Wydawnictwo:
Krajowa Agencja Wydawnicza
Łódź 1983
Oprawa: miękka
Seria o Panu
Samochodziku, część pierwsza
Liczba
stron: 203
Ilustracje:
Krzysztof
Wieczorek
ISBN:
83-03-00179-5
Zabrałam się
do poznawania Pana Samochodzika dość późno – mając lat dwadzieścia dziewięć. Na
dodatek zaczęłam od części 28. – nawet napisanej nie przez Nienackiego. Mój Mąż
postanowił mnie więc nieco doszkolić i pokazać, jak wiele straciłam w młodości.
Wyszperał z piwnicy kilka pierwszych tomów przygód pana Tomasza i… po niemal
roku zabrałam się do pierwszego z nich.
Rany, nawet
na okładce nie jest napisane, że to seria o Panu Samochodziku, choć sama
okładka jest zachęcająca.
Pan Tomasz,
mieszkaniec Warszawy, dostaje w spadku po zmarłym wuju z Krakowa ”murowany
garaż oraz znajdujący się w nim pojazd mechaniczny”. Cóż to jednak za pojazd!
Wygląda jak połączenie czółna i namiotu, na dodatek w środku zegarów co nie
miara, jakiś śmieszny diabełek kiwający co i rusz główką i wyciągający raz po
raz czerwony jęzorek… Wszyscy się z pana Tomasza śmieją, widząc go na drodze.
Nie osądzaj jednak książki po okładce, mówi stare polskie porzekadło. Bo i „sam”
– jak został ów pojazd nazwany – to jest doprawdy niezwykły wehikuł.
Przygoda przyzywa
naszego bohatera. Przybywa w okolice Torunia i Ciechocinka, gdzie będzie poszukiwał
starych zbiorów ukrytych zaraz po wojnie przez uciekającego przed Armią
Czerwoną dziedzica Dunina. Skarb to jedno, przyplączą się w okolicy jednak i
kłusownicy, a także okrutna banda złoczyńców. I choć większość członków szajki
Barabasza już od ponad piętnastu lat spoczywa we wspólnej mogile na wyspie –
skutki ich niecnych działań trwają i wywołują w okolicy niemałe zamieszanie.
Świetnie
poprowadzona fabuła, która sprawia, że do ostatniej chwili nie wiemy, kto tak
naprawdę jest oszustem, a kto bohaterem pozytywnych. Ciekawe postaci, piękny
język, dzielni harcerze, zapierające dech w piersi pościgi i wspaniałe widoki
okolic Wisły. Wszystko to razem jest świetnym zaproszeniem do wspólnej przygody
i zachętą do zajrzenia do kolejnych części przygód Pana Samochodzika.
Powieść
napisana w roku 1964 nadal bawi, trzyma w napięciu, uczy, rozczula. Przy okazji,
właśnie dzięki temu, że od jej pierwszego wydania minęło już niemal
pięćdziesiąt lat, pokazuje, jak Polska wyglądała w latach sześćdziesiątych,
kiedy żywe jeszcze były wojenne wspomnienia, a przyroda pozostawała w
niektórych miejscach nieokiełznana. Mieszkając obecnie pod Warszawą nie mam
okazji zobaczyć tej nieco dzikiej, zarośniętej zielenią Wisły, o której pisze
Nienacki, a szkoda – chciałabym.
To historia
tak zachwycająca, że nie wiem, dlaczego uważana jedynie za powieść dla dzieci i
młodzieży – ja bowiem najmłodszym wiekiem już nie grzeszę, a jestem nią
całkowicie urzeczona. Pod każdym względem.
Spodobały mi
się również śliczne ilustracje, a fakt, że błędów znalazłam naprawdę malutko
(na palcach jednej ręki można policzyć) sprawia, że frajda była tym większa.
Nie mogę się już doczekać kolejnych tomów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz