Wydawnictwo:
Otwarte
Kraków
2011
Oprawa: miękka
ze skrzydełkami
Liczba
stron: 315
ISBN: 978-83-7515-167-1
Niesamowita
podróż grupy polskich podróżników po Terra Australis – to chyba najkrótszy opis
tej pięknej pozycji. „Australia. Gdzie kwiaty rodzą się z ognia” to fascynująca
opowieść o tym, czym naprawdę jest Australia i kim są jej mieszkańcy. I nie
tylko o ludzi tu chodzi.
Autorem jest
Marek Tomalik – podróżnik i dziennikarz, który ten tajemniczy ląd pokochał pod
koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia i od tamtej pory zwiedza go
wzdłuż i wszerz, organizując wyprawy w tzw. outback. Jest on także współtwórcą,
cieszącego się rosnącą popularnością, Festiwalu Podróżników Trzy Żywioły. Do
tego – co można bezsprzecznie ocenić, przeglądając tę książkę – fantastyczny fotograf,
który „ma oko” i „potrafi zatrzymać chwilę”.
Co
znajdziemy w tej bogato ilustrowanej (fotografiami) i wydanej na eleganckim,
kredowym papierze książce? Przygodę przez naprawdę duże P. Terra Australis,
czyli ziemia Południowa to kraina pełna niespodzianek, miejsce, gdzie możesz
wypocząć, ale także zgubić się… 300 metrów od swojego samochodu! To nowoczesny
kraj, przede wszystkim jednak – dla polskiej ekspedycji – miejsce dzikie, którego
nie tknął jeszcze ręką człowiek. No dobrze, nawet jeśli tknął, to w niewielkim
stopniu, a często tym człowiekiem był Aborygen – osoba, która czci i szanuje
przyrodę, wsłuchuje się w nią, współgra z nią i nigdy, przenigdy jej nie
niszczy. To kawałek świata, w którym z ognia rodzą się kwiaty! Jedyny w swoim
rodzaju raj, który potrafi być również prawdziwym piekłem.
Opowieść snuta
przez Tomalika jest fascynująca i porywająca do tego stopnia, że trudno odgonić
od siebie myśl, że ja też, ja też chcę tam z nim(i) być, wspólnie podróżować
wynajętymi ciężkimi samochodami, spać w swagu (to taki rolowany materac z brezentowym
śpiworem), wyruszyć w walkabout (rodzaj pielgrzymki Aborygenów) i być może
nawet dotrzeć do never never land (czyli ichniejszej krainy z górami, za
lasami). Och, tak – poleciałoby się, gdyby tylko bilety na samolot były nieco
tańsze! Na razie zaś pozostaje zwiedzanie razem z Markiem Tomalikiem i jego
przyjaciółmi.
Dzisiaj
krótko i zwięźle – nie da się właściwie napisać recenzji książki, która tak
tętni życiem, a jednocześnie płynie, jak powolna rzeka. Mnogość świata, który
przedstawia autor – tak ludzkiego, zwierzęcego, jak i roślinnego powala na kolana.
Zapach australijskiej czerwonej ziemi czuć niemal z kart książki.
Jednak Marek
Tomalik zachwyca się nie tylko przyrodą, ale także twórczością lokalnych
artystów – malarzy aborygeńskich i poetów, pokazując nam, że – być może wbrew
naszym europejskim poglądom – tubylczy mieszkańcy Australii posiadają swoją
głęboko osadzoną w tradycji i historii sztukę, choć – jak twierdzi autor,
powołując się na nich samych – zupełnie nielinearnie pojmują oni świat i dla
nich coś takiego, jak czas zupełnie nie istnieje.
„Australia.
Gdzie kwiaty rodzą się z ognia” to piękna książka, która dostarczy Wam emocji,
a jednocześnie wielu ciekawostek dotyczących tego kontynentu. Gorąco polecam!
Swego czasu byłam strasznie zakręcona na punkcie Australii. Bardzo, bardzo chciałabym zwiedzić ten kraj, ale na razie pozostaje mi poznawanie tego niezwykłego świata poprzez czytanie odpowiednich książek. "Australia. Gdzie kwiaty rodzą się z ognia" wpisuję na listę swoich lektur obowiązkowych! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja nadal jestem zakręcona na punkcie Oz... Zwiedzenie jej to moje największe marzenie :) Książkę szczerze polecam i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń