Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

poniedziałek, 24 listopada 2014

Menorah – Bruno Wioska

Danych, które zazwyczaj tutaj podaję BRAK. Otrzymałam bowiem od Autora maszynopis. Powieść zostanie dopiero wydana. W obecnej chwili mam przed sobą 212 stron A4. 






Jeśli ktoś z Was miał okazję spotkać się z prozą Brunona Wioski, albo czytał moje wcześniejsze recenzje – wie, że Autor ma swoje ulubione miejsca. Doliny, rzeki, miasta i miasteczka, zamki nad Loarą... Lokalizacje, o których pisze często i namiętnie. Z opisów których tak łatwo wyczytać jego wielką miłość do tych konkretnych miejsc. Tym razem jest podobnie, choć wydarzenia mniej więcej jednej czwartej powieści dzieją się tym razem w Niemczech, w dolinie Ahru, która również kryje w sobie tajemnice sprzed wieków, a którą Autor doskonale zna.
Mocne wejście – wszystko zaczyna się bowiem od trzęsienia ziemi i pewnego dziennikarza imieniem Gero, który ląduje... w starym żydowskim grobie. Rozsypujący się pergamin znaleziony w kościstych szczątkach nieboszczyka rozpoczyna pełną przygód wyprawę w poszukiwaniu prawdy, która zawiedzie kilku głównych bohaterów do Wenecji, Watykanu, zamków nad Loarą, a także do Krakowa.
Pomysł powieści jest bardzo ciekawy i uważam, że ma olbrzymi potencjał, choć potrzebuje jeszcze redakcji. Z tym, że – jak wspominałam – jest to maszynopis, książka nie wydana, więc tym razem nie wypowiadam się na temat ewentualnych literówek i innych błędów, licząc na to, że po wydaniu powieści, po prostu znikną.
Co jest wielkim plusem wszystkich historii tworzonych przez Brunona Wioskę to przemycana w nich wiedza. Ciekawostki dotyczące historii, architektury, sztuki, mniej i bardziej znanych władców oraz dworskich intryg łączy On zawsze z wartką fabułą. Przy lekturze "Menory" z pewnością nie będziecie się nudzić. Ja nie mogłam się od książki oderwać, choć czasami gdzieś tam zauważałam pewne nieścisłości, czy nagłe przeskoki pomiędzy scenami. Nic, z czym dobry redaktor by sobie nie poradził.
Akcja jest wartka, jak już zauważyłam wcześniej. Trup może nie ściele się gęsto, ale poza nieboszczykiem spoczywającym w grobie od pół millenium, będzie jeszcze zaginięcie, porwanie, zabójstwo, kradzież, próba przekupstwa... Czytanie starych manuskryptów, zwiedzanie historycznych zamków, podróże gondolą i wizyta w Watykanie. Dowiedzie się, co w swych obrazach ukrywał Tycjan, a także jakie tajemnice skrywają góry w dolinie Ahru.
Przyznaję, że miałam trochę problemów, by nadążyć za bohaterami. W pewnym momencie pojawiło się ich całkiem sporo i czasami można było ich pomylić, szczególnie, kiedy prowadzili długie rozmowy (a wszyscy na dodatek są mężczyznami – pojawia się tylko jedna kobieta i to jedynie w kilku scenach).
Bardzo ciekawe jest takie połączenie zupełnie fikcyjnych bohaterów z postaciami historycznymi, mieszanie zdarzeń rzeczywistych z wymyślonymi. Lubię literaturę z historią w tle. Wtedy aż chce się doczytać coś więcej, próbując zrozumieć, jak było rzeczywiście, a co jest twórczym wymysłem autora. 
Jeśli i Wy jesteście zainteresowani, co łączy żydowski cmentarz, dwa zabójstwa na przestrzeni sześciu wieków, Kallimacha (nauczyciela synów Kazimierza Jagiellończyka) z Leonardem da Vinci, skarbem jerozolimskim i tytułową menorą – z pewnością się nie zawiedziecie. Trzymajcie więc kciuki za to, by książka jak najszybciej ujrzała światło dzienne i dostała się w ręce redaktora, który podkreśli wszystkie jej walory, a ukryje mankamenty. 







Książka przeczytana w ramach Wyzwania:



Książkę otrzymałam od Autora

niedziela, 23 listopada 2014

Cicha 5 – K. Bonda, M. Kalicińska, K. Michalak, K. Mirek, N. Socha, M. Warda, M. Witkiewicz

Wydawnictwo: Filia
Poznań 2014
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 378
ISBN: 978-83-7988-235-9







Śnieg prószy za oknami, na latarniach ozdoby świąteczne. W witrynach sklepowych już od dawna Mikołaje i choinki. W marketach rozbrzmiewają dźwięki kolęd, kusząc nas i przypominając, że najwyższy czas zacząć rozglądać się za bożonarodzeniowymi prezentami. Wydać jak najwięcej, zrobić prawdziwe Święta. Tylko... czy o to na pewno chodzi? O suto zastawiony stół i górę zapakowanych w lśniący papier pudełek pod przystrojonym drzewkiem? O kolejne chwilówki, które w styczniu trzeba będzie spłacić? O stres, czy wszyscy będą zadowoleni? O ciągły bieg? A może... Może czas najwyższy, by się zatrzymać i skupić na najbliższych?
Czy "Cicha 5" jest idealną książką do znalezienia pod choinką? Z pewnością się nie zawiedziecie, chociaż... Wydaje mi się, że znacznie lepiej zapoznać się z tym zbiorem opowiadań teraz, gdy do Bożego Narodzenia pozostał jeszcze miesiąc. W Święta może już być za późno, a przecież Wigilia to magiczna noc, w którą zdarzają się prawdziwe cuda.
Siedem autorek i siedem opowiadań. Każde z nich inne, każde o mieszkańcach jednego z mieszkań przy ulicy Cichej 5 w Warszawie. Poznajcie ich i dowiedzcie się, jakie podarunki znaleźli pod swoimi bożonarodzeniowymi drzewkami.
Zdradzony mężczyzna, który nie potrafi sobie ułożyć życia. Piękna kobieta, która szuka szczęścia u boku młodego kochanka. Ojciec, który został sam, bo zatracił się w pracy i gdzieś zagubił swoją rodzinę. Artysta, dla którego rzeźbienie było ważniejsze od zapewnienia dostatku żonie i synom. Starsza pani, która lubi nosić różowe sukienki a'la baletnica i nie chce się poddać starości i chorobie. Młoda kobieta, która oddała serce tragicznie zmarłego męża, by inny człowiek mógł nadal żyć. I na koniec – nawiedzona sąsiadka, za którą nikt nie przepada, choć jej serce jest czystsze niż kryształ, a dobro, jakie bezimiennie rozdaje, większe niż ktokolwiek może się spodziewać. Oto oni – bohaterowie opowiadań siedmiu znanych polskich pisarek, które połączyły swe siły i stworzyły nastrojowy, czasem rozczulający, czasem gorzki w odbiorze zbiór w sam raz na... każdą porę roku.
Czy człowiek zasługuje na drugą szansę? Tak? A  na trzecią, na czwartą? Czy dostajemy to, czego pragnęliśmy, czy może los lepiej od nas wie, czego naprawdę potrzebujemy?
Nie będę tym razem dogłębnie omawiać każdego opowiadania. Powiem tylko, że wszystkie są godne przeczytania. Choć oczywiście jedne są lepsze, inne słabsze. Najbardziej podobały mi się "Powrót na Cichą", "Niebieski język" i "List do Mikołaja". Duże wrażenie zrobiło "Serce". Najmniej emocji wzbudzały "Przypadki senatorowej K.", co oczywiście nie znaczy, że opowiadanie M. Kalicińskiej jest kiepskie. Po pierwsze – już je znałam, bo zostało opublikowane w antologii "2012". Po drugie – naprawdę trzeba było się mocno skupić, by dostrzec w nim elementy bożonarodzeniowe, a i Cicha 5 została tam wprowadzona jakby na siłę i właściwie nic się pod tym adresem nie działo. Choć samo opowiadanie jest ciekawą wariacją na temat Anny Kareniny, nie pasuje trochę do tego zbioru. Wzruszyła mnie do głębi opowieść Katarzyny Michalak, o starszym panu, który tak bardzo chciał zapewnić swym osieroconym przez matkę córkom dobre życie na poziomie, że nie zdążył już dać im ojcowskiej miłości. Aż pewnego dnia dotarło do niego, że został sam na świecie, a z córkami nic już go właściwie nie łączy. "Niebieski język" Nataszy Sochy przypomniał mi, że młodym się jest duchem, nawet jeśli ciało wymagałoby prasowania. I że zawsze warto mieć nadzieję i nigdy nie wolno się poddawać. Bo z dobrym nastawieniem do życia, niepotrzebny jest Święty Mikołaj. "List do Mikołaja" Magdaleny Witkiewicz z kolei jest świetną kompozycyjnie opowieścią o tym, jak dobro może być przekazywane z pokolenia na pokolenie – zupełnie bezwarunkowo, za darmo, z czystego serca. I że dobro zawsze do nas wraca, kiedy się tego najmniej spodziewamy.
Czy każdemu należy się od życia druga szansa, czy może jednak nie wszyscy sobie na nią zasłużyli? Oto pytanie, na które chyba nie ma odpowiedzi. Nie znajdziecie jej też z zbiorze "Cicha 5". Na pewno jednak poznacie ciekawych bohaterów, których historie na dłuższy czas pozostaną w Waszej pamięci.
Przepiękna okładka przykuwa wzrok i zdaje się szeptać słodkim głosem: "Weź mnie, kup mnie, poczytaj mnie". Książka jest porządnie zredagowana i nie znalazłam jakichś większych felerów, chyba ze dwie literówki się trafiły. Ogólnie wydanie zasługuje na pochwałę. Podpowiem Wam jeszcze, byście przed lekturą spojrzeli na ostatnią stronę, na której znajduje się rysunek kamienicy przy ulicy Cichej. Może i Wam pomoże w głębszym zrozumieniu sąsiedzkich stosunków.
Podsumowując więc – zbiór opowiadań, który właśnie przeczytałam godny jest polecenia i całkiem wysokich ocen. Ładnie wydany, a przede wszystkim dobrze napisany, świetnie wpasowuje się w listopadowo-grudniowy klimat oczekiwania na Boże Narodzenie. W większości opowiadania zostały dobrane idealnie (mam tylko jedno zastrzeżenie) i widać, że wszystkie Autorki wykonały kawał dobrej roboty, przekazując nam bardzo pozytywne literackie wibracje ubrane w ładny język i ciekawą fabułę. Szkoda tylko, że w zbiorze nie znalazło się żadne opowiadanie napisane przez mężczyznę. Byłoby jeszcze ciekawiej. Może w przyszłym roku...







Książka przeczytana w ramach Wyzwania:



Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Filia
  http://www.wydawnictwofilia.pl/

wtorek, 18 listopada 2014

Wilki dwa. Męska przeprawa przez życie – Adam Szustak OP i Robert "Litza" Friedrich

Wydawnictwo: Znak
Kraków 2014
Współpraca: Judyta Syrek
Oprawa: miękka
Liczba stron: 270
Opracowanie typograficzne i łamanie: Agnieszka Kucharz-Gulis
ISBN: 978-83-240-3182-5








Bo we mnie samym wilki dwa
oblicze dobra, oblicze zła
walczą ze sobą nieustannie
wygrywa ten, którego karmię...
(Luxtorpeda)


Jakieś dwa lata temu trafiłam, trochę przez przypadek, na internetowe rekolekcje ojca Adama. Zrobiły na mnie wrażenie i tak już zostało. Wiernie wsłuchuję się w jego słowa. Kiedy postanowił głosić rekolekcje z "Litzą" byłam trochę sceptyczna. Chciałam słuchać jego, a nie jakiegoś muzyka (bo o Robercie Friedrichu nic właściwie nie wiedziałam – nawet nie łączyłam tego nazwiska z Arką Noego). Pierwszy odcinek i momentalny szok. To się może udać, to będzie dobre! Było bardzo dobre. Wracam co jakiś czas do tych rekolekcji. Gdy więc pojawiła się informacja, że "Wilki dwa" zostaną przeniesione na papier – niezmiernie się ucieszyłam. Dla mnie, jako osoby, która kocha czytać i która jest zdecydowanym wzrokowcem – to jest to. Szczególnie, że ta książka to znacznie więcej niż zapis nauk rekolekcyjnych z zeszłego roku.
Jak głosi tekst na tylnej okładce: "Wilki dwa to męska przeprawa przez życie. Autorzy nie rozpieszczają ani nie głaszczą po głowie. Mówią, jak jest." A jest, jak to w życiu, różnie. Czasem całkiem różowo, czasami niemal zupełnie czarno. 
Nie rzucajcie się do przeczytania za jednym zamachem wszystkich dwudziestu rozdziałów. Nie chodzi o to, że nie warto. Warto! Jednak uważam, że lepiej do tekstu podejść powoli, pozwolić sobie na krążące wokół niego myśli, spokojnie wczytać się w te męskie rozmowy o Bogu, życiu, miłości. Wykonać zadania (o zadaniach jeszcze za chwilę). Poruszana tematyka jest czasem bardzo ciężka, a nawet kiedy wydaje się umiarkowanie prosta i jasna... "Litza" daje nam prawdziwego kopa w cztery litery. Nie cacka się, nie bawi w układanie pięknych tekstów. Wali prosto z mostu i nawet Szustak nie może go powstrzymać. Zresztą, w jakim celu? Przecież w tych rozmowach tak ważna jest otwartość i szczerość. To olbrzymia zaleta książki – nie ma tu sztuczności, naciągania. Są pytania, są odpowiedzi, kolejne pytania, wątpliwości, próba znalezienia rozwiązania. Ot, życie.
Obaj panowie dają piękne świadectwo życia w wierze, blisko Boga. Choć nie jest to łatwe, szczególnie w dzisiejszym świecie. I nie sadźcie, że są jakimiś współczesnymi świętymi. O nie, daleko im do tego, o czym sami otwarcie mówią. Bo życie to nie tylko wiara, to także walka z grzechem, to nie tylko miłość Boga, ale ciągłe przeciwstawianie się złemu. To bitwa za bitwą, a po przeciwnych stronach barykady stają dobry i zły wilk. Stąd wilki dwa, które toczą nieustanną wojnę o nasze dusze. Którego wilka dokarmiasz?
Napisana w przystępny sposób, książka została wydana w bardzo ciekawej oprawie. Ułatwia to wychwycenie fragmentów z Pisma Świętego, o którym dyskutują Szustak i "Litza", szybki powrót do zadań, które kończyły daną naukę rekolekcyjną. Bo książka to nie tylko zapis rozmów. To także dziesięć zadań, do wykonania których zapraszają Autorzy. "Wilki dwa" mają na celu nie tylko przekazanie punktu widzenia dwóch panów – ta pozycja ma zbliżyć czytelnika do Boga. Poprzez pracę nad sobą, czytanie Pisma Świętego, przeanalizowanie różnych zagadnień – czytelnik ma szansę dać dobremu wilkowi dodatkową strawę.
W książce znalazłam jedynie dwie literówki, więc uważam, że wynik jest dobry. Rzadko się zdarza, że nie mam żadnych negatywnych uwag co do książki. 
Na dodatek wielki plus daję wydawnictwu za okładkę, która jest bardzo wytrzymała. To dobrze, bo "Wilki dwa" są pozycją, do której powinno się co jakiś czas wracać. Ja z pewnością będę, a to, jak wiadomo, zostawia ślady na okładce. Oby takich książek drukowano jak najwięcej. To dobry drogowskaz na drodze ludzkiego życia.







Książkę przeczytałam dzięki życzliwości portalu Sztukater





Książka przeczytana w ramach Wyzwania:



poniedziałek, 17 listopada 2014

KONKURS!!!




Już niedługo, niedługo na blogu pojawi się piękna równiutka liczba – 30 tysięcy wejść. Z tej okazji proponuję Wam konkurs. Myślę, że warto wziąć udział, bo nagroda jest wspaniała. Zapraszam zatem i życzę powodzenia :)

Zasady konkursu:

  1. Organizatorem konkursu jest blog Dune Fairytales.
  2. Fundatorem nagrody jest Wydawnictwo RW2010.
  3. Konkurs rozpoczyna się  od dziś czyli 17 listopada 2014 r.  i trwa do dnia, w którym licznik bloga wskaże trzydziestotysięczne wejście. Wyniki pojawią się dwa dni później.
  4. Nagrodą w konkursie jest zasilenie konta, z którego można pobierać ebooki RW010 na kwotę 100 złotych (dla tych, którzy konta nie posiadają: zwycięzca musi je sobie wyrobić, co jest całkowicie bezbolesne i zajmuje dosłownie momencik). Tak więc wygraną są książki (ebooki) warte 100 złotych.
  5. Zwycięzca będzie jeden. Zostanie wybrany (nie wylosowany) przeze mnie, Ewę Chani Skalec, właścicielkę Dune Fairytales.
  6. Osoby anonimowe (tzn. nie posiadające konta) też mogą wziąć udział w konkursie. Muszą jednak podpisać się w poście i nie zapomnieć o podaniu swojego maila.
  7. Aby wziąć udział w konkursie należy w komentarzu pod tym postem:

*      zgłosić się przez standardowe „Zgłaszam się”

*      podać swojego maila (do kontaktu w razie wygranej)


*  wykonać zadanie konkursowe: Skomentuj dowolną recenzję na blogu. Wygrywa osoba, której komentarz spodoba mi się najbardziej, tak więc – wysil się trochę. Komentarz w stylu „Fajna recenzja”, „Podoba mi się”, ani nawet „Do kitu” raczej nie ma szans na zwycięstwo.

Do dzieła!

 Sponsor:


sobota, 15 listopada 2014

Architekci kultury śmierci – Donald de Marco, Benjamin D. Wiker

Wydawnictwo: Fronda
Warszawa 2014
Oprawa: miękka
Liczba stron: 391
Przekład (z angielskiego) Grażyna Waluga
Tytuł oryginału: Architects of the Culture of Death
ISBN: 978-83-64095-45-0
 
 
 
 
 
 
 
Lektura tej książki nie jest ani łatwa, ani przyjemna. Nie dlatego, że książka napisana jest źle. Tego z całą pewnością napisać o niej nie można. Porusza jednak tematy co najmniej kontrowersyjne i trudne. Autorzy podejmują zaś polemikę nie tylko ze współczesnymi "filozofami", ale także z uznanymi od dziesięcioleci (a nawet i dłużej) autorytetami, jak choćby Nietzsche, Marks, czy Darwin. Kim więc są ci, którzy odważyli się na napisanie i wydanie tak poważnego dzieła?
Donald de Marco jest Kanadyjczykiem, filozofem, etykiem, profesorem. W swoim dorobku ma kilkadziesiąt artykułów i aż 21 książek dotyczących apologetyki chrześcijańskiej. Benjamin Wilker z kolei to Amerykanin, etyk, autor wielu pozycji z dziedziny etyki chrześcijańskiej. Obaj więc są naukowcami mającymi doświadczenie w pisaniu prac, które wymagają przeprowadzenia badań i głębokiej analizy tematu. Podeszli do sprawy jak zwykle, czyli profesjonalnie.
Prezentowana pozycja przedstawia 23 osobistości, które Autorzy uznali za tytułowych architektów "kultury śmierci". Z prostego matematycznego równania wynika, że każdemu z nich poświęcono około 15 stron. Trudno powiedzieć, że to dużo, wszak o niektórych z nich powstały całe opasłe tomiska. Nie w tym jednak rzecz, nie taki cel przyświecał Autorom. Chcieli bowiem ukazać "kulturę śmierci" jako taką, jako zjawisko, a także powody jej pojawienia się i drogi, jakimi podążała i nadal podąża. Przedstawiając krótkie biogramy, starali się wyjaśnić skąd wynikały takie, a nie inne poglądy omawianych filozofów. Biografie te miały na celu osadzenie postaci na gruncie społecznym, historycznym, politycznym, a także rodzinnym. Nic bowiem nie powstaje z próżni. "Kultura śmierci" również nie pojawiła się znikąd. 
Kto zatem zasłużył sobie, zdaniem de Marco i Wikera, na ten niechlubny tytuł? Wszystkich wymieniać nie ma sensu, zajrzyjcie do książki, a przekonacie się sami. Autorzy dokonali natomiast podziału tych 23 osób na siedem grup. I tak poczynając od czcicieli woli, omówili ewolucyjnych eugeników, świeckich utopistów i ateistycznych egzystencjalistów, by przejść do poszukiwaczy przyjemności i propagatorów seksu, a skończyć na sprzedawcach śmierci. Już same nazwy grup wywołują spore wrażenie, prawda?
W "Architektach..." znajdziecie postaci doskonale znane i takie, o których nie mówi się szerzej. Choć miałam historię filozofii na studiach (i zdawałam egzamin dwukrotnie, więc musiałam spędzić nad podręcznikami naprawdę sporo czasu), niektóre z nazwisk wypisanych na tylnej okładce absolutnie nic mi nie mówiły. Tym chętniej więc sięgnęłam do środka. Okazało się jednak, że nie mniejsze wrażenie robiły na mnie rozdziały o tak znanych osobistościach jak choćby Schopenhauer czy Freud. 
Autorzy sięgnęli do wielu materiałów źródłowych, podeszli do tematu ściśle naukowo, fundując nam całkiem sporo przypisów odsyłających do dzieł zarówno omawianych myślicieli, jak również ich krytyków (w szerokim tego słowa znaczeniu). Nie omieszkali cytować nawet fragmentów dzieł Szekspira!
W swej książce de Marco i Wiker wykazują jednoznacznie, że "kultura śmierci" ma swoje korzenie w odrzuceniu Boga. Świat, w którym dla Boga nie ma miejsca stara się znaleźć sobie filozofię, na której mógłby się oprzeć. Coś, w co mógłby uwierzyć. 
Jednocześnie Autorzy zadają bardzo ważne pytanie: Co sprawia, że omówione filozofie stały się dla ludzi atrakcyjne na tyle, by za nimi podążyć? To chyba najważniejsze przesłanie tej, liczącej niemal 400 stron, pracy. Wszak samo naukowe omówienie myśli nie ma większego sensu, jeśli nie zadać sobie pytania o to, dlaczego ludzie poszli za taką myślą, a nie wybrali innej. Czy bowiem filozofia, która nie ma zwolenników mogłaby okazać się w jakikolwiek sposób niebezpieczna?
Książka jest bardzo dobrze wydana, czego zresztą się spodziewałam. Okładka natomiast robi naprawdę spore wrażenie. Nic dodać, nic ująć. Czytać, choć ostrzegam – zajmuje to sporo czasu i nie jest z pewnością miłą i łatwą lekturą.
 





Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Fronda

Książka przeczytana w ramach Wyzwania:
 

piątek, 14 listopada 2014

Podarunek – Krystyna Mirek


Wydawnictwo: Filia
Poznań 2014
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 375
ISBN: 978-83-7988-248-9








To moje trzecie w ostatnim półroczu spotkanie z prozą Krystyny Mirek i nie potrafię powiedzieć, które z nich było najprzyjemniejsze. Każde wnosi do życia trochę radości, trochę smutku, sporo dojrzałych uwag na temat świata i przemyśleń, którymi zdecydowanie warto się zainteresować. Do tego jeszcze wartka akcja, wspaniale stworzeni bohaterowie i piękny język, którym posługuje się Autorka. Jej kolejna powieść to rzeczywiście prawdziwy podarunek.
Niestandardowo zacznę dzisiaj od okładki, ponieważ całkowicie mnie urzekła. Owszem, to, co jesteście w stanie zobaczyć jest ładne. I ja taką okładkę widziałam choćby na fanpage;u Autorki. Ładna, jak na Filię przystało. Romantyczna i radosna – idealnie pasująca do twórczości Krystyny Mirek. Kiedy jednak książkę wyjęłam z paczki i mogłam się jej przyjrzeć na żywo... na mojej buzi pojawił się banan, w nozdrza uderzył zapach piernika, a w uszach usłyszałam dźwięk dzwoneczków z zaprzęgu Świętego Mikołaja. Sezon przedbożonarodzeniowy uważam zatem za oficjalnie otwarty. Co mnie tak urzekło? Musicie zobaczyć sami, gdyż nie da się tego opisać słowami, ani oddać na fotografii. Naprawdę olbrzymi plus za okładkę.
"Podarunek" to nie tylko świetny prezent pod choinkę. To również – i przede wszystkim – bardzo udana, ciepła, pełna miłości powieść, nad którą uśmiechniecie się wiele razy, a kilkukrotnie uronicie też łzy. Jak w prawdziwym życiu, które bywa słodkie i słone zarazem. 
Marta wydaje się być szczęściarą. Ma męża, dwójkę dzieci, dobrą pracę. Teściowa-hetera to niezbyt udany "bonus" w małżeństwie, ale wszystko można przetrwać. Tak przynajmniej jej życie wygląda z zewnątrz. W rzeczywistości nie jest szczęśliwa. Mąż stał się ostatnio oziębłym Obcym Człowiekiem, z którym nie da się rozmawiać, który zobojętniał tak na żonę, jak i na dzieci. Te natomiast wchodzą w okres pierwszych buntów i przestają już przypominać te słodkie aniołki, które jeszcze nie tak dawno tuliła do serca i woziła w wózeczku. Na domiar złego ta nieszczęsna teściowa-hetera. Marcie marzą się prawdziwe Święta Bożego Narodzenia. W rodzinnej atmosferze, z uśmiechami na twarzach, w pachnącym domu, w którym wszystko będzie przygotowane tak, jak ona zaplanuje. Nie teściowa, ale ona, Marta. Dość ma już tych smutnych posiłków z matką swego męża, która co i rusz wyrzuca jej, że coś zrobiła źle, że coś jej nie wyszło, że sobie nie radzi. Niestety, samotna starsza pani nie daje za wygraną. Marta ma dość. Skoro mąż przedkłada matkę ponad żonę, to... niech zamieszka z matką. Wypędzenie Krzysztofa z domu w wigilijny wieczór zdaje się być początkiem końca, a jednak... staje się początkiem czegoś nowego i zupełnie niespodziewanego. Rzucone do gwiazd życzenie zostanie spełnione w zupełnie inny sposób, niż Marta mogłaby to sobie wyobrazić. Przyniesie zaskoczenie dla wszystkich, choć życie nie będzie usłane różami. Stara prawda mówi, że małżeństwo to ciągła praca dwojga ludzi, nawet jeśli mężczyzna świeci jedynie "światłem odbitym" swej żony. 
"Podarunek" jednak to nie tylko opowieść o Marcie. Spotkacie tu również Kaję, która marzy o radosnym, pełnym adrenaliny życiu bez zobowiązań, o niezależności finansowej i przystojnych mężczyznach. Wszak należy się to osobie, która skończyła studia i pracuje, czyż nie? Niestety... tonie w długach, nie potrafi oszczędzać, a na domiar złego właśnie zostaje sama. To się nazywa Boże Narodzenie! 
Jeśli myślicie, że to powieść o zawiedzionych kobiecych marzeniach i poszukiwaniu idealnego mężczyzny, mylicie się. "Podarunkowi" daleko do klasyki Harlequinów. To mądra historia kilku osób, które na ten sam problem patrzą z różnych perspektyw. Bo czy na pewno Marta jest taka nieszczęśliwa, a jej mąż taki oziębły? Czy na pewno Eleonora,znienawidzona teściowa Marty, to taka wiedźma? I czy rzeczywiście wszystko w życiu Kaja przelicza na pieniądze? 
Krystyna Mirek stawia bardzo celne diagnozy całemu społeczeństwu oraz wskazuje na to, dokąd zmierzamy i robi to w charakterystyczny dla siebie sposób. Szuka rozwiązań, nie narzeka, nie chowa głowy w piasek. W końcu szczęście można znaleźć tuż za rogiem, tylko... trzeba umieć szukać i chcieć je znaleźć. Tak naprawdę chcieć, wiedząc, że łączy się to często z postawieniem całego życia do góry nogami i pewnym poświęceniem. Szczęście jest wszędzie, ale nie rozdają go za darmo. Trzeba za nie zapłacić.Cena bywa gorzka, ale nagroda jest zawsze słodka. Przekonajcie się sami.
Krystyna Mirek wysoko plasuje się wśród współczesnych autorek. Bardzo ją polubiłam za jej "Szczęście all inclusive" i "Pojedynek". Teraz upewniłam się, że nie był to przypadek i Autorka utrzymuje wysoki poziom. Bardzo cieszy mnie, że są osoby, które z takim optymizmem potrafią napisać naprawę dobrą jakościowo i językowo powieść. Dodatkowo Filia postarała się o rzetelną korektę i redakcję. Znalazłam jedynie dwie literówki na prawie 400 stron, czyli dobry wynik. Nic dodać, nic ując – polecam zakupić i przeczytać. A gdy już będziecie zakopani w kocyk, z książką w ręku i parującą herbatką na stole... zwróćcie w czasie lektury uwagę na pewną tajemniczą babcinke, która potrafi nieźle zamieszać w cudzym życiu i być swego rodzaju Świętym Mikołajem. Przyjemnej lektury, Kochani.



Autorka udzieliła mi wywiadu:



Książka przeczytana w ramach Projektu:


Książka przeczytana w ramach Wyzwania: