Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. Colorful Media. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. Colorful Media. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 20 stycznia 2015

English matters #50/2015

Wydawnictwo: Colorful media
Poznań 2015
ISSN: 1896-4184




Najnowszy, jubileuszowy numer "English matters" pełen jest fantastycznych tekstów i niemalże pęka w szwach od ciekawego słownictwa.
Na początek temat okładkowy, czyli the Cambridges. Książę William, następca brytyjskiego tronu i jego urodziwa małżonka, księżna Kate. Z nimi malutki George. Kim są, jak wygląda ich życie i dlaczego mają sporą na szczęśliwy związek "dopóki śmierć ich nie rozłączy"? Jaki wpływ na ich małżeństwo ma nieudane życie księcia Karola i Lady Di? Przeczytajcie, warto.
Nie tylko dla studentów w czasie sesji, czy maturzystów uczących się do egzaminów – ale dla każdego, kto się uczy (a wierzcie, przysłowie mówi prawdę – człowiek uczy się całe życie) – bardzo interesujący artykuł dotyczący pomocy naukowych na miarę XXI wieku. Kolorowe karteczki znane są od kilku dekad, ale czy słyszeliście wcześniej o urządzeniu nazywającym się Live Scribe pen? Ja nie, a uważam, że to jest coś naprawdę niesamowicie przydatnego i chyba zacznę odkładać pieniążki.
Kto z Was czytał trylogię E. L. James o Christianie Greyu i Anastasii Steel? Ja czytałam i, choć przyznaję, że językowo daleko tym pozycjom do ideału, to dwa pierwsze tomy (a szczególnie pierwszy) zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Czy wybieram się na film? Jeszcze nie wiem, chyba nie. Nie przeszkadza mi to jednak śledzić jego losów. Przeczytajcie koniecznie artykuł Urszuli Gruszeckiej – poznacie kulisy pisania trylogii o "50 twarzach Greya"  oraz kilka informacji o filmie, który już wkrótce trafi na ekrany kin.
Na "rozkładówce" tym razem phrasal verbs. Polecam zapoznanie się z tym materiałem. Muszę, niestety, przyznać, że forma przekazu jakoś do mnie nie trafiła. Może mam zbyt humanistyczny umysł – nigdy nie ogarniałam map myśli i tym podobnych wykresowych wynalazków. Niemniej jednak wiedza zawarta na tych dwóch stronach jest bardzo przydatna.
Znów o nauce, ale tym razem z innej perspektywy. Znacie najlepsze uczelnie Szkocji, Walii i Irlandii? Wiecie, dlaczego zaliczają się do tego grona i co czyni je tak wyjątkowymi miejscami, do których alumni często i chętnie wracają, nie tylko pamięcią? "English matters" przedstawia m.in. Uniwersytet w Edynburgu, Cardiff oraz Trinity College. Aż żal serce ściska, że nie dane mi było poznać dotąd żadnego z nich...
O różnych powiedzonkach, w których przywołuje się imiona, ich pochodzeniu i znaczeniu przeczytacie w tekście pod tytułem "What's in a Name?". Choć część z nich na pewno jest znana nam Polakom, to niektóre z nich są typowo anglojęzyczne i nie mają nawet polskich odpowiedników. Tym ciekawszy zdaje się artykuł. Zresztą słownictwo w nim zawarte jest bardzo bogate i z pewnością poznacie kilka ciekawych słów i wyrażeń, które mogą się przydać, szczególnie w rozmowach z osobami na co dzień porozumiewającymi się po angielsku.
W dziale "Travel" tym razem o Amsterdamie – mieście Coffee shopów, serów i czerwonych latarni na jednej z najpopularniejszych ulic świata. Czego jeszcze nie wiedzieliście o tym pływającym mieście pachnącym marihuaną i czekoladą? Sprawdźcie, nie wątpię, że się jeszcze zaskoczycie.
Konwersacje tym razem też o podróżach, a przynajmniej gdzieś w tym zakresie, ponieważ Redakcja proponuje nam zamówienie nart oraz wizytę w SPA. Jak znalazł na zimowe miesiące, szczególnie dla szusujących. 
Na zakończenie jeszcze artykuł traktujący o zwyczaju corocznego (i nie tylko) świętowania różnych uroczystości. Mnóstwo ciekawostek o okazjach, które ludzie chcą i lubią pamiętać, a także niesamowite bogactwo słownikowe. 
Ponadto w numerze jubileuszowym (pismo jest na rynku od 2006 roku) przynajmniej dwa ciekawe konkursy. Warto zajrzeć.
Znalazłam kilka błędów w "Grammar Alert!", bądźcie więc czujni. Ponadto nie mogę się do niczego przyczepić. Bardzo udany numer.






Magazyny przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Colorful Media




Książka przeczytana w ramach Wyzwania:


wtorek, 4 listopada 2014

English matters #49/2014 oraz numer specjalny 11/2015

Wydawnictwo: Colorful media
Poznań 2014
ISSN: 1896-4184

















"English matters" było dla mnie wielkim odkryciem. Angielski jest moją pasją od... 23 lat. Od trzech – tłumaczę w parze polski-angielski. Muszę przyznać, że troszkę się obawiałam, iż pismo może mieć za niski poziom. Zaryzykowałam i okazało się, że zrobiłam dobrze. Bogate słownictwo, podręczne słowniczki, możliwość wysłuchania tekstów i ciekawe tematy poruszane w piśmie to tylko niektóre plusy. Po kolei jednak.
Numer 49/2014 jest po prostu wyśmienity. Benedict Cumberbatch w roli Sherlocka nie mógł okazać się temat kiepskim. Na dodatek wszystkie artykuły dotyczące tych postaci zostały świetnie napisane. Ścieżka kariery aktora i jego podejście do życia często zaskakuje fanów, tak jak zaskakiwał bohater stworzony przez sir Arthura Conan Doyle'a. Przegląd postaci występujących w jego twórczości przez pryzmat współczesnego serialu BBC zdaje się rewelacyjnym materiałem do poznania nowego słownictwa.
Bardzo zainteresował mnie, z oczywistych względów, artykuł poświęcony blogowaniu i vlogowaniu. Nie miałam pojęcia, że vlogi są dzisiaj tak powszechne i mają tak wielki wpływ na społeczeństwo. Chyba warto się im przyjrzeć. Może nawet zacznę od tych, o których wspomniał Dan Sandford.
Kolejny świetny tekst dotyczy... słowotwórstwa, czyli tego, co tygryski lubią najbardziej. Wymyślanie nowych wyrażeń jest w literaturze bardzo powszechne. Czy wiecie ile takich neologizmów wymyślił np. Shakespeare albo Dickens? Nie? To sięgnijcie po "English matters" i odkryjcie piękny świat tworzenia słów, które na zawsze wchodzą do języka.
Jeszcze dwa artykuły w tym numerze zwróciły moja uwagę. Jeden dotyczył dronów, druki Pekinu. Wydawało mi się, że całkiem sporo wiem o dronach, okazało się jednak, że jestem już mocno nie na czasie. Nie dawałam sobie sprawy z tego, że są one tak często używane w cywilnych celach. Jeśli zaś chodzi o tekst dotyczący stolicy Chin – mnóstwo przydatnych słów opisujących wielkie miasta i nowe, nieznane kultury. Z pewnością będą w użytku w czasie kolejnej zagranicznej podróży.
Numer specjalny zatytułowany jest "Women only". Jak wiecie – odrzucają mnie etykietki "tylko dla kobiet". W pierwszej chwili wydawało mi się, że nie znalazłam nic dla siebie. Przekartkowałam jednak drugi raz i szczerze się zdziwiłam. Natrafiłam m.in. na artykuł dotyczący tego, jak duże znaczenie dla zapracowanych i wciąż zabieganych kobiet ma Internet i w jak wielu sprawach może być pomocny. Czasem nawet nie spodziewamy się, w jakich. Trochę mniej wciągnął mnie tekst o naturalnych kosmetykach, które można samodzielnie wykonać, wykorzystując znajdujące się w kuchni składniki. Nie był nudny, ale nie powalił mnie na kolana. Choć z pewnością zwrócił uwagę na kilka nieużywanych słów i wyrażeń.
Zaciekawiły mnie również wywiady przeprowadzone z kilkunastoma mężczyznami w różnym wieku i z kilku krajów dotyczące tego, jaka jest kobieta ich marzeń. Ja już swego mężczyznę ze snów spotkałam, więc "artykuł" zainteresował mnie wyłącznie teoretycznie, ale był bardzo interesujący i bogaty leksykalnie.
Najbardziej przypadł mi z numeru specjalnego tekst o Nottingham. Zawsze czułam słabość do Robin Hooda (choć ostatnio chyba jednak większą do Gaya, ale to już inna bajka). Mnóstwo ciekawych słówek, a do tego naprawdę interesujący artykuł o miejscach, które warto zobaczyć, gdy jest się w pobliżu. Cóż, legenda zakapturzonej bandy z lasów Sherwood wiecznie żywa.
Numery są, jak można zauważyć tematyczne co ma swoje duże plusy. Oczywiście, gdy trafić na temat, który jest dla nas mało interesujący, robi się mniej... kolorowo. Ja bałam się tego, co zobaczę w piśmie dla kobiet i okazało się, że jest w nim całkiem sporo interesujących i mądrych tekstów, powiedzmy, okołokobiecych. Warto było zaryzykować.
Pismo wydawane jest na ładnym papierze, który na dodatek jest całkiem wytrzymały (przynajmniej na wodę), co wypróbowałam, trzymając oba numery w łazience, gdzie wilgotność i temperatura raczej nie sprzyjają przechowywaniu książek i pism. 
Ciekawa szata graficzna ułatwia korzystanie z tekstów. Każdy artykuł drukowany jest w kolumnach. Na dole strony znajdują się słowniczki, które również są oznaczone numerami kolumn – tak, że łatwo od razu znaleźć poszukiwane słowo. Działa to także w drugą stronę. Gdy zaczniecie czytać słowniczek – bez problemu znajdziecie słówko w tekście, ponieważ będzie ono w odpowiedniej kolumnie, a na dodatek jest podkreślone. Prosty, a jakże przydatny i wygodny patent.
Artykuły są pisane przez osoby, które naprawdę dobrze władają językiem. Zresztą czuwa nad nimi korekta native speakera. 
Niektóre z tekstów można odsłuchać na stronie wydawnictwa, albo ściągnąć w formacie mp3 (po wpisaniu kodu zawartego w artykule). W wielu miejscach możecie znaleźć również kody QR, które przeniosą Was w różne ciekawe miejsca w sieci.
Jednym słowem – niezależnie od tego, jaki poziom angielskiego reprezentujesz – warto sięgnąć po "English matters". Możesz traktować magazyn jako pomoc naukową, albo po prostu ciekawe pismo. Ja nie żałuję.




Magazyny przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Colorful Media