Warszawa 2016
Oprawa: miękka
Liczba stron: 288
Tytuł oryginału: Another man's war
Przekład (z j. angielskiego): Marcin Machnik
ISBN: 978-83-64523-55-7
Swoje ta książka już na półce przeleżała. Długo się do niej zbierałam. Kiedy do mnie dotarła, wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać, byłam jednak w ciąży i tematyka była dla mnie za ciężka. Później wciąż nie mogłam, kiedy dzieci były malutkie, a we mnie buzowały hormony. W końcu maluchy podrosły i okazało się, że są z dnia na dzień coraz bardziej absorbujące i czasu jakby jeszcze mniej niż wtedy, gdy tylko spały i jadły... Teraz nadszedł odpowiedni moment.
Można śmiało powiedzieć, że jest to autobiografia Sama Childersa. Można też spojrzeć z drugiej strony – nie da się opowiedzieć historii jego pracy misyjnej, nie mówiąc jednocześnie o całym jego życiu. Bo to, co robi dzisiaj jest ściśle związane z życiem, które prowadził wcześniej. Jego życiorys doskonale ilustruje prawdę, że żaden człowiek nie rodzi się kapłanem. I do tej posługi (niezależnie od denominacji) prowadzić może naprawdę wiele dróg.
Opowieść o samotnej walce w obronie dzieci w Ugandzie i Sudanie poprzedza zatem historia autora. Dzieciństwo, które bardzo szybko zamieniło się na buntownicze lata przesycone alkoholem, narkotykami, seksem, bójkami. Podróżami po USA, których głównym celem było naćpanie się i pobicie kogoś w jakiejś spelunie. Przyjaźniami, które owocowały kolejnymi problemami. Aż do przełomowych chwil, gdy wszystko się zmieniło. Gdy pojawił się odpowiedni człowiek, a za nim kolejni tacy, którzy pokazali, że można żyć bardziej godnie. Dali nadzieję, dali szansę. Dali właściwie nowe życie. Jak się okazało, nie tylko Childersowi, ale i setkom cierpiących dzieci w Afryce.
Kaznodzieja z karabinem. Tak go niektórzy nazywają. Zresztą na podstawie jego życiorysu powstał serial z Gerardem Butlerem w roli głównej. Serial pod takim właśnie tytułem.
Kaznodzieja, pastor, który nie tylko głosi Dobrą Nowinę, ale jeździ po najbardziej niebezpiecznych zakątkach świata, razem z niewielką wojskową obstawą, z kałasznikowem na ramieniu. Jeździ i ratuje tych najbardziej bezbronnych, nie mających żadnych szans przeżycia – o godnym życiu nie wspominając – bez pomocy. Dzieci ugandyjskie i sudańskie, których los jest właściwie przesądzony. Ofiary straszliwych wojen domowych, pogromów, morderstw bez celu. Każda strona tej książki przesycona jest okrucieństwem, bólem, żalem, nienawiścią. A jednocześnie wielką miłością, nadzieją, że można, że są ludzie którzy potrafią nadal jeszcze poświęcić wszystko dla dobra innych.
Bezbrzeżne okrucieństwo, jakie dotyka mieszkańców niektórych afrykańskich krajów jest dla nas zupełnie niezrozumiałe i często zupełnie nie zdajemy sobie z tego sprawy. Sam Autor pisze kilkukrotnie, że nam, ludziom Zachodu łatwo przychodzi płacenie na pomoc psom i adoptowanie pszczół, jednak kiedy mamy pomóc nieznanym ludziom zaczynamy zadawać sobie niepotrzebne pytania, które wszystko komplikują. A komplikacje nie są w tych sytuacjach wskazane.
Wielki człowiek, który robi znacznie więcej niżby można od niego oczekiwać. Zwykły człowiek, który robi naprawdę wiele. To dzięki takim ludziom świat staje się każdego dnia odrobinę lepszy. Jego trudna droga do Dobra. Jego Świadectwo. Jego posłannictwo.
Warto przeczytać. Warto w ogóle czytać takie książki, bo dają do myślenia na długie tygodnie. Sama skończyłam lekturę niemalże miesiąc temu i wciąż z tyłu głowy kołaczą słowa Childersa.
W książce, poza całym mnóstwem niewielkich, biało-czarnych fotografii, znajdziecie również dwie wkładki ze zdjęciami kolorowymi, każda po 16 stron, w tym kilka zdjęć z wizyty Autora w Polsce, m.in. w Oświęcimiu. Wszystkie zdjęcia, jak i każde właściwie zawarte w książce słowo, są przejmujące i nie sposób przejść obok nich obojętnie.
Tak, nie byłabym w stanie przeczytać tej książki w ciąży. Myślę, że już pierwszy rozdział totalnie położyłby mnie na łopatki. Lektura naprawdę mocna, ale bardzo wartościowa i szczerze polecam każdemu (poza ciężarnymi i świeżo upieczonymi mamami).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz