Wydawnictwo: Telbit
Warszawa 2011
Cykl: Orzeł, tom I
Oprawa: twarda
Liczba stron: 283
Przekład: Dariusz Kopociński
Ilustracje: C. Walter Hodges
ISBN:978-83-62252-21-3
Piękna, twarda okładka z ładną grafiką. Starożytny Rzym, choć jak się okazuje, nie do końca. W każdym razie czasy Imperium Romanum. Wewnątrz wspaniałe ilustracje, a z tyłu zachęcający opis. Kiedy do tego wszystkiego dodać jeszcze informację, że "Dziewiąty Legion" został uznany za jedną z najlepszych powieści dla młodzieży w XX wieku, a na jego podstawie nakręcił film zdobywca Oscara, Kevin MacDonald... Kusząca propozycja, nieprawdaż?
Brzmi smakowicie. Co zatem mamy w środku? 283 strony (czyli nie za wiele, ale to w końcu powieść dla młodzieży i na dodatek dopiero pierwszy tom) historii opowiedzianej z rozmachem, urokliwym językiem, wyważeniem i... Ok – bardzo ładnie. Grzecznie, schludnie i tak... angielsko. Jest przygoda, jest podróż, jest główny bohater, którego lubi się właściwie od samego początku. Ponieważ centurion Marek Flawiusz Akwila nie jest typowym Rzymianinem. Choć marzy o podbojach i sławie wojennej, krzywo patrzy na niewolnictwo i nierówność między ludźmi. Jego najlepszym przyjacielem (i towarzyszem podróży) okaże się były gladiator, niewolnik, którego wyzwolił z więzów – Bryt Esca. Czy zatem można nie lubić tego osiemnastolatka, który nie załamał się, gdy wszystkie jego życiowe marzenia stały się nierealne już po pierwszej wojennej potyczce, w której odniósł rany? Nie, nie da się nie lubić Marka, ponieważ jest taki swojski, miły, odważny, bohaterski, przyjazny i honorowy. W końcu centurion, który przyjaźni się z niewolnikiem i nie gardzi barbarzyńcami to po prostu wymarzony Rzymianin!
Marek Markiem, ale jest tu jeszcze przecież przygoda. Przygoda niebagatelna i wymagająca nie lada odwagi. Sławny dziewiąty legion, zwany powszechnie Hispaną, zaginął gdzieś w północnej Brytanii. Mijały lata i nie słyszano o żadnym z jego członków. To by może nawet jakoś dało się przeżyć, ale... zaginął także legionowy orzeł, a tego przecież żaden Rzymianin nie mógł darować ikt jednak nie podjął się poszukiwań, nikt do czasu Marka. Cóż takiego spowodowało, że młodzieniec postanowił odzyskać ten symbol (swoją drogą tytuł oryginału powieści brzmi "Eagle of the Ninth", co tłumaczy się na "Orzeł dziewiątego Legionu" i myślę, że taki tytuł byłby lepszy)? Otóż Hispaną dowodził jego ojciec. Jest to więc nie tylko poszukiwanie legionu i jego orła, ale również podróż, która ma wyjaśnić Markowi, co stało się z człowiekiem, którego krew płynie w jego żyłach i za którego przykładem sam wstąpił do legionów. A to już nieco może zienić postać rzeczy.
Historia jest więc bardzo ciekawa i świetnie napisana. Tyle tylko, że chyba jestem na nią jednak nieco za stara. Nie demotywuje mnie na ogół do czytania informacja, że powieść, na którą mam ochotę zaklasyfikowano do literatury młodzieżowej. Tym razem jednak muszę przyznać, że ci mądrzy ludzie, którzy zajmują się klasyfikacją... mieli rację. Przypuszczam,że gdybym dorwała "Dziewiąty Legion" w wieku trzynastu, czy piętnastu lat to byłabym nim całkowicie oczarowana, szczególnie, że nie jest w żadnym razie stronniczy i nie ocenia żadnej ze stron – ani Rzymian, ani Brytów. To się raczej rzadko zdarza, tak w literaturze, jak i filmie. Na ogół jednak jedna strona jest z założenia dobra, a ruga zła. Jedna cywilizowana, druha zaś zacofana. Jedna broniąca swych ziem, a druga atakująca. Rosemary Sutcliff zaś zrobiła coś niespotykanego – napisała pięknym językiem genialna powieść młodzieżową, w której jest przygoda, wspaniały bohater, przyjaźń, honor i... mimo czasów, w których dzieje się akcja równość pomiędzy ludźmi. Szkoda więc, że ie mogę powiedzieć, iż jestem nią zachwycona. Po prostu chyba już wyrosłam...
Jak już wspomniałam – olbrzymi plus dla oprawy graficznej. Okładka jest rewelacyjna i od razu rzuca się w oczy na półce. Ilustracje zaś wykonał C. Walter Hodges – artysta i pisarz, znany na całym świecie z ilustrowania książek dla dzieci, który w 1964 roku został uhonorowany nagrodą Grenaway Medal w dziedzinie ilustracji brytyjskich książek dla dzieci.
Słów kilka również o autorce, bo nie sposób nie wspomnieć o tak niezwykłej osobie. Przytaczam jej króciutka biografię zamieszczoną z tyłu książki:
Rosemary Sutcliff urodziła się w Surrey jako córka
oficera marynarki wojennej. W wieku dwóch lat zachorowała na
wyniszczającą organizm chorobę Stilla i większą część życia spędziła na
wózku inwalidzkim. We wczesnym dzieciństwie, kiedy była zmuszona leżeć
na wznak, matka czytała jej powieści takich autorów jak Dickens,
Thackeray i Trollope, a także historie z czasów świetności Rzymian i
Greków. W szkole czyniła postępy praktycznie tylko w czytaniu, toteż w
wieku czternastu lat przeniosła się do szkoły plastycznej, gdzie uczyła
się malarstwa miniaturowego. W latach 40. XX w., tuż po wojnie,
wystawiła pierwsze swoje miniatury pod egidą Królewskiego Stowarzyszenia
Malarzy Miniaturzystów. W 1950 r. ukazała się drukiem jej pierwsza
powieść dla młodzieży, The Queen Story. Od tamtej pory
całkowicie oddała się pisaniu powieści historycznych dla młodzieży, co
przyniosło jej rozgłos i uznanie. W roku 1975 otrzymała tytuł Oficera
Orderu Imperium Brytyjskiego, a w 1992 - tytuł Komandora Orderu Imperium
Brytyjskiego. Zmarła w roku 1992 w wieku 72 lat.
Przydatne są w tym wydaniu również mapa na początku oraz wykazy imion, nazw miejscowych, szkockich plemion oraz ich terytoriów, które możemy znaleźć z tyły książki.
Nie pozostaje więc nic innego, jak polecić powieść młodemu czytelnikowi, a jeśli mu się spodoba (co chyba jest nieuniknione), przypomnieć o kolejnych tomach cyklu "Orzeł".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz