Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 330
Liczba stron: 330
Ilustracje: Andrzej Łaski
ISBN: 978-83-7574-223-7
Znów zachwycona, znów
opiewająca wielki talent Andrzeja Pilipiuka, jego lekkie pióro, humor i grację?
Cóż, mogę wydawać się nudna, nic jednak na tonie poradzę. „Wampir z M-3”
zauroczył mnie, jak wszystkie dotychczas czytane przeze mnie pozycje tego
autora.
Wampiry w
komunistycznym społeczeństwie? Zabobon w ateistycznej Polskiej Rzeczpospolitej
Ludowej? Rany, to mógł wymyśleć rzeczywiście jedynie Pilipiuk! Wymyślił i
pokazał – jak zawsze – w genialny sposób.
W czasie, kiedy papier
toaletowy jest papierem deficytowym, ludność stoi za kawałkiem mięsa długi,
długie godziny, a mięsiwo wydawane jest na kartki, kiedy w Pewexie można
zakupić (za dolary) gruzińską herbatę, a na bazarze Różyckiego turecki dżins –
do pewnej warszawskiej szkoły uczęszcza Gosia Brona. Kocha się w piosenkarzu
Limahlu i wcale jej to nie przeszkadza tkwi w niezbyt fortunnym związku z kolegą
z klasy, Konradem. Dodajmy do tego jeszcze jej głupkowatego brata Radka, który –
o dziwo – jest studentem, ojca w partii i babcię, która całymi dniami siedzi w
swoim pokoju i można by ją dzisiaj nazwać prawdziwym moherem. Ciekawe? O,
ciekawe to się zacznie dopiero, kiedy Gosia odbierze sobie życie i przemieni
się w wampira – czy raczej, wampirkę.
Pilipiuk świetnie radzi
sobie z wampiryzmem – nawiązując do tak ważnych w obecnej chwili dla kultury
masowej pozycji, jak „Zmierzch”, czy „Czysta krew”. Nie pomija także swego własnego
Jakuba Wędrowycza, pamięta o Harrym Potterze i Van Helsingu. Wyobraźcie to
sobie? Prawdziwy czerwony dywan oskarowy dla postaci dziwnych i paranormalnych!
Co ciekawe, w odróżnieniu od wizji wampira, która jest promowana w ostatnim
dziesięcioleciu – wampiry w wersji Palowskiej nie czują popędu seksualnego, co
okazuje się osobistą małą tragedią dla nastoletniej Gosi, która w tym czasie
próbuje pomóc nowym przyjaciołom odnaleźć tajemniczą księgę pod tytułem „Necronomicon”,
która ma przypomnieć wampirom o ich wielkiej sile.
Przygody głównej
bohaterki i jej ferajny są przezabawne, a jednocześnie pokazują społeczeństwo
lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Warszawę tuż przed zmianą systemu właściwie.
Tak inną do tej, którą mi przyszło poznać w ostatnich latach. Pilipiuk bawi się
konwencją i bohaterami, a także postaciami, które gdzieś, kiedyś pojawiły się
już w jego twórczości oraz z legendami, baśniami, historiami, które opowiadali
sobie nas ojcowie. Spotkamy tu więc i historię czarnej Wołgi, która porywa
dzieci i Van Helsinga, który poluje na wampiry (no i, oczywiście, Jakuba
Wędrowycza). Jeden z wampirów niemalże zostanie wysłany na ziemską orbitę gdyż
PRL – chcąc pokazać światu swą siłę – buduje rakietę kosmiczną na podstawie… opowieści
Stanisława Lema! Jeden z wampirów natomiast to… pierwowzór Pana Samochodzika.
„Wampir z M-3” to
historia, jakich wciąż mało i szkoda strasznie, że liczy sobie zaledwie 330
stron. Gdyby miała dwa razy tyle z pewnością cieszyłabym się bardziej. Gorąco
jednak polecam, ubawicie się po pachy, a przy okazji dowiecie kilku nowych ciekawostek
a propos nieumartych. Jest to książka lekka, którą czyta się szybko, zabawna, a
zarazem tocząca ciekawą dyskusję z modą na wampiry z Zachodu. Bo któż, jeśli
nie Polak, mógłby wymyśleć, że hrabia może się przyjaźnić z komunistą, skoro
oba żyją już obok siebie od około stulecia?
Powieść, czy też zbiór
opowiadań, bo trudno tak właściwie stwierdzić, czym jest „Wampir z M-3” bardzo
gorąco polecam, nie tylko fanom twórczości Wielkiego Grafomana. Jedyne zastrzeżenie,
jakie mam do tej pozycji to znajdujące się w środku ilustracje, które z
pewnością miały być zabawne, a jednak… cóż, mi do gustu nie przypadły Zdecydowanie
najgorsze ze wszystkich wydanych przez Fabrykę słów pozycji tegoż autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz