Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. RW2010. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. RW2010. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 9 lipca 2015

Niedoczekanie. Gdyby babcia miała wąsy czyli antologia historii alternatywnych


Wydawnictwo: RW2010
Poznań 2015
Format: epub, pdf, mobi
Liczba stron: 280
Redakcja: Dawid Juraszek
ISBN: 978-83-7949-124-7








Odkąd trafiłam na zbiory opowiadań Pilipiuka – zakochałam się w krótkiej formie. Doceniam ją i szanuję autorów, którzy podejmują się pisania opowiadań. Wiem, jak trudne to zadanie – zachwycić czytelnika na kilku czy kilkunastu zaledwie stronach. Napisać dokładnie to, co się chce, ani mniej, ani więcej.
Kocham historię i zawsze fascynowało mnie gdybanie, co by było, gdyby wydarzenia potoczyły się innym torem. Tym chętniej więc sięgnęłam do antologii „Niedoczekanie” wydanej w tym roku przez wydawnictwo RW2010. Jakie wrażenia z lektury? Bardzo, bardzo pozytywne. 
Na antologię tę składa się osiem bardzo różnych tekstów. Różnych pod względem fabuły i zamysłu, języka, konwencji, długości i tego, jakie zrobiły na mnie wrażenie. Choć w większości bardzo przypadły mi do gustu, do niektórych mam więcej zastrzeżeń, a o innych będę dużej rozmyślać.
Całość zaczyna się od nietuzinkowego „Parowego hycla” Krzysztofa Kochańskiego. Opowiadanie napisane w konwencji steampunku robi bardzo pozytywne wrażenie i urzeka tą charakterystyczną dla gatunku tajemniczością. Sam pomysł, by intrygę zbudować z parowymi psami jako głównymi podejrzanymi jest wręcz brawurowy, a im dalej, tym robi się ciekawiej. Choć zakończenie może trochę rozczarować, do całość wypada wyśmienicie.
„Jeden na milion” Hanny Fronczak zadziwia na całej linii. Długowieczność, jak wskazuje Autorka już na samym początku (posiłkując się cytatem z Pisma Świętego) to coś, o czym ludzie myśleli od dawien dawna. Kiedy jednak odkryli, że osoby żyjące po kilkaset lat nie są li tylko legendarnymi postaciami, ale ludźmi z krwi i kości, ich postrzegane świata się zmieniło. Dlaczego jednak to tak wielcy okrutnicy jak choćby Lenin musieli należeć do tego niewielkiego, uprzywilejowanego w pewien sposób grona długowiecznych? Cóż, czy aby na pewno uprzywilejowanego? Postać Lenina, jaką wykreowała Fronczak daleka jest od idealizmu, a będąca główną bohaterką narratorka zostaje wplątana w nie lada intrygę. Czy świat czeka kolejna rewolucja, na czele której stanie Włodzimierz Iljicz? Rewelacyjnie poprowadzona akcja, tajemnicze postaci pilnujące socjalistycznego przywódcę i niezbyt urodziwa, niepierwszej młodości rehabilitantka to tylko część tego, które czekają czytelnika.
Naprawdę bardzo podobał mi się tekst Przemysława Hytrosia zatytułowany ”Jak Maciek wojnę wygrał”. Wykorzystanie motywu Śpiących Rycerzy (do którego swego czasu nawiązał również Jacek Dehnel w opowiadaniu „2012 – starcie tytanów”) pozostaje nadal jeszcze świeże i dla wielu zupełnie nieznane. Polska legenda, o której wszyscy zdaje się zapomnieli, została zrewitalizowana i, trzeba przyznać, przedstawiona w naprawdę ciekawy sposób. Mamy więc Śpiących Rycerzy, którzy okazali się przybyć z odległej galaktyki i przysięgli wierność królowi Chrobremu. Zaraz, zaraz. A co ma Chrobry do hitlerowskiego ataku na Polskę i, jak mawia stary Maciej, „cholernych okupantów” powiewających biało-czerwoną flagę? Jesteście ciekawi? Wcale się nie dziwię. Rozwiązania, które zastosował Autor naprawdę powalają na kolana. Jest to poza tym po prostu bardzo ładnie opowiedziana historia z patriotyzmem w tle. Patriotyzmem innym niż zazwyczaj. Wzruszająca i zmuszająca do zrewidowania niektórych poglądów. 
„Drahim” Iwony Kowalczyk to, moim zdanie, jedno z dwóch najsłabszych opowiadań w antologii. Nie udało mi się odczuć alternatywności opisywanego świata, co już było sporym minusem. Rzecz dzieje się jakoś w drugiej połowie XVII wieku, co udało mi się ustalić dopiero w okolicy połowy tekstu, gdy jeden z bohaterów wspomniał potop szwedzki. Ot, zgrabna historyjka, można by rzec, ale… Nie taka zgrabna, bo co chwilę sie w niej gubiłam i nie mogłam nadążyć za tym, kto jest kim. To, oczywiście, moja opinia, a problemy, jakie miałam mogły wynikać z tego, że nie przepadam za tym okresem i że oczekiwałam jednak czegoś innego. Początkowo Autorka kierowała moje myśli ku jakiejś tajemnicy sprzed wieków, a tymczasem… By za wiele nie zdradzić, zakończę w tym miejscu.
„Klątwa biskupa Kaczmarka” autorstwa Przemysława Karbowskiego przenosi czytelnika do pierwszej dekady po II wojnie światowej. Zgrabna intryga radzieckich władz, nieświadomości amerykańskiego wywiadu, biskup starający się za wszelką cenę ratować byłych akowców oraz pewien wiejski nicpoń i… unorana w kiblu świnia. Oto opowiadanie, którego Autor nie boi się łączenia elementów poważnych z lekką groteską i tematów bolesnej dla Polaków historii z fekalistycznym humorem. Brawo za odwagę, choć pomysł i styl opowiadania również zasługują na pochwałę. Sama się sobie dziwie, że mi się spodobało, ale tak właśnie było. 
„Operacja Greta” Stanisława Truchmana to najdłuższy tekst w tej antologii. Kryminał z historią alternatywną w tle. Wyraziści bohaterowie, walka wywiadów, młodzieńcza pasja i pewien romans sprzed wieków, którego owoc mógłby wiele zmienić na współczesnej mapie polityczne, gdyby… sie nie zagubił. Zgrabnie napisane opowiadanie, które od początku do końca trzyma w napięciu i na dodatek delikatnie leczy nasze promonarchistyczne kompleksy. Czyta się naprawdę świetnie.
Zupełnie inny w odbiorze, choć równie dobrze napisany jest „Rachunek” Macieja Żytowieckiego. Znów na scenę wkracza Lenin. Tym razem jednak w nieco bardziej żałosnej odsłonie. Całe opowiadanie jest utrzymane w konwencji melancholijno-depresyjnej. Puste półki sklepowe, praca ponad normę, dokwaterowywani współlokatorzy i on, przybyły z neutralnej Tunezji, w odwiedziny do siostry, Marek Zawadzki. Wszystko mogłoby się skończyć dobrze, ale czy tak się stanie? Czy w Związku Komunistycznych Republik Azjo-Europejskich jest miejsce dla sprawiedliwości? Szczególnie, że nie wiadomo, czy władzę sprawuje rzeczywiście towarzysz Lenin, czy może kosmiczni przybysze, którzy ukazali mu sie przed laty…
Antologię kończy opowiadanie Dawida Juraszka, pod którego redakcją ukazała się książka. „Pierwsza Europejka” to niedługa historia o pewnym Chińczyku, który czuje pociąg do Europejek i pewnej Angielce, której nie są obojętne wdzięki Chińczyków. Co z tego wyniknie? Zabarwiony lekko erotycznie tekst nie powala na kolana, jest jednak całkiem ciekawym zakończeniem dla całości. Choć osobiście spodziewałam się większej bomby na ostatnich stronach.
Ogólnie rzecz ujmując, antologię oceniam bardzo dobrze, a kilka opowiadań uważam za naprawdę rewelacyjne. Historia alternatywna nadal jawi mi się jako pełna przygód i otwarta księga, z której można czerpać garściami. Autorom, których teksty znalazły się w „Niedoczekaniu” udało się to bardzo dobrze. Liczę na ich kolejne opowiadania. 
Pozytywnie oceniam również samo wydanie. W moje ręce trafił plik w formacie epub.






Książka przeczytana w ramach Wyzwania:


Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa RW2010

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Yggdrasil. Exodus – Radek Lewandowski

Wydawnictwo: RW2010
Poznań 2014
Cykl: Yggdrasil, tom 2
Liczba stron: 259
Ebook, format pdf, epub, mobi
ISBN: 978-83-7949-099-8







Czy drugi tom cyklu dorównał pierwszemu i moje noty będą równie wysokie jak dla "Strun czasu"? Miałam wszak bardzo duże oczekiwania wobec tej powieści, szczególnie po zapewnieniach Autora, że pójdzie bardziej w klimaty sf.
Początkowo byłam trochę zawiedziona. Chociaż nie, to złe słowo. Lewandowski znowu zaczyna od świata przyszłości, by szybko przejść do opowiadania o Eryku Eriksonie. Polubiłam tego wikinga i nie mam pretensji, choć spodziewałam się czegoś innego. Przez przynajmniej 70-80 stron poznajemy jego dalsze losy. Jego i, oczywiście, przedstawicieli Starej Rasy. Szczególnie ważny staje się tu Kamyk, syn Wierzby i... cicho sza, nie powiem, czyj. W każdym razie czytelnik znów "ląduje" w paleolicie. Jednak tym razem coraz więcej do powiedzenia ma Sztuczna Inteligencja, którą wysłali do przeszłości nasi potomkowie. To ona zawiedzie dzielnego wikinga w miejsce, z którego odwrót wydaje się niemożliwy. A co z Jagną? Przekonajcie się sami.
Historię Eryka poznajemy w drugim tomie powieści jako swoistą wirtualną rzeczywistość. Życie wikinga i jego towarzyszy ogląda Hez Tolov, człowiek z trzydziestego wieku, przed którym do wykonania niesamowite, bardzo niebezpieczne i nad wyraz odpowiedzialne zadanie. Ma ocalić ludzkość (i cztery inne rasy) przed totalną zagładą. Zaczyna się prawdziwie futurystyczna powieść ze statkami kosmicznymi, sztuczną inteligencją, światami równoległymi i wielkim bum, które ma wszystko zakończyć. Lewandowski pięknie łączy różne pomysły, które już zaistniały. Mamy tu więc coś z "Odysei czasu" Clarke'a i Baxtera, co nieco ze "Star Treka", nie zabrakło też nawiązań do "Mrocznych Materii" Pullmana, czy nawet pewnego wątku z "Matrixa". Gdyby się wgłębić, można by z pewnością napisać krótką (albo i dłuższą) pracę na temat zapożyczeń w "Exodusie". Jednak Lewandowski dodaje naprawdę dużo od siebie, tworzy nową wartość, buduje własny świat, tworzy niesamowite, ciekawe rasy i przedstawia nieźle zakręconą fabułę, na której należy się porządnie skupić, jeśli się chce wszystko zrozumieć. Posługuje się przy tym dwoma językami – dość prostym i codziennym, kiedy opowiada historię z paleolitu oraz naszpikowany wyrażeniami technicznymi i neologizmami, gdy poznajemy świat przyszłości. Narratorów też więc mamy dwóch – Eryka i Heza. Inteligentny i dobrze wykonany zabieg, który sprawia, że od razu wyczuwa się wielkie różnice między światem przeszłości a światem przyszłości.
Autor kładzie duży nacisk nie tylko na fabułę i bohaterów, ale na cały świat przedstawiony. Dzięki temu czytelnik niemal go widzi. Barwne opisy zmian społecznych i stanu społeczeństwa, które są dla Heza codziennością, sprawiają, że można tę powieść nazwać futurystyczną w pełnym tego słowa znaczeniu. 
Jak się zachowują ludzie przyszłości w obliczu totalnej zagłady? Czy pozostałe rasy są do nich podobne? A co z neandertalczykami, ludźmi Starej Rasy? Czy odnalezienie bezpiecznego miejsca w innym wszechświecie okaże się celem, który ich zjednoczy, czy może nawet w obliczu takiego zagrożenia nie będą potrafili znaleźć wspólnego języka? Do tego równania dodajcie jeszcze dwie zmienne – samych ludzi, którzy przecież jak dotąd nigdy nie potrafili się zjednoczyć i Sztuczną Inteligencję nazywaną Ojcem, czyli byt powstały w świecie posługujących się telepatią przedstawicieli Starej Rasy.
Autor nie zapomina o tym, że dobry sf to nie tylko statki kosmiczne i obce rasy, ale również problemy społeczne, ludzkie dylematy, odpowiedzialność, miłość, zdrada, czyli jednym słowem to wszystko, z czym spotykamy się na co dzień. Owszem, w kosmicznej konwencji, ale ważne by było dobrze w niej osadzone, logiczne i z nią spójne. Wszystko to się Lewandowskiemu udało.
No i zakończenie. Zupełnie niespodziewane, kompletne, wielkie zaskoczenie, którego naprawdę nie dało się w żaden sposób przewidzieć. Genialne!
Ponadto Hez przypominał mi w niektórych miejscach kapitana Picarda ze statku Enterprise, więc nie mogłam go nie polubić.
Uwagi krytyczne? Niektóre sceny były przydługie, aż chciało się iść dalej, a tu nie. Napięcie rośnie, krew w żyłach się gotuje, koniec świata tuż tuż, a Lewandowski nie chce nam pokazać kolejnej sceny. Szczególnie na końcu było to denerwujące. Wszak miał się skończyć świat! Na szczęście takich momentów było niewiele i ogólnie oceniam tekst bardzo, bardzo pozytywnie. 
Plus dla dobrej korekty i redakcji. Znalazłam bodaj 3 literówki, czyli naprawdę nieźle. 
Zostało mi jeszcze krótkie opowiadanie ze świata Yggdrasilu, zatytułowane "Pieczęć na niebie". Z pewnością podzielę się z Wami moimi przemyśleniami po lekturze, tymczasem...  gratuluję Autorowi, ponieważ napisanie dobrego sf to nie lada wyczyn, szczególnie w polskich realiach. Może tym cyklem utoruje drogę innym, którzy chcieliby podzielić się z czytelnikami swoją wizją świata przyszłości.
 
 
 
 
 
 
 
 

sobota, 28 marca 2015

Yggdrasil. Struny czasu – Radek Lewandowski

Wydawnictwo: RW2010
Poznań 2014
Cykl: Yggdrasil, tom 1
Liczba stron: 281
Ebook, format pdf, epub, mobi
ISBN: 978-83-7949-096-7







Zachęcona krótkim opowiadaniem pod tytułem "Yggdrasil. Tygrys szablozęby", sięgnęłam po pełnowymiarową powieść, która jest pierwszym tomem cyklu.
Prolog wita nas pięknym i czystym science fiction. Przyznaję, że tym początkiem Autor narobił mi smaku, ponieważ już od pewnego czasu nie czytałam czystego sf (pomijając te teksty, które tłumaczyłam z anielskiego) i już straszliwie się za tym gatunkiem stęskniłam. W czasie lektury całej powieści nie mogłam nie dostrzec wspaniałych podobieństw do mojego ukochanego sir A. C. Clarke'a i jego wyśmienitej "Odysei czasu", do której być może uda mi się w tym roku powrócić. Zarówno nagłe przeniesienie w czasie pewnej grupy ludzi, jak i zakończenie "Yggdrasilu..." przywoływało konstrukcję "Odysei" i było nie mniej interesujące.
O czym zatem ta powieść, której okładka daje być może pewne wskazówki, ale jest również wielką niewiadomą? Wszystko zaczyna się około roku 3000. Dokładnej daty nie znamy, ale jest już z pewnością po 2941. Czytelnik staje się świadkiem zebrania korporacji NOVA, na którą z całego znanego wszechświata zasiedlonego przez ludzi przybyli przedstawiciele najważniejszych osobistości z Federacji. Odkrycie, o którym poinformuje ich profesor Noel, odmieni oblicze świata i to w sposób, którego z pewnością nikt się nie spodziewał.
Opis zebrania i technologii, a także drogi, którą przeszła ludzkość w przeciągu dziewięciu wieków dzielących nas od omawianego zdarzenia to, jak już zauważyłam, kawałek naprawdę dobrego sf. Czy szkoda, że Autor nie poszedł dalej tym tropem? Nie, ponieważ chyba nie takie było jego zmierzenie, przynajmniej w pierwszym tomie cyklu. Liczę jednak, że w kolejnych jeszcze nie raz zaskoczy nas technologiczno-społecznymi nowinkami z przyszłości. Choć przyznaję – do tej przyszłości nie chciałabym trafić, gdyż jest bardzo depresyjna. 
Co takiego odkrył profesor Noel? Udowodnił istnienie rzeczywistości alternatywnych oraz... cofnął się w czasie. Niezupełnie on, bo tak naprawdę wysłał do przeszłości jedynie wiązkę danych i sprzęt, ale... rozpoczął wielką i nieprawdopodobną wędrówkę przez czas, którą czytelnik będzie oglądał oczami pewnego wikinga, mieszkającego w wiosce Słowian. 
Wiking ma na imię Eryk i jest siostrzeńcem Bolesława Chrobrego. Próżno jednak szukać w tej historii Bolesława i jego dzielnych wojów, próżno liczyć na opisy zjazdu gnieźnieńskiego, czy innych ważnych w polskiej historii wydarzeń. Dlaczego? Ponieważ Eryk wraz z jego szwedzkimi kompanami i całą wioską, do której trafił trochę przypadkowo... zostają przeniesieni w czasy paleolitu!
Więcej fabuły nie zdradzę. Wiedzcie jednak, że akcja powieści jest dość wartka. Czasami, przyznaję, Autor miał chyba gorsze chwile, ponieważ niektóre sceny straszliwie rozwlekał, ale w większości, opowieść czytało się bardzo dobrze. Szczególnie od momentu, gdy na horyzoncie pojawili się przedstawiciele Starej Rasy z Wierzbą na czele. Wierzba z kolei nasunęła mi oczywiście skojarzenie "Korony śniegu i krwi" Cherezińskiej, czyli opowieści o Piastach i ludziach Starej Krwi. Wszystko się ze sobą łączy...
Język, którego Lewandowski używa jest stylizowany na staropolski, choć nie wydaje mi się, by Słowianie z końca X wieku mówili właśnie w ten sposób. Inna sprawa, że mało który czytelnik byłby w stanie zrozumieć cokolwiek z języka ówczesnych, więc i tak bardzo cieszy, że Autor postanowił choć trochę stylizować język na dawny, by zbudować lingwistyczny klimat. Używa także staropolskich oraz nordyckich wyrażeń, które czasami są tłumaczone (w bardzo interesujący i nowatorski sposób wpisany w fabułę powieści – ale nic więcej nie napiszę, przekonajcie się sami). Na końcu książki znajduje się słowniczek z tymi wyrażeniami i ich znaczeniem, a także z panteonem bóstw nordyckich.
Ogólnie rzecz biorąc, powieść jest bardzo interesująca i dobrze napisana. Miałam kilka uwag (szczególnie jedną, dotyczącą Alfa Centauri, ale przemilczę), lecz nie sposób nie wystawić tej historii dobrej oceny. Nie powiem jednak, że jest porywająca. Ma wyśmienite momenty, które nie pozwalają się od niej oderwać, ale i takie, które miałam ochotę przeskoczyć (na szczęście tego nie robiłam). Czytałam powieść dość długo, bo chyba przez pięć dni, ale to mogło wynikać również z tego, że to ebook, a ebooki zawsze zajmują mi więcej czasu.
Brak jednej kropki to jedyne, czego mogę się przyczepić jeśli chodzi o wydanie. Wielkie brawa dla wydawnictwa za świetną korektę, redakcję i elektryzującą okładkę.










Książka przeczytana w ramach Wyzwania:

sobota, 7 marca 2015

Yggdrasil. Tygrys szablozęby – Radek Lewandowski

Wydawnictwo: RW2010
Poznań 2014
Liczba stron: 15
Ebook, format pdf, epub, mobi
ISBN: brak





Króciutkie opowiadanie, które jest zaczątkiem i zaproszeniem do całego cyklu zatytułowanego "Yggdrasil". Zaproszeniem, po którym cieknie ślinka. Już nie mogę się doczekać, kiedy zasiądę do lektury dwóch powieści, które już się ukazały nakładem wydawnictwa RW2010. Choć przyznaję, że mankamentów temu tekstowi nie brakuje.
Ni z tego, ni z owego młody, dobrze zapowiadający się lekarz zostaje wplątany w niezłą przygodę. Miał ten wieczór spędzić z dziewczyną, która mu się podoba. Udana randka nie rozpoczęła się nawet, kiedy został wezwany do psychiatryka. Z pewnością nie mógł się spodziewać tego, że kilka sekund spędzonych z jednym z pacjentów zaowocuje tak nieprawdopodobną zmianą w jego życiu. Bo któż przy zdrowych zmysłach może się spodziewać, że nagle wokoło zapanuje cisza, zakręci mu się w głowie, a kiedy się ocknie... trafi do czasów prehistorycznych?
Jak to jest możliwe? Nie powiem, ponieważ sama nie wiem. Ani Autor, ani główny bohater-narrator nie zdradzają tej tajemnicy. Być może dowiemy się tego po przeczytaniu powieści. Chociaż sam pomysł, intrygujący tytuł i nie mniej interesująca okładka coś tam podpowiadają. Co dokładnie? Myślę, że przekonam się wkrótce.
Mankamenty? Niestety w opowiadaniu znalazłam sporo niewychwyconych przez redakcję błędów. To jedyny minus, gdyż tym razem nie będę narzekać na długość, ponieważ wiem, czemu ma to opowiadanie służyć. Muszę przyznać, że cel został osiągnięty.





Książka przeczytana w ramach Wyzwania:



Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa RW2010

wtorek, 10 lutego 2015

Ziemią wypełnisz jej usta – Katarzyna Uznańska

Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza RW2010
Poznań 2013
Format pdf
Liczba stron: 209
ISBN: 978-83-7949-039-4







Zabieranie się do pisania tej recenzji wygląda mniej więcej tak, jak początki czytania samej książki. Jest ciężko...
Niedługą lekturę zaplanowałam sobie na podróż na trasie Warszawa-Poznań. Byłam przekonana, że uda mi się powieść zacząć i skończyć w Polskim Busie, zanim jeszcze dojadę na miejsce. Cóż, "przemęczyłam" 40 stron i poszłam spać, bo zaistniała poważna groźba, że telefon, na którym czytałam ebooka, spadnie na podłogę, jako że wciąż przysypiałam... O co chodzi? Kto jest kim? 
On słyszy głosy z rzeki i składa jej ofiary z ludzi. Wydłubane oczy zatapia w szkle i trzyma jako trofea. Ona śpi w dzień, a po nocach grasuje po mieście, podrywając dziewczyny i wypijając z nich krew. On chce ją zaciukać, ona chce się z nim przespać. Rzecz dzieje się w Krakowie i doprawdy mogłaby się tutaj zakończyć. Dotarłam na miejsce zniesmaczona, znudzona i z myślą, że straciłam kilka godzin życia na spanie.
Droga powrotna była kiepska – pogoda nie dopisywała, na dodatek autobus miał awarię, a ja... pogrążona w lekturze, jak głupia, cieszyłam się, że mamy jechać prawie godzinę dłużej. Kompletna odmiana, jakby ktoś podał mi zupełnie nową książkę, a przecież to wciąż ta sama powieść. Po fatalnym początku, wciąga w wir wydarzeń, podróży po czasie, przestrzeni i ludzkim umyślę. Uwodzi pięknym językiem, intryguje fabułą, skupia myśli na nietuzinkowych bohaterach. Zaskaująca zmiana!
Ich pierwsze spotkanie nie było zbyt fortunne. Nie ma się co dziwić, kiedy zważyć na kierujące nimi pragnienia i potrzeby. Jednak, kiedy Ina zaczyna snuć swoją historię, zarówno Łowca, jak i czytelnik, zostają nią zauroczeni. Przenoszą się do zamierzchłych czasów, gdzieś daleko na Wschodzie, który oglądają nawet nie jej oczyma, a oczyma jej mistrza. Poznają okrutną boginię, która kocha cielesne uciechy i wykorzystuje w tym celu młode i niewinne dziewczęta. Jej ofiarą padł zarówno mistrz, jak i później Ina i jej brat. Czy w końcu nadejdzie kres tej wielowiekowej historii pełnej żalu, chęci zemsty i nienawiści, a także miłości i tęsknoty? Czy grudka ziemi z grobu dawno już nieżyjącego rabina przyniesie Inie wieczny spokój? I jak to wszystko wpłynie na Łowcę i jego dary dla Rzeki?
Jeśli jesteście ciekawi, co to znaczy być estrią i żyć wiecznie, to z pewnością ta historia przypadnie Wam do gustu. Postaci, które wykreowała Uznańska są ciekawe, choć czasami trochę denerwujące. Szczególnie Ina, kiedy zważyć, jak wiele lat doświadczenia ma za sobą, a czasem zachowuje się jak zwykła naiwna dziewczyna. Łowca natomiast zaskakuje na całej linii, a jego przemyślenia, wspomnienia i to, jak doszedł do tego miejsca w życiu, w którym go spotykamy – to prawdziwy (i szokujący) majstersztyk.
Zakończenie spowodowało, że mój mózg dosłownie wybuchł. Ciekawa jestem, czy będziecie mieli podobnie.
"Ziemią wypełnisz jej usta" to połączenie sensacji, urban fantasy, horroru i powieści psychologicznej. Nie brak tu również elementów dotykających moralności. Dodatkowo Autorka zgrabnie wplotła w fabułę ciekawe historyczne czasy, za co należy jej się ukłon. Opowieść trzyma w napięciu i nie raz powoduje, że na plecach pojawiają się ciarki. Nie sposób się od niej oderwać, kiedy już przekroczy się tę magiczną barierę około 40. strony. 
Co kryją w sobie szalone umysły bohaterów i jaka jest cena nieśmiertelności? Przekonajcie się sami.
Ebook jest bardzo ładnie zredagowany, znalazłam dwa błędy, czyli niewiele. Polecam!







Książka przeczytana w ramach Wyzwania:

środa, 31 grudnia 2014

Ulica Abrahama – Joanna Łukowska

Wydawnictwo: RW2010
  Poznań 2013
ebook, format epub
Liczba stron: 128
ISBN: 978-83-63598-56-3










"Ulica Abrahama" Joanny Łukowskiej to ciepła i barwna historia o człowieku, który nie bał się mieć marzeń i za nimi podążać, choćby i na sam najdalszy kraniec świata. To opowiedziana z dużą dozą nostalgii "love & live story", która chyba nie może się nie podobać. Podróż przez życie, podróż zachwycająca, a jednocześnie trudna, bo marzyciele nie mają łatwo – nawet w książkach. 
Powieść podzielona została na dwie części. Akcja pierwszej z nich rozgrywa się w XIX-wiecznym Berlinie, drugiej zaś w Nowym Jorku (aż do czasów nam współczesnych). Zanim jednak przedstawiciele rodziny Zimmermanów przeniosą się na odległy i jeszcze trochę dziki ląd, w samym centrum Europy będzie się wiele działo. 
Gdy w żydowskiej rodzinie przychodzi na świat mały Abraham, nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak bardzo będzie się różnił od pozostałych członków szacownej i tradycyjnej familii. Ciekawy życia, marzyciel, przyjaźniący się na domiar złego ze Szkotem – agnostykiem prowadzącym księgarnię. To właśnie Angus McGregor stanie się życiowym przewodnikiem chłopca i to on zasieje ziarnko, które w przyszłości wykiełkuje i obrodzi w niesamowite talenty, a z samego Abrahama uczyni znanego na całym świecie... Nie zapędzajmy się jednak za daleko.
Rodzina, chcąc dobrze, wysyła chłopca na studia, znajduje mu żonę... Abraham jednak nie zamyka marzeń w szafie, a po głowie wciąż kołaczą się myśli dotyczące nieco tajemniczego dagerotypu. Nietypowy mężczyzna niespodziewanie znajdzie cichego sojusznika w swej pięknej i młodej małżonce. Czym bowiem jest mężczyzna bez wspierającej go kobiety?
Wzruszycie się do łez, a przy okazji poznacie ciekawą historię pewnego XIX-wiecznego odkrycia.
Nowy Jork okaże się kolejnym wyzwaniem dla Abrahama i jego potomków. Kilkoro z nich będziecie również mogli poznać bliżej. Szybko jednak Autorka przejdzie od dzieci Abrahama, do drugiego głównego bohatera powieści – także noszącego to imię. Buja on w obłokach jak jego przodek i ani myśli się ustatkować. Ma jakieś bliżej nieokreślone marzenia, kocha wolność, nie potrafi podejmować decyzji. Tylko prawdziwy wstrząs może coś zmienić. Czy będzie to śmierć ojca, z którym przez całe czterdzieści lat życia nie potrafił się zrozumieć? Czy to wystarczy, by – niemłody już – Abraham w końcu coś postanowił i wziął życie we własne ręce?
"Ulica Abrahama" to powieść tak wzruszająca, jak i pouczająca. Łukowska opowiada w niej o sile marzeń, przyjaźni, miłości, samotności, czasami wręcz obsesji. Wszystko to ubiera w piękne słowa, malując wspaniałe obrazy – zupełnie, jakbyśmy oglądali zbiór starych fotografii. Gdy połączyć ten fakt z treścią i zamiłowaniem Abrahama do tej dziedziny nauki – dostajemy niesamowicie wysublimowaną opowieść.
Dodatkowym atutem, szczególnie dla tych czytelników, którzy lubią książki z dużą ilością dialogów jest fakt, że w "Ulicy Abrahama" rozmowy głównych bohaterów mają szalenie wielkie znaczenie i są bardzo rozbudowane. To właśnie w wyniku dialogów podejmowane są najważniejsze decyzje,to właśnie szczere i długie rozmowy prowadzą do zmiany w dotychczasowym życiu, czasami to one są przełomowymi momentami całej historii.
Język Łukowkiej jest piękny i idealnie pasuje do czasów, o których ona pisze. Autorka potrafi budować klimat – zarówno fabuły, jak i dialogów. Jest pomysłowa i umie swoje pomysły idealnie wkomponować w tekst pisany.
Wydanie oceniam również bardzo pozytywnie. Właściwie nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń. I jeszcze jako wisienka na czekoladowym torcie – przepiękna i klimatyczna okładka. Nic dodać, nic ująć.






Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa RW2010

poniedziałek, 17 listopada 2014

KONKURS!!!




Już niedługo, niedługo na blogu pojawi się piękna równiutka liczba – 30 tysięcy wejść. Z tej okazji proponuję Wam konkurs. Myślę, że warto wziąć udział, bo nagroda jest wspaniała. Zapraszam zatem i życzę powodzenia :)

Zasady konkursu:

  1. Organizatorem konkursu jest blog Dune Fairytales.
  2. Fundatorem nagrody jest Wydawnictwo RW2010.
  3. Konkurs rozpoczyna się  od dziś czyli 17 listopada 2014 r.  i trwa do dnia, w którym licznik bloga wskaże trzydziestotysięczne wejście. Wyniki pojawią się dwa dni później.
  4. Nagrodą w konkursie jest zasilenie konta, z którego można pobierać ebooki RW010 na kwotę 100 złotych (dla tych, którzy konta nie posiadają: zwycięzca musi je sobie wyrobić, co jest całkowicie bezbolesne i zajmuje dosłownie momencik). Tak więc wygraną są książki (ebooki) warte 100 złotych.
  5. Zwycięzca będzie jeden. Zostanie wybrany (nie wylosowany) przeze mnie, Ewę Chani Skalec, właścicielkę Dune Fairytales.
  6. Osoby anonimowe (tzn. nie posiadające konta) też mogą wziąć udział w konkursie. Muszą jednak podpisać się w poście i nie zapomnieć o podaniu swojego maila.
  7. Aby wziąć udział w konkursie należy w komentarzu pod tym postem:

*      zgłosić się przez standardowe „Zgłaszam się”

*      podać swojego maila (do kontaktu w razie wygranej)


*  wykonać zadanie konkursowe: Skomentuj dowolną recenzję na blogu. Wygrywa osoba, której komentarz spodoba mi się najbardziej, tak więc – wysil się trochę. Komentarz w stylu „Fajna recenzja”, „Podoba mi się”, ani nawet „Do kitu” raczej nie ma szans na zwycięstwo.

Do dzieła!

 Sponsor: