Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

środa, 28 października 2020

Ogród kobiet – Carla Montero

 

Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2019
Tytuł oryginału: El jardin de las mujeres Verelli
Przekład (z j. hiszpańskiego): Wojciech Charchalis
Oprawa: miękka
Liczba stron: 444
ISBN: 978-83-8188-059-6
 
 





 

Na grudniowe spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książkowego zdecydowaliśmy się przeczytać "Ogród kobiet" Carli Montero. Na spotkaniu październikowym usłyszałam, że jest to jedna z tych książek, po przeczytaniu których (a nawet w czasie lektury) będę co chwilę biegała do kuchni, by wypróbować kolejne przepisy (ciekawostka: tytuły rozdziałów to nazwy dań). Owszem, jeden przepis sobie wynotowałam, nie jest to jednak powieść podobna do tych tworzonych przez Marlenę de Blasi, nie przypomina też "Wytwórni smakowitych lodów Vivien". Prawda jest taka, że się ją pochłania, ale w zupełnie innym znaczeniu. Na pewno jednak po zakończeniu czujemy się przyjemnie nasyceni.
Akcja rozpoczyna się w Barcelonie, gdzie mieszka jedna z dwóch głównych bohaterek i jednocześnie narrator powieści, Gianna. Właśnie zmarła jej babcia, ukochana kobieta, która wychowała ją po tragicznej śmierci matki. Razem z bratem, Carlo, Gianna zastanawia się, co robić. Został im w spadku sklep, którego żadne z nich nie zamierza prowadzić. Gianna jest architektem, osiąga sukcesy, kocha swoją pracę. Carlo mógłby zajmować się sklepem, w którym, bądź co bądź, sprzedawane są głównie słodkości, bo jest kucharzem, ale... mieszka na stałe w Paryżu i wcale nie planuje powrotu do rodzinnego miasta. Sklep będzie więc trzeba sprzedać, z tym że wiąże się z nim tyle wspomnień i rodzinnej historii. Został założony przez prababkę, która w drugiej dekadzie XX wieku wyemigrowała z Włoch do Hiszpanii. 
Gianna, choć życie zawodowe układa jej się rewelacyjnie, czeka ją być może nadzorowanie dużego projektu architektonicznego w Chinach, nie czuje się komfortowo w życiu prywatnym. Od kilku lat spotyka się z aktorem, który wciąż nie potrafi odejść od żony. Gia nie radzi sobie z tym, choć nie przyznaje się do tego zbyt często. Zagmatwane życie bez rodziców odcisnęło na niej swoje piętno i nie umie zadbać o równowagę między pracą, miłością a przyjaźnią. Teraz wszystko ma się zmienić.
Śmierć ukochanej babci, odkrycie tajemniczego, ukrywanego od wielu dekad pamiętnika prababki, niechciana ciąża, która może zburzyć wszystko, co Gianna przez tyle lat w pocie czoła wypracowała. W końcu zdecydowanie nieprzyjemna reakcja kochanka i szefowej na jej stan doprowadzają do tego, że Gia postanawia wyruszyć w podróż i odkryć sekrety swej prababci, Giovanny.
W tym miejscu akcja zaczyna toczyć się dwutorowo. W jednej warstwie wraz z Gią zwiedzamy współczesną Ligurię, a konkretnie niewielką miejscowość Castelupo i leżące nieopodal San Remo. Gii przyjdzie zmierzyć się z przeszłością i podjąć ważne decyzje co do swej przyszłości. Wszyscy mówią "usuń, będzie łatwiej", "nie kombinuj, nie potrzebujesz teraz dziecka". I ona się z nimi zgadza. Dziecko w tym momencie nie jest "dobrym pomysłem". Dlaczego więc wciąż nie umawia się do lekarza, tylko wyjeżdża do Włoch? Przecież podjęła już decyzję. 
Oglądamy też Castelupo oczami młodziutkiej Giovanny. Dziewczyna z bardzo ubogiego domu, wychowywana właściwie przez macochę Cygankę, po śmierci ojca musi spłacić jego długi. Trafia na służbę do zamku hrabiego Ruggii, gdzie zakochuje się w jego młodszym synu, Luce. Z wzajemnością zresztą. Nie będzie to jednak miłość łatwa, co można przewidzieć, choć utrudnienia wcale nie są takie oczywiste. Poza sprzeciwem hrabiego i wszelkimi oczywistymi problemami wynikającymi z zasad obowiązujących w tamtym czasie, dochodzi jeszcze problem wybuchu wojny i udziału w niej wojsk włoskich. Ten wątek jest bardzo ważny dla przyszłości całej rodziny Verelich, o czym powoli przekonuje się również Gia. Tymczasem Giovanna, którą najbliżsi nazywają Anice, musi się zmagać ze swoją, jakże trudną, codziennością. Na szczęście poza Luką ma jeszcze prawdziwych przyjaciół, Manuelę i Pina. I potrafi leczyć. Tym zaskarbia sobie serdeczność sąsiadów
Wojna, jak każdy konflikt zbrojny, burzy spokojne życie Castelupo i zamku wilka, siedziby Ruggiów. Narastają spory pomiędzy najbliższymi, a trzeba powiedzieć, że relacje Luki z ojcem były zawsze mocno napięte. Ludzie giną na polach bitew. Inni powracają, straszliwie okaleczeni. Fizycznie, ale i psychicznie. Dzisiaj niemal każdy wie, czym jest PTSD, wówczas o zespole stresu pourazowego nikt nie miał pojęcia. Nikt zatem nie potrafił sobie z nim poradzić. Nawet Anice nie umiała zaradzić problemom, które po powrocie z frontu Wielkiej wojny miał Luka. Jego traumy zaważyły natomiast na całym ich życiu. 
Gia również poznaje nowych ludzi. Do Castelupo przyjeżdża Enzo, który chce odrestaurować stary zamek i otworzyć go dla gości. Ma też chrapkę na Gię, choć ona nie zdaje się być zainteresowana. Wszak dopiero co rozstała się, będąc przecież w ciąży, z wieloletnim partnerem. Na jej drodze stanie też grupka wyjątkowych, a jednak tak przecież zwyczajnych, kobiet, z którymi połączy ją serdeczna przyjaźń. I Mauro, kuzyn jednej z nich, dziwny, zamknięty w sobie człowiek, z którym trudno rozmawiać, a który od jakiegoś czasu zamieszkuje młyn należący, jak się okazuje, do rodziny Verellich. Losy Gii, Enza i Maura splotą się na długo i zaowocują wieloma zmianami, których żadne z nich nie mogło się spodziewać.
Mauro jest także niesamowicie interesującą postacią. Spokojnie można powiedzieć, że zmaga się z prawdziwymi demonami przeszłości, a pobyt w więzieniu zdaje się dla niego doświadczeniem chyba najmniej  bolesnym spośród nich. Niesamowite jest nie tylko porównywanie losów Gii i Anice, ale chyba nawet bardziej tego, co przeżyli Luca i Mauro. Tutaj Autorka pokazała prawdziwy kunszt. Psychologiczne portrety tych mężczyzn są wyjątkowo głębokie, rzecz szczególnie rzadka w prozie kobiecej. 
Choć czy "Ogród kobiet" można nazwać prozą kobiecą? Na pewno nie powinniśmy rozważać tej powieści jako romansu. Jest czymś na pograniczu literatury obyczajowej, mocno osadzonej w historii i kładącej naprawdę duży nacisk na psychologię. Zdecydowanie można o niej powiedzieć,  że to świetnie napisana saga rodzinna (choć nie do końca, bo przecież niewiele dowiadujemy się o babci Lucii i matce, której imienia chyba nawet nie poznajemy) o pogłębionym rysie psychologicznym czwórki głównych bohaterów. 
"Ogród kobiet" porusza wiele ważnych tematów i trauma jest tylko jednym z nich. Montero dużo pisze o wolności, zadając pytanie, czym ona właściwie jest. Życie nazywa ciągłym uczeniem się pokonywania strachu. Pyta czy dziecko jest przeszkodą na drodze do osiągnięcia sukcesu zawodowego. I w druga stronę, czy dążenie do robienia kariery musi stać na drodze założeniu rodziny i spokojnemu oraz poukładanemu życiu rodzinnemu. Czy życie w mieście koniecznie stoi w opozycji do życia na wsi. W końcu jakie są miejsce i rola kobiety we współczesnym świecie – współczesnym zarówno z perspektywy Gii, jak i Giovanny.
To doprawdy przepięknie napisana historia, w której znalazłam głębię uczuć i mnóstwo ważnych spraw do przemyślenia. Oraz ogrom cytatów,  którymi będę się z Wami dzieliła na fanpage'u, więc zaglądajcie na niego częściej. Szczerze polecam (i ne mogę się już doczekać dyskusji o tej powieści).
 




Książkę przeczytałam w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz