Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. Muza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. Muza. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 listopada 2015

W obcym domu – Sabina Waszut

Wydawnictwo: Muza
Warszawa 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-775-8998-4





Akcja kontynuacji "Rozdroży" rozgrywa się w latach 1945-1950. Znów spotykamy Sophie i Władka, znów ich oczami oglądamy Śląsk. Choć wojna się już zakończyła, mieszkańcom Katowic i okolic czasami ciężko uwierzyć w tę wolność, którą przyniosła im armia i władza zza wschodniej granicy. Życie stawia przed nimi nowe mury, które trzeba pokonać, jeśli chce się żyć godnie i nie umrzeć z głodu, wycieńczenia, albo zakatowania w... więzieniu.
Obraz to smutny, choć wciąż pełen nadziei. Bo pomimo okropnych warunków życiowych bohaterowie nie przestają liczyć na to, że kolejny dzień będzie lepszy od poprzedniego. Jednak trudno jest patrzeć przez różowe okulary, gdy za oknem brudny śnieg, sąsiedzi pochowani w swoich maleńkich klitkach, każdy boi się odezwać do obcego, w obawie, że zostanie zatrzymany. Każde słowo należy przynajmniej dwukrotnie przemyśleć, nad każdym gestem porządnie się zastanowić. Cieniem kładą się obóz na Zgodzie oraz wysiedlenia górników do kopalń w ZSRR. Każdy, komu udaje się stamtąd wrócić jest wielokrotnie prześwietlany przez władzę, szykanowany, w pewien sposób opuszczony przez społeczeństwo.
Jak w tej nowej rzeczywistości odnajdą się Zosia i Władek? Czy ich rodzinom uda się pomyślnie przejść rehabilitację i czy znajdą dla siebie miejsce w nowej socjalistycznej Polsce? Jak zareagują powracający do ojczyzny mężczyźni, gdy odkryją, że ich ukochane urodziły dzieci radzieckim żołnierzom-gwałcicielom?
Poza zwyczajną codziennością i walką o przetrwanie – "W obcym domu" to powieść o miłości i ludzkich dramatach. O tym, że bracia mogą stać po przeciwnych stronach barykady, a siostry patrzeć na świat w zupełnie inny sposób. O łamiących się sercach setek tysięcy matek, które utraciły swe dzieci w czasie wojny i niewiele mniejszej rzeszy tych, których dzieci w taki czy inny sposób zaginęły już po zakończeniu działań wojennych. To przeplatająca się codzienność śląskiego miasta, którego klimat Autorka oddała z wielką pieczołowitością i cieni wojny, które na zawsze zostaną w tych, którzy ją przeżyli. Codziennie pojawia się pytanie czy lepsze jest czekanie na lepsze jutro czy może jednak jedynym wyjściem jest emigracja. Którą z tych opcji wybiorą bohaterowie najnowszej powieści Sabiny Waszut?
Książkę czyta się niesamowicie szybko, strony uciekają, jakby je jakiś ubek gonił i ani się obejrzeć, a docieramy do ostatniej strony. Narracja pierwszoosobowa dodaje historii dynamizmu i dramatyzmu. Jednocześnie spojrzenie – jakby nie było – Niemki na sytuację panującą w Polsce jest bardzo ciekawe, a dodatkowym atutem jej wypowiedzi jest dość częste używanie gwary śląskiej. Na szczęście dla tych, którzy jej nie znają (jak ja), każde z tych wyrażeń jest wytłumaczone. Pozwala to poczuć klimat powojennych Katowic, a jednocześnie wszystko doskonale zrozumieć.
"W obcym domu" jest doskonałym przykładem tego, jak zręczny i dobry pisarz może połączyć ze sobą literaturę obyczajową i historyczną, tworząc powieść, która ma porywającą akcję, a jednocześnie oddaje realia minionych czasów i jest przesiąknięta lokalnym klimatem, stawiając przy tym ważkie pytania o naturę ludzi i ich podejście do trudnych spraw. 
Jeśli chodzi o samo wydanie to nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń.

czwartek, 30 kwietnia 2015

Doradca smaku 2 – Michel Moran

Wydawnictwo: Muza S.A.
Warszawa 2015
Oprawa: miękka
Liczba stron: 176
ISBN: 978-83-287-0015-4





Jak być może część z Was wie, uwielbiam gotować, choć jeszcze większą frajdę sprawia mi pieczenie. Nie oglądam jednak telewizji i to prawdopodobnie dlatego nie spotkałam się wcześniej z postacią Michela Morana. Kiedy jednak zaproponowano mi zapoznanie się z jego najnowszą książką kucharską, postanowiłam się nieco dokształcić, ponieważ zastanowiło mnie, skąd postać ta jest znana polskim entuzjastom dobrej kuchni.
Dla tych, którzy dotąd żyli w równie słodkiej nieświadomości – kilka słów o Autorze. Moran jest francuskim mistrzem kuchni, a także restauratorem. W Polsce rozsławił go program telewizyjny "Doradca smaku", a także to, że był jednym z jurorów dość popularnego (podobno, nie wiem, nie oglądałam) programu MasterChef. Proponowane przez niego przepisy spotykają się z pozytywnym przyjęciem, stąd też pomysł wydania książki. Cieszy się ona popularnością, Autor postanowił zatem iść za ciosem i przekazać czytelnikom kolejne (tym razem osiemdziesiąt) przepisy.
Co wyróżnia tę pozycję na rynku? Przede wszystkim jest bardzo poręczna. Nie ma twardej oprawy, która, choć ładnie wygląda na półce, jest w kuchni bardzo niewygodna w użytku. Poza tym książka Morana dzieli się na trzy części, w których przekazuje on przepisy na dania: proste, lekkie, szybkie. Czytelnik sam wybiera, na którą z tych kategorii ma w danej chwili ochotę. W dzisiejszym świecie, w którym wciąż gdzieś pędzimy, taki podział może okazać się bardzo przydatny.
Przyznać należy, że również szata graficzna jest olbrzymim plusem tego wydania. Piękne fotografie powodują, że ślinianki pracują ze wzmożoną mocą, a w brzuchu zaczyna nam burczeć. Kiedy zaś przeczytamy kilka tytułów, ot tak, choćby przypadkowych (kaczka pieczona w cieście solnym, krupnik po michelsku, indyk w sosie curry czy jabłka miłości), jesteśmy po prostu zgubieni i już zaczynamy kombinować, kiedy te pyszności przyrządzić. Następnym krokiem jest oczywiście przestudiowanie składników, których wykaz sporządzono bardzo przejrzyście, co ułatwia zakupy. 
Teraz najważniejsze, czyli same przepisy. Napisane przystępnym, zrozumiałym językiem, opatrzone zdjęciami z różnych etapów przyrządzania dania. Podzielone są na akapity, nie są pisane ciągiem, co pozwala na łatwą kontrolę w czasie przyrządzania przysmaków. Nie sposób się zgubić.
Książka miała swą premierę przed tygodniem, także z pewnością znajdziecie ją już w księgarniach. Jeśli zainteresowały Was przepisy Michela Morana, zajrzyjcie również na profil Doradcy smaku.
Ja pędzę do kuchni.






Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza

czwartek, 10 listopada 2011

Książę Mgły - Carlos Ruiz Zafon



To wzruszający, ujmujący i pięknie napisany realno-magiczny triller jednego z najlepszych współczesnych powieściopisarzy.
Rzecz dzieje się w 1943 roku w małym miasteczku nad Atlantykiem. Tego lata Max i Alicja Carverowie odkryją, że magia naprawdę istnieje.
Przez całą powieść poznajemy fragmenty tajemniczej śmierci małego Jacoba Fleischmana, który kiedyś mieszkał w domu, do którego rodzina dzieci właśnie się przeniosła (z powodu szalejącej wojny ojciec, Maxymilian Carver, uznał, że rodzina będzie tam bezpieczniejsza) oraz starego latarnika, Victora Kraya i podejrzanego typka – Kaina, zwanego również Księciem Mgły.
Informację o przeprowadzce Max przyjmuje ze zdziwieniem w dniu swoich trzynastych urodzin. Otrzymuje również od ojca niesamowity prezent – zegarek z tarczą pełną pięknych księżyców (ojciec chłopca jest zegarmistrzem). Upominek jest dla Maxa bardzo ważny i za każdym razem, gdy na niego patrzy, jest nim zauroczony. Tym bardziej dziwi go zegar na stacji kolejowej, którego wskazówki… działają do tyłu. To jedynie pierwszy symptom, że coś w tej rybackiej osadzie jest niezgodne ze znanymi wszystkim prawidłami wszechświata. Czy jednak na pewno? Być może jednak tajemniczy Kain ma rację i czas nie istnieje, jest jedynie iluzją.
Razem z Maxem, Alicją i ich nowym kolegą, Rolandem, zwiedzamy latarnię morską, zaczarowany ogród pełen dziwnych posągów, grobowiec Jacoba Fleischmana i statek zatopiony lata temu podczas sztormu. Słuchamy również tragicznej opowieści latarnika, przybranego dziadka Rolanda. To dzięki niemu dowiadujemy się, jakim potwornym oszustem i zbirem jest Kain, który podobno… utonął wraz z Orfeuszem, do którego teraz młodzi ludzie nurkują w poszukiwaniu skarbów.
To fascynująca podróż po zaczarowanym wybrzeżu, z dala od wojny, której cień jednak co jakiś czas zawisa nad młodymi bohaterami, przypominając o zagrożeniu nią. Niczym jest ona jednak w porównaniu z niebezpieczeństwami, na które narażają się Max, Alicja i Roland.
Jak naprawdę zginął mały Jacob Fleischman i co się dzieje w ogrodzie rzeźb? Kim jest tajemniczy klaun, który od lat śni się Rolandowi? Czy Irina, najmłodsza z rodzeństwa dojdzie do siebie po straszliwym wypadku spowodowanym przez kota-przybłędę?
Nie sposób nie polecić – mimo, że już jakiś czas temu przestałam zaliczać się do młodzieży. Rewelacyjny i urzekający debiut.



wtorek, 8 listopada 2011

Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafon

„Cień wiatru” był moją pierwszą książką Zafona, a także pierwszą podróżą po Barcelonie (później dopiero zabrałam się do „Mariny” tegoż autora i „Antykwariusza” Juliana Sancheza). Podróżą magiczną, tajemniczą, pełną niewiadomych, toczącą się w wąskich i urokliwych uliczkach Barcelony, wypełnioną sekretami i niesamowitą historią miasta, które tętni życiem, a jednocześnie leniwie przesypia porę sjesty.
Gruby tom mnie nie zniechęcił, chociaż również nie zachęcał. Zaintrygowała za to ciekawa okładka. Otworzyłam. Obejrzałam mapę na wklejce. Zapoznałam się ze wszystkimi informacjami zawartymi na pierwszych stronach – datą wydań, nazwiskami tłumaczeń, autorem okładki itd., co zazwyczaj robię. Przerzuciłam strony i… miałam wrażenie że zapadłam w niesamowity sen. Opisy były tak łatwe do zwizualizowania, a Cmentarzysko Zapomnianych Książek, które odwiedzamy z głównym bohaterem na początku powieści, tak ujmująco magiczne, że nawet nie zauważyłam, kiedy u dołu strony pokazała się liczba 100.
Głównym bohaterem jest Daniel i to on jest narratorem tej szkatułkowej powieści, w której sekret goni sekret, a żaden z bohaterów nie jest naprawdę taki, jak się wydaje na początku. Jako dziesięcioletni chłopiec zostaje na Cmentarzysko zaprowadzony przez – samotnie go wychowującego – ojca. Zgodnie z rodzinną tradycją ma wybrać jedną z książek i ocalić ją od zapomnienia. Krąży po zakamarkach, niekończących się korytarzach, których ściany zdają się zbudowane z grubszych i cieńszych tomiszczy. Czuje się przywołany przez jedno z nich i ostatecznie wybiera właśnie „Cień wiatru” Juliana Caraxa – książkę, która całkowicie odmieni jego życie.
Prawdziwa historia zaczyna się, gdy Daniel dorasta i zapomniana przez wszystkich książka znów staje się dla niego ważna, jakby sama upominała się o przypomnienie. Tajemniczy autor, który nagle zniknął, człowiek w masce, który śledzi chłopaka i depczący im po piętach iniektor barcelońskiej policji to tylko niektóre z głównych postaci, które poznamy w długiej wędrówce Daniela prowadzącej do prawdy. Zanim jednak ją pozna, spotka go jeszcze wiele przygód.
Kim jest włóczęga, z którym zaprzyjaźni się chłopak i jakie jest jego miejsce w tej historii? Kogo pochowano w dwóch grobach z białego marmuru? Jak potoczą się losy Daniela i Beatriz? Żadna z odpowiedzi nie padnie, póki nie zamkniemy książki po przeczytaniu ostatniej strony. Rozwiązanie bowiem jednej zagadki rodzi jeden tylko możliwy w tej powieści skutek – odkrycie kolejnej tajemnicy do rozwikłania.
Czyta się nastrojowo i niemal na bezdechu. Czy można przeczytać w jedną noc? Nie wiem, nie polecam. Zmęczenie może spowodować, że umkną nam niektóre smaczki – zapachy, gorąco i przejmujący chłód, ciemność spowijająca Cmentarzysko Zapomnianych Książek, czy sekretne groby w piwnicach posiadłości Aldaya’ów, namiętności młodego Daniela względem kobiet, więzy łączące go z ojcem. To zaczarowana podróż, która na długo pozostaje w pamięci.
Pamiętam szczególnie jeden moment, kiedy siedziałam w kuchni w mieszkaniu moich Rodziców i chciałam skończyć rozdział. Nie znoszę przerywać w połowie strony, czy jakiegoś mniejszego segmentu, więc na ogół staram się zakończyć rozdział zanim zrobię sobie przerwę. Nagle podniosłam rękę i kazałam wszystkim siedzieć cicho. Przygryzając wargi, z wypiekami na twarzy i chłodnymi od potu plecami czytałam, jak Daniel opisuje chwilę… swej śmierci. Co było dalej – nie zdradzę, warto jednak było ich wszystkich uciszyć, by nadać chwili odpowiedni nastrój.

niedziela, 6 listopada 2011

Marina - Carlos Ruiz Zafon




Piękna, tajemnicza, trzymająca w napięciu, brawurowo napisana historia o dwójce młodych bohaterów, którzy próbują zrozumieć przeszłość.
Oscar i Marina to para nastolatków, którzy pewnego dnia postanawiają dowiedzieć się, kim jest tajemnicza czarna dama raz w miesiącu składająca kwiaty na bezimiennym grobie. Nie spodziewają się, że te dziecinen podchody zakończą się dla nich wielomiesięcznym badaniem zapomnianej historii Barcelony. Stanie się również początkiem pięknej i - jak to w życiu bywa - czasami bardzo trudnej przyjaźni.
Tajemnicza postać poprowadzi ich ulicami Barcelony, każe zwiedzić opuszczone pałace, ciemne zaułki i nigdy nie dokończony Gran Teatro Real, a także poznać mroczne sekrety ogarniętego szaleńczą chęcią życia Michala Kolvenika, jego żony Evy Irinowej i doktora Shelleya. Jednym z głównych bohaterów powieści jest również Barcelona - Zafon proponuje nam spacer po niej począwszy od lat trzydziestych aż do końca powieści, czyli roku 1980. To tajemnicze miasto, pełne starych, rozsypujących się kamienic i pałacyków, zapomnianych rzeźb i zaniedbanych ogrodów, teatrów, na deskach których śpiewały kiedyś Eva i matka Mariny. To również niekończące się podziemne korytarze, gdzie azylu szukał Kolvenik.
To także niesamowita, refleksyjna powieść o miłości, pasji, przyjaźni, zaufaniu i zdradzie oraz chorobliwej walce o przeżycie. Nie sposób nie zastanawiać się, jak my zachowalibyśmy się w podobnej sytuacji, jak Michal Kolvenik. Czy bylibyśmy doktorem Shelley'em, czy może jednak Evą Irinovą? Sam Oscar w pewnym momencie mówi, że już nigdy nie wzgardzi Kolvenikiem, ponieważ sam zrozumiał, jak to jest znaleźć się w skórze biednego lekarza.
I zakończenie - smutne, wzruszające, prawdziwy wyciskacz łez. Szczególnie po trwającej 300 stron pogoni za tajemniczymi stworzeniami, mordercami i damą w czerni, płonących pałacach, sekretach, policyjnych poszukiwaniach i w końcu spotkaniu z Kolvenikiem, który stał się... A nie, nie. To już pozostawmy czytelnikowi.
Marina z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci - być może została zakwalifikowana jako powieść młodzieżowa, jednak dorosłego również potrafi w pełni usatysfakcjonować, a nawet bardzo zaskoczyć. Polecam z całego serca.