Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

wtorek, 24 października 2023

Nie tylko Maryli nie jest łatwo rozstać się z marzeniami

 

Wydawnictwo: JanKa
Pruszków 2023
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 429
ISBN: 978-83-62247-92-9

 


 


Magdalena Mosiężna w piękny, wzruszający i poruszający sposób kończy swoją trylogię. Historię o miłości, różnorako rozumianych zdradach, nieporozumieniach, rozczarowaniach, wielkiej historii, zwyczajnych ludziach i mieście, które jest mi osobiście bardzo bliskie. A w tym trzecim tomie tak ważne wydarzenia rozgrywają się jeszcze w moim mieście rodzinnym. Prawdziwy majstersztyk, widać po tej książce niesamowity rozwój warsztatu Autorki, jej talent rozwija się z każda kolejną pozycją. A przecież już czytając „Marylę i Deborę” nie miałam wątpliwości, że jest świetną pisarką!

Przejdźmy jednak do konkretów. Choć wojna skończyła się już lata temu, bohaterowie nie mają wciąż łatwego życia. Polska Ludowa to kraj, z którego wielu z nich chętnie by uciekło, niestety szansa na to jest nikła. Ba, nawet otrzymanie paszportu jawi się jako zupełnie niemożliwe, a jeśli już nawet komuś się to uda, musi go zaraz po powrocie oddać do ministerstwa.

Maryla nadal pracuje w wydawnictwie, którego dyrektorem jest Aleksander. Czeka na powrót Kamila, mija jedna rok za rokiem, a mąż nie wraca. Co gorsze, w pewnym momencie słuch o nim ginie, a Maryla jeździ po całym kraju po to tylko, by dowiedzieć się, że i w tym więzieniu jej mąż nie przebywa. A przecie nawet jeszcze nie było procesu! Ich synom przychodzi żyć bez ojca. Starszy tęskni, młodszy zdaje się zupełnie o tym nie myśleć – wszak żył bez niego właściwie zawsze... Bohaterskie czyny z czasów wojny nie wszystkim imponują. Mosiężna w delikatny sposób sygnalizuje, że niektóre dzieci bohaterów wolałyby mieć „zwyczajnych”, lecz obecnych rodziców. A jednocześnie wskazuje na winnego tej sytuacji – jest nim system, który bohaterów zamykał w więzieniach i zabijał, często nawet bez jakiegokolwiek procesu sądowego. 

Życie toczy się swoim torem. Szara rzeczywistość zmienia się zgodnie z porami roku. Warszawa pokrywa się śniegiem, kwitnie kasztanami, opala się w słońcu. Ale to już nie ta Warszawa, którą Maryla ukochała, nie to miasto, które było jej miejscem na ziemi. Pojawiają się nowe możliwości, w końcu, po śmierci Stalina dochodzi do niejakiej odwilży. Czy uda jej się spełnić marzenia i chwycić w dłonie książkę, którą tłumaczyła, a która nie jest li tylko kolejnym peanem na cześć komunizmu? Czy teraz wyjazd za granicę będzie możliwy, czy jej status żony wroga Polski Ludowej przekreśli jej szanse?

Na pierwszy plan wysuwa się już także kolejne pokolenie, a na pierwszym miejscu Irena. Osoba właściwie dobra, którą lubimy, nad którą się litujemy, którą dopingujemy. A jednocześnie kobieta, która własny ból i żal (choć ma do nich przecież prawo) stawia zawsze na pierwszym miejscu i nie potrafi cieszyć się czyimś szczęściem, jeśli nie jest po jej myśli. Jej wyboista droga doprowadzi innych do podjęcia niełatwych decyzji.

Wiele zmieni się również w rodzinie Wilczków. Ich tragedie bardzo mocno dotykają serca czytelników. Czy w końcu uda im się poskładać połamane życiorysy i stanąć na nogi? Jak wpłynie na nich Poznański Czerwiec i po której stronie się opowiedzą?

Choroba Leny znów staje się pierwszoplanowa w życiu Aleksandra. Ale także, a może przede wszystkim, Ireny, która dorasta. Jak Gregorowiczowie poradzą sobie z nałogiem Leny, czy ona postanowi walczyć, czy się jednak podda? Komu znów przyjdzie walczyć z Alzheimerem i jakie ta walka przyniesie konsekwencje dla wszystkich wokoło?

Znajdziecie w tej powieści wielkie miłości i związane z nimi rozterki. Codzienność Polaków w latach 50. Latach trudnych, wymagających, w których zdawało się, że czas już na zamknięcie wielu tematów. W latach 60., gdy ponownie ujawniają się nastroje antysemickie. I spotkacie pewną osobę, której zapewne nie spodziewaliście się już na kartach książki ujrzeć, a która wstrząśnie jednym z głównych bohaterów. 

Wielkie wydarzenia Historii stanowią w tym tomie głównie tło i jedynie w niektórych momentach przekładają się na konkretne decyzje czy zmiany w życiu bohaterów. Autorka oddaje jednak bardzo dokładnie klimat tamtych lat, skupiając się na wewnętrznych przeżyciach, rozterkach i moralnych wyborach postaci. To, co dzieje się wokół, nigdy nie pozostaje bez wpływu na wnętrze. Nikt z nas nie jest samotną wyspą, a działania decydentów mogą dawać nadzieję bądź burzyć życia.

Czy Maryla i Alicja wyjaśnią sobie w końcu, dlaczego ich relacja od zawsze jest taka trudna? Kogo wybierze Aleksander, gdy będzie już musiał podjąć decyzję? Czy cień Debory na zawsze będzie przesłaniał jego szczęście? Czy Kamil powróci i dostanie szansę na nowe, spokojne życie? Kto z bohaterów zostanie ubeckim informatorem i jak wpłynie to na życie jego bliskich?

Zapraszam do lektury rewelacyjni napisanej, porywającej, trzymającej w napięciu powieści, która ukazuje losy zwyczajnych ludzi w niezwyczajnych czasach, zadaje czytelnikowi mnóstwo ważnych pytań i zmusza go do zastanowienia się nad całym mnóstwem istotnych kwestii. Napisanej pięknym językiem, doprawionej świetną kwerendą oddającą historyczne tło i bezbłędnie wydanej (co dzisiaj już prawie się nie zdarza). Chapeau bas dla Magdaleny Mosiężnej i Wydawnictwa Janka.

 



Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa JanKa

piątek, 28 kwietnia 2023

Co się działo pod dachami domów dla matek i dzieci w III Rzeszy?

 




 

Jako że jestem ostatnio nieco nieprzytomna (za wiele chorób, pracy i w ogóle wszystkiego na głowie) to dopiero po zakończonej lekturze spostrzegłam się, że jest to pierwszy tom serii. I, oczywiście, bardzo się ucieszyłam. Uwielbiam książki Sabiny Waszut, a ta najnowsza potwierdza jedynie jej wielki talent pisarski i umiejętność szukania intrygujących, niełatwych i kontrowersyjnych tematów.

Na okładce widzimy pielęgniarkę z głębokim wózkiem, w którym prawdopodobnie śpi właśnie przyszły nazistowski żołnierz albo kolejna idealna niemiecka żona i matka. To znaczy w założeniu, bo zanim to dziecko dorośnie, ideologia nadczłowieka upadnie wraz z II Rzeszą. W tle piękny dom, a na nim czerwienią się flagi ze swastykami. Zainteresowani?

Sekrety Lebensbornu interesowały mnie od wielu lat, choć – przyznaję – niewiele dotąd ten temat zgłębiałam. Przyszedł jednak odpowiedni czas i książka na najwyższym poziomie. Wciągająca, wywołująca cały wachlarz emocji, trzymająca napięcie, kontrowersyjna, budząca niepokój i niedowierzanie… Zacznijmy jednak od początku.

Mamy 1944 rok, program trwa już osiem lat i cieszy się niemałymi sukcesami. Młoda Ruth Blum dociera do Kunzendorfu. Wiąże z tym miejscem wielkie nadzieje. Najpierw donosi ciążę, potem urodzi, a następnie będzie tu pracowała. Wszystko na chwałę III Rzeszy. Jest dobrą Niemką, urodzi Hitlerowi zdrowe dziecko, najlepiej chłopca który pewnego dnia stanie w szeregach niemieckiej armii. A może i dziewczynkę, która za kilkanaście lat będzie mogła dać Wodzowi kolejne dzieci?

Początkowy zachwyt domem dość szybko jej jednak przechodzi. Sztywne zasady w nim panujące, owszem, wprowadzają ład i porządek, ale potrafią być niesamowicie krępujące i nienaturalne. Szczególne, gdy Ruth zaczyna dostrzegać pewne… nieprawidłowości. Co w domu dla niemieckich matek, dla niemalże śmietanki, robią norweskie dzieci? Dlaczego mieszkają osobno, bawią się w innym czasie, a jedzą to, czego Ruth nie dałaby do zjedzenia z pewnością żadnemu, nawet dość biednemu, rodakowi? Gdy w pewnej chwili okazuje się, że potrafią jeszcze mówić po polsku, coś zaczyna w niej pękać. Zaczyna zadawać pytania, a ceną za odpowiedzi na nie może być nawet śmierć.

Na drodze Ruth staje, nieco tajemniczy, Tobias Kraus i to on wywołuje całkowitą zmianę w jej podejściu do domu. A potem… do Rzeszy. W szczególności zaś do, wymyślonego przez Himmlera, programu Lebensborn (czyli „źródło życia”), który jest przecież po prostu hodowlą nadludzi. Zaczyna dostrzegać, że hitlerowska propaganda nijak ma się do rzeczywistości, a to, w co dotąd wierzyła, jest jednym wielkim kłamstwem. Kłamstwem, na którym wyrosły tysiące kobiet i mężczyzn, które wysysały niemalże z mlekiem matki, czego doskonałym przykładem są niektóre z młodszych dziewczyn mieszkających w Kunzendorfie.

W powieści znajdziecie wstrząsający obraz hodowli nadczłowieka. I, szczerze mówiąc, będziecie w pewnym stopniu dopingować młodym matkom. Propaganda wyżarła im poniekąd mózgi, a w czymże zawiniły ich dzieci, byśmy nie liczyli, że urodzą się zdrowe i silne? Perspektywa kobiet, które szczerze wierzą w Rzeszę i Fuhrera i naprawdę pragną służyć swej ojczyźnie nie jest w Polsce popularny. Waszut znów dotyka bolesnego tematu, stąpa po grząskiej ziemi. I robi to w wyśmienitym wydaniu.

Mną najbardziej wstrząsnęły losy „norweskich dzieci”. Wszystko, co ich dotyczyło, było dla mnie kompletnym, łamiącym serce, szokiem. Do tego stopnia, że sama postanowiłam napisać opowiadanie ich dotyczące.

Jeśli lubicie literaturę, w której wiele się dzieje, akcja jest porywająca, mamy podziemnych działaczy walczących ze złym systemem, ludzi, którzy chcą ratować świat, choć jeszcze chwilę wcześniej ich własny świat legł w gruzach, zagadki do rozwiązania i wielką Historię – to jest właśnie książka dla Was. Nie liczcie jednak na „happy end” – toż to prawdziwe życie, a idące ze Wschodu hordy żołdaków Armii Czerwonej nie wróżą niczego dobrego. Będziecie w czasie lektury odczuwali bezbrzeżny smutek, niedowierzanie, lęk przed tym, co dalej, a kolejne tajemnice tylko wzmocnią emocje. Nie będziecie w stanie do końca ocenić, kto jest dobry, a kto zły i… czy w ogóle można na bohaterów „Sekretnego domu” spoglądać w taki sposób.

Już nie mogę się doczekać kolejnych tomów serii „Matki Rzeszy”.

 

 

 

Sekretny dom – Sabina Waszut

Matki Rzeszy, tom 1

Wydawnictwo: Książnica

Poznań 2023

Ebook na Legimi

Liczba stron: 292

ISBN: 978-83-271-6458-2

 

 


środa, 26 kwietnia 2023

Przekleństwo rodu Borków

 


 

Po dłuższej przerwie znów przyszła kolej na powieść autorstwa Elżbiety Cherezińskiej. Nie zawiodłam się. Jej „Sydonia. Słowo się rzekło” jest historią wciągającą, intrygującą i zmuszającą do przemyśleń.. A przy okazji świetnie napisaną i ukazującą kawał ważniej historii z perspektywy, której na co dzień raczej nie spotykamy.

Z wypowiedzi Cherezińskiej wynika, że legendy o Sydonii są bardzo powszechne na Pomorzu i wciąż popularne. Ja się z tą postacią spotykam po raz pierwszy. I wcale się nie dziwię, że Autorka od dawna chciała o niej pisać. To wielce intrygująca osoba, nie tylko jak na swoje czasy. Przyznać trzeba, że jej losy nadają się na wątek wybitnej powieści, ale są i świetnym materiałem na film, czy nawet serial. Ciekawe, czy kiedyś doczekamy się dobrej ekranizacji.

Wracając jednak do samej powieści. Podzielona jest na dwie części, poprzedzone prologiem. Przyznaję, że prolog ten zupełnie mi się nie podobał, choć rzeczywiście wyjaśnia pewne kwestie, które wypłynęły przy lekturze drugiej części. Jest to jednak, moim zdaniem, najsłabszy fragment całości.

W pierwszej części poznajemy życie Sydonii Bork począwszy od młodych lat, które spędziła na książęcym dworze w Wołogoszczy (Wolgast) aż do chwili jej aresztowania w wieku około siedemdziesięciu lat. Przyglądamy się dworskiemu życiu, balom, polowaniom, intrygom. Nawet wśród dwórek księżnej i jej córek. To barwna opowieść, pełna informacji o zwyczajach, o modzie, o edukacji. Wartka akcja, nietuzinkowe postaci, intrygi, miłość, zauroczenie, próba „ratowania” honoru rodziny. Do tego luterańskie spojrzenie na świat i pojawiające się co jakiś czas w różnych miejscach na świecie procesy przeciwko… czarownicom.

