Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tom Knox. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tom Knox. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Biblia umarłych - Tom Knox


Oszałamiająca, wbijająca w fotel powieść, jedna z nowości Domu Wydawniczego Rebis, czyli „Biblia umarłych” Toma Knoxa. Nic więcej, nic ująć. Genialna, trzymająca w napięciu do ostatniej linijki, a nawet dłużej, mądra, zjawiskowa, zmuszająca do myślenia.
Na tym mogłabym zakończyć, ponieważ nadal jestem jeszcze bardzo na gorąco (skończyłam czytać niecałe piętnaście minut temu) i staram się jeszcze ogarnąć ogrom tej powieść i pozbierać myśli.
To opowieść tocząca się dwutorowo – podobnie trochę, jak w ”Sekrecie Genezis”, z tymże bohaterowie, których losy śledzimy w zupełnie różnych zakątkach świata, a którzy próbują niezależnie rozwiązać tę samą zagadkę spotykają się dopiero w okolicach trzysetnej strony, czyli raczej bliżej końca. Tym bardziej ta podróż jest pasjonująca, bo pozwala nam na dochodzenie do prawdy po kawałku i oglądania całego ogromu problemu (w końcu to całe czterdzieści tysięcy lat!) z zupełnie różnych perspektyw. Wyśmienity pomysł.
Chemda, prawniczka działająca w komisji ONZ do spraw rozliczenia reżimu Czerwonych Kmerów, straciła w Kambodży większość rodziny i stara się zrozumieć przeszłość swego kraju. Julia, amerykańska archeolog pracująca obecnie na wykopaliskach w jednym z dystryktów francuskich, została w młodości zgwałcona. Jake, brytyjski fotograf stracił w dzieciństwie kilkuletnią siostrę i matkę. Te doświadczenia dręczą ich w każdej chwili życia. Chemdzie pomogą zrozumieć przeszłość i odkryć rodzinną tajemnicę, Julii opracować ciekawą teorię dotyczącą ludzi prehistorycznych, a Jake… cóż, musicie sami przeczytać.
„Biblia umarłych” to niesamowita podróż przez mniej nam chyba znaną Azję – Kambodżę, Laos, zahacza też o Tajlandię i Bangkok. Porywająca, wartka akcja i tropiki oraz niesamowite krajobrazy czasami nawet mrożące krew w żyłach oraz upały, których chyba sobie nie wyobrażamy. Z drugiej strony chłodna i deszczowa Francja w barwach jesieni i… równie tajemnicze czaszki z dziurami w głowie.
Czy człowiek naprawdę różni się od zwierzęcia? A jeśli tak, to czy… to dobrze? Przedstawione przez autora teorie na temat wiary i sumienia są przenikliwe i naprawdę zmuszają do przemyślenia przynajmniej kilku kwestii, które zdajemy się uważać za dogmaty. Kim jesteśmy i dlaczego tak ciężko jest nam zabijać? Jak to możliwe, że człowiek jest zdolny do takiego okrucieństwa jak Czerwowni Kmerzy? Czy rzeczywiście za wszystko to odpowiada niewielki skrawek kory mózgowej znajdujący się w czołowym płacie mózgu? Znajdziecie odpowiedzi na te wiele innych pytań, jedynie czytając.
„Biblia umarłych” to rewelacyjny kryminał, szczególnie dla tych, którzy uznają spiskową teorię dziejów. Poza tym to mądra powieść, zmuszająca do myślenia i motywująca do prowadzenia własnych badań. To straszliwa opowieść o bólu, cierpieniu, niepotrzebnym okrucieństwie. Jak wiemy z „Sekretu Genezis” Tom Knox nie boi się pokazywać tortur, prucia flaków, a krew w jego powieści leje się dość często. I tym razem niczego nam nie oszczędził. Jest więc z pewnością sporo mroku w „Biblii umarłych”, wiele scen obrzydliwych i… poruszających najgłębsze zakamarki serca i żołądka.
Bez wątpienia, kawał wyśmienitej literatury, na dodatek bardzo ładnie wydanej. Okładka zastanawia, przyzywa, zachęca do czytania, poza tym tworzy ładną serię z dwiema pozostałymi powieściami autora, które Rebis już wydał. Błędów na tyle niewiele, że nie rażą, nic dodać, nic ująć. Zdecydowanie piątka z dużym plusem.

piątek, 21 października 2011

Sekret Genezis – Tom Knox




Pewnego dnia kupiłam nowy National Geografic i widzę w nim artykuł o Göbekli Tepe i stwierdzam, że to rewelacyjny materiał do kolejnej powieści. Postanawiam coś więcej o tym poczytać w sieci. Tak właśnie robię kolejnego dnia i między innymi napotykam informację o tej powieści. Popołudniu biegnę do Empiku i kupuję. Impuls, czysty przypadek. Czy było warto? Owszem.
Ciekawa pozycja, gdzie akcja goni akcję w tempie przynajmniej podświetlnym. Sekret, którego jeden z bohaterów książki strzeże – mroczny, jak cała powieść. Tutaj nie ma delikatności, nie radzę czytać do śniadania. To powieść, w której składanie ofiar z ludzi nie dla wszystkich jest jedynie smutną historyczną prawdą, ale pozostało codziennością.
Należę do osób, które zamykają oczy, gdy w filmie pokazują igłę, albo robią cokolwiek z oczami. Boję się pobierania krwi i na samą myśl o tym robi mi się słabo. Staram się z tym walczyć. Oglądam namiętnie NCIS i CSI, trochę pomaga. Już nie ruszają mnie sekcje zwłok (może dlatego, że wiem, iż to jedynie manekin i trochę czerwonej farby, kto wie). W każdym razie mam bujną wyobraźnię – potrafię sobie wiele wizualizować. Tym razem, niestety, również. Są tu okrucieństwa, o jakich mi się nie śniło, nawet po rocznym kursie z prawa sądowego, gdzie sporo było o torturach. W „Sekrecie Genezis” są one znacznie bardziej wymyślne, a nasz antybohater nie brzydzi się niczego, byleby osiągnąć swój cel. Przypalanie ogniem czy próba zimnej wody zdają się luksusem w porównaniu do tego, co robi.
Jednak mimo to – polecam. A może właśnie dlatego, że nie ma tu politycznej poprawności i estetyki na siłę. Człowiek potrafi być potworem. Warto dotrwać do końca, by poznać tytułowy sekret.
Zadziwiająca, pełna emocji książka, potwornie nieapetyczna, a jednocześnie mówiąca o miłości i oddaniu. Inna niż wszystko, co dotychczas przeczytałam – znacznie lepsza od osławionego „Kodu Leonarda”.