Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. W Drodze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyd. W Drodze. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 stycznia 2014

2013 za nami, czyli podsumowanie czas wykonać

Zbierałam się, zbierałam, trochę już dni upłynęło, kiedy spojrzeć w kalendarz stojący nad biurkiem. Chyba już czas, moi Mili, choć ciężko jakoś, bo zupełnie nie wiem, od czego zacząć, tyle się działo...
To może tak:
W 2013 przeczytałam 80 książek (nie liczę tych, które zaczęłam, ale nie skończyłam). Razem wyszło tego 23.171 tysięcy stron. Dużo? Mało? Nie wiem. W tym roku zamierzam przeczytać więcej.
Nawiązałam współpracę z wydawnictwem Sowa. Dzięki ich uprzejmości zrecenzowałam dla Was trzy książki, w tym "Tajemnice Pigalonii", której recenzja była otwierana przez Was najczęściej. Poza tym również dwoje autorów poprosiło mnie o recenzje swoich książek: Michał Gacek i Joanna Terka. O pozycjach podesłanych przez Michała mogliście czytać już w 2013, powieść Joanny Terki znajdzie się na blogu lada dzień. 
Miałam okazję spotkać, ugościć i spędzić kilka godzin na rozmowie z autorem znanym na całym świecie, współautorem świata Diuny, piszącym również w universum Supermena, czy Star Wars... Kevinem J. Andersonem. 
Najfajniejsze książki? Te, które najbardziej zapady w pamięć, a przeczytałam je w 2013? Trochę tego jest. Choćby "W otchłani Imatry" Ławrowa, "Korona śniegu i krwi" Cherezińskiej, "Zima świata" Folleta, wspomniane "Tajemnice Pigalonii" Renerta, cały cykl Grzegorczyka o księdzu Groserze, "Ostatni wróg" Pipera (wchodzący w skład antologii "Złoty wiek SF"),, czy "Carska manierka" Pilipiuka. Najsłabsze? "Dziewiąty legion" Sutcliff (nie mój przedział wiekowy), "Czas Horusa" Abnetta (zdecydowanie nie moja bajka), "Syberia 2012. Dziennik podróży" Dlabogi (z powodu braku redakcji, roiło się od błędów) i "Lato Duńczyków" Peters (za duże oczekiwania po przeczytaniu kolejnego tomu cyklu).
W 2013 roku napotkałam na swej literackiej drodze dzieła takich autorów jak H. Beam Piper i Jan Grzegorczyk. To moi całkowici faworyci tego roku. Dochodzą do grupy moich ulubionych autorów. 
Blog? Ukazało się 79 postów. Niezbyt wiele, muszę przyznać. Nie będę się tłumaczyć brakiem czasu, tym, że miałam sporo tłumaczeń (dla wydawnictw: Solaris oraz Dobre Historie). Po prostu... ruszyłam w końcu z kopyta z projektem drugiego bloga, któremu w tym roku poświęciłam znacznie więcej czasu i nie żałuję. W końcu wyszło całkiem dobrze i jestem zadowolona z tego, jak obecnie wygląda Dla każdego... coś dobrego (http://fairyliterature.blogspot.com/)
Dune Fairytales zyskał nowych obserwatorów, cały czas reklamuję go na facebooku. Założyłam fanpage, ale przyznaję bez bicia – nie wykorzystałam tego potencjału i teraz zamierzam nadrobić (dzisiaj zaczęłam, zobaczymy, co z tego wyniknie).
Komentowaliście niewiele. Zaledwie 29 komentarzy przez cały rok, co daje niewiele ponad 2 miesięcznie. Smutno, bo zdarza się całkiem często, że wrzucam na fejsa informację o nowej recenzji i tam właśnie dostaję komentarze, a nie na blogu. To się zupełnie mija z celem i na razie jeszcze nie obmyśliłam, jak to zmienić. Ale myślę, myślę usilnie i w końcu  na jakiś genialny patent trafię.
To chyba tyle z podsumowań. Nie brałam w 2013 roku udziału w żadnych wyzwaniach literackich, dopiero gdzieś w połowie roku je odkryłam, w związku z czym podjęłam się dwóch teraz. Pozostaje liczyć na to, że i w 2014 trafię na fantastyczne lektury, podołam zadaniom, a Wy chętnie będziecie się zapoznawać z recenzjami i... może w końcu brać udział w dyskusjach na temat książek. Na blogu, a nie fejsie...


wtorek, 5 listopada 2013

Dziurawy kajak i Boże Miłosierdzie – Jan Grzegorczyk

Wydawnictwo: W Drodze
Poznań 2006
Oprawa: miękka
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-7033-591-8


Moja piąta książka Grzegorczyka w ciągu ostatniego półrocza... chyba już to coś mówi o tym, czy Autor przypadł mi do gustu. A raczej o tym, że jego książki bardzo mi do gustu przypadły. Choć jak dotąd miałam okazję czytać jedynie te groserowe i właściwie nie wiedziałam, za co się zabieram, kiedy zaczynałam "Dziurawy kajak i Boże Miłosierdzie".
Świetną rekomendacją tej książki są słowa Ojca Jana Góry OP:
Ta książka mną zawładnęła. Opowieść Jana Grzegorczyka jest pełna cudów. Ale przecież nie wyssał ich z palca. (…). Zastanawiam się, jak to zrobił, że historie, które zwykle padają łupem teologów lub kościelnych historyków albo przygniecione zostają tonami definicji i przypisów, opisał w taki sposób, że czyta się je z zapartym tchem. Z jednej strony teologia i mistyka, z drugiej biografia świętych, która nie jest lukrowaną hagiografią; a wreszcie zakrawająca na kryminał historia konfliktów po ludzku nierozwiązywalnych.
Myślę, że aby te “faustynowe” historie przybliżyć dzisiejszemu czytelnikowi, trzeba było właśnie jego wrażliwości, ale i sceptycyzmu. Napisał je z miłością, a jednocześnie tam, gdzie trzeba było, z humorem i dystansem. I znakami zapytania.
Doprawdy jest to książka pełna cudów. Na dodatek czyta się ją z zapartym tchem i ciężko się od niej oderwać. Należy do tej grupy, która chodzi za człowiekiem w kółko i kiedy tylko się ją odkłada, chce się natychmiast wrócić. Bo choć w "Dziurawym kajaku..." akcji jest znacznie mniej, niż w powieściach groserowych, Grzegorczyk trzyma napięcie, a czytelnik pragnie natychmiast wiedzieć więcej. co było dalej? Bo przecież historia mistycznych spotkań Faustyny z Jezusem, a dalej powstawania obrazu "Jezu, ufam Tobie" oraz zakonu faustynek to prawdziwa bomba dla każdego pisarza. Takie opowieści pisze jedynie życie.
Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszym tomie, zatytułowanym "Każda dusza to iny świat" poznajemy właśnie Faustynę. Poprzez jej "Dzienniczek" i poprzez opowieści osób, które ją znały. Wzruszająca historia zwykłej wiejskiej dziewczyny, która ukończyła zaledwie kilka klas podstawówki i której nie było stać na wstąpienie do zakonu, a która odmieniła oblicze naszej wiary. Jezus przyszedł do niej, do tej maluczkiej i ja ustanowił ambasadorem swego Miłosierdzia, stawiając na jej drodze tak wspaniałych ludzi, jak choćby ksiądz Michał Sopoćko, bez którego z pewnością miałaby jeszcze bardziej pod górkę. Tu również Grzegorczyk przedstawia historie nawróceń i powołań pozostałych sióstr należących do Zgromadzenia.
Drugi tom – "Dziurawy kajak" – to już trochę inna opowieść. Owszem, w dużym stopniu nawiązuje do postaci Faustyny, a przede wszystkim do Bożego Miłosierdzia, jest jednak opowieścią o dzieciach marnotrawnych. O tych, którzy odeszli i powrócili na łono Kościoła. O tych, którzy odkryli Go na nowo i tych, którzy Go po prostu odkryli. O ludziach złamanych życiem, na rozstaju dróg, bez cienia nadziei na lepsze jutro. Chorych, biednych, samotnych, uzależnionych. I o cudzie, jaki potrafi zdziałać wiara w Boże Miłosierdzie. Przejmujące historie, opowiedziane w niesamowity sposób, z wielkim ciepłem, miłością i szacunkiem do każdego bohatera. Wzruszające swą prostotą, a jednocześnie tak pełne wrażliwe. Z jednej strony poważne, z drugiej lekko humorystyczne. Takie, jakim jest życie.
Książka – choć na początku spodziewałam się trochę czegoś innego i nie byłam pewna, czy dobrze trafiłam – całkowicie mnie urzekła. Przeczytałam ja dosłownie jednym tchem, co nie było łatwe w podróży. To doskonałe połączenie wiary i sensacji, udowadniające, że nie trzeba szukać daleko i kombinować, jak niektórzy autorzy. Najpiękniejsze historie bowiem pisze samo życie.
Naprawdę polecam.

sobota, 26 października 2013

Cudze pole – Jan Grzegorczyk

Wydawnictwo: Zysk i Spółka oraz W Drodze
Poznań 2007
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 384
Ilustracje: Andrzej Załecki
Seria: Przypadki księdza Grosera, tom III
ISBN: 978-83-7506-166-6


"Cudze pole" to zakończenie przypadków księdza Grosera, które przeczy zasadzie mówiącej o tym, że najlepszy w serii jest tom pierwszy. Grzegorczyk potrafi udowodnić, że pisze właściwie coraz lepiej, głębiej wchodząc w ludzką psychikę i ludzkie serce. 
Nic nie jest tu łatwe do przewidzenia, nie ma rzeczy oczywistych. Nikt nie jest do cna zły, ani anielsko dobry. Każdy człowiek niesie w sobie potencjał obu tych sił i to od niego samego w największym stopniu zależy to, do której kategorii zostanie "przypisany" przez społeczeństwo.
"Jest tylko jedna rzecz większa od tajemnicy zła, fakt istnienia dobra" – oto motto książki. Autor ani przez chwilę o nim nie zapomniał, udowadniając nam przez całe niemal czterysta stron, że G.K. Chesterton miał rację, wypowiadając te słowa. 
Czy ksiądz Groser zbyt łatwo zawierza ludziom? Być może Cybula – przyjaciel od serca – ma w tej kwestii rację. Jednak to dzięki takiej postawie Grosera ludzie podnoszą się z upadku, czują nadzieję na lepsze jutro, stają się lepsi. Groser myśli więc o tych dalekosiężnych skutkach i czasem udaje mu się być obserwatorem tych zmian. Jednak wokół niego gromadzą się siły ciemności, nie wszyscy są zadowoleni z takiej postawy duchownego. Intryga, pomówienia... Trwa kampania oszczerstw, która dotknie nie tylko Wacława, ale i jego bliskich. Każdy dostanie po tyłku, nie każdemu uda się podnieść z upadku. Jednak ci, którzy znajdą w sobie dość siły, staną się silniejsi – zgodnie z zasadą "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" – oraz piękniejsi...
"Jesteśmy kruchymi naczyniami. Każdy z nas kiedyś spada i się tłucze. Historie skorup bywają przeróżne... Był kiedyś taki sławny japoński twórca, Hokusai. Na jednej z waz namalował przepiękny widok świętej góry Fudżijamy. Pewnego dnia ktoś upuścił wazę. Hokusai powoli sklejał kawałki rozbitej porcelany. By upamiętnić jednak to, co spotkało wazę, by uwiecznić jej historię, krawędzie poszczególnych kawałków pokrywał złotem. W efekcie naczynie okazało się jeszcze piękniejsze niż przedtem." 
Jednak nie jest to powieść jedynie o Groserze.W niektórych momentach wręcz zdaje się, że wcale nie on jet tu głównym bohaterem. choć jest, bez wątpienia jest. Mimo to tak wiele na stronach tej powieści spotykamy postaci równie ważnych i równie dogłębnie "zbadanych" i dobrze opisanych, że trudno stwierdzić, iż są bohaterami drugoplanowymi. I tak niezmiernie ważna jest historia Wargina, czyli księdza Krystiana Palecznego, u którego możemy dostrzec zmiany już w :Truflach", kiedy to zaprzyjaźnia się ze swoją dużo młodszą siostrą. Teraz przyjdzie mu zmierzyć się z istnieniem rodzonego ojca. Jednocześnie będzie też świadkiem odchodzenia Jana Pawła II, odchodzenia znacznie bliższego, odchodzenia bezpośrednio niemalże na jego oczach. Jak zmieni się Wargin wobec tych wszystkich wypadków – zarówno natury zupełnie prywatnej, jak i tych, które wstrząsnęły całym pokoleniem wierzących?
Nie zabraknie tu dalszych przypadków księdza Leszka i jego walki z alkoholizmem, czy też zupełnie niespodziewanego obrotu spraw w przypadku księdza Pawła. Bardzo istotną rolę odegrana siostra Zuzanna, której losy mogą się zdawać tragiczne, a jednocześnie będą mieć tak wielki wpływ na Wacława i kampanie przypuszczona przeciwko niemu. Niektóre z tych historii zakończa się pięknym dowodem wiary i miłości, inne, niestety, będą mniej różowe.
Życie w celibacie, posługa więzienna, zmaganie się z uzależnieniem, które niszczy człowieka od środka, miłość, zdrada, chęć przebaczenia, poznania, zbliżenia się... Losy naszych bohaterów przeplatają się w niezbadanych planach Boga. Magda powraca, uwolniwszy się z sekty i staje ważną postacią na nowej plebanii Wacława. Również ojciec Agatki dojrzy dla siebie szansę i postanowi spróbować być lepszym. Czy mu się uda? I jaką w tym wszystkim będą miały rolę psy?
"Cudze pole" to także tytuł pamiętnika Wacława. Pamiętnika, który zgodzi się opublikować, by pomóc bliskiej osobie. Sprzeda się dla dobra drugiego człowieka. I choć będzie mieć wątpliwości, czy zrobił to rzeczywiście bezinteresownie, ukaże to tylko jeszcze mocniej jego prawdziwe człowieczeństwo.
"Czy może człowiek iść jednocześnie ku szczęściu i cierpieniu?" Słowa Zuzanny pobrzmiewają w uszach, gdy zastanowić się nad drogą, która obrał sobie Groser. Jakże często można je zadawać w trakcie lektury tej powieści.
Tadeusz Zysk, wydawca, napisał na zakończenie bardzo istotne zdanie: "Jedna z potocznych definicji księży głosi, że jest to istota, która przez sześć dni jest niewidoczna, a siódmego niezrozumiała." I właśnie tym jest powieść Grzegorczyka – uczłowieczeniem księdza, pokazaniem, że przez te sześć dni może być widoczny dzięki swoim czynom, a tego siódmego może zostać zrozumiany. Choć nie musi i to niekoniecznie ze swej winy...        
Zakończenie mną wstrząsnęło. Z jednej strony czuję olbrzymi niedosyt, gdyż nie wiadomo, co dalej. Jak się potoczą losy Wacka... Historia jakby urwana, jakby zaraz miały się pojawić reklamy, a potem będziemy czekać przez długi czas na ciąg dalszy. Tylko, czy się doczekamy? Nie wiem, na razie można przeczytać "jedynie" prequel, czyli "Jezusa z Judenfeldu" oraz pozostałe, niegroserowe książki Grzegorczyka. Jednak sposób, w jaki w "Cudzym polu" żegnamy się z księdzem Wacławem wbija w ziemię i na długo, naprawdę długo pozostaje w pamięci. Nie zamierzam opowiedzieć Wam jednej z najbardziej dramatycznych i najokrutniejszych scen trylogii – sami jednak przekonacie się, że "Cudze pole" trzyma w napięciu nie tylko do ostatniej strony, ale i jeszcze jakiś czas po tym, kiedy zamkniecie książkę. Nic dodać, nic ująć. Czytać, moi Mili, czytać, bo naprawdę warto!