Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

wtorek, 5 stycznia 2016

Zaginiona – Andrzej Pilipiuk

Wydawnictwo: Fabryka słów
Lublin 2014
Tom 4. cyklu
Oprawa: miękka (z obwolutą do wyboru)
Liczba stron: 338
ISBN: 978-83-7964-010-2







Jeśli myśleliście, jak wszyscy, że trylogia składa się z trzech części... byliście w błędzie. Andrzej Pilipiuk postanowił zrobić psikusa swoim czytelnikom i napisać czwarty tom trylogii o kuzynkach Kruszewskich. Czy utrzymał poziom, zachwycił, zaskoczył, czy po prostu napisał książkę trochę na siłę? Przeczytajcie, co ja o tym myślę.
Kiedy na Pyrkonie 2014 usłyszałam o tych planach, byłam wniebowzięta. Uwielbiam Kruszewskie, jakże więc mogłam zareagować inaczej? Czas powoli mijał, a ja coraz bardziej się obawiałam, co z tego wyniknie. Czy aby na pewno to dobry pomysł? Przecież trylogia tworzyła zamkniętą całość. Zawierzyłam jednak, że Wielki Grafoman wie, co robi i mnie nie zawiedzie. Nie zawiódł, choć rzeczywiście na spotkanie z Katarzyną i Stanisławą przyszło mi trochę poczekać, gdyż jakoś specjalnie się nie spieszyłam.
"Zaginiona" to właściwie dwie mini-powieści. Pierwsza zatytułowana właśnie "Zaginiona", druga zaś "Czarne skrzypce". Obie przedstawiają losy znanych nam już bohaterek i obie są wciągające. Choć ten drugi tekst przypadł mi do gustu znacznie bardziej.
O czym tym razem? Stanisława przemeblowuje swoje lokum. Poszukuje jakiejś ciekawej mapy, która by dopełniła klimatu, pasując do morskiego wystroju jej gabinetu. Trafią na aukcję, na której pojawi się również tajemnicza, niepozorna studentka, która nieźle namiesza w całej historii. Zanim jednak kuzynki zrozumieją, że może im ona w jakiś sposób pomóc, zainteresują się nią z zupełnie innego powodu. Szczególnie, że Stasia nie czuje się najlepiej i przewiduje rychłą śmierć. Nawet czerwona tynktura jej tym razem nie pomoże. Co zatem połączy cichą i niezbyt towarzyską Anię z Kruszyńskimi? Tego Wam nie zdradzę, ale mogę powiedzieć, że historia jest przednia i nieźle zakręcona. Przygód w niej co nie miara, a i nawet trupy będą. Szkoda tylko trochę, że tym razem zabraknie Moniki.
"Czarne skrzypce" natomiast to opowieść o tajemniczej chorobie, która wesołą i pogodną nastolatkę przeistoczyła w swoiste warzywo. Na szczęście jej brat postanowił dołożyć wszelkich starań, by uratować siostrę. Nie pomogli lekarze, nie pomógł egzorcysta, więc może alchemiczka znajdzie rozwiązanie zagadki. Przy okazji kuzynki trafią w bardzo miłe miejsce, które – w przeciwieństwie do ich folwarku – odniosło pewien sukces. Co takiego mają w sobie tytułowe czarne skrzypce? Warto się przekonać.
Książka jest napisana bardzo dobrze, zresztą można się tego było spodziewać. Pełna przygód, specyficznego humoru i klimatu, do którego miłośnicy cyklu przywykli. Jest jednak trochę oderwana od poprzednich tomów. Czy to źle? Niekoniecznie. Ich znajomość nie jest bowiem konieczna do lektury "Zaginionej", co może sprawić, że po książkę sięgną również osoby nieobeznane z historią kuzynek Kruszewskich. Jednak mocno odczuwalny jest brak Sędziwoja i to chyba najsłabszy punkt tych opowieści. 
Niestety tym razem muszę się trochę przyczepić do wydania, ponieważ znalazłam zbyt wiele błędów jak na Fabrykę słów. Przywykłam do tego, że nie wypuszczają bubli, że plasują się na najwyższej półce jeśli chodzi o wydawanie książek niemal idealnych. Tym razem coś nie wyszło. Może powodem było to, że jeszcze przed ukazaniem się książki na rynku, spotkała się ona z pewną dozą krytyki – zarówno sam fakt przedłużania "na siłę" cyklu, jak i problemy z nową szatą graficzną, którą Wydawnictwo zraziło wielu swoich czytelników. Nawet ukłon w ich stronę w postaci dodatkowych obwolut pasujących do wcześniejszych wydań cyklu nie okazał się rozwiązaniem idealnym, choć w niewielkim stopniu załagodził niezbyt przyjemną sytuację.
"Zaginioną", jak przystało na tekst pióra Pilipiuka, czyta się bardzo szybko i lektura ta sprawia wiele przyjemności. Czy więc jesteś miłośnikiem kuzynek Kruszewskich, czy też nie miałeś styczności z tym cyklem – nie będziesz żałować, jeśli sięgniesz po tę książkę.




4 komentarze:

  1. Czytałam;)
    Taka w miarę, w miarę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się bardzo podobała, choć trochę jej brakuje do poprzednich tomów "trylogii".

      Usuń
  2. To jedna z moich ulubionych serii tego Autora :), więc "Zaginioną" też przeczytałam i nie żałowałam. Nawet dzięki dużemu zbiegowi okoliczności udało mi się o tej książce przeprowadzić wywiad z panem Pilipiukiem :). Trzeba jednak przyznać, że ta ostatnia część znacznie różni się od reszty (co częściowo spowodował duży odstęp czasu) m.in. pod względem nastroju, rozkładu tempa i częściowo fabuły. Pod tymi też względami dużo bardziej podobały mi się część pierwsza i trzecia. W każdym razie miły ukłon w stronę fanów :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, ukłon miły i głęboki. Ale masz rację, różnice widać, szczególnie, że te trzy wcześniejsze tomy tworzyły zamkniętą całość, jedną, spójną historię, a tymczasem w samej "Zaginionej" są aż dwie nowe. Ale warto przeczytać :)

      Usuń