Wydawnictwo:
Atropos*
Kraków 2008Oprawa: miękka
Liczba stron: 163
ISBN: 978-83-927239-0-5
„Kronika
koszmarów” to debiut Michała Gacka. Dziewięć zróżnicowanych opowiadań łączy
dreszczyk emocji towarzyszący ich czytaniu. Rzeczywistość przedstawiona przez
autora to świat, jaki znamy oraz świat, którego się obawiamy – czasami otwarcie,
czasami skrycie, nieraz nawet nie zdając sobie z tego do końca spawy. Tajemniczy,
trochę przerażający, fantastyczny. Opowiadania poruszają tematy ciężkie, nie
dając żadnej odpowiedzi na zadawane pytania – zmuszają jedynie do myślenia, do
zastanowienia się nad tym, co nas otacza, czego się obawiamy i… dlaczego tak
się dzieje. Michał Gacek dotyka naszych lęków, uwalnia je i… no cóż, dalej
musimy już sobie z nimi radzić samodzielnie.
Nie
brak tu tematów tabu – kazirodczych marzeń, pedofilii, magii, czy prawdziwego
obłędu (w klinicznym tego słowa znaczeniu).
„Pora
karmienia” to przerażająca historia traktująca o codziennym problemie – czyli
możliwych skutkach zdrady. Czy tajemnicza kobieta jest rzeczywiście więziona
przez swego męża, a jej uczucie względem Adam prawdziwe i czyste? Jak wielką
rolę odgrywają pozory? Czy naprawdę widzimy jedynie to, co chcemy zobaczyć w
drugim człowieku? Wiele pytań doprawionych przerażającą wizją i niebyt przyjemnym
zakończeniem Nie radze czytać w czasie posiłku.
„Królicza
łapa” z kolei traktuje o tym, jaki wpływ na człowieka może mieć będący blisko
pedofil. Nawet, jeśli nie pamięta, nawet, jeśli do końca nie wie, czego się
obawia, dlaczego, jaki jest tej obawy przyczyna – Tomasz nie lubi jeździć do
domku letniskowego i nie chce myśleć o starym Pawle, któremu pomagał pewnego
lata. Mimo to jednak pewnego dnia skusi się na „powrót do korzeni”. Znana od
dawna zależność między katem i ofiarą jest w tym przypadku prawdziwa, mimo że
towarzyszy jej tajemnicza, rozrastająca się wokoło doku Pawła grzybnia, która
na końcu okaże się znacznie bardziej istotna, niż to się może początkowo
zdawać. Nie mogę jednak nie zadać pytania, które naszło mnie zaraz po
zakończeniu lektury tego tekstu – dlaczego dziewczyna, a późniejsza narzeczona
Tomasza nie dostała imienia? W końcu aż tak nieistotna dla jego historii nie
była…
„Człowieka
ze szkła” czytałam z dużym napięciem, choć z pewnością nie nazwałabym tego
opowiadania koszmarem. Być może tytuł zepsuł w pewnym stopniu frajdę, od razu
bowiem można się było domyśleć, że Jakub jest nie do końca ludzki. Szkoda, bo
sam tekst jest świetny i zdecydowanie przypadł mi do gustu.
Magia
i wiara pojawiająca się znów w opowiadania „W cieniu”. Przerażająca wizja,
mówiąca o zależności córki od ojca (i ojca od córki) – tajemniczy korze, który
wedle legend jest porożem samego diabła, okultyzm ze starych ksiąg, domek na
odludziu i dziewczyna, która jest właściwie niewidzialna (Jak? Przekonajcie się
sami.). To jedno z tych opowiadań, przy których rzeczywiście się bałam.
Genialne
opowiadanie „Muzyk”, którego zakończenia nie sposób przewidzieć, zapadnie mi na
długo w pamięci. Świetne połączenie legend, mitów i baśni z wiarą
chrześcijańską, polską wsią i urzekającą muzyką. Och, wspaniałe, a jednocześnie
koszmarne. Podróż do wnętrza studni, tajemnicze stwory wylatujące z wewnątrz,
dziwne osoby pojawiające się we wsi, okrutne pokutne biczowanie… Trudno wybrać,
które z opowiadań zawartych w „Kronice koszmarów” jest najlepsze, jednak „Muzyk”
z pewnością należy do czołówki.
Ciężarna
kobieta. Przesiąknięta pleśnią i brudem piwnica pełna słoików z domowymi
zaprawami. Paskudne stworzenie przypominające olbrzymią gąsienicę. Oto „Nieproszone”.
Brrr… Jak bardzo matka związana jest ze swym nienarodzonym dzieckiem i co
odczuwa na myśl, ze pewnego dnia ono się urodzi i nie będzie już jej częścią? I
czy to dziecko jest rzeczywiście… ludzkie? Świetny tekst, zdecydowanie można go
opatrzyć etykietką „groza”. Na same wspomnienie mam już dreszcze. Próba wejścia
w kobiece ciało (i poniekąd duszę) wyszła autorowi naprawę rewelacyjnie.
„Handlarz”
przeraża na całej linii. Chyba właśnie poprzez połączenie tego, co zwyczajne z tym,
co założenia przynajmniej nietykalne.
Porwany, wieziony w bagażniku samochodu handlarz… Cóż mu zrobią? Tortury?
Bolesna śmierć? Czego chcą oprawcy? Nie to jednak okaże się najstraszniejsze w
tej zagmatwanej historii, mówiącej tak naprawdę o… wielkiej miłości. Czy wiemy,
czego sobie czasami życzymy? Należałoby się chyba nad tym porządnie zastanowić –
czy nasze marzenia i życzenia nie są czasami Zyt pochopnie wypowiedziane i co
by się stało, gdyby jakaś moc była w stanie je spełnić.
„Mieszkanie
z widokiem do wewnątrz”… Hmmm… Początkowo miałam wrażenie, że to powtórka z „Poddasza”
Pilipiuka. Ostatecznie okazało się, że to zbieg okoliczności, historia Michała
Gacka opowiada o czymś innym, traktując przede wszystkim o obędzie spowodowanym
zamieszkaniem w tajemniczym mieszkaniu. Mimo to – „Poddasze” bardziej mi się
podobało, a „Mieszkanie z widokiem do wewnątrz” uważam za tekst najsłabszy w „Kronice
koszmarów”, choć nie znaczy to wcale, że zły.
Dobiegając
do końca – „Młodsza siostra” to znów temat tabu – kazirodcze zauroczenie –
połączone z magią, wiedźmami i nie do końca wyjaśnioną więzią, która łączy
bliźniaczo urodzone dzieci. Świetny tekst, który niemalże spowodował, że
straciłam paznokcie – kusiło, by trochę je poobgryzać. Genialna kreacja Łucji!
Nie
znajdziecie w „Kronice koszmarów” aż ta dużo krwi i ludzkich chrapów, jak można
by przypuszczać. Groza, która bije od stron tego zbioru jest zupełnie inna –
psychologiczna, bo i autor psychologią się na c dzień zajmuje. Mrok, tajemnice,
nieznane i fantastyczne stwory przeplatają się tu ze zwyczajną codziennością.
Mamy i miasto i wieś. Wykształconych
ludzi sukcesu, studentów i wiejskie społeczeństwo. Wszystko to w zakrzywionej
rzeczywistości, w której nie ma rzeczy niemożliwych. Dziwne skrzypienie może
oznaczać przecież buszujące za ścianą szczury, ale także i jakąś tajemną moc, a
urzekająco piękna kobieta okazać się może tak aniołem, jak i wiedźmą.
Niecodzienne okoliczności, niecodzienne miejsca, niecodzienne sytuacje, a
jednak przecież tak nam bliskie. To, czego się boimy, co nas przeraża i każe
podrywać się z fotela późnym wieczorem, albo mocniej zakrywać głowę kołdrą, gdy
budzi nas w środku nocy. Wyśmienity debiut!
Minusy?
Za mało, ciągle niedosyt, bo i przecież „Endemia” długa nie jest, a kolejnej
pozycji autora nie ma. Coś jeszcze? Cóż, korekta mogłaby być znacznie lepsza,
delikatnie mówiąc.
Wszystko się w recenzji zgadza. Co znaczy dobry redaktor można się było przekonać, porównując "Kronikę" z późniejszą "Endemią", gdzie sprawy w swoje ręce wzięła Asia Mika-Orządała. Co do samych opowiadań, to rzeczywiście "Mieszkanie..." to chyba najsłabszy z wybranych tekstów, ale co ciekawe - to właśnie ten tekst opublikowało świętej pamięci SFFiH.
OdpowiedzUsuń