Sydonia w pewnym momencie musi opuścić dwór i już na niego nie powraca. Przez kilka dekad tuła się po rodzinie. Najpierw z siostrą, którą się niejako opiekuje, później sama. Wszystko to dlatego, że ich brat nie chciał ich spłacić i, mimo wyroków książęcych, wciąż uchylał się od corocznych wypłat należnych siostrom kwot. Życie ówczesnych kobiet nie było łatwe. Nawet tych ze szlacheckich rodów. Jeśli nie znalazły sobie odpowiedniego męża, zdane były na łaskę szeroko pojętej rodziny. A Sydonia, no cóż, łatwa w obejściu nie była. Nie chciała być potulną niewiastą, podległą we wszystkim mężczyznom i przyjmującą los, jaki zgotował jej brat. O, nie. Ona kochała czytać, uczyć się, poznawać świat. I znała prawo. Wiedziała, jak się procesować. Właściwie całe jej życie to jeden proces po drugim. I dlatego wciąż pozostawała skłócona z częścią rodziny. Nawet ci, którzy jej początkowo sprzyjali, w końcu się od niej odwracali, gdyż chcieli chronić dobre imię Borków.

Skąd pomówienie o bycie czarownicą? To jasne. Wszak kobieta samodzielnie myśląca, myśli niewłaściwie. A jeśli do tego wszystkiego zna się na ziołach, przyrządza napary, maści i wyciągi… na pewno ma na swoich usługach jakiegoś diabła czy innego czorta. I na pewno rzuca uroki. I przeklina. I…jątrzy, spiskuje, mści się, w końcu na pewno zabija…

Nie chcę zdradzić za wiele. To, co już napisałam to zaledwie wierzchołek góry lodowej, w której monumentalności możecie się rozsmakować w czasie lektury. Zapraszam.

W drugiej części mamy nagłą zmianę perspektywy. Pojawia się narrator pierwszoosobowy. Przemawia do nas sama Sydonia. I mówi o sprawach, które dotąd postrzegaliśmy zupełnie inaczej. Wiele kwestii, których byliśmy niemal pewni w pierwszej części, okazuje się innymi. Ciekawy twist. I perspektywa nad wyraz pomysłowa. Ponieważ Sydonia opowiada nie tylko o swej przeszłości, ale również teraźniejszości. O celi, w której jest przetrzymywana. O procesie inkwizycyjnym, który się przeciw niej toczy, o torturach, którym jest poddawana. Tak, razem z nią idziemy na miejsce kaźni, razem z nią jedziemy drabiniastym wozem i już, już widzimy stos, który za chwilę zapłonie. Narrator trzecioosobowy nie oddałby tego tak poruszająco.

„Sydonia. Słowo się rzekło” jest wyśmienitą historią, którą bardzo dobrze się czyta. Niekonieczne szybko, ale bardzo dobrze. Cherezińska ukazała nietuzinkowych bohaterów, bardzo ludzkich w ich zachowaniach, ale i bardzo różnorodnych. Co ciekawe, nie ocenia ich. Przynajmniej w moim odbiorze.

Wartka akcja przeplatana jest fragmentami dotyczącymi pism procesowych, warzenia piwa, poszukiwania roślin leczniczych, czy wybierania odpowiednich strojów. Poznajemy więc sporo kwestii, którymi na co dzień Sydonia i jej otoczenie się zajmowali. Ten pejzaż codzienności odmalowała Cherezińska w detalach, i chwała jej za to. Wyśmienicie się to czyta.

Niesamowite wrażenie robiły na mnie również te fragmenty, w których Autorka, ustami swych bohaterów, przypomina, że Księstwo Pomorskie nie należy do Rzeczpospolitej. Pomorze jest neutralne i samorządne. A Polaków Pomorzanie nie lubią niemal w takim samym stopniu jak mieszkańców Marchii Brandenburskiej. Tak, miasta, które nie raz odwiedzamy, o których na co dzień myślimy jako o polskich, w tamtym czasie nie tylko do Polski nie należały, ale wręcz były do niej wrogo nastawione.

Pomocne w lekturze okazały się drzewo genealogiczne Gryfitów oraz mapa Pomorza datowana na dekadę po śmierci Sydonii, a także daty wskazujące na czas, w którym dzieje się akcja kolejnych rozdziałów.

Generalnie lekturę gorąco polecam, jak wszystkie książki spod pióra Elżbiety Cherezińskiej, z którymi się spotkałam. To pięknie opisany kawał historii. Warto go poznać. I to w takim wydaniu właśnie.

 

 

 

Sydonia. Słowo się rzekło – Elżbieta Cherezińska

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Poznań 2023

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Liczba stron: 584

ISBN: 978-83-8702-750-1

 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Zysk i S-ka:

http://www.zysk.com.pl/