Wydawnictwo: Fronda
Warszawa 2016
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 180
ISBN: 978-83-8079-081-0
Przyznaję, że się trochę bałam. Ja, młoda matka, miałam przeczytać książkę o zgwałconej dziewczynie i tym, jak walczyła o życie dziecka pochodzącego z tego gwałtu. Miałam czytać o tym, jak na takie "sowieckie bękarty" patrzyli ówcześni Polacy. Tak, obawiałam się, że może mi to zająć sporo czasu, że wciąż będę robiła przerwy, ryczała jak głupia... Książkę przeczytałam "za jednym zamachem". Nie dało się oderwać. I nic, że zarwałam noc (a sen przecież przy niemowlakach jest święty). Po prostu musiałam wiedzieć, co będzie dalej. To chyba najlepsza rekomendacja tej pozycji, wypada jednak napisać coś więcej.
Pelagia była młoda, zakochana, prawie szczęśliwa. Na tyle przynajmniej, na ile można być szczęśliwą dziewczyną, żyjąc w ogarniętym wojną kraju. Ukochany był u boku, w domu rodzice i rodzeństwo. Bieda, jak to w czasie wojny, ale radość z tego, że najbliżsi żyją i mają się wcale nieźle. I ten Groszek – taki niepozorny, ale taki obrotny, taki niby cichy, ale dający nadzieję na tyle radości w przyszłym życiu. Niestety wszystko się zmieniło, kiedy jego aresztowano, a ona stała się ofiarą sowieckiego oficera. Najgorsze miało jednak dopiero nastąpić. Niechciana ciąża, dziecko, które rosło w środku, a do którego nie czuła miłości. A jednak... nie usunęła, choć wszyscy ją namawiali. Choć w majestacie prawa wolno jej było, choć zdawała sobie sprawę, że będzie naprawdę ciężko. I okazało się, że tak naprawdę nie urodzenie i wychowanie córki było najtrudniejsze w życiu Peli.
Leżąc na przysłowiowym łożu śmierci (choć o łożu nie ma tu mowy, nie w przypadku Peli), opowiada swą historię ukochanej wnuczce. Nie potrafi powiedzieć prawdy córce, która była owocem gwałtu. Liczy, że wnuczka zrobi to za nią. Opowie o tamtym wydarzeniu sprzed wielu dekad, ale i o późniejszych losach Pelagii. O nieszczęśliwej miłości, o wierności, marzeniach, nadziejach, ranach zadanych przez drugiego człowieka. O tym całym bólu, o trudnościach, upokorzeniach, strachu. I o ciągle pogodnej kobiecie, która mimo wszystko szła do przodu – dla siebie i swojego dziecka, które kochała ponad wszystko. I o bezgranicznej miłości matki do córki, o dobru wbrew wszystkiemu i wszystkim.
Wzruszająca, pouczająca powieść Okrafki-Nędzy to książka, którą powinien przeczytać każdy Polak. Bo mamy to do siebie, że uwielbiamy narzekać. Na bolące plecy, na zbyt niskie zarobki, na głupiego sąsiada, na to, że za ciepło albo za zimno... Tymczasem żyją wśród nas (a przynajmniej żyli) ludzie, których los potraktował naprawdę okrutnie, a którzy nigdy złego słowa na nikogo i na nic nie powiedzieli. Którzy są zawsze uśmiechnięci, serdeczni, pomocni, tryskają dobrym humorem. Chowają swój ból wewnątrz, nie chcąc nim bez potrzeby powodować litości czy smutku u innych. Taka była Pelagia. Nikt nigdy by się nie spodziewał, ile w życiu przeszła. Należy brać z niej przykład.
To również ważny głos w debacie dotyczącej aborcji. Myślę, że naprawdę warto go poznać i zastanowić się, o czym często jest w ogóle mowa...
Książka jest niesamowita. Fabuła cały czas trzyma w napięciu. Czytelnik po prostu czuje, że ci ludzie naprawdę żyli, że to wszystko wydarzyło się rzeczywiście. I choć ta relacja jest przecież prawdziwa to mogłaby zostać napisana inaczej – sucho, nudno, jak wiele biografii, Tymczasem jest porywającą opowieścią o walce o dobro.
Jedynym negatywem z mojej strony jest ocena okładki. Zupełnie nie pasuje do historii, jest taka jakaś... lekka, zbyt współczesna, zbyt kolorowa. Wygląda trochę jak okładka romansidła, którym powieść "Bóg liczy łzy kobiet" z pewnością nie jest.
Czytajcie!
Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Fronda