Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

czwartek, 23 listopada 2017

Winlandia – George Mackay Brown

Wydawnictwo: Wiatr od Morza
   Gdańsk 2017
Oprawa: miękka
Liczba stron: 309
Tytuł oryginału: Vinland
Przekład (z angielskiego): Michał Alenowicz
ISBN: 978-83-943523-5-6
 
 
 
 
Czyż nie jest piękna ta okładka? Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Byłam przekonana, że to jakiś stary obraz, tymczasem to rewelacyjnie obrobione zdjęcie. Już od początku wiadomo, że czeka nas kolejna literacka uczta.
Polska premiera powieści miała miejsce niespełna miesiąc temu, tymczasem światowa w... 1992 roku. Tak, 25 lat temu. Tyle musieliśmy czekać, by poznać niezwykłą historię urodzonego na Orkadach Ranalda Sigmundsona, XI-wiecznego wikinga. Opowieść bardzo poetycką, z jednej strony wciągającą niczym wir w oceanie, z drugiej spokojną niczym pasące się na łąkach owieczki. 
Autor w ogóle, ośmielę się napisać, w Polsce nieznany, a doprawdy wybitny. W swym życiu wydał kilka tomów wierszy, dziewięć zbiorów opowiadań, liczne utwory dla dzieci, dramaty i pięć powieści. Poza tym mógł się pochwalić bogatym dorobkiem dziennikarskim. Dziwne doprawdy, że wcześniej o nim nie słyszałam, postanowiłam jednak nadrobić zaległości i za jakiś czas sięgnąć ponownie do jego twórczości. Pisząc o Orkadach, pisze o świecie, który doskonale znał. Tam się urodził i tam spędził niemal całe swe życie, tam tworzył i tam umarł. Bo wszystko może się w życiu zmienić, zmieniają się ludzie, zmienia się władza, ale ziemia zawsze pozostaje...
Akcja "Winlandii" rozpoczyna się, gdy Ranald jest młodym chłopcem. Nie chce wyruszać na morze, choć takie plany snuje jego ojciec. Boi się wielkiej wody, woli pozostać na lądzie. Matka również nie zamierza puszczać syna w niebezpieczną podróż przez morza i oceany, woli, by zaopiekował się ziemią, która należy do jej ojca. Ten jej opór stanie się przyczyną, dla której Sigmund zabierze syna na swój statek. I tak rozpocznie się wielka przygoda chłopca z Orkadów. Zobaczy wiele miast i portów, spotka go niejeden sztorm, pozna całe mrowie ludzi, w tym nawet zasiądzie do stołu z norweskim królem. Przede wszystkim jednak postawi stopę na nowym lądzie, razem z załogą Leifa Erikssona odkryje Winlandię i będzie tam próbował zbudować osadę. To właśnie Winlandia stanie się z jednej strony jego siłą napędową, z drugiej pewnym marzeniem (powrót na nią), tęsknotą, wciąż przyciągającą myśli, wciąż niedającą spokoju duszy. 
Pewnego dnia jednak podróże ustaną, a Ranald powróci na ląd. Odnajdzie matkę, odzyska ziemię, obsieje ją i stanie się rolnikiem. Czy wspomnienie mórz i oceanów pozwoli mu spełnić marzenie o dobrej i uczciwej pracy na roli? Czy założenie rodziny, małżeństwo i kolejno pojawiające się dzieci zagłuszą tęsknotę za ponownym postawieniem stopy w Winlandii? 
Całe życie Ranalda to zwyczajne dni i nadzwyczajne przygody. Przeplatają się. Zmieniają, jak zmienia się człowiek. Z wiekiem, z doświadczeniem, w wyniku nowo pozyskanej wiedzy. I tych tragicznych dla Orkadów walk pomiędzy jarlami. To właśnie one spowodują nagłe i nie dla wszystkich zrozumiałe wycofanie się Ranalda z życia publicznego i jego niechęć do władzy i wszelkiej polityki. Więcej jednak nie napiszę, by nie popsuć Wam lektury.
"Był pewien chłopiec, który mieszkał na Orkadach, w osadzie zwanej Hamnavoe. Chłopiec miał na imię Ranald. Ojcem Ranalda był Sigmund Promiennousty (...)." Tak zaczyna się ta historia. Muszę przyznać, że pokochałam ją już od tych pierwszych zdań. Takich prostych, takich bezpośrednich, jakbym słuchała sagi śpiewanej przy ognisku przez jakiegoś barda. Poetycka, wyśmienita w każdym calu, piękna, mądra, nie rozczulająca, ale chwytająca za serce i pobudzająca do głębokiej refleksji książka, którą z czystym sercem mogę polecić każdemu. Choć przyznaję, że nie takiego zakończenia się spodziewałam. Po dłuższym jednak zastanowieniu doszłam do wniosku, że ono po prostu takie właśnie musiało być, żeby cała powieść zyskała dodatkowy sens. Bo każde inne zakończenie mogłoby tylko wszystko popsuć.
Narrator powieści jest wszechwiedzący, mimo to większość wydarzeń widzimy z perspektywy samego Ranalda. Co jakiś czas jednak, szczególnie od momentu jego wycofania się z życia publicznego, możemy poznać tło historyczne, zwłaszcza różne "przepychanki" między jarlami, z opowieści osób, które Ranalda odwiedzały i mu o nich opowiadały. Daje nam to możliwość poznania szerszego kontekstu całej opowieści. Szczególnie, że przecież o historii Orkadów w szkołach nie uczą.
"Winlandia" jest doskonała pod każdym względem. Z jednej strony ukazuje nam jednostkę – nietuzinkowego bohatera, którego proces dojrzewania i zmiany możemy obserwować, z drugiej zaś – społeczność średniowiecznych ludzi północy. To, czerpiąca wprost z "Sagi o Orkadach" i "Sagi o Grenlandczykach", wyśmienita literatura z najwyższej półki.
 
 
 



Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Wiatr od Morza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz