Poznań 2014
Oprawa: twarda
Liczba stron: 225
ISBN: 978-83-7785-479-2
Urodzony w 1935 Marek Nowakowski zmarł 16 maja 2014 roku. Został pochowany na warszawskich Powązkach. Był pisarzem, publicystą, scenarzystą i aktorem. Publikował m.in. w "Zapisie", "Gazecie Polskiej" i "Nowej Kulturze". Należał do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, a w 2006 roku został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Aresztowany w 1984 roku, zawsze otwarcie przeciwko komunizmowi, po jego upadku bardzo krytyczny wobec nowej Polski – innej, niż sobie wyobrażał. W 2005 roku wchodził w skład honorowego komitetu wyborczego Lecha Kaczyńskiego (kandydującego na urząd prezydenta), a w 2010 Jarosława Kaczyńskiego (kandydującego na urząd premiera). Autor licznych zbiorów opowiadań i kilku innych książek. Znany najbardziej jako autor "Raportu o stanie wojennym". Na podstawie jego opowiadania powstał film zatytułowany "Gonitwa" (1971).
"Okopy Świętej Trójcy" to zapis przeprowadzonych na przestrzeni dwóch lat 21 rozmów Marka Nowakowskiego z Krzysztofem Świątkiem oraz jednej rozmowy z Grzegorzem Eberhardtem. Jak w podtytule – o życiu i ludziach. A także o polityce i literaturze. Swoisty testament prawdziwego polskiego inteligenta. Skarbnica wiedzy i cytatów.
"Okopy Świętej Trójcy" to moje pierwsze spotkanie z Markiem Nowakowskim. Pierwsze, choć raczej nie ostatnie. Chętnie zapoznam się z innymi pozycjami tego Autora. Zresztą nie tylko jego. Wypisałam sobie w czasie lektury kilka tytułów i kilka nazwisk, po które zamierzam sięgnąć. Bo "Okopy..." to także skarbnica-bibliografia. Na jej podstawie można by skomponować całkiem długą listę książek do przeczytania, co w moim wypadku jest już bardzo niebezpiecznie...
Skąd tytuł, możecie zapytać. Nazwa "Okopy Świętej Trójcy" została użyta m.in. w "Nie-Boskiej komedii" Krasińskiego i tam oznaczała ostatni przyczółek arystokracji. U Nowakowskiego rozumiałabym pod tym pojęciem raczej ostatni przyczółek inteligencji – takiej "prawdziwej", dziewiętnastowiecznej, która doszczętnie została starta z powierzchni ziemi wskutek działań hitlerowców i sowietów w latach 1939-1940. Taką inteligencję Autor miał jeszcze okazję poznać, taką szanował do końca swoich dni, za taką tęsknił. I chyba miał nadzieję, gdzieś w głębi serca, że jeszcze się odrodzi. Choć był, jak sam przyznawał, pesymistą. W dzisiejszej młodzieży widział osoby biegnące w wyścigu szczurów – chcące jedynie dostatnio żyć, bez problemów, na jak najwyższych stanowiskach. Zamknięci przed innymi, żyjący w swoim świecie, z nosami w komórkach, z oczami wlepionymi w ekrany komputerów. Gorzkie podsumowanie pokolenia przełomu ustrojów, jakby nie patrzyć – mojego pokolenia.
W swych rozmowach Nowakowski i Świątek poruszali wiele tematów – politycznych, światopoglądowych, społecznych, literackich. Rozmawiali o wielkich tego świata i tych "maluczkich". O Gustawie Herlingu-Grudzińskim, Stefanie Kiesielowskim, Marii Dąbrowskiej i Janie Józefie Szzepańskim, ale także o paserze, którego zwano Kiciuchem, czy Benku Kwiaciarzu. O tych, o których pamiętają twórcy encyklopedii i o tych, o których już wszyscy zapomnieli. To niesamowita podróż po XX-wiecznej Warszawie – jej zakamarkach, tych istniejących i tych, których już nie ma. O tych tytułowych Okopach, które przestały już istnieć, a które były wyznaczone nie tylko fizycznymi miejscami na mapie polskiej stolicy, ale przede wszystkim – ludźmi, z którymi Nowakowski się tam spotykał.
"Okopy..." to niesamowite i niespotykane spojrzenie na Polskę (i Warszawę) XX i XXI wieku. Krytyczne, nostalgiczne, marzycielskie i pesymistyczne. Wszystko na raz, choć Nowakowski był bardzo konsekwentny w swych opiniach. Nie cierpiał oportunizmu, gardził pięciem się po szczeblach kariery za wszelką cenę. Cenił honor. Przede wszystkim zaś kochał Polskę taką patriotyczną miłością, jaka dzisiaj nie jest już w modzie. I bardzo szanował ludzi inteligentnych. Inteligentnych bezinteresownie, nie po to, by móc się pokazać, zrobić karierę, lśnić na salonach, ale dla samej pasji i chęci zdobywania wiedzy, rozumienia świata. Najlepiej chyba oddają to jego własne słowa: "Erudycja – nie po to, żeby błyszczeć w gronie rozmówców, ale by karmić duszę. Sam jako szczeniak widywałem takich ludzi – dziś nazywam ich bezinteresownymi inteligentami."
Wszystkie te rozmowy, które składają się na "Okopy..." prowokują do zadania sobie licznych pytań co do kondycji dzisiejszego społeczeństwa. Dokąd zmierzamy? Czy jest to dobry kierunek? Ile jesteśmy gotowi oddać, by dotrzeć do celu? Czy ma to w ogóle jakiś sens? Z Markiem Nowakowskim można się było nie zgadzać, ale nie sposób nie szanować jego spostrzegawczości, jego wiedzy o świecie oraz języka, jakim się posługiwał. Choć w niektórych jego wypowiedziach widziałam człowieka, z którym chętnie stanęłabym w szranki w dyskusji to... muszę przyznać, że choć wiem, iż to ja mam rację – z pewnością swoimi argumentami i sposobem wypowiedzi Pan Marek starłby mnie z powierzchni ziemi.
Gorąco polecam lekturę, tym bardziej, że wydanie jest po prostu bezbłędne. Oklaski dla korekty i redakcji, które nie przepuściły żadnej literówki.
W swych rozmowach Nowakowski i Świątek poruszali wiele tematów – politycznych, światopoglądowych, społecznych, literackich. Rozmawiali o wielkich tego świata i tych "maluczkich". O Gustawie Herlingu-Grudzińskim, Stefanie Kiesielowskim, Marii Dąbrowskiej i Janie Józefie Szzepańskim, ale także o paserze, którego zwano Kiciuchem, czy Benku Kwiaciarzu. O tych, o których pamiętają twórcy encyklopedii i o tych, o których już wszyscy zapomnieli. To niesamowita podróż po XX-wiecznej Warszawie – jej zakamarkach, tych istniejących i tych, których już nie ma. O tych tytułowych Okopach, które przestały już istnieć, a które były wyznaczone nie tylko fizycznymi miejscami na mapie polskiej stolicy, ale przede wszystkim – ludźmi, z którymi Nowakowski się tam spotykał.
"Okopy..." to niesamowite i niespotykane spojrzenie na Polskę (i Warszawę) XX i XXI wieku. Krytyczne, nostalgiczne, marzycielskie i pesymistyczne. Wszystko na raz, choć Nowakowski był bardzo konsekwentny w swych opiniach. Nie cierpiał oportunizmu, gardził pięciem się po szczeblach kariery za wszelką cenę. Cenił honor. Przede wszystkim zaś kochał Polskę taką patriotyczną miłością, jaka dzisiaj nie jest już w modzie. I bardzo szanował ludzi inteligentnych. Inteligentnych bezinteresownie, nie po to, by móc się pokazać, zrobić karierę, lśnić na salonach, ale dla samej pasji i chęci zdobywania wiedzy, rozumienia świata. Najlepiej chyba oddają to jego własne słowa: "Erudycja – nie po to, żeby błyszczeć w gronie rozmówców, ale by karmić duszę. Sam jako szczeniak widywałem takich ludzi – dziś nazywam ich bezinteresownymi inteligentami."
Wszystkie te rozmowy, które składają się na "Okopy..." prowokują do zadania sobie licznych pytań co do kondycji dzisiejszego społeczeństwa. Dokąd zmierzamy? Czy jest to dobry kierunek? Ile jesteśmy gotowi oddać, by dotrzeć do celu? Czy ma to w ogóle jakiś sens? Z Markiem Nowakowskim można się było nie zgadzać, ale nie sposób nie szanować jego spostrzegawczości, jego wiedzy o świecie oraz języka, jakim się posługiwał. Choć w niektórych jego wypowiedziach widziałam człowieka, z którym chętnie stanęłabym w szranki w dyskusji to... muszę przyznać, że choć wiem, iż to ja mam rację – z pewnością swoimi argumentami i sposobem wypowiedzi Pan Marek starłby mnie z powierzchni ziemi.
Gorąco polecam lekturę, tym bardziej, że wydanie jest po prostu bezbłędne. Oklaski dla korekty i redakcji, które nie przepuściły żadnej literówki.
Książkę przeczytałam dzięki życzliwości Wydawnictwa Zysk i S-ka
Książka przeczytana w ramach Wyzwania