Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Poznań 2017
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 439
Kiedy kończyłam lekturę "Chaszczy", do głowy mi nie przyszło, że jeszcze spotkam się z postacią Stanisława Madeja. Uważałam tę powieść za zamkniętą całość, choć nie wszystkie tajemnice zostały wyjaśnione. Jakież było więc moje zdziwienie – i tym większa radość – gdy okazało się, że "Puszczyk" jest kontynuacją tej niezwyklej powieści.
Wydaje się, że w życiu głównego bohatera wszystko się zaczęło układać. Jest w szczęśliwym związku, ma swoją kurną chatę w środku lasu, znalazł nowych przyjaciół, w końcu zrozumiał, co mu daje szczęście. Przeżył wielkie zauroczenie, a teraz odnalazł się w ramionach miłej, dobrej kobiety, która potrafi go docenić. Ot, sielanka. Gdzież tu kryminał?
Ano, samobójstwo Guzowskiego to jedno, ale już na początku "Puszczyka" ginie kolejny człowiek i pech chce, że to znów Staszek znalazł zwłoki. Na domiar złego (nie zdradzę chyba wiele) śmierć ponosi nie jakiś zupełnie obcy człek, ale przyjaciel. Przyjaciel, który spotyka kostuchę w chwili, gdy miał się zobaczyć właśnie ze Stanisławem. Głównego bohatera gryzą więc dodatkowo wyrzuty sumienia. Może ksiądz by żył, gdyby on się nie spóźnił? Może...
I jak oto Stanisław, zaczyna węszyć. Coś mu w oficjalnej wersji zdarzenia nie pasuje. Żeby wyjaśnić, jak to się stało, że proboszcz zginął w tak ważnym momencie (Jakim? Przeczytajcie sami.), postanowi nawet zakopać wojenny topór z pewnym dziennikarzem, na którego dotąd jedynie sarkał. Podejrzenia padną na kilka osób, a rozwiązanie tej kryminalnej zagadki wbije Was w fotel. Szczególnie, że podane zostaje na raty, niczym pyszne danie z doskonałym deserem.
Po drodze oczywiście Staszek odkryje wiele innych sekretów różnych swych znajomych. Jego prywatne życie przynajmniej dwa razy wywróci się do góry nogami. Kilka osób będzie musiało zrewidować wszystko, co dla nich dotąd było ważne, a jeden osobnik szczególnie będzie się Wam wydawał podejrzany. A może nie tylko jeden.
Ciekawostką są również cytaty z "O naśladowaniu Chrystusa" Tomasza a Kempis i to, w jakich sytuacjach Słowo napotyka na człowieka. W tym wypadku na Stanisława, jednak myśl ta może się odnosić do każdego z nas. Wystarczy "jedynie" się wsłuchać. W "Puszczyku pojawia się też sporo nawiązań do "Wesela" Wyspiańskiego (co chyba nie dziwi, choćby zważywszy na tytuł powieści) oraz do malarstwa. Uchylę rąbka tajemnicy – znajdujący się na okładce książki obraz odegra w niej niemałą rolę i stanie się dowodem pewnej zbrodni. Powraca również, tym razem chyba nawet bardziej uwypuklony, problem Judasza, zdrajcy spośród przyjaciół. Bo cóż począć, gdy zdradza ktoś nam najbliższy? Jak sobie z tym poradzić?
Powieść trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. W niczym właściwie nie ustępuje pierwszej części, chociaż... Trochę mi brakowało rozmów Stanisława z Melchiorem – bo jednak Janek to nie Melchior.
Intryga kryminalna, filozofia, duchowość, wartka akcja i nietuzinkowe postaci. Zdrada i zmiana. Tak można w skrócie opisać "Puszczyka". Znakomita lektura dla każdego i na każdy czas. Tylko koniecznie dopiero po przeczytaniu "Chaszczy". Nie wyobrażam sobie nieznajomości pierwszej powieści. To jakby wejście w połowie balu. Zupełnie nie wiadomo, kto jest kim i co się dzieje. Uważam, że powinna być na okładce informacja, że "Puszczyk" jest kontynuacją "Chaszczy". To jedyna kwestia, do której mogę się przyczepić. Także, czytajcie.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Zysk i S-ka: