Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

piątek, 29 marca 2013

Rzeźnik drzew - Andrzej Pilipiuk

Wydawnictwo: Fabryka słów
Lublin 2009
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 479
Ilustracje: Dismas
ISBN: 978-83-7574-079-0

Kolejny (choć w rzeczywistości wcześniejszy) tom z opowiadaniami Andrzeja Pilipiuka, który spełnił moje oczekiwania i w pełni mnie zadowolił.
„Rzeźnik drzew” to dwanaście zróżnicowanych historii, które trochę straszą, odrobinę bawią, całkowicie wciągają i intrygują. Jedynie dwa pierwsze nie powaliły mnie na kolana. Opowiadanie „Szkolenie” jest dla mnie nadal niezrozumiałe. Niby coś się w nim dzieje, niby jakiś świat został przedstawiony, a jednak – mam wrażenie, że to utwór niedokończony, z pewnością mógłby być dwukrotnie dłuższy i wtedy być może okazałby się pełniejszy. Tytułowy „Rzeźnik drzew” nawiązuje do „Szkolenia”, choć w niewielkim stopniu. Osobiście odczytuje je jako swego rodzaju całość, w której „Szkolenie” jest prologiem do właściwej historii.
„Operacja jajca” to wciągająca historia łącząca realia PRLu i… starożytnych (?) Chin. Interesująca, cały czas trzymająca w napięciu i z zakończeniem nie do odgadnięcia – prawdziwa magia smoczych jaj. Bardzo mi się spodobało to opowiadanie.
„Sprawa Filipowa” to jeden z tych utworów, który podobał mi się w tym zbiorze najbardziej. Niesamowita intryga, carska Rosja u początku dwudziestego wieku, wyraziste i tajemnicze historie. To jest dokładnie to, co Chani lubi najbardziej. Jeśli dołączyć do tego podróże w czasie i broń biologiczną to mamy już dzieło z najwyższej półki.
„Szantaż” to również ciekawe opowiadanie – Pilipiuk już któryś raz eksploatuje wizję Polski, która jest światowym mocarstwem, krajem, którego obawiają się nawet takie potęgi, jak Stany Zjednoczone. Naprawdę warto przeczytać.
„Czytając z ziemi” to opowieść, w której autor może się „popisać” swoją wiedzą archeologiczną. Czytając ją miałam wrażenie, jakbym wracała do Pana Samochodzika. Bardzo przyjemne czytadło.
Kolejno mamy genialne, niedługie opowiadanie „Połoz”. Kozacy, olbrzymi wąż leżący na skarbach i pożerający ludzi z okolicznych wiosek, oraz przewrotny bard. Świetna historia, zabawne zakończenie, złośliwi tubylcy i Kozacy, którzy przecież zawsze muszą się wykazać walecznością i śpiewać o niej na cztery strony świata.
„Bunt szewców” to jedno z najlepszych opowiadań w tym zbiorze. Genialne, nietuzinkowe podejście do Ziemi (nazywanej Ziemią Kłamców) i Ziemian z perspektywy przybysza z obcego świata, który poszukuje drogi do domu. Napotka na swej drodze wiele trudności, a jednocześnie pokaże nam, jak bardzo inaczej mogły się potoczyć losy naszego społeczeństwa. Trochę smutna, trochę tęskna opowieść sensacyjno-fantastyczna. Gorąco polecam każdemu.
Dreszczyk emocji zapewni Wam opowiadanie „Poddasze”. Niczym najlepsze teksty Edgara Allana Poe, Pilipiuk przedstawia w nim historię nawiedzonego mieszkania po Mao znanym rysowniku, do którego wprowadza się młody grafik. Czy w domu naprawę straszy, czy dziwne dźwięki są wydawane jedynie przez wędrujące po starej kamienicy szczury, a może to młodzieniec ma jakieś zwidy? Zakończenie może zaskoczyć, choć mnie akurat nie do końcu zadziwiło. Bardziej bałam się tego, co działo się przed nim.
Świetne, przerażające opowiadanie „Serce z kamienia” zadaje kilka ważnych pytań, o to, czy rzeczywiście przywracanie komuś życia jest najlepszym rozwiązaniem, czy może – w niektórych przypadkach – uśmiercenie jest bardziej humanitarne. Ponadto autor serwuje nam tu stare bractwo parające się magią, cmentarne klimaty, marmurowe nagrobki i młodzieńca, który za wszelką cenę chce odkupić winę swego przodku, gdyż… bardzo na tym może skorzystać.Kolejne opowiadanie, które mnie całkowicie zauroczyło, a jednocześnie zaskoczyło w stu procentach to „Teatralna opowieść”. Co takiego rzeczywiście dzieje się w Teatrze Wielkim, w zakamarkach niekończących się korytarzy, na zapleczach, w farbiarniach, szwalniach i garderobach? Kim są ci „inni” ludzie? Do tego szczypta nonsensu z okresu stanu wojennego i młody niepokorny, który trafia do teatru w ramach odpracowania kary. Intrygujący pomysł i świetne wykonanie.
„Ślady oliwy na piasku” – ostatnie opowiadanie w zbiorze – to kolejne spotkanie z jednym z moich ulubieńców. Doktor Skórzewski trafia na ślad specyfiku, który może być remedium a wszystkie choroby nękające człowieka. Czym jest tajemnicze mumio i czy stary doktor rozwiąże jego zagadkę?
Jak to u Pilipiuka – tęsknota za tym, co było, za mniej albo bardziej odległą przeszłością miesza się z podróżami w czasie i pomiędzy wymiarami. Do tego dodać należy specyficzny humor, trochę grozy, nieraz trudne pytania, a z pewnością ciekawe przygody bohaterów. Wszystko to w klimacie trochę onirycznym, napisane pięknym językiem, przez autora, który codziennie doskonali swój warsztat pisarski – smakołyk, który nie tuczy.
Na niemalże pięciuset stronach znalazłam tylko jeden błąd, co jest szokująco dobrym wynikiem, którego się nie spodziewałam. Okładkach – jak to w Fabryce słów – rewelacyjna. Tym razem jednak nie ujęły mnie ilustracje wewnątrz książki. W pozostałych zbiorach opowiadań Pilipiuka były znacznie lepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz