Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Marginesy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Marginesy. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 września 2020

Matki i córki – Ałbena Grabowska

 

Wydawnictwo: Marginesy
Warszawa 2019
Oprawa: miękka
Liczba stron: 362
ISBN: 978-83-66335-28-8
 
 





 

Sięgając po tę książkę miałam bardzo wysokie oczekiwania i nie zawiodłam się. Ałbena Grabowska znów okazała się prawdziwą mistrzynią, która naprawdę potrafi porwać czytelnika, zarówno treścią, jak i formą.
Cztery kobiety. Każda z nich samotnie wychowuje córkę. Każda z nich nosi w sobie wiele bólu. A jednak stara się kochać, na ile potrafi. Czy ta miłość wystarczy jej córce? Czy poczucie bycia niekochanym przez matkę położy się cieniem na życiu którejś z nich? Gdzie się w tej rodzinie podziali mężczyźni? Czy Lila ma rację podejrzewając, że z tajemniczą śmiercią jej ojca miały coś wspólnego matka, babka i prababka?
Początek powieści to mnóstwo pytań. Właściwie na wszystkie chyba otrzymujemy ostatecznie odpowiedzi, choć nijak się ich nie spodziewamy. Historie Marii, Sabiny, Magdaleny i Pauliny zwanej Lilą są zagmatwane, niesamowite, trochę nieprawdopodobne, a jednocześnie tak bardzo realne, tak bardzo możliwe... Czy któraś z nich jest prawdziwa? Pozostaje jedynie się nad tym zastanawiać. Niezależnie jednak od tego, czy Autorka wymyśliła je w całości czy zaczerpnęła z opowieści o prawdziwych losach jakichś kobiet, warto się w te historie zagłębić, bo każda nas czegoś uczy.
Maria, dziewczyna z dobrego domu, wychodzi za mąż z miłości. Mamy początek XX wieku, Polska pod zaborami, kobiety nie mają zbyt wielu praw. Ślub z miłości wśród dobrze sytuowanych rodzin jest przywilejem i wielkim szczęściem. Szczęściem, które w przypadku Marii trwa zaledwie miesiąc. Po tym czasie jej mąż zostaje oskarżony o zdradę i skazany na Sybir. Z miłości i poczucia obowiązku ona podąża za nim. Jej życie odmieni się w sposób, jakiego nie mogła podejrzewać. Kiedy, wraz z mężem i córeczką, powróci do wolnej Polski, będzie już zupełnie inną osobą. Naznaczoną biedą, samotnością, niezrozumieniem, cierpieniem, śmiercią bliskich. A przyjdzie jej pożyć jeszcze długie lata i doczekać się wnuczki i prawnuczki.
Sabina jest obiecującą skrzypaczką. Na jej koncerty przychodzą tłumy melomanów. Ma przed sobą świetlaną przyszłość. Niczego od nie oczekiwano poza tym, żeby grała. I wówczas, kiedy jest u szczytu niesamowitej kariery, Niemcy rozpoczynają swą drogę ku zdobyciu dla siebie większej przestrzeni życiowej. Wojna, a w szczególności przeżycia w obozie naznaczą ją, jak wszystkich więźniów, do końca życia. Z obozu wyjdzie inną kobietą. Z poczuciem straty, beznadziei, winy za to, co zrobiła, by odzyskać wolność. Zawsze już będzie sobie zadawała pytania o to, czy należało wówczas za wszelką cenę przeżyć, czy może zachować honor. Próbować w tym piekle znaleźć choćby namiastkę normalności, czy poddać się. Kochać czy nienawidzić. W którym momencie jej długiego życia pojawi się Magdalena? Czy to dziecko obozowe, efekt straszliwych eksperymentów medycznych przeprowadzanych na więźniarkach? Dziecko poczęte w wyniku gwałtu? Czy może owoc miłości?
Magdalena żyje w cieniu matki i babki, które przeżyły piekło. Piekło, o którym raczej nie chciały opowiadać. Jednak sposób, w jaki okazują uczucia różni się mocno od tego, jaki można uznać za standardowy. Polska pod jarzmem Związku Radzieckiego jawi się szarym kawałkiem świata, w którym nie ma przyszłości. Burzliwy związek z Jankiem nie ułatwia tego życia. Czy Magda zdecyduje się na wyjazd z ukochanym? Czy wyruszą do jego wuja do Paryża, czy może do ciotki jej przyjaciółki, do USA? A może zostaną, kiedy Magda zrozumie, że jest w ciąży?
W końcu Lila. Urodzona dokładnie w tej chwili, w której jakiś kierowca potrącił śmiertelnie jej ojca. Próbująca od dziecka zrozumieć, czy jest pogrobowcem, czy nie. Żyjąca w cieniu trzech przodkiń. A kiedy babka i prababka umierają, starająca się jakoś zapełnić tę wyrwę. Została psychologiem, bo miała nadzieję, że w ten sposób będzie umiała zdiagnozować samą siebie i sobie pomóc. Co się zmieni w jej życiu, kiedy na zdjęciu USG zobaczy małego człowieka, który rozwija się w jej ciele? Czy i tej małej istotce przyjdzie żyć bez ojca?
"Matki i córki" to niesamowita opowieść o losach niezwykłych, a jednocześnie zwyczajnych kobiet, do których los się nie uśmiechał. A przede wszystkim o trudnych relacjach międzypokoleniowych. O rodzinnych tajemnicach i wielkiej sile macierzyństwa, które jest w stanie wszystko pokonać. Wszystko to z Historią przez duże H w tle (zupełnie jak w "Stuleciu Winnych"). 
Lila poznaje kolejne szczegóły z życia swoich przodków powoli.W różnej kolejności. A my możemy śledzić historie tych czterech kobiet niemalże równolegle. W odróżnieniu od "Doktora Bogumiła" (najnowszej powieści Ałbeny Grabowskiej), w "Matkach i córkach" mamy raczej krótkie rozdziały, co pozwala na szybkie przechodzenie od jednej postaci do drugiej. Dzięki tej konstrukcji powieści wciąż czytamy dalej, bo chcemy poznać dalsze losy jednej z bohaterek, a zanim nam się to uda, niejako po drodze, poznajemy życie innych. I tak w kółko. Aż do ostatniej strony, która utwierdza nas w przekonaniu, że powieść jest doskonale zaplanowana, przemyślana i zrealizowana. Przy tym wszystkim jeszcze świetnie napisana – z polotem, lekko, inteligentnie, pięknie językowo.
Czy polubicie bohaterki "Matek i córek"? Trudno orzec. To nie jest powieść, w której łatwo się z bohaterami utożsamić. Właściwie trudno je polubić. Może Marię. Marię właściwie lubiłam. Sabiny było mi żal. Magda wywoływała raczej litość. Natomiast Lili nie lubiłam i nie lubię. Rozumiem, że nie miała łatwo, ale... tak naprawdę z nich wszystkich ona miała najłatwiej, a jej charakter i osobowość są raczej nieprzyjemne. W pierwszej chwili taka ocena głównych bohaterek może się wydawać niepochlebna, ale po dłuższym przemyśleniu pewnie dostrzeżecie, że to wielki plus. Każda z kobiet budzi inne emocje. Są prawdziwe do bólu. To nie papierowe księżniczki, superbohaterki, z którymi chcielibyśmy się porównywać, ale kobiety z krwi i kości, których postawa wynika z wielu trudnych doświadczeń.
Życząc Wam przyjemnej lektury, gorąco zachęcam do sięgnięcia po "Matki i córki".


 
 
 

czwartek, 27 sierpnia 2020

Doktor Bogumił – Ałbena Grabowska

 

Wydawnictwo: Marginesy
Warszawa 2020
Trylogia: Uczniowie Hippokratesa, tom 1
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 512
ISBN: 978-83-66500-63-1
 



Twórczość Ałbeny Grabowskiej poznałam, kiedy napisała drugi tom "Stulecia Winnych". Wówczas też miałam przyjemność i zaszczyt przeprowadzić z nią wywiad (możecie go znaleźć tu). Od tego czasu śledzę jej literackie poczynania, kilkakrotnie udało nam się również spotkać i porozmawiać. Oczywiście oglądam serial na podstawie jej bestsellerowej sagi i, choć podoba mi się, zdecydowanie wolę wersję książkową. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko dotarła do mnie wieść, że Ałbena Grabowska zaczyna kolejny cykl, od razu chciałam się z nim zapoznać. Zatem przedstawiam Wam "Doktora Bogumiła", książkę bardzo ważną dla samej autorki, traktującą o lekarzach,bo i ona jest z wykształcenia i wieloletniej praktyki lekarzem. 
Autorka świetnie poradziła sobie oddając klimat XIX-wiecznej Polski (tak, wiem, że Polski nie było wówczas na mapach). Pięknie opisała nie tylko światek medyczny, ale i inne grupy społeczne. Jednak klimat wyczuwalny jest nie tylko na poziomie fabuły, charakterystyk bohaterów, czy opisów miejsc, ale również w języku i kompozycji powieści. Rozdziały są długie, mają około 50-60 stron. Cała powieść ma 500 stron i zaledwie siedem rozdziałów. Choć nie do końca. Ponieważ pomiędzy nimi są jeszcze "krótsze" przerywniki, o których za chwilę. Poczułam się trochę jak przy lekturze "Ziemi obiecanej" Reymonta, którą kończę, a która niesamowicie mi się podoba. Do tego dochodzą jeszcze opisy, czego w danym rozdziale czytelnik się dowie. Rewelacja, jak w starych powieściach z XIX i początków XX stulecia! To naprawdę nadaje klimat lekturze. Niby drobiazg. a tak wiele zmienia.
Język samej powieści nie jest sztucznie archaizowany, ale bardzo literacki, ładny. To nie jest współczesne romansidło pisane przez grafomankę, ale literatura z wyższej półki, którą należy smakować. Wspomniałam o przerywnikach. Ciekawym elementem kompozycyjnym powieści jest to, że pomiędzy rozdziałami mówiącymi o perypetiach głównych bohaterów możemy poczytać o realnych lekarzach, którzy kładli podwaliny pod nowoczesną medycynę. Takich pionierów w tej dziedzinie. Zarówno takich, którzy w swoim czasie zostali uznani, jak i takich, którzy zakończyli życie jako przegrani, czasem z poczuciem, że to oni przysporzyli pacjentom cierpienia, albo przyczyniali się do śmierci dziesiątek ludzi działaniem, które miało ich uleczyć.
Przejdźmy do głównej części powieści, czyli do opowieści o tytułowym doktorze Bogumile i jego otoczeniu. Bogumił Korzyński pochodził ze wsi, "cudem" otrzymał spadek po zmarłej ciotce, co pozwoliło mu na kształcenie się na Uniwersytecie Wileńskim. Tam właśnie został lekarzem. Niestety, z Wilna musiał uciekać (dlaczego, nie zdradzę, żeby nie psuć Wam przyjemności czytania) i w ten oto sposób zastajemy go w Warszawie. Właściwie poznajemy go w Krakowie,do którego udał się na pokazową sekcję zwłok. Tak, tak! Pokazowe sekcje zwłok dla lekarzy w tamtych czasach to mogło być naprawdę coś! Smród, brud, robaki podgryzające wnętrzności, latające wokoło muchy, krew i fragmenty ludzkich tkanek na ubraniach i butach lekarzy...Brrr! Poczujecie się jak w prawdziwej mordowni!
Po powrocie do domu Bogumił zostaje po raz trzeci ojcem (znowu dziewczynki!) i otrzymuje pracę w Szpitalu Dzieciątka Jezus. Wydawałoby się, że spełnia się właśnie większość jego marzeń, ale... przed nim jeszcze wiele trudności, jak to w życiu. Będzie musiał poradzić sobie z nowymi współpracownikami, irytującą rodziną żony, bratem-nierobem, który pakuje się ciągle w nowe problemy, pewną staruszką, której tożsamości nie mogę teraz zdradzić... Czekają go nowe badania, nowe odkrycia, kilku ciekawych pacjentów i spotkania z równie intrygującymi lekarzami. Bogumił skrywa wiele tajemnic ze swej przeszłości, spróbuje również zrozumieć, co powodowało niedoszłym teściem jego żony, że spowodował wielki skandal, w którym oczernił Domicelę i niemalże zniszczył jej reputację, co w ostateczności doprowadziło do jej ślubu z Bogumiłem.
Jeśli sądzicie, że to wiele, to pomyślcie, że to jedynie wierzchołek góry lodowej. W "Doktorze Bogumile" akcja jest wartka, jest w niej mnóstwo zwrotów akcji. Niektórych tajemnic czytelnik może się domyślić wcześniej niż bohaterowie, ale to wcale nie psuje lektury. 
Bohaterami powieści są nie tylko lekarze. Niezmiernie ważnymi osobami są członkowie rodziny Domiceli oraz brat Bogumiła. A wielu z nich jest niejednoznacznych, trudnych do rozgryzienia. Tym ciekawsi są, bardziej realni. Niektórzy chcą walczyć o dobro pacjenta, są idealistami, widzą swoją pracę jako posługę. Inni myślą jedynie o wygodzie i łatwo zarobionych pieniądzach. Niektórzy uczynili więcej zła niż dobra, inni całe swe życie poświęcają niosąc pomoc bardziej potrzebującym. Mają różne zainteresowania, różne, bardzo ciekawe, historie do opowiedzenia... albo przemilczenia.
Niesamowite jest to, na jaki opór napotykali lekarze, którzy chcieli unowocześnić medycynę. Można by pomyśleć, że każdy chciałby, aby jego pacjenci nie cierpieli  i przeżywali ciężkie choroby i operacje bez bólu, a potem żyli "długo i szczęśliwie". Mycie rąk jest dla nas czynnością codzienną. Teraz, w dobie pandemii jest czymś wykonywanym kilkadziesiąt razy dziennie. Aż trudno sobie wyobrazić i uwierzyć, że w połowie XIX wieku lekarze nie myli rąk nawet wtedy, kiedy odchodzili od stołu sekcyjnego i szli badać żywych i chorych pacjentów! Włosy stają dęba, kiedy się o tym pomyśli. Ileż zarazków. Ileż chorób wywołanych brakiem higieny. Niby tak niewiele potrzeba, trochę wody i mydła, ale... tak naprawdę trzeba najpierw totalnie zmienić sposób myślenia, a na to wielu, nawet najwybitniejszych, uczniów Hippokratesa nie było gotowych.
Ciężko tu pisać więcej o fabule, gdyż to powieść wielowątkowa. Poza tym nie chcę za wiele zdradzać, bo roi się w niej od tajemnic, zagadek, zwrotów akcji, pojawiają się ludzie, których nikt by się nie spodziewał, a przeszłość każdego w końcu doścignie.
Warto jeszcze nadmienić, że to nie tylko książka o medycynie. Znajdziecie tu przyjaźń, miłość ("bo każdy chce być kochany"), oddanie, lojalność, zrozumienie, dzielenie wspólnych pasji. Będą walki bokserskie, meliny, a nawet dość widowiskowy napad na pociąg.
Jednym słowem to doskonała lektura, którą mogę polecić każdemu, kto lubi mądre książki, w których wartka akcja łączy się z bogatym panteonem bohaterów oraz wiedzą naukową, z której na ogół nie zdajemy sobie sprawy. Wszystko to ubrane w bardzo klimatyczne opisy, język i konstrukcję tekstu.
Przyznam jednak, że ostatnie akapity mnie zawiodły. Wolałabym jednak inne zakończenie. Natomiast z wielką niecierpliwością oczekuję dalszego ciągu.

 



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Marginesy: