Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. Bellona. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. Bellona. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 28 lipca 2015

Transplantacja – Jacek Ostrowski

Wydawnictwo: Bellona
  Warszawa 2015
Oprawa: miękka
Liczba stron: 271
ISBN: 978-83-11-13625-0
 
 
 
 
 
Czy cel uświęca środki? Wielu współczesnych ludzi powie, że absolutnie nie. Jednak członkowie tajemniczej organizacji o nazwie UT mają na ten temat inne zdanie. Kiedy więc Raul Gomes otrzymuje zadanie znalezienia zdrowego serca dla swego klienta, nie zamierza czekać na ofiary wypadków drogowych. Rozpoczyna poszukiwania wśród żywej populacji Wiecznego Miasta. Jak pogodzi to zadanie z bardzo osobistą tragedią Julity Ballucci? 
Jacek Ostrowski znów zaskakuje. Nie boi się zadawać trudnych pytań, "dręczyć" czytelnika moralnymi zagadnieniami, podsuwać skrajne opinie. Nie obawia się oceny, pragnie, by czytelnik zaczął myśleć. Czy transplantacja to wielkie osiągnięcie nauki, czy może wymysł szatana? Czy pacjent rzeczywiście przejmuje część cech dawcy, kiedy otrzymuje nowe serce, czy może jest ono jedynie zwyczajną pompą? Czy można zdecydować, kto ma prawo żyć, a kto powinien umrzeć, czy decyzja ta należy jedynie do Boga? Wiele trudnych pytań, przed którymi staje tak czytelnik, jak i bohaterowie tej wstrząsającej powieści.
Drogi bohaterów początkowo idą wielotorowo i zupełnie nic ich nie łączy. Poza postacią Raula oraz tym, że przebywają w Rzymie bądź jego okolicy. Rzym jest jednak prawdziwą metropolią i kilka osób może spędzić w nim całe życie i nigdy się nie spotkać. Jednak powoli ich historie zaczynają się zazębiać, a przed czytelnikiem coraz wyraźniej maluje się tragiczny i potworny obraz. 
Raul nie boi się zabić, nie ma wyrzutów sumienia – dostaje rozkaz i go wypełnia. Jest człowiekiem od dawna noszącym piętno krwi, jednak tym razem coś w nim drgnie. Czy Julita jest w stanie odmienić tego tajemniczego człowieka należącego do jeszcze bardziej tajnej organizacji? Czego UT potrzebuje od rzymskiego włóczęgi Batuttiego, dlaczego interesuje się młodą, pragnącą zostać zakonnicą, Moniką Sergini i psychicznie prześladuje profesora Murillo? Gdzie w tej całej zagmatwanej opowieści jest miejsce dla starego Domingo i jego przyjaciela, księdza Leoniego? Zapewniam Was bowiem, że nikt tu nie znalazł się przypadkowo, a każdy ma do odegrania niezmiernie ważną rolę.
"Transplantacja" jest powieścią niezwykle odważną, wstrząsającą, głęboką. Porusza do głębi. Jej bohaterowie nie są li tylko papierowymi postaciami, ale ludźmi z krwi i kości. Mają swoje marzenia, namiętności, grzeszki i przewiny, a także wielkie uczucia. Przede wszystkim zaś pragną żyć. Czy Raul ma prawo podjąć decyzję co do tego, dla których z nich to pragnienie się spełni, a którzy będą musieli wcześniej przejść do innego świata? Czy ktokolwiek ma prawo podejmować taką decyzję, jak tylko Bóg i ten, kogo ona bezpośrednio dotyczy?
Wartka akcja, bardzo dobrze oddane problemy natury moralnej, piękny Rzym, tajemnicza organizacja, która może wszystko i czająca się wszędzie śmierć. Od książki ciężko mi było się oderwać, tak bardzo chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Zakończenie zaskoczyło mnie i wzruszyło.
Od strony literackiej uważam, że "Transplantacja" to pozycja, z którą powinien się zapoznać każdy. Niestety mam wiele uwag dotyczących samego wydania. Znalazłam bardzo dużo błędów, w szczególności składniowych, których poprawienie zajęłoby redaktorowi zaledwie chwilę. Nieraz wystarczyłoby zmienić miejsce jednego słowa w zdaniu, jedno słowo dodać, a cały akapit byłby bez zarzutu. Jednak tego nie zrobiono i książka bardzo na tym ucierpiała. Również wprowadzanie wypowiedzi w dialogach dalekie jest od ideału, ponieważ nieraz musiałam dialog czytać dwukrotnie, by się upewnić, która wypowiedź należała do którego bohatera. To wielki błąd, szczególnie, kiedy czytelnik zapoznaje się z głębokimi filozoficznymi rozważaniami na temat moralności. Mam nadzieję, że "Transplantacja" doczeka się dodruku i błędy te zostaną poprawione, bo jest to książka nietuzinkowa.
 
 
 
 
 





Książka przeczytana w ramach Wyzwania:

sobota, 21 lutego 2015

August Nacht – Joanna Pypłacz

Wydawnictwo: Bellona
Warszawa 2015
Oprawa: miękka
Liczba stron:267
ISBN: 978-83-11-13565-9





"Gotycka powieść fantasy", "mroczny klimat", "realia i mity XVIII-wiecznej Hiszpanii" to określenia, które widzimy na okładce. Jak mają się do tego, co na kartach swej powieści proponuje nam Joanna Pypłacz?
Zacznę od tytułu ˜– podoba mi się jego przewrotność. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć (jak i ja pomyślałam), że chodzi o sierpniową noc (z niemieckiego). Tymczasem tytuł to imię i nazwisko jednego z głównych bohaterów. Właściwie, kiedy wziąć pod uwagę, że tak właśnie Autorka zatytułowała powieść, należałoby chyba napisać, że głównego bohatera. Nie do końca się z tym jednak zgadzam. Moim zdaniem jest przynajmniej czworo pierwszoplanowych bohaterów, a są nimi: August Nacht, Cesar markiz de Viciosa, Blanka Morales hrabina de Aciago oraz Iduna, która łączy wszystkie wątki i postaci.
O czym? O miłości i pragnieniu zemsty. O okrucieństwie i cienkiej linii pomiędzy życiem i śmiercią, tym, co realne i tym, co nadprzyrodzone. W końcu o zbrodniach małych i dużych. A wszystko to w realiach XVIII-wiecznej Hiszpanii. Rzeczywiście przyznać trzeba, że nad tymi realiami Autorka musiała popracować i wypadły bardzo dobrze. 
Poznajemy bohaterów powoli. Najpierw jednego, później drugiego i tak po kolei zapoznajemy się z ich życiorysami i tym, w jakiej sytuacji znajdują się na początku akcji powieści. W pierwszej chwili trochę trudno się może połapać, kto jest kim, szczególnie zanim poznamy wszystkie zależności pomiędzy postaciami, szybko jednak zaczynamy pojmować całą sytuację. Na dodatek, w moim przypadku, fakt, że nie mogłam znaleźć od razu tego, co łączy poszczególne postaci, było właśnie tym elementem, który na początku całkowicie wciągnął mnie w lekturę. Chciałam czytać dalej i dalej, by w końcu zrozumieć, co połączy Blankę z Augustem, czy Cesara z Ausenciem i jaką w tym wszystkim rolę odegra Iduna.
Jeśli chodzi o fabułę – jest porywająca, pełna zaskakujących zwrotów akcji, niespodziewanych wydarzeń z przeszłości i związków między bohaterami, których nie sposób na początku się domyślić. Akcja jest dość szybka i nie pozwala czytelnikowi się znudzić. Kiedy na chwilę musiałam odłożyć powieść (wiadomo, życie to nie tylko czytanie), wciąż myślałam o tym, co będzie się działo dalej i wymyślałam kolejne wymówki, by zamiast robić, co do mnie należy – czytać.  
Czy jednak można stwierdzić, że odczuwałam mroczny klimat? Chyba nie do końca. Owszem, były takie momenty, gdzie rzeczywiście wcale się nie dziwię, że któryś z bohaterów myślał, iż postradał zmysły. Sama bym pewnie oszalała, gdybym widziała tak niestworzone istoty. Jednak jako czytelnik nie odczuwałam tego mrożącego krew w żyłach strachu. Czegoś najwidoczniej zabrakło w opisach duchów i innych mitycznych postaci, które snuły się po  Kantabrii. 
W kwestii budowania postaci, Autorce należą się wyrazy uznania. Bohaterowie są prawdziwi aż do bólu, a każdy z nich inny. Co bardzo mnie urzekło – początkowo daje nam ona do zrozumienia, kto będzie dobry, a kto zły, by gdzieś w połowie okazało się, że wszystko to było pięknie skonstruowanym podstępem.  Ten, którego żałowaliśmy i nad którym się litowaliśmy może okazać się najgorszy, a ten, którego od początku potępialiśmy, choć otrzymał straszliwą karę, wywoła u nas swoistą litość. Tak, można śmiało rzec, że począwszy od tytułu, na ostatniej stronie powieści kończąc – "August Nacht" jest napisany przewrotnie i zgodnie z zasadą, by nie oceniać książek po okładce, a ludzi po pierwszym wrażeniu, jakie wywołali.
Jeśli więc lubicie historie o duchach, wątek miłosny i odrobinę elementów z powieści płaszcza i szpady, jest to książka dla Was. Dodatkowym jej atutem jest to, że Autorka zamieściła trochę zwrotów w języku hiszpańskim i niemieckim, zgodnie z krajami pochodzenia bohaterów. Dodaje im to autentyczności, gdy np. przeklinają (czy mówią cokolwiek w bardzo emocjonalnych sytuacjach) w swoim rodzimym języku. Bardzo spodobały mi się również łacińskie i hiszpańskie tytuły rozdziałów.
Kolejne plusy to dobra korekta i naprawdę urzekająca okładka. 
Największe minusy tej powieści to nieścisłości i zaprzeczenia, których znalazłam całkiem sporo i pojawiające się co i rusz  problemy z czasoprzestrzenią. Choćby taka sytuacja: Cesar nagle zauważa istnienie gotyckiej wieży w majątku hrabiego de Viciosa. Nigdy wcześniej jej nie widział i nawet nie wiedział o jej istnieniu. Patrzy na nią i go ona przeraża. Kilka minut później myśli o tym, jakie straszliwe opowieści na temat tejże wieży słyszał już wielokrotnie. Być może się czepiam, jednak takich sytuacji było za wiele jak na powieść zredagowaną i wydaną. Również poczucie czasu gdzieś się zapodziewało. Coś się działo, potem było kolejne zdarzenie, a z pozycji innego bohatera wynikało, że kolejność była np. odwrotna. Straszliwie utrudniało to zrozumienie niektórych zdarzeń i ich przyczynowości i skutkowości.
Ogólnie rzecz ujmując – "August Nacht" jest naprawdę wyjątkową powieścią. Mimo denerwujących nieścisłości, które umknęły redakcji, jest fantastyczną powieścią, której akcja wciąga całkowicie, a bohaterowie zapadają w pamięć (jestem przekonana, że na długo). Choć jest czymś nowym, czego nie potrafię przyrównać do żadnej dotąd przeczytanej książki, to jednak uważałabym z nazywaniem tej historii gotycką powieścią fantasy.  
 















niedziela, 7 września 2014

Alchemik z Hagi – Leszek Konopski

Wydawnictwo: Bellona
Warszawa 2014
Oprawa: miękka
Liczba stron: 223
ISBN: 978-83-11-12592-6





Transmutacja ołowiu w złoto, diabeł Łakota i podróże w czasie – przepraszam: chronoportacja – tego możecie oczekiwać po "Alchemiku z Hagi". Wartka akcja, ciekawe postaci, ładnie zarysowane tło. Czy można jednak powieść nazwać historyczną? Zadajcie sobie to pytanie po przeczytaniu całej recenzji, a później... sięgnijcie koniecznie po książkę.
Alchemik Dirk nie miał szczęścia do sąsiadów. Z jakichś powodów nie podobały im się jego eksperymenty, nie rozumieli wagi odkryć, które pewnego dnia mógł poczynić, przeszkadzał im smród dobywający się z jego pracowni. Pożary, które w niej czasami wybuchały również nie przysporzyły mu wielbicieli. Zawzięli się na niego nawet włodarze miejscy i w ten oto sposób zmuszony został do spakowania manatek i przeprowadzki. Trafił do tytułowej Hagi, która wówczas była nawet nie miastem, a miejscowością i w której miały go spotkać niebagatelne przygody.
Wszystko zaczęło się w sylwestrową noc, kiedy ludzkości witała nie tylko nowy rok, ale i nowe stulecie. Dirk, a właściwie Theodoricus van Woensdrecht, z pewnością nie spodziewał się, że w jednym z wiszących w jego domostwie obrazów zamieszkuje pewien sprytny diabeł, który na domiar złego posiadł tajemnicę kamienia filozoficznego. Zresztą, kamień kamieniem, złoto złotem, ale podpisanie cyrografu raczej bywa niebezpieczne. Toteż Dirk bronić się będzie zawzięcie, a Łakota kusić go będzie, przygotowując nader przyjemną "ofertę handlową".
Ciekawe postaci pierwszo- i drugoplanowe przedstawione są na barwnym tle XVII-wiecznej Holandii, która toczy wojny na wielu frontach, a jednocześnie nie przeszkadza jej to prowadzić interesów raz z jednym, raz z drugim wrogiem. Bohaterowie wypowiadają się trochę stylizowanym językiem, co widoczne jest przede wszystkim bliżej końca, gdy dochodzi do zetknięcia osób z XVII i XXI wieku. Wielki plus dla Autora, że udało mu się tak zgrabnie z tego wybrnąć.
Szkoda jedynie, że w pewnym momencie fabuła zaczęła tak galopować. Można by ją spokojnie rozciągnąć na kolejne 100 stron i rozszerzyć niektóre ciekawe wątki, choćby ten dotyczący Hester.
Nie mogłam się oderwać od lektury i powieść właściwie nie tyle przeczytałam,co pochłonęłam i była jednocześnie pysznym daniem głównym i znakomitym deserem. Niestety z małym zakalcem...
Co poszło nie tak? Redakcja. Kilka literówek to może jeszcze nie koniec świata, ale książka jest dość krótka, więc powinno być ich raczej mniej. Przede wszystkim jednak bardzo źle odebrałam, że na jednej z pierwszych stron pomylone jest imię głównego bohatera. Autorowi nie powinno się to przytrafić, a jeśli już popełnił taką skuchę – redaktor winien ją poprawić. Imiona i nazwiska bohaterów są skomplikowane i brzmią naprawdę obco, taka pomyłka zaś utrudnia ich ogarnięcie jeszcze bardziej. Szczególnie, kiedy dotyczy samego alchemika Dirka. I to największy minus.
Bardzo podobała mi się nagła zmiana narracji na pierwszoosobową, kiedy to zaczynamy widzieć zdarzenia oczami XXI-wiecznego mężczyzny. Duży plus za pewne powtórzenia w zdaniach – dzięki nim widzimy dokładnie te same miejsca oczami dwóch różnych osób i dostrzegamy razem z nimi różnice, które zaszły w otaczającym je środowisku. Ciekawy zabieg, który chyba nie był trudny, a wypadł naprawdę pozytywnie.
Trochę się pogubiłam przy podróżach w czasie, chyba zapętliłam się w pewnej chwili wraz z bohaterami. Nic to jednak nie zniechęcało do dalszej lektury, która mnie całkowicie wchłonęła.
Polecić mogę szczerze, choć nadal pozostaje pytanie postawione na początku – czy "Alchemika z Hagi" można nazwać powieścią historyczną? Moim zdaniem absolutnie nie.
Jestem ciekawa Waszego zdania.




Książka przeczytana w ramach Projektu:

Książka przeczytana w ramach Wyzwania:


Książka przeczytana w ramach Wyzwania: