z jednym wyjątkiem) Sakowicz pozostawiła czytelnikom.
Podoba mi się stałość Piotra,, który mimo ciężkich przeżyć wojenny, mimo szykan nowej władzy nigdy nie zwątpił, nie przestał kochać i służyć. Nic go nie złamało. Niezwykły jest wojenny związek Izy i Christophera Lentza (sic!). Dylematy i skutki tego związku bardzo wiele zmienią w życiu Jaśmińskich. Doprowadzą również do tego, że Antoni pozna mroczną historię gwałtu, którego ofiarą padła przed laty jego pierworodna. Wzruszająca i dzika jak sama Hania jest jej historia i to, jak bardzo zatrzęsła posadami tej, bądź co bądź, raczej tradycyjnej rodziny. I pojawienie się w życiu Cichońskich Antosi, córeczki, która uświadomiła Kasi, że papierowe małżeństwo dające jej wiele swobód to nie wszystko, czego potrzebowało jej serce – niezwykle ważny akcent opowieści. Antoni natomiast to taka trochę babcia Bronia ze "Stulecia Winnych" – kurczowo trzymająca się życia i będąca podporą rodziny, nawet, kiedy młodsze pokolenia w niewielu sprawach się z nim zgadzają. Wzruszająca była scena pożegnania z rodziną, kiedy leżał na łożu śmierci.
Na stronach powieści pojawią się poczucie winy za śmierć, którą inni ponieśli, bym ja mógł być wolny (tu postać Josepha), rozważanie, czy feminizm ma coś wspólnego z prlowskim równouprawnieniem kobiet (moje przemyślenie, że te kobiety na traktorach to przecież jednak był przejaw równouprawnienia, a nie tylko wynik tego, ze wielu mężczyzn zginęło na wojnie; wszak na Wielkiej wojnie też ginęli, a jednak kobiety nie mogły w związku z tym na wiele liczyć). Wiele ważnych społecznych zjawisk, które były skutkiem wojny i zmiany ustroju. Wszystkie te szczegóły i drobiazgi nadają całości charakteru, sprawiają, że opowieść jest bardziej wiarygodna, a jednocześnie jest dobrą lekcją historii.
W "Czasie grzechu" Sakowicz wciąż pięknie oddaje realia tamtych lat. Plastyczność i szczegółowość opisów opanowała doskonale. Sprawiają one, że czujemy się, jakbyśmy tam naprawdę byli. Sporym plusem jest też podanie na końcu źródeł, z których korzystała. Chętni mogą doczytać więcej o ówczesnym Gdańsku.
To powieść o ciągłym poszukiwaniu siebie, bo przecież gdańszczanin to kto? Polak, Niemiec? Antoni sarkastycznie mówi, że być może w pewnej chwili sojusznicy ze Wschodu każą mu udowadniać, że jest Rosjaninem. Tym ludziom było naprawdę trudno. Rany, nam, dzieciom urodzonym pod koniec PRL czy jeszcze później trudno to sobie wyobrazić. Dla nas Gdańsk jest polskim miastem. Od dziecka się tego uczymy, leży w naszych polskich granicach. Nie zastanawiamy się nad tym. Ale ówczesnym mieszkańcom tego nadmorskiego miasta portowego nieraz niełatwo było znaleźć własną tożsamość. Oni uważali się po prostu za gdańszczan i takie zaszufladkowanie, jakiego od nich wymagano było dla nich wręcz nie do pojęcia. Byli i tacy, którzy czuli się Polakami i tacy, którzy byli Niemcami. A co z rodzinami mieszanymi? Rewelacyjnym przykładem jest tutaj Iza, wnuczka Antoniego (Polaka) i Carli (Niemki). Co wybierze, gdy będzie mogła opuścić siermiężną rzeczywistość PRL i pojechać do Niemiec, by tam pracować jako lekarka? Czy czuje się Polką, czy Niemką?
Jeśli chcecie zgłębić swą wiedzę w tej kwestii, to polecam Wam również książkę "Gdańsk 1930-1945. Koniec pewnego Wolnego Miasta".
Jest i Warszawa, ale nawet powstanie jest opisane jedynie zdawkowo. Sakowicz naprawdę skupia się na dziejach Gdańska i gdańszczan, co jest wielkim plusem tej sagi. Chciałabym przeczytać takie powieści również o innych miastach, w szczególności o moim Poznaniu. Bo o Warszawie jest duo. Można też znaleźć takie sagi o Śląsku, Krakowie, czy Kresach, ale o zachodniej Polsce brakuje. A może Wy znacie jakieś poznańskie sagi?
Mam jeden zarzut, ale jest to ogólny zarzut dotyczący większości tego typu pozycji. W czasie świątecznym rozmawiałam o tym z Mamą. Byłam właśnie w trakcie lektury, postanowiłam więc na jej przykładzie przeprowadzić pewien krótki (i mimo wszystko dość reprezentatywny) test. Powieść ma 550 stron. Sześć lat wojny i okupacji zajmuje w niej ponad 400 stron. Pozostałe 150 stron to kolejne... 23 lata! Na rok wojny i okupacji przypada niemalże 100 stron, niewiele więcej na kolejne ponad dwie dekady. Przypomina mi się od razu jedna z dyskusji (a było takich więcej) w Internecie na temat tego, dlaczego ludziom trzeci sezon "Stulecia Winnych" podoba się mniej od poprzednich. Otóż, poza zmianą aktorek (w naszym przypadku zupełnie nieistotna zmienna) chodzi o to, że skończyła się wojna i nie ma już nic ciekawego do opowiedzenia. Tak, naprawdę Polacy uważają, że po wojnie było już tyko nieciekawie i nie ma o czym opowiadać. Moim zdaniem jest odwrotnie. Lubię literaturę wojenną, okupacyjną, czytam tego na pęczki, że tak powiem. Ostatnio jednak z coraz mniejszą chęcią, ponieważ, co za dużo to niezdrowo. Zdecydowanie bardziej jestem ciekawa tych lat powojennych, tego, jak ludzie odbudowywali nie tylko miasta, ale swoje pokaleczone dusze, swoje rodziny, swoją codzienność. Mam nadzieję, że takich książek znajdzie się coraz więcej. Ostatnie 150 stron "Czasu grzechu" pozostawiły u mnie spory niedosyt. Chciałabym więcej. Na szczęście jest jeszcze szansa. Ten tom kończy się w 1968 roku. Przed nami jeszcze nagonka na Żydów, która być może nie oszczędzi Josepha, Hani, Andrzeja i Jurka. A Autorka zapowiada, że ostatni tom będzie jeszcze grubszy. Czekam z niecierpliwością na dalsze losy moich znajomych już gdańszczan, Wam natomiast gorąco polecam zakupienie "Czasu gniewu".
Dziękuję pięknie. Trzeci tom będzie dotyczył czasów powojennych. Nie będzie jednak grubszy niż trzeci, raczej grubość pomiędzy pierwszym a drugim. Mam nadzieję, że się spodoba. Niestety nie da się opowiedzieć o wszystkim, nawet jeżeli książka przypomina cegłę. :) Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję.
OdpowiedzUsuńGdzieś w internecie znalazłam takie info o grubości. Najmocniej przepraszam, jeśli nie jest zgodne z prawdą.
OdpowiedzUsuńNie mam wątpliwości, że kolejny tom również mi się spodoba. A co do mojego zarzutu mam nadzieję, że nie ma mi Pani za złe. To zarzut ogólny do wielu powieści, po prostu akurat omawiałam go w trakcie czytania Pani powieści.
Wiem, że wszystkiego się opisać nie da :) I to do Pani należy decyzja o tym, o czym Pani woli opowiedzieć. Ja po prostu mam ostatnio trochę inaczej ukierunkowane zainteresowania i chodziło mi raczej o kładzenie akcentów przez ogół społeczeństwa, w tym również pisarzy. A wiadomo, pisarz pisze o czym chce i... czego oczekują czytelnicy :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę owocnej pracy przy kolejnym tomie.