Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

wtorek, 2 kwietnia 2013

Wampir z M-3 - Andrzej Pilipiuk

Wydawnictwo: Fabryka słów
Lublin 2011
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 330
Ilustracje: Andrzej Łaski 
ISBN: 978-83-7574-223-7





Znów zachwycona, znów opiewająca wielki talent Andrzeja Pilipiuka, jego lekkie pióro, humor i grację? Cóż, mogę wydawać się nudna, nic jednak na tonie poradzę. „Wampir z M-3” zauroczył mnie, jak wszystkie dotychczas czytane przeze mnie pozycje tego autora.
Wampiry w komunistycznym społeczeństwie? Zabobon w ateistycznej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej? Rany, to mógł wymyśleć rzeczywiście jedynie Pilipiuk! Wymyślił i pokazał – jak zawsze – w genialny sposób.
W czasie, kiedy papier toaletowy jest papierem deficytowym, ludność stoi za kawałkiem mięsa długi, długie godziny, a mięsiwo wydawane jest na kartki, kiedy w Pewexie można zakupić (za dolary) gruzińską herbatę, a na bazarze Różyckiego turecki dżins – do pewnej warszawskiej szkoły uczęszcza Gosia Brona. Kocha się w piosenkarzu Limahlu i wcale jej to nie przeszkadza tkwi w niezbyt fortunnym związku z kolegą z klasy, Konradem. Dodajmy do tego jeszcze jej głupkowatego brata Radka, który – o dziwo – jest studentem, ojca w partii i babcię, która całymi dniami siedzi w swoim pokoju i można by ją dzisiaj nazwać prawdziwym moherem. Ciekawe? O, ciekawe to się zacznie dopiero, kiedy Gosia odbierze sobie życie i przemieni się w wampira – czy raczej, wampirkę.
Pilipiuk świetnie radzi sobie z wampiryzmem – nawiązując do tak ważnych w obecnej chwili dla kultury masowej pozycji, jak „Zmierzch”, czy „Czysta krew”. Nie pomija także swego własnego Jakuba Wędrowycza, pamięta o Harrym Potterze i Van Helsingu. Wyobraźcie to sobie? Prawdziwy czerwony dywan oskarowy dla postaci dziwnych i paranormalnych! Co ciekawe, w odróżnieniu od wizji wampira, która jest promowana w ostatnim dziesięcioleciu – wampiry w wersji Palowskiej nie czują popędu seksualnego, co okazuje się osobistą małą tragedią dla nastoletniej Gosi, która w tym czasie próbuje pomóc nowym przyjaciołom odnaleźć tajemniczą księgę pod tytułem „Necronomicon”, która ma przypomnieć wampirom o ich wielkiej sile.
Przygody głównej bohaterki i jej ferajny są przezabawne, a jednocześnie pokazują społeczeństwo lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Warszawę tuż przed zmianą systemu właściwie. Tak inną do tej, którą mi przyszło poznać w ostatnich latach. Pilipiuk bawi się konwencją i bohaterami, a także postaciami, które gdzieś, kiedyś pojawiły się już w jego twórczości oraz z legendami, baśniami, historiami, które opowiadali sobie nas ojcowie. Spotkamy tu więc i historię czarnej Wołgi, która porywa dzieci i Van Helsinga, który poluje na wampiry (no i, oczywiście, Jakuba Wędrowycza). Jeden z wampirów niemalże zostanie wysłany na ziemską orbitę gdyż PRL – chcąc pokazać światu swą siłę – buduje rakietę kosmiczną na podstawie… opowieści Stanisława Lema! Jeden z wampirów natomiast to… pierwowzór Pana Samochodzika.
„Wampir z M-3” to historia, jakich wciąż mało i szkoda strasznie, że liczy sobie zaledwie 330 stron. Gdyby miała dwa razy tyle z pewnością cieszyłabym się bardziej. Gorąco jednak polecam, ubawicie się po pachy, a przy okazji dowiecie kilku nowych ciekawostek a propos nieumartych. Jest to książka lekka, którą czyta się szybko, zabawna, a zarazem tocząca ciekawą dyskusję z modą na wampiry z Zachodu. Bo któż, jeśli nie Polak, mógłby wymyśleć, że hrabia może się przyjaźnić z komunistą, skoro oba żyją już obok siebie od około stulecia?
Powieść, czy też zbiór opowiadań, bo trudno tak właściwie stwierdzić, czym jest „Wampir z M-3” bardzo gorąco polecam, nie tylko fanom twórczości Wielkiego Grafomana. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do tej pozycji to znajdujące się w środku ilustracje, które z pewnością miały być zabawne, a jednak… cóż, mi do gustu nie przypadły Zdecydowanie najgorsze ze wszystkich wydanych przez Fabrykę słów pozycji tegoż autora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz