Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

środa, 6 września 2017

Płomienna korona – Elżbieta Cherezińska

Wydawnictwo: Zysk i S-ka 
Poznań 2017
Cykl: Odrodzone Królestwo, tom III
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 1082
ISBN: 978-83-8116-058-2




Trzy lata czytelnicy czekali (z pewnością z niecierpliwością, jak i ja) na zakończenie cyklu "Odrodzone Królestwo". I oto jest "Płomienna korona". Elżbieta Cherezińska znów przenosi nas w czasy rozbicia dzielnicowego, dając o 300 stron więcej niż miały poprzednie tomy. Dzieje się, oj dzieje, jak to na piastowskie średniowiecze przystało!
Władek wraca z banicji i stara się o połączenie polskich ziem. Rzecz w tym, że... wciąż coś traci. Miasta, dzielnice. Pomorze! Och, strasznie mu współczułam. Na lekcjach historii wyglądało to zdecydowanie mniej dramatycznie. Urodził się, powalczył, zdobył koronę, odbudował królestwo, spłodził syna, któremu zostawił koronę. Dobrze, to spore uproszczenie, ale... Władek Cherezińskiej to zupełnie inna postać i właśnie takiego Łokietka wolę.
W "Płomiennej koronie" widzimy trochę więcej świata, nie tylko Polskę. Więcej zawirowań, zdaje się, jest w Czechach niż w Polsce. Tam dopiero możemy obserwować naprawdę niesamowite intrygi. I to również wśród kobiet, wszak po śmierci Wacława III nie pozostał żaden męski spadkobierca. 
Tak jak żaden człowiek nie jest samotną wyspą, tak żaden kraj nie żyje w oderwaniu od tego, co dzieję się naokoło jego granic. Szczególnie kraj, który de facto nie istnieje i granic nie posiada. Dlatego tak ważne jest ukazanie wydarzeń w Czechach, na Węgrzech, czy na ziemiach będących pod zwierzchnictwem Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Jak się okazuje nawet obrona Akki nie pozostaje bez wpływu na losy rozbitej Polski.
Jakub Świnka, który w pierwszym tomie wybijał się na czoło bohaterów, został tu potraktowany trochę po macoszemu. Już nie jest pierwszoplanową postacią, przez większość powieści w ogóle się nie pojawia, jest co najwyżej wspominany. Zdecydowanie więcej możemy teraz poczytać o krzyżakach, jest także wątek templariuszy i joannitów. Cherezińska wprowadza nową osobę wśród cichych ludzi i jest to postać naprawdę nietuzinkowa. Pojawią się oczywiście również herbowe bestie, kapłani Trzygłowa, zielone dziewczyny od Dębiny. Ludzie Starej Krwi i... ktoś o wiele, wiele od nich starszy.
Ubawimy się czytając o "intrygach" i ploteczkach wśród klarysek. Zresztą i tam pojawi się prawdziwa tajemnica, która będzie powodowała wypieki na naszych policzkach. Och, poznać ją, co za gratka...
Moimi zdecydowanie ulubionymi bohaterami tej części cyklu są Rikissa, bis regina oraz Michał Zaremba. Choć jeszcze kilka osób bardzo polubiłam, to córka Przemysła jest najbliższa memu sercu (jak w pierwszym tomie Kinga). Michał zaś, cóż... Kryje w sobie niesamowitą tajemnicę.
W recenzjach poprzednich tomów pisałam, że głównym ich bohaterem jest Polska (zresztą zdanie to z recenzji "Korony śniegu i krwi" znalazło się później na okładce "Niewidzialnej korony"). Tym razem tego nie powtórzę. To powieść przede wszystkim o Władysławie Łokietku i o władzy. Nie o Polsce, a o koronach, nie tylko o koronie polskiej.
"Nie daj Boże zjazd piastowski!" – można by podsumować wszystkie intrygi, zdrady, zabójstwa. Ja tam jednak cieszę się niezmiernie, że Cherezińska pisze o moich kochanych Piastach. I niech pisze dalej. Czy będzie ciąg dalszy? Niby Autorka nie mówi nie, a nawet... W końcu tyle pytań pozostało bez odpowiedzi. Ja natomiast z niecierpliwością czekam na powieść o królu Jadwidze.
Rozdziały, jak w poprzednich tomach, rozpoczynają się zawsze od wskazania, o kim dany fragment opowiada. Pomaga to nie pogubić się wśród tych wszystkich Henryków, Władysławów, Jadwig i Elżbiet. Niestety zrezygnowano tym razem z drzew genealogicznych, co jest, moim zdaniem, posunięciem bardzo niefortunnym. Cieszy mapa na wyklejce, ale to za mało.
No i problem podstawowy. Czas, który upłynął od lektury "Niewidzialnej koron" sprawił, że wiele już zapomniałam. Początki czytania były trudne, nie od razu umiałam się odnaleźć w tym bogato przedstawionym, pełnym ciekawych postaci, świecie. Gdybym dysponowała nadmiarem czasu, najpierw chętnie przeczytałabym powtórnie poprzednie tomy. Jednak przy dzieciach to niemożliwe. Polecam jednak, jeśli ktoś dopiero zaczyna "przygodę" z "Odrodzonym Królestwem", przeczytać wszystkie trzy tomy jeden za drugim. Przerwy lekturze nie służą, szczególnie trzyletnie.
Powieść napisana jest ładnym językiem. Postaci są przekonujące. Wydarzenia opisane tak barwnie, że czujemy, jakbyśmy byli ich świadkami. Akcja trzyma w napięciu, choć niby wiadomo, że Władysław i tak zwycięży i zostanie królem, a jego następcą będzie Kazimierz, który rodzi się dopiero gdzieś w połowie książki. Co do treści nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Do tego dochodzi jeszcze cudna okładka, która oczarowała nawet moje siedemnastomiesięczne córeczki.
Polecam z całego serca.









Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Zysk i S-ka:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz