Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Kraków 1988
Oprawa: miękka
Przekład: Bogdan Baran
ISBN: 83-08-01536-0
„Nowy wspaniały świat” to dystopijna powieść brytyjskiego
autora Aldousa Huxleya z 1932 roku, o
której chyba słyszał każdy, choć mam wrażenie, że niewiele osób z mojego
pokolenia po te pozycję sięgnęło.
Autor powieści to nie tylko powieściopisarz,
ale i nowelista, eseista i poeta angielski. Wielki zwolennik i badacz środków
psychoaktywnych, między innymi LSD, za pomocą których jego żona wykonała na nim
zabieg eutanazji. Postać zdecydowanie kontrowersyjna.
Zaznaczę jedynie na początku, że czytałam „Brave New
World” (jakiś średniej jakości ebook, którego już nawet nie posiadam) po
angielsku, a okładka, którą widzicie obok została przeze mnie wybrana ze
względu na to, że darzę Wydawnictwo Literackie dużym szacunkiem.
Powieść to niełatwa i pobudzająca do myślenia. Konfrontacja
idei wolności z ideą społeczeństwa dopasowanego na miarę jest w niej ukazana
głównie poprzez różnice, jakie zachodzą pomiędzy tym tytułowym wspaniałym,
nowym, idealnym podobno światem, o którym za chwilę a Rezerwatem, w którym
przebywają właściwie społeczne wyrzutki. Czy jednak na pewno świat człowieka
przyszłości jest taki cudowny i wymarzony?
Jest rok 2541 a w zasadzie 632 rok po
Fordzie. Ludzie „powstają z probówek”, rosną w butlach na taśmach produkcyjnych
i wychowują się w Ośrodkach Rozrodu i Warunkowania, jak ten w Londynie
Centralnym, w którym rozpoczyna się akcja powieści. Nie mają rodziców, nie znają
więzi rodzinnych. Smutne? Nie czują smutku, ani bólu! Wspaniale? Bezpłodne
kobiety mogą uprawiać seks z kim, kiedy i ile chcą – jest to nie tylko
dozwolone, ale wręcz nakazane. Zbyt częste i długie spotykanie się z jednym
osobnikiem jest zdecydowanie niemile widziane. Rozpusta?
Króluje system kastowy. Są inteligentne,
wysokie i piękne alfy, mające piastować funkcje naukowe i kierownicze. Są
karłowate delty i epsilony celowo uszkadzane we wczesnej fazie rozwoju po to, by
parać się pracami fizycznymi w ciężkich i poniżających warunkach. Zacofanie?
Cóż, jeśli tym „nieszczęsnym” deltom i epsilonom to wcale nie przeszkadza. Każdy
jest na swój sposób szczęśliwy – każdy robi to, co do niego należy, cieszy się
z tego, co ma i nie zastanawia się nad ty, jakby jego życie wyglądało, gdyby… Nie
myślą o alternatywach. Myślenie nie jest w tym cudownym świecie wskazane! Ludzi
są uwarunkowani od chwili zapłodnienia niemal. Zaś "wszelkie warunkowanie
zmierza do jednej rzeczy: do sprawienia, by ludzie polubili swe nieuniknione
przeznaczenie społeczne".
W Republice Świata króluje zasada „każdy
jest dla każdego”.
Na obrzeżach Nowego Świata znajduje się wspomniany
Rezerwat, w którym ludzie żyją według starych, "naturalnych" zasad,
nie przyjmując nowego porządku. Jeden z bohaterów, John (zwany Dzikusem),
wychowując się tam poznał ideę Boga, potrzebę indywidualności, prawo do
przeżywania cierpienia i smak wolności myśli.
To jego konfrontacja z Republiką Świata stanie się problemem,
nad którym przyjdzie nam się zastanawiać jeszcze przez długie dni i tygodnie po
zakończeniu lektury. Republikę od rezerwatu dzieli bowiem niemal wszystko.
Myślenie nie jest wskazane? Co zatem z uczuciami? "Gdy
jednostka czuje, wspólnota szwankuje". Literatura, religia, idee rządzące
społecznościami, porywy miłości – tego nie znają zaprogramowani, wyhodowani i
klonowani ludzie z nowego, wspaniałego świata. Zanik wiary w
Boga jest w Republice kompensowany kultem obiektu wspólnej adoracji jakim stał
się Ford model T. Odtrącają tradycję, nienawidzą wszystkiego, co stare.
Niczego nie naprawiają, wyrzucają zepsute, tworzą nowe. Idealne społeczeństwo
konsumpcyjne. Prawdopodobnie spodobałoby się prezesom niektórych wielkich
koncernów.
Gdy jesteś nieszczęśliwy (cóż oni wiedza o tym
uczuciu?) bierzesz somę – ogólnodostępny narkotyk, który uśmierza cierpienie i
sprawia, że świat widzisz znów przez różowe okulary. Znów jest cudownie!
Pytania nasuwające się przy lekturze są oczywiste,
odpowiedzi już niekoniecznie. Jakie są granice wolności? Jakie granice szczęścia?
Na czym może polegać kompromis i czy człowiek ma prawo tworzyć na swoje
podobieństwo drugiego człowieka? Czy można być Stwórcą? Jak uzasadnić
uszkadzanie „jednostek”, by były głupsze i nie wiedziały, że mają w życiu „pod
górkę” i jednocześnie, czy naprawdę można krytykować tych, dzięki którym taki
epsilon będzie mimo ciężkiej pracy szczęśliwy? Pytania trudne, zadawane już od
osiemdziesięciu lat, a nadal trapią, nadal meczą, nadal są „na czasie”. Być
może nawet bardziej niż wtedy, gdy powieść „Brave New World” została napisana.
Gorąco polecam, gdyż lektura to ważna i frapująca,
choć – jak wspomniałam na początku – niełatwa w czytaniu. Jednak póki mamy
wolność wyboru (wbrew zasadzie panującej w Republice Świata, która głosiła, że „wolność
jest nieefektywna i przykra. Wolność to okrągły kołek w kwadratowej dziurze.”) –
czytajmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz