Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

środa, 22 sierpnia 2012

Uciekinier - Ken Follett

Po powieści Kena Folleta spodziewałam się, że będzie przynajmniej ujmująca i trzymająca w napięciu. Nie zawiodłam się.
„Uciekinier” – jak głosi informacja na okładce – to powieść historyczno-przygodowa. Autor zabiera nas tym razem w czasy drugiej połowy osiemnastego wieku. Najpierw do Szkocji, później do Londynu, aż w końcu do Wirginii. USA jeszcze nie istnieją – ziemie te nadal są koloniami europejskich imperiów. Powoli jednak zaczynają się buntować, wkrótce powstanie nowe państwo. My jednak na stronicach książki do tego momentu nie dotrzmy.
Mamy więc rok 1767. Malachi McAsh, powszechnie znany jako Mack jest górnikiem. To już kolejne górnicze losy opisywane przez Folletta. Ciężkie życie, ogromna odpowiedzialność, straszliwe niebezpieczeństwa. Na dodatek – praca przez większą część doby, jako… niewolnik. Mack jednak nie chce tak spędzić reszty swojego życia. Ma marzenia – chce zobaczyć świat, podróżować i przede wszystkim samodzielnie decydować o swoim losie.
Podobne marzenia ma śliczna Lizzie Hallim, właścicielka High Glen, ziemi sąsiadującej z tą, na której są kopalnie. Jest arystokratką, choć nietypową – ciekawą świata, wybuchową, nie szczędząca inteligentnych i kąśliwych uwag, które przecież nie przystoją dobrze urodzonej panience. Ciąży też na niej pewien obowiązek – musi bogato wyjść za mąż, by spłacić długi, które po śmierci męża zaciągnęła jej matka.
Mamy w końcu ród Jamissonów – tych, którzy są typowymi przedstawicielami osiemnastowiecznej angielskiej arystokracji – uważają, że świat należy do nich, górnicy są ludźmi gorszego gatunku (o ile w ogóle są ludźmi), czerpią korzyści z niewolników i wszystko przeliczają na pieniądze i pozycję społeczną.
Losy tych ludzi będą się splatać w najmniej spodziewany sposób, będą się spotykać, rozstawać, odchodzić od siebie. Kochać, nienawidzić, tęsknić, walczyć o wolność i… życie. Niejeden raz staną oko w oko z wycelowaną w nich strzelbą. Przepłyną ocean, by poznać Nowy Świat, choć nie wszyscy jako wolni ludzie.
Follett pisze genialnie, czego można się było spodziewać. To historia przede wszystkim o chęci decydowania o swoim własnym losie. Bohaterowie muszą po wielokroć podejmował ważne decyzje – stają przed ciężkimi wyborami, które mogą zachwiać całym ich światem. I nie tylko ich…
Powieść jest swego rodzaju narkotykiem – odłożysz na chwilkę i już musisz do niej wracać. Przyciąga, przywołuje, nurtuje. Co będzie dalej? Jaką podejmie decyzję? Czy okaże się tym, kim nam się wydawało? A może sie pomyliliśmy w ocenie charakteru? Ciągłe pytania, mnóstwo pytań, mnóstwo odpowiedzi. Wystarczy sięgnąć po powieść.
Już sama okładka zachęca do zajrzenia do środka. Mistrzowski wstęp powoduje, że po plecach przechodzą ciarki. Cóż takiego opowiedziała autorowi ta niesamowita metalowa obroża, na której wybito, że noszący ją człowiek był własnością innego człowieka?
Na dodatek prawie nie ma błędów – znalazłam… dwa. Za to muszę przyznać, że jeden z nich jest tak okrutny, iż serce niemal mi stanęło, kiedy zobaczyłam, że ktoś przepuścił słowo „któregoś” przez „U”… SmUtek… Cóż, poza tym, świetna korekta, bardzo poręczny format, jak już wspomniałam – intrygująca okładka, która zainteresowała nawet mojego Męża (nie jest fanem historii, ani tego typu literatury, powiedzmy to sobie szczerze).
Naprawdę warto przeczytać – wciągnięcie się w niesamowity świat Anglii i jej koloni na przedwiośniu powstania jednego z najpotężniejszych krajów na świecie, przy okazji zwiedzając kopalnię węgla, uczestnicząc w walce na pięści, pogoni przez amerykańskie bezdroża należące do Indian. Przepłyniecie ocean, poznacie zasady uprawy tytoniu i… więcej nie zdradzę. Zostaje Wam już jedynie kupić te książkę, albo chociaż pożyczyć. Miłej lektury. Ja się zbieram – jutro wyruszamy na Polcon!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz