Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

sobota, 7 grudnia 2013

Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca – Ilia Erenburg

Wydawnictwo: Czytelnik
Warszawa 1957
Oprawa: Twarda z obwolutą
Liczba stron:287
Przekład (z rosyjskiego): Maria Popowska
Tytuł oryginału: Бурная жизнь Лазика Ройтшванеца
ISBN: brak



Zacznę od tego, co najbardziej dziwi, czyli tłumaczenia tytułu. Dlaczego pani Popowska zmieniła imię głównego bohatera? Cóż, zapytać już chyba nie mogę, nie sądzę, by jeszcze po tym świecie chodziła. Szkoda, bo zupełnie nie mogę tego zjawiska pojąć. szczególnie, że w związku z ta zmianą, niektóre dialogi tracą znaczenie i jeśli ktoś nie potrafi oryginalnego tytułu przeczytać to kompletnie nie zrozumie, czym Lejzorek (czyli Łazik, a więc Łazarz) mówi... Bardzo szkoda.
Przechodząc jednak do rzeczy – dzisiaj dość krótko i zwięźle, gdyż o tej powieści trudno opowiadać. Trzeba ją po prostu przeczytać. Ja zrobiłam to już dwa razy (po raz pierwszy czytałam jakieś dwanaście lat temu).
Lejzorek (będę, z przyzwyczajenia używała tego imienia) to krawiec mężczyźniany z Homla. Czy krawiec dobry? Trudno powiedzieć, gdyż zdanie o tym, jak szyje znamy tylko jego. Grunt w tym, że Lejzorek to myśliciel, filozof i wielki piewca bolszewizmu. Nic to, że nie przeczytał właściwie żadnego dzieła Lenina, skoro wie, o czym ten pisał.Ironia losu sprawia, że jedno nieszczęsne westchnięcia na wieść o śmierci jednego z towarzyszy sprawi, iż Lejzorek zostanie postawiony przed sądem, oskarżony o znieważenie symboli państwowych i skazany na uwięzienie. Nic strasznego, nie wywieziono go gdzieś na Syberię. Spędził trochę czasu za kratkami, miał czas na swoje filozofowanie, a kiedy wyszedł... No właśnie... Kiedy wychodzi z więzienia nic już nie jest takie samo – nie ma swego mieszkania, nie ma zakładu, przychodzi mu więc podjąć decyzję, co dalej. Rusza więc w świat, zajmując się przeróżnymi zajęciami. Rozmnaża nieistniejące króliki, jest pisarzem, poetą, malarzem. Na ogół prędzej, czasem później dostaje od życia kolejnego kopniaka, jednak nie poddaje się, wyznając zasadę, że trzeba się pchać, pchać do przodu, przed siebie, a w końcu się uda. Niestety, życie ma wobec niego zupełnie inne plany i Lejzorek nigdzie nie zagrzewa miejsca – ani w Polsce, ani we Francji, ani w Anglii. Na końcu swej wędrówki trafia do Palestyny, ale i tam nie zostaje zaakceptowany. Tamtejsi Żydzi niespecjalnie przepadają za Żydami ze Wschodu, a Lejzorek, chociaż wciąż przytacza różne przypowieści talmudyczne,to jednak jest bolszewikiem.
Zarówno samo życie głównego bohatera, jak i opowieści, które snuł, jego filozoficzne rozważanie każdego, nawet najmniejszego, problemu – to coś, z czym po prostu trzeba się zapoznać. Bo choć historia nie kończy się happy endem (a przynajmniej nie takim, jakiego można by oczekiwać), to nie dla niego czyta się "Burzliwe życie...", ale dla całej tej niesamowitej terytorialno-egzystencjalnej wędrówki, która jest udziałem Lejzorka.
Powieść napisana została w roku 1927, o czym informuje notka na końcu (dokładnie: kwiecień-październik 1927), w Paryżu. W ZSRR nie została jednak nigdy wydana, choć tłumaczono ją na wiele języków. W Polsce pierwsze wydanie ukazało się już 1928, kolejne właśnie w 1957. W Rosji dopiero zaś w 1989 roku, a to z pewnością dlatego, że "Burzliwe życie" jest satyrą, tragikomedią opowiadającą o czasach NEPu (NEP – Nowa Ekonomiczna Polityka przypadająca na lata 1921-1929). Mimo tej niesamowitej historii autor, Ilia Erenburg, najbardziej jest znany ze swej (wydanej w 1954 roku) powieści "Odwilż", od której nosił nazwę również okres w historii ZSRR i PRLu.
Znalazłam w książce kilka błędów, jednak nie są one rażące. Najbardziej, mimo wszystko, razi właśnie zmiana imienia głównego bohatera. Poza tym książka posiada twardą oprawę, dzięki czemu przetrwała te wszystkie lata w niemal idealnym stanie. Jedynie obwoluta do niczego się nie nadaje (stąd odszukałam zdjęcie z sieci, niestety tez nie najlepszej jakości, za co przepraszam).
Jednym słowem –nie zastanawiać się, czytać. Szczególnie, że "Burzliwe życie" doczekało się wznowień i nie jest specjalnie trudne do zdobycia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz