Wydawnictwo: Zona Zero
Warszawa 2017
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 190
ISBN: 978-83-947599-0-2
Kiedy zaproponowano mi tę książkę, miałam wątpliwości. Czy zdążę przy dzieciach przeczytać kolejną pozycję i jeszcze napisać dla Was kilka słów o niej? Przekonałam się jednak dość szybko. Posiadam dwie inne książki Anny Borkowskiej – nie powieści, ale książki naukowe. Jest ona bowiem nie tylko benedyktynką (tak, zakonnicą piszącą fantasy), ale również naukowcem, ma tytuł doctor honoris causa KUL i wydała kilkadziesiąt książek. "Gar'Ingawi. Wyspa szczęśliwa" to jej fantastyczne dzieło spisane w stanie wojennym. Aktualne tak samo dzisiaj, jak wówczas. Kultowe i na szczęście wznowione. Podzielone tym razem na trzy tomy i już teraz mogę Wam zdradzić, że z wielką niecierpliwością czekam na kontynuację.
W wielkim skrócie jest to powieść przede wszystkim o wielkiej tęsknocie człowieka do boga (Boga?). To jednak naprawdę ogromny skrót, bo na tych niecałych 200 stronach, które już za mną (a to przecież dopiero jedna trzecia powieści) dzieje się naprawdę wiele. Przyznam, że pierwsze 20-30 stron nie było przyjemnością. Nie mogłam się zupełnie połapać kto jest kim. Takie wrzucenie trochę na głęboką wodę, bo świat, o którym czytamy jest stworzony przez Autorkę od podstaw i trzeba się z nim zapoznać. Trochę pomagają mapki i bardzo cieszę się, że zostały w książce zamieszczone. Bez nich chyba dłużej zajęłoby mi ogarnięcie całego terenu, na którym rozgrywają się szalone i fascynujące przygody głównych bohaterów.
Wyspa szczęśliwa... Mieszkający na niej lud żyje w spokoju i (podtytułowym) oczekiwaniu. Choć właściwie powinnam napisać Oczekiwaniu. Na kogo czekają? Na tajemniczego Ora, który mniej więcej raz na cztery, pięć pokoleń przemierza wyspę wszerz. Kim jest? Skąd pochodzi? Co właściwie robi i dlaczego przybywa właśnie na Gar'Ingawi? Tego wszystkiego mam nadzieję dowiedzieć się w kolejnych tomach powieści. Na razie wiemy jedynie, że wszyscy na niego czekają i są po prostu szczęśliwi. Niczym się nie przejmują, niczego właściwie nie boją. Nie znają pojęć takich jak kara czy zabójstwo, nie pragną władzy. Czekają na mityczną postać, na swoistego zbawcę. Raz po raz na wyspę przybywają przedstawiciele innych ludów, podbijają ją, wprowadzają jakieś swoje zwyczaje, ale... nigdy nie zabijają wiary, nie potrafią zwyciężyć z Oczekiwaniem. Aż do czasu, kiedy pojawia się... Or. Czy jest prawdziwy? My, czytelnicy, od razu wiemy, że nie. Mieszkańcy wyspy, przynajmniej niektórzy, też się o tym przekonają. Większość jednak uwierzy w przybycie Ora i to wówczas zacznie się prawdziwa przemiana Gar'Ingawi i wielka przygoda, która wyśle nas na inne lądy i na rozległe morza i każe nam razem z nastoletnim Tagunem poszukiwać bliskości z bogiem. Zaprowadzi nas też do pięknego, cudownego Larri, w którym sama chciałabym zamieszkać, gdyby tylko było rzeczywiste. Do Larri, które mnie całkowicie urzekło, choć droga do niego to prawdziwa droga krzyżowa...
"Gar'Ingawi. Wyspa szczęśliwa" to niesamowita, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji i wyrazistych postaci powieść, na której wznowienie warto było czekać. Ja nie czekałam, bo wcześniej się z tym tytułem nie spotkałam, ale po poruszeniu w Sieci, jakie zauważyłam, było trochę osób, które... oczekiwały. Książkę mogę z czystym sercem polecić miłośnikom fantastyki, ale także tym, którzy wcześniej niespecjalnie ten gatunek lubili. To powieść o poszukiwaniu, o głębokiej wierze, o strachu, o misji i powołaniu i odwiecznej walce dobra ze złem. Z pewnością znajdą w niej coś dla siebie osoby wierzące i poszukujące. Oraz takie, które po prostu lubią literaturę z najwyższej półki – napisaną pięknym językiem (właściwie językami, bo Borkowska stworzyła własne języki na potrzeby powieści) historię tratującą o ważnych dla każdego sprawach. Rzeczywiście ci, którzy porównują Borkowską do Tolkiena mają dużo racji. Polecam gorąco.
Kilka literówek znalazłam, ale nie było źle. Ostatnio mam szczęście do książek, które są naprawdę porządnie wydane.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Zona Zero i Fronda: