W ubiegły piątek w naszej raszyńskiej bibliotece (w ramach DKK) odbyło się spotkanie autorskie z Joanną Bator.
Był to wyjątkowy czas, bardzo pouczający, otwierający oczy na pewne aspekty, nie tylko związane z twórczością nagrodzonej Nike autorki. O czym rozmawialiśmy? Głównie o jej najnowszej powieści zatytułowanej „Gorzko, gorzko”, ale i o wcześniejszych. M.in. o „Ciemno, prawie noc”, za którą dostała wspomnianą nagrodę. Pani Bator opowiedziała co nieco o swoim warsztacie i procesie twórczym, o tym, co w nich lubi, a czego nie. I jak to się z biegiem lat zmienia. Wspomniała także kilkakrotnie o swej najnowszej książce, której premiera już 23 listopada.
Kilkukrotnie przewinął się również wątek opowiadań, których trochę ma na swoim koncie. I przy tym chciałam się na moment zatrzymać. Nigdy nie byłam fanką krótkich form. Wolę powieści, im dłuższe, tym lepsze. Ostatnio jednak wciąż brakuje mi czasu, postanowiłam więc sięgnąć właśnie po kilka opowiadań Joanny Bator. Z różnych okresów. Jedno ma już kilkanaście lat, dwa są z czasów pandemicznych. Muszę przyznać, że wszystkie trzy zrobiły na mnie duże wrażenie. Widać, że autorka świetnie radzi sobie i w długiej („Gorzko, gorzko” to swoisty wielowątkowy kolos), jak i w krótkiej formie. Z czystym sercem mogę Wam zatem polecić „Odlot”, „Stare buty” oraz „Trzy i pół godziny”.
Ja natomiast zabiorę się wkrótce za trylogię wałbrzyską i zapewne o niej na Dune Faiytales napiszę.
Joanna Bator (z prawej) i Dagna Mach, prowadząca spotkanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz