Fragment mojej recenzji został umieszczony na okładce powieści "Skazaniec. Z bestią w sercu" Krzysztofa Spadło


Moja recenzja została zamieszczona na okładce powieści "Wojownicy. Odwet Wysokiej Gwiazdy" Erin Hunter

Fragment mojej recenzji „Korony śniegu i krwi” został umieszczony na okładce powieści Elżbiety Cherezińskiej – "Niewidzialna korona"

sobota, 16 lutego 2013

Zima świata - Ken Follett

Wydawnictwo: ALBATROS A. KURYŁOWICZ
Warszawa 2012
Oprawa: twarda
Trylogia „Stulecie”, tom 2.
Liczba stron: 1038
Przekład: Grzegorz Kołodziejczyk, Zbigniew A. Królicki
ISBN: 978-83-7659-846-8




Folleta uwielbiam i na pewno już o tym wspominałam. Kiedy więc wreszcie doczekałam się mojej własnej "Zimy świata", nie mogłam się doczekać, by zacząć.
Obawiałam się jednak trochę, czy drugi tom trylogii "Stulecie" będzie równie dobry, jak "Upadek gigantów". Czy przypadkiem autor nie powieli fabuły, nie ulepi zbyt podobnych bohaterów, nie zrobi jednym słowem "powtórki" z uczty, tyle, że o kilkanaście, kilkadziesiąt lat później?
Nie, Follett jest mistrzem w swoim fachu i niczego takiego nie można mu zarzucić. Zdaje mi się, że "Zima świata" jest nawet lepsza od "Upadku gigantów". Bardziej złożona, tak jeśli chodzi o ilość, jak i jakość wątków. Bohaterowie różni, każdy odpowiada za swoje czyny, wybory, myśli. Mało kto patrzy na pokolenie rodziców, czy, tym bardziej, dziadków.
Lubię autorów, którzy nie boją się zabijać swych bohaterów. Wiem, że jest to ciężkie – sama mam z tym często problem – uśmiercić kogoś, z kim się spędziło tyle czasu. Jednak Follett w "Zimie świata" zaskakuje nas co chwilę. Jeśli ktoś po przeczytaniu "Upadku gigantów" miał do niego pretensje, że mimo wojennej zawieruchy, rewolucji w Rosji i wypadków nie uśmiercał swych bohaterów – tym razem dostanie to, czego chciał. Umrze ich wielu na tym ponad tysiącu stron.
„Zima świata” opowiada historię rodzin, które poznaliśmy w „Upadku gigantów” oraz ich dzieci na przestrzeni siedemnastu lat,  od roku 1933 do 1949. Dojście Hitlera do władzy, wojna w Hiszpanii, działania wojenne w Europie, atak na Pearl Harbor, tyrania Stalina i NKWD… Zwycięstwo, które wcale nie jest takie piękne, cierpienie tak złych, jak i dobrych ludzi. Bo przecież nie każdy Niemiec był potworem i nie każdego z aliantów można nazwać aniołem… Brakuje tu jedynie procesów norymberskich i nie potrafię właściwie znaleźć uzasadnienia takiego pominięcia tego ważnego dla historii wydarzenia. Za mocne? Nie sądzę, kiedy przypomnę sobie niektóre sceny z powieści. Część z nich z pewnością zapadło mi w pamięć tak głęboko, ze jeszcze przez lata będą mnie dręczyć…
Jak się zachowa Maud, pochodząca z angielskiej szlacheckiej rodziny, w obliczu przejęcia rządów przez Hitlera w jej nowej ojczyźnie? Jak ustosunkują się do nazistowskiego terroru jej dzieci? Czy Ethel zdradzi w końcu synowi swój największy sekret i powie mu, kim naprawdę jest jego ojciec? Co się stanie, kiedy nagle i niespodziewanie spotkają się Greg i Wołodia Peshkovowie - przyrodni bracia, synowie Lva? Wiele tajemnic zostanie odkrytych, sprawiając ból i powodując zupełnie nowe postrzeganie otaczającej bohaterów rzeczywistości.
Książka ciekawa, mocna, trzymająca w napięciu. Nie mogłam się od niej oderwać. Siedziałam po nocach, czasami kończąc po czwartej nad ranem, kiedy po prostu grube tomiszcze wypadało mi już z drętwiejących łapek, a chciałam jeszcze, jeszcze troszeczkę… Genialna lektura, która daje do myślenia i pokazuje historię w taki sposób, że nie można się jej przy okazji nie nauczyć. Wybory, przed którymi stają bohaterowie, pokusy, którym są poddawani i ciężkie przeżycia tworzą fabułę nie tylko interesującą, ale pouczającą i zmuszającą do zastanowienia się nad tym, co w życiu jest rzeczywiście najważniejsze.
Nie mogę się już doczekać ostatniego tomu trylogii „Stulecie” i poznania dalszych losów tych, którzy przeżyli.
Okładka podoba mi się jeszcze bardziej, niż ta z poprzedniego tomu. Zastanawiam się cały czas, kim jest para na niej. Mam swoje podejrzenia, jednak chyba nigdy nie zostaną rozwiane.
Błędów jest niewiele, co cieszy niezmiernie, gdyż nie psuje odbioru rzeczywiście znakomitej lektury. Jeden tylko raził w oczy i nie wiem, czy to błąd samego Folletta, czy może tłumaczy. Jednak mówienie o „pierwszej wojnie światowej” w roku 1933, kiedy jeszcze nikt nie mógł tak naprawdę przewidzieć, że wybuchnie druga jest… przynajmniej faux pas.
To tyle ode mnie. Ja czekam na zakończenie, które ma się ukazać dopiero w 2014 (ciekawe, kiedy będzie dostępne w Polsce), Wam natomiast z całego serca polecam przeczytanie „Zimy świata”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz