Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

piątek, 18 marca 2022

Polski Ken Follett w spódnicy, czyli Joanna Jax o sobie słów kilka

Dzień dobry.

Kiedy zaczęła Pani pisać?

Pisać zaczęłam ponad osiem lat temu. Wówczas powstała moja pierwsza powieść „Dziedzictwo von Becków”.

Co jest, Pani zdaniem, największym atutem książek Pani autorstwa?

Autoreklama dość marnie mi idzie, więc mam ogromny problem, aby odpowiedzieć na to pytanie. Być może to sposób przekazywania wydarzeń historycznych a może wielowątkowość moich powieści? Naprawdę nie wiem :) A być może Czytelnicy podskórnie czują, że piszę książki z wielką pasją i daję z siebie wszystko.

Co skłoniło Panią do pisania pod pseudonimem (a właściwie pseudonimami)?

Obawiałam się reakcji na moją pierwszą powieść, bo ludzie bywają bezlitośni, zwłaszcza, gdy chowają się za ekranem komputerów i są anonimowi. Wiedziałam na co się piszę, w końcu każdy, kto publikuje swoje dzieła musi liczyć się z ich oceną, jednak rodzinie wolałam tego oszczędzić.

Jest Pani autorką, która ma bliską relację z fanami. Jest Pani obecna na Facebooku, często jeździ Pani na różne spotkania autorskie. Czy lubi to Pani? Co jest przyjemniejsze – samo pisanie czy rozmawianie z czytelnikami o tym, co już Pani napisała?

Jedno i drugie jest dla mnie tak samo ważne i przyjemne. Bardzo lubię spotkania z Czytelnikami. Zwłaszcza gdy wychodzę do ludzi po okresie pisarskiego maratonu. A wiadomo, że wówczas autor ma jedynie siebie do towarzystwa. Poza tym te spotkania dodają mi skrzydeł, dodają wiary w siebie i wówczas czuję, że to, co robię ma sens.

Kiedy znajduje Pani czas na pisanie? Czy ma Pani jakiś system? Pisze Pani systematycznie, czy kiedy ma „natchnienie”?

Ja zawsze mam natchnienie. W każdym razie do tej pory tak było i mam nadzieję, że to się nie zmieni. Oczywiście, nie licząc dni, kiedy nie mam ochoty na nic kompletnie. Myślę jednak, że każdy człowiek miewa takie momenty w życiu. Są takie miesiące w roku, kiedy tylko piszę i wówczas poświęcam na to większość swojego czasu i takie, gdy jeżdżę w różne zakątki Polski i odwiedzam moich fanów. Jest także czas na odpoczynek i wyjazdy turystyczne. Wolę taki system niż ten, jaki miałam, gdy jeszcze pracowałam etatowo. Wtedy musiałam pisać codziennie, bez względu na okoliczności.

Co jest największym paliwem, które napędza Panią do pisania?

Moja wyobraźnia :) Kiedy wkręcę się w opowieść, jestem w zupełnie innym świecie. I mogę w nim rozdawać karty. Podróżować w czasie, przestrzeni i w ludzkich emocjach. Poza tym, kiedy widzę entuzjazm fanów, gdy informuję o kolejnej powieści, moja motywacja wzrasta niebotycznie. Wówczas czuję, że to miłość z wzajemnością :)

Co Panią inspiruje? Powoduje, że siada Pani i pisze?

Nie mam zielonego pojęcia. Różne rzeczy, niekiedy drobiazgi. Jest to pytanie najgorsze z możliwych, ponieważ nie potrafię na nie odpowiedzieć.

Skąd wziął się pomysł napisania historii, która rozpoczęła cykl „Zemsta i przebaczenie”?

Z presji czasu :) Tak naprawdę wymyśliłam tę konstrukcję powieści i zarys fabuły w ciągu kilku minut, gdy ktoś mnie zapytał o pomysł na nową książkę, a mnie było głupio się przyznać, że jeszcze takowego nie mam. Później wielokrotnie przekonywałam się, że takie pomysły są najlepsze. Po prostu, nagle coś wpada mi do głowy, więc siadam i piszę. Może nie tak od razu, bo najpierw przez kilka tygodni zbieram materiały i zapoznaję się z nimi.

Jak długo pracowała Pani nad tymi sześcioma tomami powieści i ile z tego czasu poświęciła Pani badaniom, a ile rzeczywiście pisaniu?

Pisanie i tak zwany research to pięćdziesiąt procent na pięćdziesiąt. Zemsta i przebaczenie powstała w ciągu osiemnastu miesięcy, można więc łatwo policzyć.

Czy możemy się spodziewać piątej serii z tymi bohaterami, czy to już, niestety, naprawdę koniec? Tak bardzo żałuję, że nie poznałam dalszych losów Niny…

Nie wiem, być może powstanie książka-epilog, spinające wszystkie wątki powieści i to będzie rzeczywisty koniec. 

Wielkim atutem Pani powieści, moim zdaniem, jest ich osadzenie w historii, nie tylko Polski. To wymaga wielu badań, zapoznania się ze światem lat ubiegłych. Taka kwerenda to pewnie również przebijanie się przez nieczytelne notatki, często zniszczone przez wojnę, nieco inny język. Właśnie, język też jest bardzo mocną stroną Pani twórczości. To, że różni bohaterowie mówią w różny sposób. Moim faworytem jest tu oczywiście Błażej Piotrowski, którego uwielbiam choćby właśnie za te wszystkie powiedzonka, które włożyła Pani w jego usta. Czy taka praca z językiem jest trudna i czy sprawia Pani przyjemność? A badania dotyczące życia codziennego w przeszłości?

Z językiem bywa trudno. Czy to z północnokresowym albo południowokresowym, czy z gwarą lwowską lub warszawską. To jednak ogromna frajda nauczyć się czegoś nowego, poczuć klimat, odnaleźć w takim języku także akcenty humorystyczne.

W ogóle napisanie powieści o czasach minionych, a jednak dla wielu jeszcze żyjących bardzo żywych w pamięci nie jest chyba łatwe. Bo owszem, nikt chyba nie ma wątpliwości, że obozy koncentracyjne czy gułagi to było całkowite zło, ale już z oceną np. stanu wojennego nie jest tak prosto. Ja tego czasu nie pamiętam, bo urodziłam się w 1983, ale końcówka PRlu w moich dziecięcych wspomnieniach jawi się jako okres wspaniały. Ciężko jest w głowie przestawić sobie pewne sprawy, skoro nie było się ich świadomym. Czy spotkała się Pani kiedyś z zarzutem, że zbyt jednoznacznie oceniła jakieś wydarzenie czy postać historyczną?

Nie, ponieważ staram się nie oceniać. Daję głos każdej ze stron konfliktu. A przede wszystkim nie uznaję odpowiedzialności kolektywnej. W każdym kraju i ustroju są ludzie dobrzy i są kanalie. Mądrzy i głupi. Większość jednak nosi w sobie wszystkie te cechy. Bywamy empatyczni i czuli, ale także potrafimy ranić i krzywdzić. Zdobywamy życiową mądrość wraz z wiekiem, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie zrobił w swoim życiu czegoś głupiego, na wspomnienie o czym puka się w głowę. Taki jest człowiek. Niejednoznaczny. Podobnie jest z historią. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Jeszcze jedno pytanie o postaci pojawiające się na kartach powieści. Czy miała Pani na nich pomysł od razu? Jakąś charakterystykę? Czy żyli własnym życiem, rozwijali się, dojrzewali wraz z kolejnymi stronami?

Największy problem mam z czarnymi charakterami. Bardzo lubię takie typy spod ciemnej gwiazdy. Oczywiście na kartach powieści. A z czasem zaczynam się tak bardzo do nich przywiązywać, że pod koniec książki okazują się dużo lepszymi ludźmi niż zakładałam. Tak więc ewoluują, zmieniają się, to jasne. Poza tym trudno, aby bohater, któremu towarzyszymy od dzieciństwa do dojrzałości, nie zmieniał się.

Bardzo jestem Pani wdzięczna za to, że nie pisała Pani jedynie o Warszawie. Szczególnie bliska memu sercu pozostanie seria „Zanim nadejdzie jutro”. Przyznam, że wcześniej niewiele wiedziałam o historii tamtych ziem, o tym, jak ludzie tam żyli, jak wyglądała wojna z ich perspektywy. To była bardzo przejmująca lektura, bardzo emocjonalna i edukacyjna zarazem. I przy tym wszystkim przepiękna. Skąd pomysł, by w pewnym momencie połączyć tych bohaterów i ich historie z tymi znanymi czytelnikowi z – i tak już monumentalnej – „Zemsty i przebaczenia”?

Ten pomysł zaświtał mi podczas pisania drugiego tomu „Zanim nadejdzie jutro” i nawet puszczam w nim oczko do Czytelników, gdy Gabriela Kącka spotyka na dworcu Igora Łyszkina. Chciałam pokazać różne reakcje Polaków na to, co stało się po wojnie. Ci, którzy przeżyli okupację niemiecką patrzyli nieco przychylniej na Rosjan. Dla tych, którzy zetknęli się z sowieckim terrorem, było to nie do przyjęcia. Wielu, bowiem z nich, przeżyło II Wojnę Światową, nie widząc na oczy ani jednego Niemca i ich optyka była nieco inna. Oni mieli jednego wroga – Sowietów.

Czy zdarzyło się Pani pomylić bohaterów? Wątki? Zaplątać się tak, że potem chwilę zajęło odnalezienie właściwej drogi? Bohaterów w Pani książkach nie brakuje, te powieści są naprawdę wielowątkowe. Mnie, jako czytelniczce, przy lekturze pierwszego tomu było trochę ciężko wszystko to ogarnąć, a Pani samej jednej opowieści napisała… 16 tomów!

Pewnie, że czasami zdarzają mi się drobne wpadki fabularne, ale staram się je eliminować w fazie powstawania powieści. Jednak większość rzeczy pamiętam, w końcu zawsze jestem w środku akcji, centrum wydarzeń i wcielam się w rolę moich bohaterów.

Czy ma Pani jakichś ulubionych bohaterów, spośród tych, których Pani stworzyła? Z którejkolwiek powieści, opowiadania?

Jest ich bardzo wielu i nie umiałabym wskazać tego jedynego, ukochanego.

Czy mogłaby Pani zdradzić, jaka jest Pani ulubiona saga stworzona przez innego autora? Może być książkowa albo filmowa.

Nie potrafię takiej wskazać i może dlatego piszę sagi :)


Pani ulubiona książka z dzieciństwa to…

Tajemnica zielonej pieczęci.

A co lubi Pani robić w czasie wolnym?

Podróżować, spotykać z przyjaciółmi, obejrzeć dobry film, zgłębiać tajniki grafiki komputerowej.

Jeszcze nie czytałam innych serii spod Pani pióra, natomiast miałam okazję poznać „Syna zakonnicy”. Po raz pierwszy w książkach łączących przeszłość z teraźniejszością zdarzyło się tak, że zdecydowanie więcej emocji odczuwałam czytając o współczesnych wydarzeniach. To dość niezwykłe. W ogóle cała ta historii jest niesamowita. Co skłoniło Panią, by sięgnąć po ten temat?

Przypadek. Jest to jedyna moja powieść oparta na faktach, jednak wydała mi się niesamowita. Chyba sama czegoś takiego nie potrafiłabym wymyślić. Tutaj współczesność działa się na naszych oczach.

Którą z Pani książek zaproponowałaby Pani teraz komuś takiemu jak ja – totalnie wrośniętemu w świat przedstawiony w „Zemście i przebaczeniu”, „Zanim nadejdzie jutro”, „Prawdzie zapisanej w popiołach” i „Duchach minionych lat”, która miała poza tym do czynienia jedynie z „Synem zakonnicy”? Czy czytać najpierw „Córkę fałszerza”, „Dziedzictwo von Becków”, „Wojenną miłość”, czy może opowiadania? Albo jeszcze coś innego? Ma Pani tak bogaty dorobek, że trudno się zdecydować.

Nie potrafiłabym wskazać tej, którą należałoby przeczytać po tym czytelniczym maratonie. Zależy co, kto lubi. Wojenna miłość jest romansem, Córka fałszerza totalnym misz-maszem gatunkowym.

Właśnie trwa przedsprzedaż Pani najnowszej powieści zatytułowanej „Głód”. Mówiącej między innymi o relacjach polsko-ukraińskich. Książka wychodzi w trudnych dniach, w których Ukraińcom znów przyszło walczyć z wielkim złem idącym od Wschodu. Jak Pani myśli – czy zostanie dobrze przyjęta, czy z powodu inwazji Rosji na Ukrainę jej odbiór może być inny, niż przypuszczała Pani w czasie pisania?

Gdybym wiedziała, co się wydarzy, pewnie ta opowieść musiałaby poczekać. Nie mam pojęcia, jak zostanie odebrana, ale są takie lekcje z historii, które należy odrobić i nie ma to nic wspólnego z tym, jak dzisiaj podchodzimy do Ukraińców. Staram się także, aby Czytelnicy poznali historię, by lepiej zrozumieć to, co dzieje się teraz.

Przez przypadek do akwarium w Pani domu trafi złota rybka i jest bardzo chętna, by spełnić… jedno życzenie, specyficzne, polegające na tym, że może Pani zjeść obiad z wybraną przez siebie osobą i spędzić z nią całe popołudnie. Może to być ktoś znany, ceniony, ktokolwiek. Rybka jest magiczna, więc może to być nawet ktoś z zamierzchłej przeszłości, o kim piszą w podręcznikach do historii. Z kim zatem chciałaby Pani zjeść obiad?

Poproszę złotą rybkę o spotkanie z Kenem Follettem :)

Co myśli Pani o współczesnej polskiej literaturze? Jak widzi jej rozwój w najbliższych latach? Będzie dobrze?

Problem w tym, że bardzo mało czytam współczesnej literatury i w mojej biblioteczce przeważają książki dokumentalne, reportaże, historyczne czy biografie, zatem nie mogę się w tym zakresie wypowiadać.

Dziękuję bardzo.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz