Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

piątek, 27 maja 2022

Gdy w spichlerzu Europy panuje głód...



 

Trudno się tę powieść czyta. Szczególnie, gdy w Ukrainie znów wojna.

Szybko się tę powieść czyta, gdyż jest napisana pięknym, przystępnym językiem i rozbudza mnóstwo emocji.

Doskonale się tę powieść czyta, ponieważ opowiada wyjątkową historię.

Z lektury wychodzimy wstrząśnięci. Tym, co było. Tym, jak głód potrafi zezwierzęcić. A także tym, że historia – jak sami się właśnie przekonujemy – potrafi się straszliwie powtarzać.

To bolesna lektura. To smutna opowieść. To pięknie napisana, wyśmienicie obrazująca zło, ale i miłość, książka. Taka, której kolejnej części naprawdę nie mogę się doczekać.

Powieść toczy się początkowo dwutorowo. W Polsce: w Orliczynie, Horałce i Lwowie. W Ukrainie: w Nikołajewskiej i Charkowie. Mamy lata 1932-1936.

W Orliczynie poznajemy Martę Osadkowską, córkę lekarza, elegancką, dobrze wychowaną panienkę, po uszy zakochaną w młodym, niemającym grosza przy duszy ślusarzu, Marcelu Lemańskim. Ich miłość zdaje się móc pokonać wszelkie bariery. Zderzenie z rzeczywistością okaże się bolesne i znacznie trudniejsze niż którekolwiek z nich mogłoby przewidzieć, a jednak znajdą sposoby na to by być razem. Czy jednak czeka ich wspaniały happy end? Tego nie dowiemy się jeszcze długo. Szczególnie, że i na końcu tego tomu ich wspólna przyszłość nie rysuje się w jasnych barwach. Droga, którą przyjdzie im kroczyć jest naprawdę wyboista. To z kolei pozwala czytelnikowi poznać świat, jakiego dotąd chyba nie znał (ja przynajmniej ja nie znałam), bo choć Orliczyn jest raczej spokojny, to Lwów lat 30. ubiegłego stulecia jest istnym tyglem. Zbrodnie, szajki złodziei, prostytucja, nienawiść do Żydów i Ukraińców… To jedynie niektóre z kwestii poruszonych przez Autorkę na stronach „Głodu”.

Marta ma młodszego brata, Andrzeja, który marzy o zostaniu żołnierzem. Nie w głowie mu amory. Przynajmniej do pewnego momentu. Zanim jednak i jego trafi strzała amora, możemy obserwować jego przyjaźń z jednym z Ukraińców z Horałki. Choć jest to przyjaźń trudna, jest na pewno prawdziwa. Nawet, gdy doktor Osadkowski zabrania synowi kontaktów z mieszkańcami Horałki, Andrzej stawia przyjaźń ponad wymysły ojca. Przyjdzie mu za to zapłacić, ale w ostatecznym rozrachunku, przynamniej na zakończenie pierwszego tom, zostanie sowicie wynagrodzony za swą dobroć i lojalność.

W Nikołajewskiej Nadia Szewczenko widzi, jak jej ojciec zostaje bestialsko zamordowany za bycie kułakiem. Ucieka i błąka się po Charkowie. Bliską śmierci ratuje w ostatniej niemal chwili Wissarion Zinowjew. Wracają do domu, ale jest to powrót trudny. Wieś, jak i inne, cierpi głód. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Jedynym ratunkiem czternastoletniej dziewczynie zdaje się być oddanie się Grigorijowi Woroszyłowowi. Nie za pieniądze, cóż by jej z nich było? Kromka chleba, niezbyt tłusta zupa, kilka nadgniłych ziemniaków. Oto cena niewinności. Choć Wisza się w niej kocha i wzdraga się na samą myśl o tym, co z nią Woroszyłow wyprawia, wini ją za ten stan rzeczy, wyzywa ją nieraz od dziwek, to korzysta z dobrodziejstwa. Bo Nadia dzieli się z nim swoim „majątkiem”, co pozwala Wiszy przynosić do rodzinnego domu cokolwiek nadającego się do spożycia.

Zabijanie bezpańskich psów nikogo nie razi, bo przecież pies to mięso. Okradanie sąsiadów, wyrywanie sobie nawzajem ostatniej spleśniałej kromki twardego chleba, oddawanie się za kilka łyżek zupy, odbieranie zagłodzonym rodzinom ich ostatnich kubków mleka… Oto, do czego doprowadziły komunistyczne władze w Ukrainie. Oto najbogatsze w zasoby tereny popadły w ruinę, a matki i ojcowie potrafią ugotować zmarłe dziecko, by cokolwiek włożyć do ust. Oto egzystencja, którą przychodzi przetrwać Nadii i Wiszy. Jedyną ucieczką jest nielegalne przejście przez granicę, znalezienie się w Polsce i powędrowanie do krewnych chłopaka, do Horałki.

Tutaj dwie historie łączą się w jedną, a piękna miłość, która w końcu połączyła Nadię i Wiszę zostaje znów wystawiona na próbę. Czy z miłości można oddać ukochaną innemu mężczyźnie? Czy nie to robił, gdy pozwalał jej chodzić do Woroszyłowa?

Niewinność, dobre serce, chęć pomocy, lojalność, trwanie przy swoich wartościach – to wszystko przestało mieć znaczenie, gdy widziało się śmierć najbliższych, a samemu nie jadło się już od wielu dni. Głód, ta pierwotna potrzeba jedzenia, która nie jest zaspokajana, potrafi zmienić człowieka w dzikie zwierzę. Zwierzę, które myśli tylko o jednym: jak przetrwać kolejny dzień, kolejną noc.

„Głód” czyta się wyśmienicie, choć ryje na sercu rany. To piękny, ale jednocześnie bardzo przystępny język. Doskonale odmalowane tło historyczne. Ciekawostki ze świata lat 30. XX wieku. Realistycznie wykreowani bohaterowie. Poruszanie ważnych i, jakże aktualnych, problemów. Wszystko to tworzy lekturę wyjątkową, od której trudno się oderwać. Joanna Jax ma prawdziwy talent do przenoszenia czytelnika w dawne czasy i wrzucania go w wir wydarzeń tak, by rzeczywiście czuł się w ich środku.

Minusy? Naprawdę bardzo dużo różnego rodzaju błędów, głównie literówek, ale nie tylko. Strasznie irytowała mnie ich liczba.

Z niecierpliwością czekam na drugi tom, a tymczasem nadrabiam zaległości w lekturze pozostałych powieści Autorki, która napisała już naprawdę wiele. Zapraszam Was również do przeczytania wywiadu, który z nią niedawno przeprowadziłam.

 

 

 

 

Głód – Joanna Jax

Saga wołyńska, tom 1

Wydawnictwo: Skarpa Warszawska

Warszawa 2022

Oprawa: miękka

Liczba stron: 347

ISBN: 978-83-67093-62-0

 

 

 

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz