Wydawnictwo: Wilga
Warszawa 2020
Tytuł oryginału: Boot. Small Robot, Big Adventure
Przekład (z j. angielskiego): Maria Lalik
Oprawa: miękka
Liczba stron: 240
Ilustracje: Ben Mantle
Książka, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć to nie tylko wyśmienita przygodówka dla dzieci, ale również pierwszy tom serii, czeka nas zatem więcej spotkań z małym i zabawnym robotem imieniem Boot.
Taki właśnie jest główny bohater. To niewielki robot-zabawka. Został zakupiony, kiedyś, nie wiadomo kiedy, jako prezent dla dziewczynki. Sprawił jej wielką radość i bardzo go kochała. Jednak... coś się wydarzyło. Coś, co doprowadziło go na złomowisko. W straszne miejsce, gdzie paskudny Flint rozmontowuje sprzęty i zgniata je na miazgę, bądź przerabia na części do innych urządzeń. Taki los czeka też Zabawnego (nazwa serii robotów). Jednak... budzi się on nagle i wcale nie podoba mu się pomysł zostania kupką metalu.
Pierwsze słowo, jakie wpada mu "do głowy" to Boot, stwierdza zatem, że to jego imię. Ma też fragmentaryczne wspomnienia. Dokładnie – dwa i pół wspomnienia. Z nich wie, że kiedyś należał do Beti. Trzeba zatem dziewczynkę odnaleźć, szczególnie, że w bocznej szufladce znajduje jej naszyjnik. Czuje się zobowiązany go wrócić.
Zaczyna się przygoda i to bez trzymanki. W świecie, w którym rozgrywa się akcja, roboty są codziennością ludzi. Wykonują za nie przeróżne prace i mają przeróżne kształty. Istnieje jednak bardzo ważna zasada – robot musi mieć właściciela. Jeśli robot właściciela nie posiada, zawsze może zostać złapany przez złomiarza i jego roboty-ciachacze. Boot dowiaduje się tego w bardzo bezporedni i nieprzyjemny sposób.
Szukanie Beti jest bardo trudne, bo jak znaleźć dziewczynkę w wielkim mieście, nie mając niemalże wskazówek? Boot jest jednak naprawdę zdesperowany. Na swej drodze spotyka mnóstwo innych robotów, z których wiele również ostało w taki czy inny sposób odrzuconych przez społeczeństwo. Robotów, które uznano za niesprawne, a które przejawiają iście ludzkie uczucia.
Droga do właścicielki będzie długa i kręta. Boot i jego nowi przyjaciele napotkają mnóstwo trudności. Wciąż będą też ścigani przez rozwścieczonego Flinta, który nie może znieść myśli, że taki mały Boot jest pierwszym robotem, który zdołał mu uciec. Przyjaciele (a jest to niesamowita galeria przeróżnych, fizycznie i charakterologicznie, robotów) będą mieli wzloty i upadki. Będą żyć nadzieją i popadać w depresję. Czuć samotność, złość, miłość, tęsknotę, zniechęcenie...
Całą historię poznajemy z perspektywy Boota, który jest pierwszoosobowym narratorem. A opowiada naprawdę pięknie. Wyśmienicie pokazuje nam swoje czucia, których dotąd nie znał, których nie rozumie, których dopiero się uczy. Z całą świadomością, że nie powinien ich, jako robot, mieć. Wczuwamy się w jego sytuację, odczuwamy jego rozterki.
"Boot. Wielka przygoda małego robota" to historia o przyjaźni, poszukiwaniu własnej osobowości, odpowiedzialności za innych, panowaniu nad uczuciami i emocjami. Jednym słowem to wzruszająca opowieść o tym, co naprawdę najważniejsze w życiu.
Książka jest przepięknie zilustrowana przez Bena Mantle'a. Na średnio co trzeciej stronie możemy podziwiać klimatyczne, śliczne ilustracje w odcieniach szarości, które idealnie odwzorowują bohaterów poznawanych w książce. Widać, że ilustrator bardzo przyłożył się do tego, by oddać wspaniały klimat tej opowieści.
Książka wydrukowana jest w niewielkim formacie, dlatego ma tak wiele stron Dodatkowo duża czcionka i liczne ilustracje zwiększają jej objętość. Nie zrażajcie się zatem grubością, ponieważ czyta się bardzo szybko i jak ktoś ma czas i siłę to "połknie" powieść w dwie godziny. Myślę również, że świetnie poradzą sobie sami młodzi czytelnicy, ponieważ duża czcionka jest idealna na etapie wczesnej nauki czytania.
Nie mogę już doczekać się dalszej części.
Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Wilga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz